Zapraszam kochani na pierwszą część mojego opowiadania o losach Luny i
Neville po ukończeniu szkoły. Liczę, że będzie się czytać miło, lekko i
przyjemnie.
Zapraszam na prolog + pierwszy rozdział.
Rozdziały będą sie pojawiać raz na tydzień.
Syśka
PRZEZNACZENIE
PROLOG
Widok Lorda Voldemorta zbliżającego się do zamku w towarzystwie
śmierciożerców był niczym w porównaniu z uczuciem, które nimi zawładnęło
dostrzegając zanoszącego się płaczem profesora Hagirda, związanego, niosącego
bezwładne ciało Harrego Pottera. Zebrani wyszli mu naprzeciw. Wyraźnie dało się
usłyszeć pojedyncze szlochy i jęki rozpaczy, wszyscy obawiali się najgorszego,
że Wybraniec nie żyje.
- Chłopiec, który przeżył, nie żyje! - Warknął.
Nikt nie wierzył w słowa czarnoksiężnika, w których zapewniał, że
Potter zginał podczas ucieczki. Zrozpaczoną Ginny podtrzymywał ojciec, Ron
kurczowo trzymał Hermione, mimo wielkiego bólu próbowali się jakoś nawzajem
pocieszyć. Najbardziej poruszył wszystkich gorzki szloch profesor McGonagall.
Gdy Voldemort zaproponował rozejm nikt nawet przez chwilę nie pomyślał
by przystać na jego propozycję. Nie liczyło się, że Harrego nie ma, chcieli
pozostać mu wierni do końca, nawet jeśli mieli za tąwierność zginąć.
Ku zaskoczeniu wszystkich na środek zgliszczy wyszedł Neville
Lonbottome.
- Prędzej piekło zamarznie niż będę ci służył! Gwardia Dumbledora! –
Wykrzyknął. Nikt nie spodziewał się, że właśnie ten cichy chłopak może mieć w
sobie tyle odwagi.
Słowa gryffona poważnie wstrząsnęły Czarnym Panem. Błyskawicznie
rozbroił Nevilla i rzucił na niego zaklęcie paraliżujące. Serce Longbottoma
przez chwilę zamarło, gdy wróg uniósł różdżkę mierzącą w jego stronę,
Longbottome był pewny, że jego koniec już jest blisko. Jednak Voldemort przywołał
tiarę przydziału, założył ją na głowę Nevilla i podpalił, wykrzykując przy tym,
że odtąd nie będzie w Hogwarcie podziału na cztery domy . Będzie tylko jeden,
mianowicie Salazara Slytherina jego przodka.
Potem wybuch gwar nikt nie był wstanie powiedzieć w jakiej kolejności
wszystkie wydarzenia miały miejsce, ponieważ wszystko wydawało się dziać w tym
samym czasie.
Neville wyciągnął miecz Godryka Gryffindora z tiary przydziału i jednym
sprawnym ruchem zabił węża, Nagini. Voldemort ryknął z wściekłości.
Śmierciożercy zaczęli teleportować się z pola bitwy, uciekając jak tchórze.
Nieliczni, którzy zostali padali jeden po drugim. Centaury i skrzaty wkroczyły
do walki. Jednakże ciało Harrego gdzieś znikło. Dopiero po chwili ujawnił się
by zabić. Wykończył Voldemorta. Wybraniec zbawił świat czarodziejów.
Przepowiednia się sprawdziła, żaden nie będzie mógł żyć, gdy drugi przeżyje.
Odszukał ją wzrokiem w tłumie przyjaciół, Luna siedziała samotnie na
schodach. Czekała na niego. Podszedł i usiadł blisko nadal kurczowo trzymając w
dłoni miecz Godryka. przez dłuższą chwilę milczeli zerkając na siebie
ukradkiem.
- Neville przez chwilę myślała, że on cię zabije, nigdy się tak nie
bałam. - Na te słowa gryffon przygarnął ramieniem przyjaciółkę do siebie i
mocno przytulił.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - powiedział wprost do jej ucha.
***
Tydzień później wszystko pomału wracało do normy. Szkoła znajdowała się
w odbudowie, tak by we wrześniu na nowy rok szkolny bez problemu mogła przyjąć
uczniów. Jedyne co pozostanie w ich pamięci po tym okropnym zdarzeniu, to
smutek i tęsknota za wszystkim którzy zginęli.
Teleportował się spory kawałek od jej domu. Planował jeszcze raz
powtórzyć wszystko co miał zamiar jej wyznać. Prawdą było, że prze ostatni rok
pokochał Lunę, chciał z nią być i właśnie z tą informacją zmierzał do niej.
Wojna uświadomiła mu, że można stracić w jednej chwili wszystko to czego
kochamy. On był pewny swoich uczuć i nie chciał marnować czasu.
Podchodząc bliżej dostrzegł sylwetkę ukochanej obejmującą Georga. Sam
się zdziwił jakie wrażenie wywarł na nim ten widok. Zamarł z przerażenia. Ból
przeszedł niczym dreszcz przez całe jego ciało. Uciekł stamtąd, biegł szybko
starając się zostawić ból za sobą, lecz nie potrafił. Opadł na ziemie i zaniósł
się gorzkim szlochem, potem dał upust swoim emocjom.
Po kilkunastu minutach zdał sobie sprawę, że tak nie można. Miedzy nimi
nic nigdy nie było, nic. Nic sobie nie obiecywali. Postanowił przyjąć
propozycję pracy w Hogwarcie. Chciał żyć normalnie.
Nie wiedział wtedy, że to zdarzenie nie miało żadnego znaczenia. Nie
wiedział, że prawdziwa miłość zawsze znajdzie sposób by znów się połączyć...
Tak samo
miało być również w ich przypadku.
ROZDZIAŁ 1
Jako jednej z niewielu udało się jej zaliczyć siódmy rok nauki w
Hogwarcie. Teraz wybrała się tam porozmawiać z dyrektorką - McGonagall z
nadzieją, że uda się jej objąć posadę nauczyciela obrony przed czarną magią.
Luna długo się nad tym zastanawiała, radziła się przyjaciół. Harry Potter,
który wraz z Ronem objął posadę aurora dopingował ją w tym pomyśle.
Neville od
razu zdecydował się na posadę nauczyciela zielarstwa, gdy tylko dowiedział się,
że pani Sprout wyjechała do córki by móc pomagać jej w wychowaniu wnuków.
Luna
przekraczając próg Hogwartu pierwszy raz od dłuższego czasu czuła przypływ
szczęścia i zarazem niepokoju, nie chciała zostawić taty samego, ale doskonale
wiedziała, ze jeśli otrzyma posadę będzie musiała to zrobić. Na szczęście
ojciec był pochłonięty pracą w redakcji Żonglera. Jako właściciel miał dużo
pracy zwłaszcza po upadku Voldemorta. Ona szukała swojej drogi życiowej, a może
instynktownie chciała być bliżej niego…
Gdy Lord
Voldemort rósł w siłę i wszyscy walczyli ze złem ,Luna i Neville zbliżyli się
do siebie, przyjaźń przerodziła się w
wielkie uczucie. Luna była pewno, że była dla Neville tak samo ważna jak on dla
niej - myliła się on zdobył sławę zabijając Naginii, a później otrzymał pracę o
której zawsze marzył i już najmniej istotną w jego życiu osobą była ona.
Nie wiadomo kiedy Luna znalazła sie pod gabinetem McGonagall.
- Dobro
zwycięży - powiedziała. Wypowiedziała hasło, które dostała poranną sową od
dyrektorki. Zapukała do drzwi.
- Proszę -
odpowiedział ostry i stanowczy głos.
Luna weszła
do gabinetu. Nic się tu nie zmieniło od czasu, gdy była tu ostatni raz próbując
wykraść miecz Godryka Gryffindora. Tylko teraz obok obrazu profesora Dumbledora
uważnie obserwował ją również portret profesora Snape’a.
- Szczerze
mówiąc panno Lovegood, nie sądziłam, że uda mi się znaleźć jakiegoś kandydata
do tej posady i to w środku roku szkolnego. Wspólnie z całym gronem
nauczycielskim staramy się jakoś nauczać dzieci. Mamy grafik i zmieniamy się,
ale na dłuższą metę to nie jest dobre. Każdy nauczyciel ma wiele obowiązków i z
ulgą informuje, że nie mam nic przeciwko żebyś objęła tą posadę. Szczerze
mówiąc - dodała McGonagall - obie wiemy jakimi zdolnościami dysponujesz. -
odpowiedziała dyrektorka uśmiechając się serdecznie do Luny i ciepło ściskając
jej dłonie.
- Dziękuję
pani profesor. Naprawdę bardzo mi zależy by robić coś pożytecznego dla szkoły.
Obie kobiety serdecznie się uściskały. Luna po
wyjściu od McGonagall udała się do swojego nowego gabinetu, by sprawdzić co
zmienić i co zabrać z domu. Szła pogrążona w myślach, gdy nagle zza rogu w
poplamionych błotem spodniach pojawił się nikt inny tylko Neville.
Stali tak
wpatrzeni w siebie przez kilka sekund. Gdy nagle Neville przemówił
-
Luna...przepraszam cię za strój, ale sama rozumiesz, przesadzałem mandragory z
druga klasa i ... - szukał gorączkowo słów... - co tu robisz?
- Byłam u
McGonagall, będę uczyła obrony przed czarną magia - odpowiedziała cicho.
- Naprawdę?
To świetnie, od kiedy zaczynasz? - spytał
- Od jutra.
Dziś chce się urządzić w gabinecie. Właśnie tam idę.
- Mogę ci
pomóc? - spytał niepewnie.
- Nie wiem
czy to dobry pomysł, naprawdę... - wahała się.
Spuściła
głowę bijąc się z myślami, tak bardzo go pragnęła przez te miesiące ciszy.
Tygodnie bez kontaktu sprawiły, że coraz bardziej tęskniła, ale teraz wiedziała
tylko jedno, nienawidziła go za to jak zadrwił z jej uczuć. Przez te sekundy
przypominała sobie wszystkie przepłakane noce i tęskniące wspomnienia, ze wspólnymi
chwilami. Neville podszedł do niej, spojrzał w oczy, a następnie wyszeptał
wprost do ucha:
- Nawet nie
wiesz ile razy chciałem napisać do ciebie, ile razy myślałem o tobie. Nie wiem
co powiedzieć, co mogę zrobić? - zapytał zdesperowany
- Daj mi
spokój, proszę. - Odeszła kierując się do swojego gabinetu.
Neville stał
oszołomiony, nie wiedział co ze sobą zrobić. Bił się z myślami. Pamiętał
doskonale ten dzień kiedy wybrał się do Luny, zaledwie kilka dni po skończonej
bitwie o Hogwart, a ona siedziała na ławce przed swoim domem i czule obejmowała
Georga, nie wiedział co ma o tym myśleć. Każdy lubił Weasleya i całą ich rodzinę. Mieszkali blisko siebie,
znali się długo. Może to nie są zwyczajne przyjacielskie gesty. Każdemu było
ciężko po śmierci Freda, Lupina i Tonks oraz innych bliskich. Ale jak miał
zareagować na to? W każdym bądź razie z Luną tak naprawdę nic go nie łączyło.
Nie było między nimi żadnej deklaracji. Nic...choć nie raz tak bardzo pragnął
przytulić ją do serca i zatracić się w czerwieni jej ust.
Ruszył się z
miejsca i poszedł wprost do jej gabinetu, nawet nie zapukał, wszedł
zdecydowanym krokiem. Luna siedziała na parapecie i patrzyła rozmarzonym
wzrokiem na boisko quidditcha. Nie ruszyła sie z miejsca, gdy wszedł i podszedł
do niej. Delikatnie pogłaskał ją po włosach nie spuszczając z niej wzroku, w
których szukał pozwolenia na to czy może posunąć się dalej. Lecz spostrzegł
tylko łzy, nie wiedział co robić, zaczął pośpiesznie i nieporadnie je ocierać.
- Luna ja Cię
widziałem wtedy z Georgem. Staliście przed domem, obejmowaliście się. Każdego
dnia chciałem napisać, ale ty też milczałaś więc myślałem, że jesteście razem,
a potem dowiedziałem się, że George zostawił wszystko...interes i rodzinę na
głowie Rona. I wyjechał do Charliego, który jest w Egipcie. A ją głupi
wstydziłem się, wybacz mi mój strach.
