Kolejna część NUNY dla WAS kochani :)
Syśka.
Gdy Neville na śniadaniu opowiadał ukochanej o liście od Harrego,
starał się jej okazywać jak najwięcej entuzjazmu choć coraz mniej był
przekonany, że to się może udać. Kolejne godziny mijały im powoli, co wcale nie
było dla nich w danej sytuacji dość dobre, tak naprawdę czekanie do wieczora
coraz bardziej ich irytowało. Najgorzej to czekanie przechodził Neville, był
tak mocno zdenerwowany ponieważ obawiał się jak przetrwa kolejne samotne noce
bez Luny, a w sytuacji w której się znaleźli nie mogli sobie nawet pozwolić na
spacery po błoniach zamku sam na sam bez obawy, że ktoś ich może zobaczyć.
Niestety po tej całej akcji z McGonagall nie mogli liczyć na nic,
zostały im tylko letnie wakacje do których zostało Jeszce długie pięć miesięcy,
a na to nie mógł sobie pozwolić, nie był pewny czy tyle wytrzyma, po tylu
miesiącach marzeń o ukochanej miał to teraz strącić? Choć w rzeczywistości to
czego pragnie miał na wyciagnięcie ręki? To nawet nie wchodziło w rachubę!
Szybko odgonił od siebie te dołujące myśli. Gdy nadszedł czas kolacji oboje
byli jeszcze bardziej zdenerwowani niż rano. Luna wylała kubek kakao, natomiast
Neville próbując jej pomóc w sprzątaniu zamoczył wszystkie kanapki z piersią
kuczka, mokrymi serwetkami co niestety przykuło uwagę profesor McGonagall w
wyniku czego byli przez nią bacznie obserwowani, aż do końca kolacji. - Chyba
nie powinnam iść z tobą, pogadajcie sami. - zasugerowała dziewczyna, - Mówisz
tak jak by cię to wcale nie dotyczyło, przecież wiesz, że to wszystko jest dla
nas, poza tym Harry to nasz wspólny przyjaciel, nie widzę przeszkód dla których
miałbym iść tam sam bez ciebie. - Wyznał nieco zirytowany jej wyznaniem
chłopak. Luna zaczęła go obserwować w milczeniu. Nie miała pojęcia co mu
powiedzieć z jednej strony miał absolutną rację, ale ona się bardzo wstydziła
Harrego, nie miała ochoty mówić mu o swoich prywatnych sprawach, Jeszce
bardziej martwiło ją to, że nic nie powiedziała Ginny i Hermionie o sobie i
Neville, ale jeśli Harry się o tym dowie to na pewno prędzej czy później Ron i
dziewczyny też się dowiedzą, to tylko kwestia czasu, ale co ona biedna mogła
poradzić ze swoja nieśmiałością? Była na nią skazana. Wolała odwlec tą rozmowę
z przyjaciółmi na później. Mężczyzna widząc smutną minę niebieskookiej
blondynki, postanowił odpuścić. - Ok kochanie, nie denerwuj się pójdę sam. po
powrocie wszystko Ci opowiem, spotkajmy sie w pokoju życzeń o północy, czekaj
tam na mnie. Nie wytrzymam do rana by wszystko ci opowiedzieć. - Powiedział
cicho do swojej ukochanej, gdyż zdał sobie sprawę iż oczy dyrektorki znów
bacznie ich obserwują. - dobrze, będę czekać na ciebie obiecuję. -
Odpowiedziała mu z zadowolona , że w końcu przestał na nią naciskać. Po kolacji
udała się do swojego gabinetu, natomiast Neville szedł jedna z dróg
prowadzących do Hogsmeade. Powoli zbliżał się do Trzech Mioteł i wiedział, że
niedługo dowie sie co dalej z jego miłością. Harry będąc w drodze na spotkanie
z przyjacielem nie przypuszczał nawet, że w jego rękach spoczywa dalszy los
miłości jego dwójki najlepszych przyjaciół. Gdy zakochany doszedł do baru,
Harrego jeszcze nie było, wtedy zaczął denerwować się jeszcze bardziej
"chciałbym mięć już to z głowy" - pomyślał. Zamówił sobie piwo
kremowe i usiadł przy jednym ze stolików znajdujących się blisko drzwi, żeby w
razie czego kumpel go zauważył. Powoli obracał ciepłu kufel w dłoniach, choć
było mu bardzo zimno nie śmiał nawet się napić i rozgrzać, był za mocno
zdenerwowany. Gdy usłyszał charakterystyczny odgłos otwierających się drzwi
zaczął sie domyślać kogo zobaczy w progu. Serce mu waliło natomiast
zdenerwowanie urosło do takiego stopnia, że Nevillowi przypomniało sie jak się
czuł gdy oczekiwał na ceremonie przydziału w Hogwarcie. Natomiast Harry
wyglądał na wyluzowanego choć nieco zziębniętego . Podszedł szybko do stolika
przy którym siedział jego przyjaciel i bez słowa wyrwał mu delikatnie kufel
piwa z dłoni, poczym wypił połowę na raz. - Przepraszam cię, ale strasznie
zmarzłem, juz odkupuje ci piwo. - Wstał i poszedł do baru. Neville widział jak
gawędzi przyjaźnie z właścicielką baru panią Madame Rosmertą. bardzo serdecznie
go powitała, zresztą sam Neville wiedział, ze kobieta lubi wszystkich uczniów i
cieszyła sie z ich odwiedzin. Gdy spostrzegł, że Harry podchodzi do jego
stolika z dwoma kuflami kremowego piwa, zaczął myśleć jak zacząć rozmowę i
przede wszystkim jak przekonać przyjaciela by wypożyczy mu jego prawdopodobnie
najcenniejszy skarb. - Proszę twoje piwo. – Harry podał kufel przyjacielowi. –
powiesz mi o co chodzi? Przyznam, że bardzo jestem ciekawy co się stało, że
prosisz mnie o taką przysługę. Nawet nie wiesz jak wystraszyłeś Ginny, wciąż
boi się, że Voldemort wróci. – Powiedział nieco przygnębiony. Zaczął nerwowo
poprawiać włosy, ale Neville wiedział, że próbuje ukryć zdenerwowanie. –
Neville wiesz co trochę ją rozumiem i mam wyrzuty sumienia bo to przeze mnie,
przeczesz wzięliśmy ślub, a teraz nie chcę by się denerwowała, wiesz stary jak
by ci to powiedzieć, będę ojcem! Jestem ogromnie szczęśliwy! - Neville
uradowany poklepał Harrego po plecach. – Będzie miał imię po moim ojcu, coś
czuję, że to będzie chłopiec – Opowiadał rozmarzonym wzrokiem wybraniec. -
Naprawdę bardzo się cieszę, powiedz mi jak tam świeżo upieczeni małżonkowie? –
zapytał. - Ron i Hermiona są najszczęśliwszą parą na ziemi, no oczywiście
oprócz mnie i Ginny. – A kiedy kolej na Ciebie? Nie możesz być ciągle kawalerem
kolego! I czy dowiem się po ci moja peleryna niewidka? - Zapytał podejrzliwie
Harry. - No wiesz jest mi potrzebna... - Zaczął skrępowany. Harry natychmiast
spostrzegł po twarzy kumpla, że nie chce o tym mówić. -Dobra, spoko stary. Nie
musisz mi mówić. Ufam ci i wiem, że to musi być coś poważnego, inaczej byś mnie
o nią nie prosił. - zadarł kurtkę i wyciągnął z pod pachy zawiniątko. Neville
bardzo ucieszył się z biegu wydarzeń wstał i usiadł ponownie nie mogąc opanować
radości. Potter najwyraźniej zdziwiony reakcja kumpla złapał go za ramię i
zaczął uspokajać. - Hej! Powiedz mi czy dzieje się coś złego, coś o czym
powinienem wiedzieć? Czy to ma związek z Vol…- Spytał przestraszony, ale nie
dokończył pytania gdyż kolega mu przeszkodził. -Harry no co ty naprawdę nic się
nie dzieje, Voldemort nie wróci bo go nie ma, zabiłeś go. Żyj spokojnie,
opiekuje się Ginny i cieszcie się z waszego dziecka naprawdę. Chciałbym
bardziej was wspierać i uczestniczyć w waszym życiu, ale jestem tu w Hogwarcie
i na odległość jestem nieosiągalny, ale pamiętaj musimy się wspierać. Każdy z
nas przeżył koszmar i stracił kogoś bliskiego, proszę cie tylko nie popadajmy w
paranoje ten wredny szmaciarz zniknął na zawsze. - Gdy skończył spostrzegł, że
Harry trochę się odprężył. Naprawdę coraz częściej trzeba było uważać na to co
się przy nim mówi. Paranoja widać udzieliła się nam wszystkim. Czarodzieje
myślą, że Voldemort gdzieś się na nich czai za rogiem, ale nie można im mieć
tego za złe w końcu już raz taka sytuacja miała miejsce i ci najbardziej
podejrzliwi czarodzieje wciąż byli pewnie, że gdzieś się czai i ponownie czeka
na odpowiedni moment by znów zaatakować. Jednak tym razem historia na pewno nie
miała się powtórzyć. - Dzięki stary naprawdę czasem przydaje się taki kopniak,
wszędzie wyczuwam obecność tego mordercy, nie wiem kiedy mi to minie, te sny
jak zabija moich rodziców… te martwe twarze Lupina, Tonks i Freda…. Wiem, że
tak jest musimy się wspierać. Ron pomaga Hermionie przy jej rodzicach niestety
wciąż nie odzyskali w pełni pamięci. Po śmierci Freda, Ron jako jedyny z
rodziny trzeźwo myśli, a George... szkoda gadać, mam wrażenie że traci
zmysły... Neville na sama myśl o bracie Rona przypomniał sobie o nich stojących
obok domu Luny i obejmujących się czule. Wspomnienie bolało, choć wiedział co
sie wtedy naprawdę stało. Ukochana wszystko mu wytłumaczyła. Ufał jej. - A co
tam u Luny? Dostała posadę u McGonagall? – Spytał zaciekawiony, wyrywając przy
tym Nevilla z niemiłych wspomnień. - U Luny wszystko w porządku, naprawdę chyba
dobrze sobie radzi. – stwierdził - Chyba? – zapytał wyraźnie zdziwiony Potter –
To co nie rozmawiacie? - Nie no rozmawiamy, jest ok… - Coś kręcisz, gadaj –
rozkazał - Wiesz po co mi Twoja peleryna niewidka? – Harry spojrzał na niego
wyraźnie zainteresowany, oraz wykonał ręką gest ponaglający go do odpowiedzi. –
Bo ją kocham, wiesz co kiedyś było między mną, a Luną? Harry pokiwał głową. A
Neville opowiedział mu cała historie od początku do końca, jak widział ją i
Georga obejmujących się, Rozmowę z Luną i reakcję McGonagall, gdy ktoś jej
doniósł o wspólnej nocy razem. - Nietypowa sprawa. – odrzekł Harry – Ale
dyrektorka miała rację, to normalne, że tak zareagowała. Jednak zgadzam się z
tobą peleryna niewidka jest ci potrzebna, pamiętajcie jeszcze o pokoju życzeń.
Myślę, że jeśli będziecie ostrożni wszystko zacznie się samo układać i jakoś
wytrwacie do wakacji. – pocieszał go. Młody czarodziej bardzo się ucieszył z
ukazanego mu wsparcia przyjaciela. - W końcu z naszej paczki jesteście wolni
tylko wy – zaśmiał się Harry – niestety muszę uciekać, przyszykować wszystko na
powrót Ginny z muszelki – powiedział jednocześnie wstając od stołu – nie
zapomnij pozdrowić Luny, na razie nic nikomu o was nie będę mówił, ale umówimy
się na kolacje u nas i wtedy im powiecie. – Poczym poklepał Nevilla po
ramieniu, ten wstał uściskał go serdecznie.. Pożegnali się z właścicielką i
wyszli z baru. Na zewnątrz było okropnie zimno. Śnieg padał tak gęsto, że nie
można było dostrzec zamku. Tylko po światłach z okien można było przewidzieć
jego położenie. - Tyle wspomnień. – Westchną Harry – Muszę koniecznie tam
niedługo wpaść, odwiedzić stare graty. Hogwart był dla mnie domem i nadal jest,
to pierwsze miejsce w którym czułem się naprawdę szczęśliwy, niestety wspomnień
o rodzicach nie mam. Neville krzepiąco poklepał przyjaciela po plecach. - Wiem
stary, ale teraz wszystko się układa, a Hogwart zawsze stoi przed Toba otworem.
Harry uśmiechnął się szczerze. Mężczyźni uściskali się jeszcze raz na
pożegnanie. Harry się teleportował, natomiast Longbottom ściskając kurczowo
pakunek pod pachą, szedł z uczuciem przenikliwego ciepła na całym ciele, mimo
iż na dworze było ponad 15 stopni na minusie. Czuł się tak ponieważ szedł do
swojej ukochanej i to nie z byle czym, tylko peleryną niewidką. Gdy wszedł do
zamku nie potrafił ukryć swojej radości. Bardzo się cieszył z okazanej mu
pomocy przez Harrego. Dzięki temu, że ten ofiarował mu swój najcenniejszy
skarb. Teraz już nikt nie mógł im stanąć na drodze. Mogli się spotykać bez
żadnych przeszkód. Skręcił w pusty korytarz i zaczął powoli biec kroku. Jak
najszybciej chciał się znaleźć w pokoju życzeń. Chciał być przy niej. W tym
samym czasie Luna już na niego czekała. Siedziała w miękkim fotelu. Spojrzała
na zegarek i westchnęła "już dawno powinien tu być" - pomyślała.
Ciekawiło ją jak przebiegła wspólna rozmowa między nimi. Nie mogła się doczekać
kiedy wszystkiego się dowie. Podciągnęła nogi, oparła głowę o oparcie fotela.
Zamknęła oczy i zamyśliła się. W tym samym czasie uśmiechnięty Neville wszedł
do sali. Nie ukrywał radości, uśmiech nie schodził mu z twarzy. Usiadł na
drugim fotelu tuż obok Luny. Poczym pokazał jej pelerynę. Była Krukonka
uśmiechnęła się do chłopaka. - Przypuszczałam, że tak będzie. Cieszę się, że po
raz kolejny nas nie zawiódł. Harry jest bardzo szlachetny. Lubię naszych
przyjaciół. - Wyznała. - Masz racje skarbie, ale uwierz praktycznie do końca
nie byłem pewny jego zamiarów. Jestem mu wdzięczny, że nam pomógł. Mamy
zaproszenie na kolację. Będą wszyscy. Wtedy im o nas powiemy. Dobrze? - Spytał.
Jednocześnie łapiąc ją za dłoń. - Dobrze, nie mam nic przeciwko. - Powiedziała
uśmiechnięta na samą myśl o spotkaniu z przyjaciółmi. Gdy zdała sobie jednak
sprawę co to oznacza ogarnęła ją fala strach. Już wolała powiedzieć Harremu i
czekać aż reszta się dowie. Nerwowo przygryzła wargi. - Nie denerwuj się będę
przy tobie. - pocieszył ją. Doskonale wiedział co się dzieje w tej pięknej
główce. Kiedyś w czasach szkolnych nie umiał tego dokonać. Wystarczyło, że
spojrzał w jej oczy i wiedział czego się boi, to było piękne. Teraz już wie, że
ich duszę już dawno się połączyły. Teraz tylko pozostało im połączyć swoje
ciała. Nagle w rogu pokoju pojawiło się wielkie łóżko. Oboje na nie spojrzeli z
wielkim zaciekawieniem. Luna się zaczerwieniła. Od jej pierwszej nocy w zamku
oprócz pocałunków nic innego nie robili. Żadne z nich nie miało odwagi się
odezwać. Neville był pewny swoich uczuć do niej jak niczego na świecie. Kochał
ją i pragną chciał ją mieć w tej chwili. Nie wyobrażał sobie by teraz miało być
inaczej. Wstał z fotela i podszedł do niej. Uklęknął tuż obok fotela w którym
siedziała i zaczął głaskać jej udo. Robił wszystko jak w transie, jakby działał
według wcześniej ustalonego planu. On nie przestawał jej masować robił to
delikatnie i zmysłowo. Dziewczyna robiła się coraz bardziej mokra w okolicach
krocza zaczęła odczuwać tam przyjemny ucisk. Uchyliła lekko głowę i zaczęła
cicho pojękiwać. Neville łapczywie schodził coraz wyżej jej ciała. Ona
natychmiast rozchyliła nogi żeby mu udostępnić swoje sekretne miejsce. Chłopak
szczęśliwy z obrotu wydarzeń odebrał to jako pozwolenie. Rad z decyzji
ukochanej podniósł ją z fotela i namiętnie pocałował. Oczami odszukał jej wzrok
następnie spojrzeniem pełnym pożądania spojrzał w kierunku łóżka. - Zróbmy to.
- wyznała. Chłopak wziął ją na ręce i delikatnie niósł w stronę łóżka. Położył
ja na poduszce i stał tak kilka sekund nie wiedział co ma zrobić. Położył się
obok niej i opierając się na łokciu delikatnie całował jej szyję. Oboje byli na
skraju wytrzymania. Ich usta łapczywie odszukiwały się w pocałunkach, a robili
to tak jak kochankowie po długiej rozłące. Ich dłonie wędrowały po swoich
gorących ciałach. Chcieli więcej. Neville zaczął ściągać bluzkę swojej kochance
gdy jego oczom znów okazały się te piękne piersi oniemiał. Chciał by ta chwilą
trwała wiecznie. Ręką gładził jej piękny brzuch i delikatnie kierował ją na dół
by odpiąć zamek spodni, potem ściągnął je i tak cieszył oko widokiem pięknej
kobiety leżącej obie niego w samej bieliźnie. Sam się rozebrał i był teraz w
samych bokserkach. Leżeli tak jeszcze i całowali się ich ciała się dotykały
rozgrzewając do czerwoności.
Luna wymacała ręką jego nabrzmiałego członka i głęboko westchnęła. On
już zdzierał z niej bieliznę. Bardzo pragnął ją ujrzeć nagą jak najszybciej.
Dotykał całego jej ciała upajając się przy tym jej widokiem, delikatnie masował
piersi i brzuch, zszedł niżej i nie odrywając się od jej ust wyszukał palcem
jej łechtaczki zaczął delikatnie ją drażnić. Luna była zdziwiona reakcja
swojego ciała na jego pieszczotę. Jęki które wydawały jej usta były prawdziwą
melodią dla Neville. Nie mogąc dłużej wytrzymać położył się na niej i
delikatnie zaczął w nią wchodzić. Była tak mokra że spełnił to bez problemu.
Dziewczyna złapała dłońmi jego i twarz i pocałowała. On nie przestając jej
dalej całować. Starał się jak najdelikatniej wchodzić w nią coraz głębiej i
mocniej. Nagle spostrzegł w oczach dziewczyna, łzy przestraszony zwolnił
- Robię coś nie tak?
- Nie przestawaj. To ze szczęścia. - wydyszała i opadła na poduszkę.
Posłuchał jej i zaczął ją penetrować z dwojoną siłą. Tym razem zaczęli
jęczeć równocześnie. Neville czując że za chwilę dojdzie, wstrzymał się by
poczekać na orgazm ukochanej gdy widział grymas na jej twarzy a za chwilę wyraz
ulgi szybko wyszedł z niej. Stróżka spermy wypłynęła na pościel.
Zdyszani padli obok siebie tuląc się w ramionach. Neville spojrzał
ukochanej głęboko w oczy
- kocham cie. - wyznał.
- Ja ciebie też. - odpowiedziała. Pocałował ją i przykrył kocem. Za
chwilę spali zmęczeni w swoich ramionach.
Nazajutrz tuż przed świtem wędrowali razem przykryci peleryna niewidką
przez ciemnie jeszcze korytarze. Chłopak odprowadził ją pod gabinet i sam udał
się do siebie. Byli szczęśliwi. Na zajęciach nie mogli się skupić na pracy,
wspominali wspólną noc, tak bardzo wyjątkowy dla nich, będą go pamiętać do
końca życia to było pewne. Na obiedzie posyłali sobie ukradkowe spojrzenia.
Tylko oni wiedzieli co to oznacza tylko oni znali tą słodką tajemnicę. Gdy
rozeszli się do swoich zajęć nadal byli nieobecni. Luna postanowiła po
zajęciach nie iść na kolacje wolał pozostać w swoim gabinecie i oddać się
marzeniom i rozmyślaniom. Neville zaniepokojony nieobecnością ukochanej na
kolacje postanowił się do niej udać zaraz po kolacji. Myślał co mogło się stać
bał się, że zrobił jej krzywdę, a ona boi się mu wyznać prawdę. Gdy zdyszany
stał pod jej gabinetem delikatnie złapał za klamkę i wszedł. Ujrzał ją siedzącą
po ciemku przed biurkiem zawalonym czystym pergaminem i książkami. Zapalił
światło i usiadł naprzeciwko niej.
- Czemu nie było cie na kolacji? – Spytał smutno. – Martwiłem się.
- Przepraszam. – powiedziała. – Chciałam troszkę pobyć sama. – Widząc
zaniepokojenie na jego twarzy szybko dodała. – To nie ma związku z tobą, myślę
jak to dalej będzie z nami. Jak się potoczy nasze życie i nasza miłość. –
Wyznała.
- Kochanie będzie ok. naprawdę nie martw się na zapas. – Powiedział
- Kocham cię, wiesz cieszę się, że jesteśmy razem. Nic piękniejszego
nie mogło mnie spotkać.
Patrzyli sobie głęboko w oczy uśmiechając się lekko Nagle Neville
zrobił minę jak by sobie nagle o czymś przypomniał i wyciągnął delikatnie z
kieszeni czerwona różę. Podał dziewczynie i czekał na reakcję.
- Specjalnie dla ciebie. Mojego szczęścia. – Dodał
Teraz już nic nie mogło ich zniszczyć. Byli niezwyciężeni.
Yessss :) Kolejna część NUNY i to jeszcze taka bardziej pikantna. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń