Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

wtorek, 20 maja 2014

Przepowiednia - Prolog + Rozdział 1

Zapraszam kochani na pierwszą część mojego opowiadania o losach Luny i Neville po ukończeniu szkoły. Liczę, że będzie się czytać miło, lekko i przyjemnie.  
Zapraszam na prolog + pierwszy rozdział.
Rozdziały będą sie pojawiać raz na tydzień.
Syśka




PRZEZNACZENIE
PROLOG

Widok Lorda Voldemorta zbliżającego się do zamku w towarzystwie śmierciożerców był niczym w porównaniu z uczuciem, które nimi zawładnęło dostrzegając zanoszącego się płaczem profesora Hagirda, związanego, niosącego bezwładne ciało Harrego Pottera. Zebrani wyszli mu naprzeciw. Wyraźnie dało się usłyszeć pojedyncze szlochy i jęki rozpaczy, wszyscy obawiali się najgorszego, że Wybraniec nie żyje.

- Chłopiec, który przeżył, nie żyje! - Warknął.
Nikt nie wierzył w słowa czarnoksiężnika, w których zapewniał, że Potter zginał podczas ucieczki. Zrozpaczoną Ginny podtrzymywał ojciec, Ron kurczowo trzymał Hermione, mimo wielkiego bólu próbowali się jakoś nawzajem pocieszyć. Najbardziej poruszył wszystkich gorzki szloch profesor McGonagall.
Gdy Voldemort zaproponował rozejm nikt nawet przez chwilę nie pomyślał by przystać na jego propozycję. Nie liczyło się, że Harrego nie ma, chcieli pozostać mu wierni do końca, nawet jeśli mieli za tąwierność zginąć.
Ku zaskoczeniu wszystkich na środek zgliszczy wyszedł Neville Lonbottome.
- Prędzej piekło zamarznie niż będę ci służył! Gwardia Dumbledora! – Wykrzyknął. Nikt nie spodziewał się, że właśnie ten cichy chłopak może mieć w sobie tyle odwagi.
Słowa gryffona poważnie wstrząsnęły Czarnym Panem. Błyskawicznie rozbroił Nevilla i rzucił na niego zaklęcie paraliżujące. Serce Longbottoma przez chwilę zamarło, gdy wróg uniósł różdżkę mierzącą w jego stronę, Longbottome był pewny, że jego koniec już jest blisko. Jednak Voldemort przywołał tiarę przydziału, założył ją na głowę Nevilla i podpalił, wykrzykując przy tym, że odtąd nie będzie w Hogwarcie podziału na cztery domy . Będzie tylko jeden, mianowicie Salazara Slytherina jego przodka.
Potem wybuch gwar nikt nie był wstanie powiedzieć w jakiej kolejności wszystkie wydarzenia miały miejsce, ponieważ wszystko wydawało się dziać w tym samym czasie.
Neville wyciągnął miecz Godryka Gryffindora z tiary przydziału i jednym sprawnym ruchem zabił węża, Nagini. Voldemort ryknął z wściekłości. Śmierciożercy zaczęli teleportować się z pola bitwy, uciekając jak tchórze. Nieliczni, którzy zostali padali jeden po drugim. Centaury i skrzaty wkroczyły do walki. Jednakże ciało Harrego gdzieś znikło. Dopiero po chwili ujawnił się by zabić. Wykończył Voldemorta. Wybraniec zbawił świat czarodziejów. Przepowiednia się sprawdziła, żaden nie będzie mógł żyć, gdy drugi przeżyje.
Odszukał ją wzrokiem w tłumie przyjaciół, Luna siedziała samotnie na schodach. Czekała na niego. Podszedł i usiadł blisko nadal kurczowo trzymając w dłoni miecz Godryka. przez dłuższą chwilę milczeli zerkając na siebie ukradkiem.
- Neville przez chwilę myślała, że on cię zabije, nigdy się tak nie bałam. - Na te słowa gryffon przygarnął ramieniem przyjaciółkę do siebie i mocno przytulił.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - powiedział wprost do jej ucha.
***
Tydzień później wszystko pomału wracało do normy. Szkoła znajdowała się w odbudowie, tak by we wrześniu na nowy rok szkolny bez problemu mogła przyjąć uczniów. Jedyne co pozostanie w ich pamięci po tym okropnym zdarzeniu, to smutek i tęsknota za wszystkim którzy zginęli.
Teleportował się spory kawałek od jej domu. Planował jeszcze raz powtórzyć wszystko co miał zamiar jej wyznać. Prawdą było, że prze ostatni rok pokochał Lunę, chciał z nią być i właśnie z tą informacją zmierzał do niej. Wojna uświadomiła mu, że można stracić w jednej chwili wszystko to czego kochamy. On był pewny swoich uczuć i nie chciał marnować czasu.
Podchodząc bliżej dostrzegł sylwetkę ukochanej obejmującą Georga. Sam się zdziwił jakie wrażenie wywarł na nim ten widok. Zamarł z przerażenia. Ból przeszedł niczym dreszcz przez całe jego ciało. Uciekł stamtąd, biegł szybko starając się zostawić ból za sobą, lecz nie potrafił. Opadł na ziemie i zaniósł się gorzkim szlochem, potem dał upust swoim emocjom.
Po kilkunastu minutach zdał sobie sprawę, że tak nie można. Miedzy nimi nic nigdy nie było, nic. Nic sobie nie obiecywali. Postanowił przyjąć propozycję pracy w Hogwarcie. Chciał żyć normalnie.
Nie wiedział wtedy, że to zdarzenie nie miało żadnego znaczenia. Nie wiedział, że prawdziwa miłość zawsze znajdzie sposób by znów się połączyć...
Tak samo miało być również w ich przypadku.