Teraz
Nevillowi zaszkliły się oczy, nie wiedział co jeszcze może zrobić i co
powiedzieć, serce bolało go niemiłosiernie, a ciało Luny przyciągało jak
magnes, w tej swojej delikatności była cudnie pociągająca.
- Tęskniłem-
powiedział i mocno przytulił do siebie dziewczynę.
Luna
oszołomiona natłokiem zdarzeń nawet nie zdążyła zareagować na to wszystko, z
jednej strony pragnęła jego dotyku, ale nie była pewna czy to co jej wyznał to
prawda. Bała się, że to tylko gra, zabawa jej kosztem. Zamknęła oczy i
delikatnie go od siebie odsunęła, choć jej serce pragnęło coś zupełnie
przeciwnego, pragnęła by nigdy już nie opuścił jej i dotykał bez końca.
- Neville -
zaczęła - Nic mnie nie łączy z George i nie łączyło nigdy, nie mam zamiaru
jednak ci się tłumaczyć, a teraz proszę idź już, muszę jechać do domu i
spakować niezbędne rzeczy, a chce już dziś się tu przenieść.
- Ok,
rozumiem - powiedział i odszedł rozczarowany.
Co ja sobie
wyobrażałem? Każdego się spodziewałem spotkać w Hogwarcie tylko nie jej. Jak ja
Tęskniłem. Neville nie umiał sobie wybaczyć, że tak łatwo sobie odpuścił,
postanowił, że pomoże jej chociaż w przeprowadzce. Przebiorę się i pojadę do
niej, chociaż tyle teraz mogę.
Po wyjściu
Nevilla Luna wstała z parapetu, nogi miała jak z waty. Jeszcze chwila, a nie
wytrzymałabym, tak bardzo pragnęła jego ciała. Odczekała kilka minut, żeby
nabrać pewności że jej obiekt westchnień jest już daleko i wyszła z gabinetu
kierując się do wyjścia. A Neville w tym samym czasie poszedł pod prysznic
obiecując sobie, że jeszcze tej nocy Luna wybaczy mu jego błędy i że między
nimi dojdzie w końcu do tego co powinno się stać już dawno. Wiedział, że bardzo
Tęsknił i że kochał przez cały ten czas. Luna była już w drodze do domu,
chciała zabrać kilka rzeczy potrzebnych do zamieszkania w szkole. W domu
porozmawiała z ojcem, poinformowała go o przebiegu rozmowy z McGonagall, o
rozmowie z Nevillem nie wspomniała ani słowa. Pożegnała się, zabrała spakowane
ubrania, książki i drobiazgi. I skierowała się ku wyjścia. W progu domu
spostrzegła z daleka, że ktoś właśnie się teleportował i idzie w kierunku jej
domu. Był to Neville. Czysto ubrany z niepewnym krokiem szedł w jej stronę. Gdy
był obok niej wyciągnął rękę po jej walizki.
- Mogę ci
pomoc? Proszę - dodał.
Luna
delikatnie podała mu pakunki.
- Wiem, że
jestem głupi, zrobiłem wielki błąd, ale teraz chce go naprawić a ciebie proszę
byś mi na to pozwoliła. Teraz będziemy razem pracować. Nie bądź już taka, nie
odpychaj mnie od siebie. Pozwól mi znów być w twoim życiu. Zależy mi na tobie.
Luna
spuściła głowę. Nie chciała by znów widział jak płacze. Nie wiadomo jak to się
stało, kto zaczął...ale padli sobie w ramiona. Trwali tak kilka minut ciesząc
się ciepłem ciał i zapachem swojej miłości. Nagle Neville w jedną rękę złapał
walizki Luny, a w druga ujął dłoń swojej ukochanej i delikatnie ją pocałował, a
potem już wszystko wirowało. Luna i Neville teleportowali się na polanę niedaleko
zakazanego lasu.
Ciekawie się zapowiada. Czekam na dalsze rozdziały.
OdpowiedzUsuńA ile planujesz rozdziałów?