ROZDZIAŁ 1

Jako jednej z niewielu udało się jej zaliczyć siódmy rok nauki w Hogwarcie. Teraz wybrała się tam porozmawiać z dyrektorką - McGonagall z nadzieją, że uda się jej objąć posadę nauczyciela obrony przed czarną magią. Luna długo się nad tym zastanawiała, radziła się przyjaciół. Harry Potter, który wraz z Ronem objął posadę aurora dopingował ją w tym pomyśle.
Neville od razu zdecydował się na posadę nauczyciela zielarstwa, gdy tylko dowiedział się, że pani Sprout wyjechała do córki by móc pomagać jej w wychowaniu wnuków.
Luna przekraczając próg Hogwartu pierwszy raz od dłuższego czasu czuła przypływ szczęścia i zarazem niepokoju, nie chciała zostawić taty samego, ale doskonale wiedziała, ze jeśli otrzyma posadę będzie musiała to zrobić. Na szczęście ojciec był pochłonięty pracą w redakcji Żonglera. Jako właściciel miał dużo pracy zwłaszcza po upadku Voldemorta. Ona szukała swojej drogi życiowej, a może instynktownie chciała być bliżej niego…
Gdy Lord Voldemort rósł w siłę i wszyscy walczyli ze złem ,Luna i Neville zbliżyli się do siebie, przyjaźń przerodziła  się w wielkie uczucie. Luna była pewno, że była dla Neville tak samo ważna jak on dla niej - myliła się on zdobył sławę zabijając Naginii, a później otrzymał pracę o której zawsze marzył i już najmniej istotną w jego życiu osobą była ona.
Nie wiadomo kiedy Luna znalazła sie pod gabinetem McGonagall.
- Dobro zwycięży - powiedziała. Wypowiedziała hasło, które dostała poranną sową od dyrektorki. Zapukała do drzwi.
- Proszę - odpowiedział ostry i stanowczy głos.
Luna weszła do gabinetu. Nic się tu nie zmieniło od czasu, gdy była tu ostatni raz próbując wykraść miecz Godryka Gryffindora. Tylko teraz obok obrazu profesora Dumbledora uważnie obserwował ją również portret profesora Snape’a.
- Szczerze mówiąc panno Lovegood, nie sądziłam, że uda mi się znaleźć jakiegoś kandydata do tej posady i to w środku roku szkolnego. Wspólnie z całym gronem nauczycielskim staramy się jakoś nauczać dzieci. Mamy grafik i zmieniamy się, ale na dłuższą metę to nie jest dobre. Każdy nauczyciel ma wiele obowiązków i z ulgą informuje, że nie mam nic przeciwko żebyś objęła tą posadę. Szczerze mówiąc - dodała McGonagall - obie wiemy jakimi zdolnościami dysponujesz. - odpowiedziała dyrektorka uśmiechając się serdecznie do Luny i ciepło ściskając jej dłonie.
- Dziękuję pani profesor. Naprawdę bardzo mi zależy by robić coś pożytecznego dla szkoły.
 Obie kobiety serdecznie się uściskały. Luna po wyjściu od McGonagall udała się do swojego nowego gabinetu, by sprawdzić co zmienić i co zabrać z domu. Szła pogrążona w myślach, gdy nagle zza rogu w poplamionych błotem spodniach pojawił się nikt inny tylko Neville.
Stali tak wpatrzeni w siebie przez kilka sekund. Gdy nagle Neville przemówił
- Luna...przepraszam cię za strój, ale sama rozumiesz, przesadzałem mandragory z druga klasa i ... - szukał gorączkowo słów... - co tu robisz?
- Byłam u McGonagall, będę uczyła obrony przed czarną magia - odpowiedziała cicho.
- Naprawdę? To świetnie, od kiedy zaczynasz? - spytał
- Od jutra. Dziś chce się urządzić w gabinecie. Właśnie tam idę.
- Mogę ci pomóc? - spytał niepewnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, naprawdę... - wahała się.
Spuściła głowę bijąc się z myślami, tak bardzo go pragnęła przez te miesiące ciszy. Tygodnie bez kontaktu sprawiły, że coraz bardziej tęskniła, ale teraz wiedziała tylko jedno, nienawidziła go za to jak zadrwił z jej uczuć. Przez te sekundy przypominała sobie wszystkie przepłakane noce i tęskniące wspomnienia, ze wspólnymi chwilami. Neville podszedł do niej, spojrzał w oczy, a następnie wyszeptał wprost do ucha:
- Nawet nie wiesz ile razy chciałem napisać do ciebie, ile razy myślałem o tobie. Nie wiem co powiedzieć, co mogę zrobić? - zapytał zdesperowany
- Daj mi spokój, proszę. - Odeszła kierując się do swojego gabinetu.
Neville stał oszołomiony, nie wiedział co ze sobą zrobić. Bił się z myślami. Pamiętał doskonale ten dzień kiedy wybrał się do Luny, zaledwie kilka dni po skończonej bitwie o Hogwart, a ona siedziała na ławce przed swoim domem i czule obejmowała Georga, nie wiedział co ma o tym myśleć. Każdy lubił Weasleya  i całą ich rodzinę. Mieszkali blisko siebie, znali się długo. Może to nie są zwyczajne przyjacielskie gesty. Każdemu było ciężko po śmierci Freda, Lupina i Tonks oraz innych bliskich. Ale jak miał zareagować na to? W każdym bądź razie z Luną tak naprawdę nic go nie łączyło. Nie było między nimi żadnej deklaracji. Nic...choć nie raz tak bardzo pragnął przytulić ją do serca i zatracić się w czerwieni jej ust.
Ruszył się z miejsca i poszedł wprost do jej gabinetu, nawet nie zapukał, wszedł zdecydowanym krokiem. Luna siedziała na parapecie i patrzyła rozmarzonym wzrokiem na boisko quidditcha. Nie ruszyła sie z miejsca, gdy wszedł i podszedł do niej. Delikatnie pogłaskał ją po włosach nie spuszczając z niej wzroku, w których szukał pozwolenia na to czy może posunąć się dalej. Lecz spostrzegł tylko łzy, nie wiedział co robić, zaczął pośpiesznie i nieporadnie je ocierać.
- Luna ja Cię widziałem wtedy z Georgem. Staliście przed domem, obejmowaliście się. Każdego dnia chciałem napisać, ale ty też milczałaś więc myślałem, że jesteście razem, a potem dowiedziałem się, że George zostawił wszystko...interes i rodzinę na głowie Rona. I wyjechał do Charliego, który jest w Egipcie. A ją głupi wstydziłem się, wybacz mi mój strach.
Teraz Nevillowi zaszkliły się oczy, nie wiedział co jeszcze może zrobić i co powiedzieć, serce bolało go niemiłosiernie, a ciało Luny przyciągało jak magnes, w tej swojej delikatności była cudnie pociągająca.
- Tęskniłem- powiedział i mocno przytulił do siebie dziewczynę.
Luna oszołomiona natłokiem zdarzeń nawet nie zdążyła zareagować na to wszystko, z jednej strony pragnęła jego dotyku, ale nie była pewna czy to co jej wyznał to prawda. Bała się, że to tylko gra, zabawa jej kosztem. Zamknęła oczy i delikatnie go od siebie odsunęła, choć jej serce pragnęło coś zupełnie przeciwnego, pragnęła by nigdy już nie opuścił jej i dotykał bez końca.
- Neville - zaczęła - Nic mnie nie łączy z George i nie łączyło nigdy, nie mam zamiaru jednak ci się tłumaczyć, a teraz proszę idź już, muszę jechać do domu i spakować niezbędne rzeczy, a chce już dziś się tu przenieść.
- Ok, rozumiem - powiedział i odszedł rozczarowany.
Co ja sobie wyobrażałem? Każdego się spodziewałem spotkać w Hogwarcie tylko nie jej. Jak ja Tęskniłem. Neville nie umiał sobie wybaczyć, że tak łatwo sobie odpuścił, postanowił, że pomoże jej chociaż w przeprowadzce. Przebiorę się i pojadę do niej, chociaż tyle teraz mogę.
Po wyjściu Nevilla Luna wstała z parapetu, nogi miała jak z waty. Jeszcze chwila, a nie wytrzymałabym, tak bardzo pragnęła jego ciała. Odczekała kilka minut, żeby nabrać pewności że jej obiekt westchnień jest już daleko i wyszła z gabinetu kierując się do wyjścia. A Neville w tym samym czasie poszedł pod prysznic obiecując sobie, że jeszcze tej nocy Luna wybaczy mu jego błędy i że między nimi dojdzie w końcu do tego co powinno się stać już dawno. Wiedział, że bardzo Tęsknił i że kochał przez cały ten czas. Luna była już w drodze do domu, chciała zabrać kilka rzeczy potrzebnych do zamieszkania w szkole. W domu porozmawiała z ojcem, poinformowała go o przebiegu rozmowy z McGonagall, o rozmowie z Nevillem nie wspomniała ani słowa. Pożegnała się, zabrała spakowane ubrania, książki i drobiazgi. I skierowała się ku wyjścia. W progu domu spostrzegła z daleka, że ktoś właśnie się teleportował i idzie w kierunku jej domu. Był to Neville. Czysto ubrany z niepewnym krokiem szedł w jej stronę. Gdy był obok niej wyciągnął rękę po jej walizki.
- Mogę ci pomoc? Proszę - dodał.
Luna delikatnie podała mu pakunki.
- Wiem, że jestem głupi, zrobiłem wielki błąd, ale teraz chce go naprawić a ciebie proszę byś mi na to pozwoliła. Teraz będziemy razem pracować. Nie bądź już taka, nie odpychaj mnie od siebie. Pozwól mi znów być w twoim życiu. Zależy mi na tobie.

Luna spuściła głowę. Nie chciała by znów widział jak płacze. Nie wiadomo jak to się stało, kto zaczął...ale padli sobie w ramiona. Trwali tak kilka minut ciesząc się ciepłem ciał i zapachem swojej miłości. Nagle Neville w jedną rękę złapał walizki Luny, a w druga ujął dłoń swojej ukochanej i delikatnie ją pocałował, a potem już wszystko wirowało. Luna i Neville teleportowali się na polanę niedaleko zakazanego lasu.

1 komentarz:

  1. Ciekawie się zapowiada. Czekam na dalsze rozdziały.
    A ile planujesz rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń