Zdążyłam J
Tak więc Syśka, Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin. Spełnienia
wszystkich kpop’owych marzeń i nie tylko.
Mam nadzieję, że choć troszkę spodoba Ci się to co przeczytasz.
Levi ;)
PS. Coraz bardziej utwierdzam się w tym, że nie powinnam w pojedynkę
pisać tekstów, albo znaleźć jakąś rozgarniętą bete.
W każdym moim śnie pojawiasz się ty. Uśmiechasz się tymi swoimi
cudownymi ustami tylko dla mnie, twój wzrok podąża zawsze w moją stronę,
rozmawiamy, trzymamy się za ręce. Jesteśmy dla siebie oparciem w trudnych
chwilach. Zasypiasz z głową na moich kolanach, a gdy się budzisz to zabawnie
marszczysz nos. Za to wszystko i każdą z
tych rzeczy z osobna kocham Cię najbardziej na świecie, i widzę w twoich
oczach, że żywisz do mnie to samo uczucie co ja do ciebie. W każdym moim śnie
jesteśmy szczęśliwą parą. Ja dla ciebie ty dla mnie. Ale to tylko sny.
Dzisiaj zarwałem kolejną noc rozmyślając o tobie, a raczej starając
się nie myśleć za dużo na twój temat. Na zegarku godzina 4 rano a ja nadal nie
mogę spać, a raczej nie chcę. Jestem już na tyle zmęczony, że nie mam siły na
pisanie piosenek, a to jest jedyna rzecz, która skutecznie może zająć mój umysł
przed niechcianymi myślami. Jestem już prawie 28 godzin na nogach i trzymanie
długopisu w ręce jest ponad moje siły, powieki same mi się zamykają ale i tak z
tym walczę. Biały sufit, który coraz lepiej jest widoczny w bladym świetle
poranka nijak mi nie pomaga odgonić myśli. Skierować je na inny tor, na tor
który nie prowadzi do ciebie. Często pracuję ponad siły bo mam nadzieję, że gdy
położę się do łóżka mój umysł będzie na tyle zmęczony, że nie będzie miał siły
śnić. Nigdy to jeszcze nie przyniosło oczekiwanego skutku.
Czuję, że znów przegram walkę z samym sobą i zasnę myśląc o tobie. O
nas razem.
Wszyscy w zespole śmieją się z tego jak długo potrafię spać. Przy
każdej nadarzającej się okazji opowiadają o tym w programach, wywiadach. Albo
jest tak, że potrafię godzinami spać z wyczerpania i się nie budzić przez
kilkanaście godzin, albo pracuję na tyle długo, że nie mam czasu na sen.
Prawdą jednak jest to, że pracuję żeby nie usnąć, a śpię żeby nie
wracać do szarej rzeczywistości i móc śnić dalej.
Jedni nazywają to depresją, a ja tęsknotą. Pragnieniem posiadania tego, czego nie mogę
mieć. Co nigdy nie było moim.
Gdy jesteś obok i się uśmiechasz tym swoim promiennym uśmiechem to
czuję jak moje serce wypełnia radość. Może tego po mnie nie widać, ale dzięki
temu czuję się lżej i mogę przetrwać kolejny ciężki dzień w pracy.
‘-Hyung, wstawaj, pora jechać do studia – z mojego krótkiego snu
wyrwał mnie Taehyung, patrzył na mnie jakoś tak dziwnie, miał smutek w oczach.
Nie przyjąłem się tym zbyt mocno, pewnie miałem niezłe sińce po oczami i miał
wyrzuty sumienia, że musi mi budzić. Nieważne. Niezbyt szczęśliwy zwlokłem się
z łóżka, ale nie miałem innego wyjścia, manager by mnie znów ochrzanił za
lenistwo i opóźnienie innych. Spałem tylko 3 godziny, które zmęczyły mnie
bardziej niż 3 godzinny koncert. Znów śniłem o tobie, o nas. Takie sny są
piękne ale męczące. Ciężko jest po nich wrócić do świata bez Ciebie.
Nie jadłem śniadania, wziąłem tylko szybko prysznic i zszedłem na dół
do naszego wana, bo okazało się, że znów jestem ostatni. Wszyscy czekali na
mnie w środku. Zazwyczaj obok mnie siedzisz Ty, ale tym razem zostało mi
miejsce z przodu, obok kierowcy. To było trochę dziwne, zawsze mi mówiłeś, że
jestem twoim najlepszym przyjacielem, trzymałeś się blisko mnie i w samochodzie
starałeś się trzymać jedno wolne miejsce obok siebie. A teraz? Teraz siedzisz
na samym końcu i patrzysz przez okno, nie zaszczyciłeś mnie najkrótszym spojrzeniem. Ale przecież każdy
może mieć gorszy dzień.
Po skończonej próbie, na której nie odzywałeś się do mnie,
postanowiłem z tobą porozmawiać, spytać co się dzieje, czy dobrze się czujesz.
Wykorzystałem okazję gdy wyszedłeś do łazienki. Poszedłem za tobą. Dla
przyzwoitości poczekałem aż wyjdziesz.
- Jimin, co się dzieję? Jesteś dzisiaj jakiś dziwny. – Autentycznie
się o niego martwiłam, nie miał na twarzy swojego normalnego uśmiechu, nie
mówił prawie nic, a jego taniec był bez uczucia, wszystkie ruchy wykonywał jak
jakaś zaprogramowana maszyna.
- Nic mi nie jest. – Odpowiedział krótko i oschle nie patrząc w moje
oczy. Próbował mnie ominąć i wrócić do sali. Złapałem go za ramię. Nie pozwolę
mu odejść przecież bez jakichkolwiek wyjaśnień. Co to to nie. Za bardzo mi na
nim zależy, żeby go olać.
- Nie dotykaj mnie! – wcięło mnie. Przecież on nie krzyczy tak. To nie
jest jego normalne zachowanie. – Jesteś
obrzydliwy! – To były kolejne słowa, które od niego usłyszałem. Pchnął mnie.
Cofnąłem się krok do tyłu. – Myślałem, że dam radę to ignorować dla dobra
zespołu, ale to już staje się chore. Kurwa, Ty jesteś chory! – Z każdym jego
słowem cofałem się o krok w tył, aż w końcu trafiłem na ścianę. To wszystko
było abstrakcyjne, nierealne. Przecież Jimin nigdy tak do nikogo nie mówił, nie
wyzywał innych chłopaków. Więc dlaczego teraz? Dlaczego ja?
- Uspokój się! – sam zacząłem z tego wszystkiego krzyczeć. – O co Ci
chodzi?
- O co mi, kurwa, chodzi? Ty się jeszcze pytasz?! – Powoli tracił nad
sobą panowanie. Podszedł do mnie bliżej i patrząc prosto w moje oczy z taką
nienawiścią i pogardą jaką jeszcze u nikogo nie widziałem, prawie wypluł z
odraza kolejne słowa. – O to, cholera, że jesteś jebanym pedałem, zwykłą ciotą.
Rzygać mi się chce na twój widok. – Splunął mi pod nogi i poszedł do sali.
Musiał przejść obok reszty zespołu i naszego managera. Byłem jak zahipnotyzowany,
nie wiedziałem co się dzieję, dlaczego to się dzieje. Przecież ja nigdy w jego
stronę nie robiłem jakiś dwuznacznych gestów, to on się do mnie, jak zresztą do
całej reszty, kleił. Więc co go sprowokował? Czy naprawdę byłem na tyle nie
ostrożny, że coś zauważył? Kurwa, i co ja teraz zrobię? Jak ja mu spojrzę w
oczy, jak się z tego wytłumaczę. Przecież tak być nie może, on nie powinien
wiedzieć, że jestem gejem, nikt nie powinien wiedzieć. Muszę to wytłumaczyć.
Podniosłem głowę i zobaczyłem resztę zespołu, no tak przecież wszystko
słyszeli, jeszcze im będę musiał to wytłumaczyć, ale najpierw Jimin.
- Ja...- chciałem coś powiedzieć na odczepnego żeby móc już iść za
Jimin, ale nie wiedziałem jak zacząć.
- Yoongi – odezwał się jako pierwszy manager - ty na dzisiaj skończyłeś już próbę.
Idziemy.
- Ale przecież...
- Nie ma żadnego ‘ale’, nikt z pedałami w tej wytwórni pracować nie
będzie. – Co tu się dzieję?! Spojrzałem
po chłopakach, żaden się nie odezwał, odwracali spojrzenia. Przecież to
niemożliwe żeby tak im przeszkadzało to kim jestem, nie po tylu latach. A może
właśnie dlatego.
- Lepiej będzie jak wrócisz do dormu. To jest niebezpieczne dla
zespołu, Ty jesteś niebezpieczny dla nas. – Lider zabrał głos, ale to co mówił
nie docierało do mnie. On, uznający się za osobę tolerancyjną mówi, że jestem
dla nich niebezpieczny.’
- Hyung, obudź się. Niedługo będziemy się zbierać na próbę.
- Już. – Zakryłem dłonią oczy. Kolejny koszmar. Pomiędzy snami, w
których jesteśmy razem i wszystko jest ok., coraz częściej zdarza mi się śnić
koszmary. I są one coraz gorsze. Zawsze wtedy budzę się zlany zimnym potem, z
zadyszką jak po pół maratonie.
- Hyung, wszystko dobrze? Źle wyglądasz. – Spytał się Taehyung,
słyszałem w jego głosie, że się martwi. Jego oczy czujnie obserwowały moją
mimikę.
- Jestem tylko trochę zmęczony. – Zapewniłem go starając się brzmieć
normalnie.
- Ale nie masz gorączki? – Zza pleców Tae wyłonił się Hope i przyłożył do mojego czoła
rękę.
- Jak chcesz ją mieć całą to jak najszybciej ją zabieraj. – Moja
groźba poskutkowało i zostałem sam w pokoju. Muszę się uspokoić zanim wyjdę do
reszty.
Te koszmary sprawiają, że wstaje jeszcze bardziej zmęczony niż gdy
chodzę spać. Przez to wszystko moje sińce pod oczami robią się coraz większe, a
ja staje się bardziej opryskliwy. Czasami myślę, że lepiej byłoby gdybym nie
został idolem, członkiem BTS. Przeze mnie wszyscy na około mają tylko problemy.
Muszą się o mnie martwić, a przecież to ja jestem hyungiem, i to ja powinienem
się opiekować resztą. Jestem beznadziejny. Wszystkich w około zawodzę. Nie
zasługuję na szacunek i sławę, którą zdobywa zespół. Jestem do niczego. Zamiast
zajmować się muzyką, poświęcać się jej, stworzyć coś swojego, na tyle dobrego
aby wydać Mixtape, to ja nawet nie potrafię uporać się sam ze sobą, nie umiem
poukładać swojego życia. Jestem tchórzem bo nie mogę z niczego zrezygnować. Ani
z zespołu ani z Ciebie. Dzięki chłopakom nie czuję się tak bardzo samotny,
dzięki nim wiem, że mam do czego wracać,
choć czasami o tym zapominam i jestem dla nich niemiły. A Ty to zupełnie
coś innego. Czasami wydaje mi się, że będę szczęśliwy móc Cię tylko obserwować,
że nie będę odczuwał potrzeby bliskości, że dam sobie z tym wszystkim rade,
będę odpowiedzialny, postawię zespół przed moimi uczuciami. A Ty wtedy robisz
coś co burzy mój plan trzymania się od Ciebie z daleka i sprawia, że z każdym
dniem pragnę Cię, Park Jimin, coraz bardziej, pragnę twojej bliskości i dotyku.
Jestem głupi i słaby.
- Wejdź. – Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Hyung? Tae i Hoseok mówili, że źle się czujesz. To prawda? –
Oczywiście osobą, która weszła przez drzwi musiałeś być Ty. A jakżeby inaczej.
Zawsze się pojawiasz obok mnie gdy tylko o tobie myślę. To wygląda tak, jakbym
ściągał Cię myślami. – Jin hyung powiedział, że jeżeli to prawda to zrobi Ci
coś ciepłego na śniadanie żebyś lepiej się poczuł. – Już całkowicie wszedłeś do
pokoju nie zdając sobie sprawy, że to Ty jesteś głównym powodem mojego stanu.
Ty do mnie mówisz, a ja patrzę się w twoje oczy i szukam w nich tej nienawiści,
którą widziałem w swoim dzisiejszym śnie. Próbuje dostrzec choćby minimalną
zmianę, która upewni mnie, że mój sen prędzej czy później się spełni i mnie
znienawidzisz, będziesz gardził. Usilnie próbuje znaleźć odrobinę nienawiści do
mojej osoby bo to pomoże mi zniszczyć uczucie, które do Ciebie żywię. Nie
znajduje nic takiego, w zamian obrzydzenia widzę w nich niepokój o mnie,
troskę, ciepło. Dlaczego musisz być tak miły dla mnie? Proszę znienawidź mnie,
pomóż mi się odkochać. – Hyung? – Twoja
ręka na moim ramieniu przywraca mnie do rzeczywistości.
- Nic mi nie jest. – Wstaję i starając się omijać twój wzrok szukam
ciuchów na dzisiejszy dzień. – Możesz już iść i powiedzieć Jinowi, że nie będę
nic jeść. Nie mamy na to czasu. – Mówię najbardziej chłodno jak się tylko da.
Widzę jak Cię to rani, ale nie umiem inaczej. Na ułamek sekundy twój uśmiech
znika z twarzy, ale tylko na chwilę, bo od razu powraca ze zdwojoną siłą.
- Hyung – zaczynasz swoim zwyczajem przeciągając zgłoski – czyżbyś
wstał lewą nogą? – Uwieszasz się na moim ramieniu, a ja mam w głowie
niezliczoną ilość snów, w których
robiłeś to samo gdy byliśmy razem. Świadomość, że teraz robisz to jako
przyjaciel boli.
- Aish, Jimin, zabieraj te łapska. – Krzywie się popisowo, ale Ty
wiesz, że udaję i już wszystko jest ok. – Spadaj już bo zabierasz mi tlen.
- Czyżbyś się wstydził przy mnie przebierać? – Sugestywnie ruszasz
brwiami za co obrywasz ode mnie trzymaną w ręce koszulką.
-To raczej Ty chcesz się pogapić na mnie. Spadaj zboczeńcu.
- Już idę. Powiem naszej kuchareczce, że zaraz przyjdziesz na
śniadanie to coś Ci zrobi ciepłego. – Mówisz już poważniej stając przy
drzwiach. – I nawet nie mów, że nie będziesz jadł. Manager nie pozwoli Ci
zostać w dormie, a Ty naprawdę kiepsko wyglądasz, przyda Ci się porządny
posiłek.
I jak ja mam walczyć z moim uczuciem do Ciebie? Niby jesteś beztroski,
wygłupiasz się z resztą, wydaje się, że nie umiesz myśleć o poważnych rzeczach,
a jak trzeba to troszczysz się o innych i potrafisz być stanowczy.
Jak już wszyscy byli gotowi do wyjazdu zeszliśmy na dół do samochodu.
Ja jak zawsze dowlokłem się na końcu, w przeciwieństwie do mojego dzisiejszego
snu czekało na mnie wolne siedzenie obok Ciebie. Przed próbą natomiast
pomagałeś mi się rozciągnąć. Po kilku ćwiczonych układach przyniosłeś wodę.
Troszczyłeś się o moje zdrowie i samopoczucie. Zresztą nie tylko Ty, reszta
zespołu też poświęcała mi więcej uwagi. Zachowywali się jakbym był małym
dzieckiem i nie umiał się sobą zająć. Strasznie
mnie to irytowało. Z każdą chwilą byłem coraz bardziej przekonany o tym,
że nie zasługuje na miejsce w grupie, skoro wyglądam na kogoś kim trzeba się
zajmować. Nie jestem przecież idiotą za którego trzeba wszystko robić i mu
wszystko tłumaczyć. Po kolejnych dwóch godzinach prób choreograf zarządził
przerwę na posiłek. Oczywiście i wtedy musiałem przedstawiać sobą obraz sieroty
losu bo znów wszyscy zaczęli mi mówić co mam robić, co powinienem zjeść. Miałem
tego dość. Zabrałem swoją część jedzenia i wyszedłem z sali. Powiedziałem, że
mam natchnienie i potrzebuję chwili spokoju. Wszyscy uwierzyli, a raczej udawali,
że wierzą, bo przecież ‘małe dziecko’ znów strzeli focha jak mu się uwagę
zwróci.
Mam już tego wszystkiego serdecznie dość. Tej całej troski o mnie.
Tego uważania co mówi się w mojej obecności, a najbardziej mam dość tego, że
Ty, Jimin, troszczysz się o mnie
najbardziej z całej grupy i tym samym dajesz mi niepotrzebną nadzieję. Co jest
ze mną nie tak? Dlaczego tyle problemów kurczowo trzyma się mojej osoby? Jestem
do cholery jasnej raperem, a nie jakimś dzieciakiem bez zdolności przeżycia w
dorosłym świecie. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie nadaję
się do tego zespołu, że hamuje ich rozwój, że przeze mnie zostają w tyle.
*****
Kolejne dni nie były wcale łatwiejsze. A brak snu i przygotowania do
koncertu niczego nie ułatwiały. Starałem trzymać pozory, nie martwić chłopaków
ale i tak widziałem, że mój stan przyciąga spojrzenia. Zresztą nie tylko
mój. Każdy z nas pracował nad
przygotowaniami do Japońskiego koncertu na 200%. Chcieliśmy jak najlepiej wypaść
przed tamtymi fanami, odpłacić im za miłość, którą nas darzą. Dać im
niezapomniane wspomnienia i sprawić aby czas, który z nami spędzą był dla nich
magiczny. W związku z tym treningi były zmożone, sen ograniczony, a posiłki
schodziły na dalszy plan. Byliśmy zmęczeni, ale myśl o naszych fanach
sprawiała, że staraliśmy się dalej. Pomimo tego, że zbliżały się święta, okres,
który z założenia spędza się z rodziną, my musieliśmy pracować. Każdy dzień
grudnia był męczący, ale nie poddawaliśmy się
bo w końcu robimy to co kochamy dla naszych fanów. Nie jestem wierzący, ale widziałem jak bardzo
chłopacy chcieli by spędzić ten czas z rodziną i automatycznie ja też tego
pragnąłem. W końcu tak rzadko się z nimi widujemy. A jeszcze bardziej niż
spędzenia świat z najbliższymi chciałem spędzić ten czas z Tobą. Nawet wspólnie
ubierać głupią choinkę, ale robić to
razem, jako para. Przez ostatnich kilka dni nawet Morfeusz się nade mną
zlitował i powrócił do moich snów pod twoją postacią, przeganiając tym samym
swojego brata, który niedawno mnie nawiedzał powodując koszmary. Co noc mi się
śniłeś, czy to tylko na chwilę czy na dłużej, co nic byłeś w mojej głowie. Nie
mogłem się zdecydować czy to dobrze czy
źle. Na pewno te sny były lepszym wyjściem niż koszmary senne, ale one też były
męczące, a przynajmniej powrót do rzeczywistości był ciężki.
Po pierwszym koncercie w Kobe byłem wyczerpany ale szczęśliwy. Uśmiech
i łzy fanów dodawały mi sił. Każdy z nas odczuwał zmęczenie, grudzień był naprawdę meczącym miesiącem dla
naszego zespołu. Cała promocja, występy, nagrania, fansight dały nam nieźle w
kość. Ostatni miesiąc roku jest najbardziej pracowitym okresem w kpopie.
Przygotowania do gali, koncerty świąteczne, programy specjalne to wszystko
sprawia, że my idole mamy bardzo napięty grafik, a jak dodać do tego jeszcze
promocję albumu, to na odpoczynek nie ma już czasu. Sen, posiłki stają się mało
ważne, nie ma na nie czasu.
Koniec roku nastraja do refleksji nad samym sobą, do zmian, dlatego
przed koncertem w Japonii postanowiłem, że będę się starał dwa razy bardziej
niż inni, że nie pozwolę mojemu słabemu charakterowi wziąć nade mną górę, że
nie pokażę jaki jestem słaby, że skupię się na pracy, na zespole, że zapomnę o
tobie dla dobra reszty.
Niestety moje postanowienia legły w gruzach. Zasłabłem i wymiotowałem
z przemęczenia. Przeze mnie wytwórnia musiała odwołać koncert. Byłem zbyt
beznadziejny i słaby żeby móc wystąpić. I nie ma znaczenia, że Taehyung też się
źle czuł, że obaj pojechaliśmy do szpitala. Cała wina leży po mojej stronie. To
ja jestem starszy, to ja powinienem być tym odpowiedzialnym. Pilnować żeby V
jadł posiłki, żeby jak najwięcej odpoczywał, żeby reszta zespołu dbała o
siebie. A co ja zrobiłem? Wielkie, puste NIC. Użalałem się nad sobą, nad tym
jaki to ja jestem nieszczęśliwie zakochany, jaki to ja jestem biedny. Przez
moją ‘rozpacz’ omijałem posiłki, mało spałem w obawie przed tym co mnie spotka
w czasie snu. Doprowadziłem się na skraj
wytrzymałości, nie byłem w stanie zadbać o siebie i innych. Zawiodłem
fanów, zespół, wytwórnie, zawiodłem Ciebie, Jimin. Czułem się jak ostatni skurwysyn, który ma
innych gdzieś, który dba tylko o siebie. Jadąc do szpitala miałem nadzieję, że
podadzą nam jakąś kroplówkę i będziemy mogli wystąpić, ale gdy okazało się, że
jestem na tyle wyczerpany, że lekarz surowo zabronił mi dzisiaj wykonywać
jakichkolwiek ruchów, że stan Taehyung był tylko odrobinę lepszy od mojego
załamałem się. Łzy zaczęły mi same lecieć, nie mogłem ich powstrzymać, czułem
się przegrany i tak bardzo słaby. Podczas powrotu do miejsca koncertu w Kobe,
ani ja, ani Tae nic nie mówiliśmy, od czasu do czasu młodszy tylko spoglądał w
moją stronę jakby upewnić się co do mojego stanu. Przez to czułem się jeszcze
gorzej, to ja powinienem sprawdzać jak on się czuję, a nie na odwrót, a
tymczasem nie miałem odwagi spojrzeć mu oczy. Nawet nie wyobrażałem sobie co
zrobię gdy zobaczę całą resztę. Byłem pewny, że muszę wszystkich przeprosić, a
może nawet ubłagać pracowników wytwórni żeby pozwolili mi występować, przekonać
ich, że te dwie kroplówki i leki, które dostaliśmy w szpitalu na tyle
polepszyły mój stan zdrowia, że mogę bez przeszkód wystąpić na koncercie. Gdy
podjechaliśmy na parking okazało się, że nawet nie możemy wysiąść z samochodu,
bo wszyscy już na nas tam czekali, chcieli się dowiedzieć o nasz stan zdrowia i
o to co dalej z występem. Widziałem jak na słowa managera odnośnie naszego
zdrowia zareagowali chłopaki, jak Ty zareagowałeś. I to twoja reakcja
najbardziej mnie bolała. Powinieneś być m mnie zły, wręcz wściekły, zwyzywać
mnie od najgorszy, obwiniać o odwołanie koncertu, mówić że udaje, że nic mi nie jest, że powinienem ruszyć swoje
cztery litery, wyjść na scenę i dać z siebie wszystko dla fanów. Ja na pewno
bym to zrobił, bym przeklinał siebie na czym tylko świat stoi, ale Ty patrzyłeś
na mnie ze współczuciem i troską w oczach pełnych łez. Nie obwiniałeś mnie
tylko siebie. Karciłeś się, że czegoś nie zrobiłaś i przez to jestem w takim a
nie innym stanie.
Zbierając w sobie wszystkie siły wyszedłem razem z Taehyungiem z
samochodu żeby przeprosić wszystkich za to co się stało. Nieważny był zimny i
brudny beton na którym klękaliśmy i złożyliśmy nasze głowy, najważniejsze były
przeprosiny. Choć i tak uważam, że nawet najdłuższe przeprosiny nie zmienią
faktu jak bardzo nawaliłem i zawiodłem innych. Jakim jestem nieudacznikiem i
jak mało jeszcze wiem. Wiedząc, że nie mogę wyjść na scenę i chociażby sam
przeprosić za to co zrobiłem czułem się tragicznie. Jeszcze gorszą wiadomością
było to, że to Wy, reszta mojego zespołu będzie musiała wyjść i ogłosić fanom, że
koncert zostaje odwołany przeze mnie, że przez to iż zasłabłem nie mogę
wystąpić, a Wy kochając ARMYS nie chcecie im pokazać niekompletnego BTS.
Jeszcze nigdy nie czułem się tak słabym, nigdy nie wylałem tyle łez co tego
wieczoru. Manager nie pozwolił ani mi, ani Taehyung zaczekać na was, mieliśmy
natychmiast wracać do hotelu i tam odpoczywać do czasu wylotu. Tak bardzo
chcieliśmy z Wami zostać, poczucie winy nie chciało mnie opuścić, miałem
wewnętrzną potrzebę zrobienia czegoś, musiałem działać, ale nie mogłem ze
względu na mój stan, to uczucie bezsilności mnie przytłaczało. Widziałem
podobne uczucia w oczach Tae, on też cierpiał, a przecież on nie był niczemu
winien, to ja zawaliłem na całej linii, nie dopilnowałem. Nawet nie wiedziałem co mu powiedzieć na
pocieszenie, nawet nie wiem czy by chciał usłyszeć jakieś słowa otuchy od
osoby, która zawiodła, która była sprawcą całej tej patowej sytuacji. Tak,
jestem w pełni świadomy, że ja ponoszą winę za odwołanie koncertu, problemy
zdrowotne Taehyung, za to, że reszta zespołu musiała się za nas tłumaczyć, za
łzy w twoich oczach.
Przez całą drogę do hotelu w samochodzie panowała cisza, nikt się nie
odzywał, dzięki temu mogłem przemyśleć całą tą sytuacją, a im więcej myślałem
tym bardziej utwierdzałem się w swojej winie. Po dojechaniu na miejsce udałem
się prosto do swojego pokoju, musiałem odpocząć, zebrać myśli. Zwyczajnie
pomyśleć. Manager nakazał nam odpocząć,
iść spać, mieliśmy zregenerować swoje siły przed powrotem do Korei. To, że
koncert został odwołany tutaj w Japonii wcale nie oznaczało, że kolejne występy
w naszym rodzinnym kraju zostaną odwołane. Mieliśmy odpoczywać i zebrać siły do
czasu kończących rok festiwali.
Ja jednak nie mogłem od razu zasnąć, za dużo myśli kołatało mi się po
głowie, za dużo moich błędów wypływało
na pierwszy plan. Czułem się samotny, bezsilny, pokonany. Na patrzeniu w sufit
spędziłem kolejną godzinę, aż w końcu usłyszałem jak ktoś wchodzi do mojego
pokoju hotelowego. Myśląc, że to manager chce sprawdzić co ze mną, udałem,
że śpię. Słyszałem jak najpierw staje
przy stoliku nocnym, a po kilku dłużących się sekundach rusza się. Miałem
nadzieję, że zbiera się do wyjścia, ale on zrobił coś zupełnie innego, podszedł
do mojego łóżka i usiadł na jego skraju. To wtedy właśnie do moich nozdrzy
doszedł zapach tak bardzo mi znany i kochany. To byłeś Ty, przyszedłeś do mnie.
Poczułem się wtedy tak strasznie słaby i mały w twojej obecności, że pragnąłem
otworzyć oczy i poprosić abyś mnie przytulił, powiedział, że będzie wszystko
dobrze i jesteś przy mnie, albo nic nie mówił tylko był. Przeklinałem się za to
w duchu, przecież nie potrzebujesz kogoś takiego jak ja, słabego, pełnego wad.
Takiego nieudacznika jak ja. I wtedy poczułem twoją rękę na moim czole, pewnie
chciałeś sprawdzić czy nie mam gorączki, a mi się chciało płakać. Potem
złapałeś mnie za rękę i głaskałeś kciukiem.
Usłyszałem jak wymawiasz moje imię, twój głos był zduszony, odznaczał
się chrypką. Płakałeś, i to dużo bo słowa przeprosin wypływające z twoich ust
były coraz bardziej niewyraźne, słyszałem jak pociągasz nosem, a mi przez to
wszystko krwawiło serce, ale i tak nie miałem odwagi żeby coś zrobić, żeby Ci
ulżyć. Tak bardzo Cię potrzebowałem, a nie umiałem znaleźć w sobie na tyle
odwagi żeby podnieść się i objąć Cię w swoje ramiona. Po kolejnych 10 minutach
wyszedłeś z mojego pokoju i zostawiłeś mnie samego. Zostałem z kolejną porcją
spraw do przemyślenia. Dlaczego mnie przepraszałeś? Dlaczego przyszedłeś? Co
tobą kierowało? Jakie były twoje intencje? Co o mnie myślałeś?
Wydarzenia dzisiejszego dnia strasznie przytłaczały mnie swoją wagą.
Nie byłem pewny jak to rozwiązać, co zrobić żeby zadośćuczynić fanom i
zespołowi. Nim zasnąłem nie w znalazłem żadnego sensownego rozwiązania, jedyne
czego byłem pewny to tego, że muszę działać, że najpierw muszę poukładać swoje
wewnętrzne ‘ja’, przypomnieć sobie jako byłem na początku, co jest dla mnie
ważny, kto jest dla mnie ważny.
*****
W drodze na lotnisko odzywałem się jak najmniej, unikałem Twojego
wzroku, odtrącałem twoją pomoc. Przez większość drogi, tak samo jak przez
większość lotu udawałem, że śpię. Miałem
włożone słuchawki w uszy, które były wymówką do nieodpowiadania na pytania. Po
powrocie do dormu ‘w ucieczce’ przed problemami pomógł mi manager, który kazał
mi i Taehyung odpoczywać w swoich pokojach, i zapowiedział innym żeby nam nie
przeszkadzali bo mamy nabrać sił przed wizytą w szpitalu. Nasze wyniki miały
wypaść jak najlepiej, przecież jutro kolejny występ a wytwórnia bez większych
wyrzutów chciała podjąć decyzję o tym, że BTS wystąpi w pełnym składzie.
Wiadomym było to, że jedynie jakieś złamanie, albo tak jak w Japonii, wymioty i
zasłabnięcie odwiodły by ich od kazania nam występować.
Przez cały dzień myślałem co zrobić, jak odpowiednio przeprosić i jak
pogodzić się z samym sobą. Pewnym było, że się pogubiłem. I nie chodzi mi tylko
o sytuację, która zdarzyła się w Japonii, ale też o to co czuję, jak żyje.
Osłabienie było skutkiem moich ostatnich poczynań. Nie brałem pod uwagę tego,
że brak dbania o siebie, suszenie w sobie emocji, niemożność poradzenia sobie z
nimi przyniesie tyle smutku ludziom w okól mnie. Zasmuciłem fanów, zawiodłem
zespół i wytwórnię. Nie sprostałem oczekiwaniom we mnie pokładanym. Myślałem,
że odpychając od siebie miłość do Jimina, próbując ją kontrolować i ukryć przed
światem robię dobrze. Próba wyparcia jego obrazu z moich myśli, udawanie, że
jest dla mnie tylko przyjacielem, że jego gesty, dotyk, głos nie powodują u mnie
tych niezwykłych, przyjemnych sensacji. Przepracowując się ponad siły tylko po
to żeby zająć myśli sprawiło, że się zaniedbałem. Przez cały czas udawałem, że
wszystko ze mną dobrze, że jestem silny i nie potrzebuję pomocy od nikogo. Nie
chciałem wypaść na słabego. Potrzebowałem jakiegoś impulsu, czegoś co pchnie
mnie do przodu, pomoże się zmienić, być naprawdę odważnym i silnym. Być
oparciem dla innych, kimś kto naprawdę zasługuje nas podziw i miłość fanów.
Postanowiłem, że w czasie dni wolnych, które wytwórnia obiecała nam na początku
stycznia pojadę do Japonii, do Kobe. Pierwszym krokiem ku naprawie będzie
pogodzenie się z fanami, z uczuciami które towarzyszyły mi tamtego dnia. A po
powrocie muszę z Tobą poważnie porozmawiać. Być szczerym, wyznać to co czuję.
Nie chce już więcej żyć w kłamstwie, bo to mnie niszczy i sprawia, że staję się
słaby. Nie chciałem nikomu zdradzać mojego planu, bo wiedziałem, że dużo osób
będzie mnie od tego odwodzić. A ja już postanowiłem co zrobię. Taki był plan.
****
Po około tygodniu od powrotu do Korei, Big Hit dał nam kilka dni
wolnego, reszta zespołu pakowała się aby wrócić na ten krótki czas do domu,
spotkać się z rodziną, odpocząć. Ale nie ja, ja byłem gotowy lecieć do Japonii.
Był ranek, a ja swój lot miałem dopiero wieczorem więc nie spieszyłem się tak
jak reszta. Jin hyung, Namjoon i Tae byli już w domach, oni mieli najbliżej. W
dormie zostałem tylko ja, Kookie, Jimin i Hoseok. Dwójka najmłodszych leciała
tym samym samolotem, ja zazwyczaj miałem samolot z tego samego lotniska w
podobnych godzinach, dlatego nie dziwiło mnie pytanie, które usłyszałem.
- Hyung, wiem, że jesteś powolny,
ale to już przesada. Zaraz będzie tu manager żeby zawieźć nas na
lotnisko, a Ty nadal nie gotowy. – Stałeś w drzwiach, tak jak ostatnio często
to robiłeś. Od tamtego grudniowego dnia jeszcze częściej byłeś u mego boku,
próbowałeś rozweselić, zagadać. W głębi duszy byłem ci za to wdzięczny, choć
tego nie okazywałem, jeszcze nie.
- Ja lot mam dopiero wieczorem.
- Jak to? – zdziwiłeś się. – Przecież zawsze razem jechaliśmy na
lotnisko.
- Tak to. Lecę do Japonii. – odpowiedziałem z rezerwą, nie chciałem
się tłumaczyć, jeszcze nie teraz. Nie do końca byłem na to gotowy, najpierw
musiałem załatwić sprawę ze swoimi wewnętrznymi lękami.
- Co? Kto leci do Japonii? – Do pokoju wparował Hoseok. Jeszcze tego
tu brakowało. Teraz na pewno nie dadzą mi spokoju.
- Yoongi hyung – odpowiedziałeś za mnie.
- Ale po co?
- Nie wasza sprawa. Zwyczajnie muszę sobie poukładać kilka rzeczy w
głowie. – Powiedziałem głosem, który nie pozostawiał miejsca na jakiekolwiek
zbędne pytania. Chyba obaj poczuliście, że ten wyjazd jest dla mnie ważny, że
go potrzebuje bo nie pytaliście już więcej. Hoseok żartobliwie rzucił coś do
mnie o kupnie pamiątek i wyszedł. Ty natomiast stałeś w drzwiach dłużej niż on.
Milczałeś patrząc się nas mnie z jakimś wahaniem w oczach. Coś Cię trapiło,
chciałeś o coś zapytać, może coś powiedzieć lub wyznać, już otwierałeś usta ale
przerwał Ci głos maknae. Przyjechał manager i musieliście już iść. Westchnąłeś,
spojrzałeś jeszcze raz na mnie i po chwili wyszedłeś z troską wypisana na
twojej twarzy. A ja zostałem czekając na swoją kolej aby pojechać na lotnisko.
*****
Wyjazd do Kobe wiele mi pomógł. Pozwolił poukładać myśli, pogodzić się
ze słabościami, wrócić do korzeni i ustalić nowe cele i plany. Był to bardzo
emocjonalny wyjazd. Podczas niego dużo czasu poświęciłem na refleksje, będąc
pod halą czułem te wszystkie emocje, które odczuwają fani czekający na koncert.
Czułem ich ekscytacje, miłość, lekki
niepokój, podniecenie. To wszystko sprawiło, że postanowiłem napisać list do
fanów. Przelać na niego swoje uczucia, spróbować się wytłumaczyć i jeszcze raz
z głębi serca przeprosić. Podczas tej podróży wyklarowały się także emocje,
które czułem i nadal czuję do Ciebie, ale tym razem nie zostały one zepchnięte
na dni mojej świadomości. Teraz byłem już pogodzony sam ze sobą i postanowiłem
nie kłamać już więcej w tej kwestii.
Dlatego gdy zarówno ja jak i Ty wróciliśmy do naszego dormu w Seulu
pierwszym co zamierzałem zrobić była poważna i szczerą rozmowa. W mieszkaniu
gdzie jest pełno ludzi rozmowa w cztery oczy bez świadków była po prostu
niemożliwa. Dlatego pod jakimś głupim pretekstem wyciągnąłem Cię z domu i
zabrałem do pobliskiego parku. Był już wieczór, temperatura poniżej zera,
dzięki czemu byliśmy jedynymi spacerowiczami.
- Hyung, przecież mieliśmy iść do sklepu? – byłeś zdezorientowany bo
droga do marketu była zupełnie inna.
- Chciałem z Tobą porozmawiać w cztery oczy i dlatego tutaj jesteśmy.
– Zacząłem nie będąc pewnym co i w jakim momencie powiedzieć. Jak przekazać to
co czuję jednocześnie nie strasząc Cię moimi wyznaniem. – Będąc w Japonii
miałem dużo czasu na przemyślenia...Myślałem o zespole, fanach, moich planach
na przyszłość ale najwięcej myślałem o...o tobie. – Cieszyłem się z panującego
w okól mrozu, bo dzięki temu łatwo było wytłumaczyć róż na moich polikach.
- O mnie? – Spojrzałeś na mnie
szeroko otwartymi oczami. Byłeś szczerze zaskoczony.
- Tak. – Cisza. Ty czekałeś aż powiem coś więcej, a ja czekałem aż
będę wiedział co powiedzieć. W końcu się odezwałeś. Patrzyłeś się przed siebie.
- Może usiądziemy? – Wskazałeś ręką ławkę jakieś trzy metry przed
nami. Skinąłem głową na potwierdzenie. – I jak tak myślałeś o mnie to o czym
myślałeś?
W tamtej chwili byłeś zupełnie inny. Inny od Jimina, którego na co
dzień widzą fanki. One widzą beztroskiego, emanującego seksem, utalentowanego i
wiecznie uśmiechniętego chłopaka, i zazwyczaj taki jesteś. Nawet w dormie, ale
teraz byłeś bardziej poważny, jakbyś wyczuwał co mam zamiar ci powiedzieć. Tak, nadal twoje ruchy były pełne seksu, to
jak szedłeś, mówiłeś, czy zwyczajnie patrzyłeś się na mnie przyprawiało mnie o
przyjemne dreszcze, ale ponad to wszystko widziałem w twoich oczach dojrzałość.
- O różnych sprawach. - Zacząłem w końcu mówić wypuszczając przy tym
kłęby pary z ust. – O tym jak się poznaliśmy, jak kilka miesięcy przed debiutem
dołączyłeś do zespołu. Jakie wtedy wywarłeś na mnie wrażenie. Jak ciężko razem
pracowaliśmy nad sukcesem grupy. Jak nasze życie potoczyło się aż do tego
momentu.
- To widzę, że zebrało Ci się na refleksje. I o tym chciałeś pogadać?
- Nie tylko.
- To o czym? No mów bo zimno jest.
- O niczym ważnym. – Znów zacząłem się bać. – Wracajmy bo w końcu
zamarzniemy na tym zimnie.
Wstałem żeby móc już wrócić do dormu, znaleźć się między resztą
zespołu, skończyć ten trudny dla mnie temat, którego nawet jeszcze dobrze nie
zacząłem. Cała odwaga, którą zebrałem podczas pobytu w Japonii wyparowała ze
mnie wraz z ciepłem na to mroźne, styczniowe powietrze.
- Zaczekaj! – Złapałeś mnie w nadgarstku powstrzymując od odejścia. –
Hyung! Co się z tobą ostatnio dzieję? Zachowujesz się dziwnie, jeszcze dziwniej
niż zawsze. Odcinasz się od nas. Nic nam nie mówiąc jedziesz do Japonii, a
później piszesz list w którym znów przepraszasz za coś na co nie miałeś wpływu.
– Już stałeś obok mnie. Z błaganiem wymalowanym w oczach prosiłeś o odpowiedź.
- Mówisz, że chcesz wiedzieć co naprawdę się ze mną dzieję?! –Zamiast
mówić spokojnie, atakowałem. – Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Tak, przecież po to pytam. Chcę ci pomóc. - Ty w przeciwieństwie do
mnie mówiłeś spokojnie, choć widziałem że dużo to Cię kosztuje. Twój oddech był
szybszy niż normalnie, nie i poliki coraz bardziej czerwone.
- Ale przecież nie uniesiesz prawdy,
dlatego cały czas ją ukrywam. Mówisz że chcesz mi pomóc – znów byłem
słaby. Znów przeze mnie ktoś płakał - ale to co chcę Ci powiedzieć wszystko
zniszczy, dlatego wszystko trzymam głęboko w sobie.
- Yoongi! - bez form
grzecznościowych mówiłeś tylko wtedy gdy sprawa była naprawdę poważna. - Powiedz, co się dzieję, bo naprawdę zaczynam
się martwić. Tak długo już się znamy, że powinieneś mi ufać i wiedzieć, że nie
ważne co się stanie będę przy tobie jako twój przyjaciel.
- Właśnie, przyjaciel! A ja tego, kurwa, nie chcę!- wykrzyczałem Ci prosto w twarz.
Zobaczyłem na niej ból pomieszany z zaskoczeniem. Podczas pobytu w Kobe tysiąc
razy wyobrażałem sobie jak potoczy się ta rozmowa, układałem tysiące scenariuszy,
i żaden nie wyglądał w ten sposób. To nie tak miało wyglądać. Często ludzie nie
mówią o swoich uczuciach, ja mam tak samo. Problem polega na tym, że nie wiem
jak o nich powiedzieć, a nie że nie chce o nich mówić. Boję się, że moje
koszmary staną się rzeczywistością. Zostanę odrzucony nie tylko przez Ciebie
ale i przez cały zespół, agencje. Całe moje dotychczasowe życie legnie w
gruzach, przez to, że nie potrafię kontrolować swoich uczuć. Moje serce nie
słuchało mnie gdy mówiłem, że ta miłość jest zakazana, zła. Ono decydowało za
mnie, uważało że wie lepiej co jest dla mnie dobre. – To nie to miałem na myśli
– szybko do Ciebie podszedłem i zamknąłem w ramionach. Trząsłeś się. – Nadal
uważam Cię za przyjaciela, ale to mi...to mi po prostu nie wystarcza. –
Poczułem jak twoje ciało tężeje w moim uścisku, jak wciągasz głębiej powietrze.
- Co? – zapytałeś zduszonym głosem próbując się odsunąć i spojrzeć mi
w oczy.
- Zostań, inaczej znów stchórzę i nic nie powiem. – Posłuchałeś.
Czekałeś w napięciu na kolejne słowa, ale już chyba wiedziałeś co chciałem
powiedzieć. Mając Cię tak blisko siebie czułem twój zapach, który wnikał w
każdą komórkę mojego ciała. Odkryłem, że w zagłębieniu szyi pachniesz
najintensywniej, dlatego zanim kontynuowałem zaciągnąłem się nim. W dziwny
sposób uspokoiło mnie to. Już się nie bałem i postanowiłem tego wieczoru wyznać
Ci całą prawdę. - Jimin gdy nie ma Ciebie przy mnie czuję jakby nie było połowy
mnie, jakby połowa mojego serca nie istniała, jakby ktoś je ukradł. Pomimo
tego, że ostatnio byłeś przeze mnie odpychany, odcinałem cię od siebie, to za
każdym razem czułem jakbym za chwilę miał upaść ale udawałem że nic mi nie jest
i szedłem dalej. Ale prawda jest taka że potrzebuje Cię, Park Jimin, że pragnę
Ciebie i tylko Ciebie. – Przez całą moją wypowiedź nic nie mówiłeś, nie
ruszałeś się, jakby w obawie, że najmniejsze przeszkoda spowoduje, że skończę
mówić. Gdy skończyłem wokół nas nastała cisza przerywana jedynie odgłosem
samochodów. Nic nie mówiłeś, ale za dobrą kartę wziąłem to, że jeszcze do tej
pory nie wyrwałeś się mi, oznaczało to, że albo jesteś w takim szoku że nie
wiesz co zrobić, albo jesteś sparaliżowany strachem, że jakiś pedał trzyma Cię
w ramionach.
- Ja...to znaczy Ty...czy...ale...jak to? – plątałeś się.
- Po prostu. – Odsunąłem się na wyciągnięcie ręki i spojrzałem w twoje
zagubione spojrzenie. – Zakochałem się w tobie. Nie wiem kiedy, nie wiem jak,
ale wiem, że od dłuższego czasu zajmujesz większą część mojego życia. – Z
każdym słowem twoje policzki były coraz bardziej czerwone, a oczy rozszerzały
się. Nie wiem czy to było powodowane strachem, odrazą czy może niedowierzaniem.
– Najpierw wypierałem to ze świadomości, ale ostatnie wydarzenia uświadomiły
mi, żeby być lepszym człowiekiem muszę przed samym sobą przyznać się do swoich
uczuć, że nie mogę okłamywać osób na których mi zależy.
Wypuściłeś głośno powietrze i na chwilę skryłeś twarz w dłoniach aby
później energicznie zacząć nimi pocierać twarz.
- Naprawdę? Nie żartujesz?
- Nie. Jeszcze nigdy nie byłem tak poważny.
- O Boże. – Nerwowo chodziłeś po alejce, kilka razy nawet kucając i
coś do siebie mówiąc. – To wszystko tak na serio czy strzeliło wam coś do głowy
i sobie ze mnie jaja robicie?
Podszedłem do Ciebie. Złapałem twoją twarz w dłonie i spojrzałem
pewnie w oczy, czekałem aż twoje spojrzenie skupi się na mnie.
- To co Ci teraz wyznałem to najprawdziwsza prawda, nigdy nie byłem
tak poważny i tak pewny słów, które usłyszałeś. Kocham Cię.
- Ja...ja nie wiem...- oparłeś czoło o mój brak. – Ja nie wiem co
powiedzieć.
- Nie musisz nic mówić – uspokajająco zacząłem głaskać twoje plecy. –
Nie oczekuję niczego w zamian. Chciałem abyś wiedział. To mi wystarczy.
- Ja...- podniosłeś wzrok na mnie, rozejrzałeś się po alejce i
zrobiłeś rzecz, której w najwspanialszych marzeniach się nie spodziewałem.
Pocałowałeś mnie. To było zaledwie muśnięcie, lekkie złączenie ust. – Dziękuję. – Twoje oczy w końcu nabrały
blasku a usta rozciągnęły w najpiękniejszym uśmiechu jaki świat widział. –
Dziękuję, że mnie kochasz, tak samo jak ja Ciebie. – Cały czas się uśmiechałeś,
a twój uśmiech poszerzył się gdy tym razem na mojej twarzy zobaczyłeś
niedowierzanie.
- Ja...to znaczy Ty...czy...ale...jak to?
- Nie powtarzaj moich słów. – Zaśmiałeś się tak jak tylko Ty
potrafisz. – Po prostu.
- Tym razem to Ty mnie naśladujesz. – Odparłem przyswajając sobie to
co do mnie mówiłeś. – Naprawdę mnie kochasz? – Pokiwałeś głową na
potwierdzenie. – Chodź tu.
Przyciągnąłem Cię do siebie i mocno objąłem. Zrobiłeś to samo. Wokół
nas panował mróz, zapadała noc a my trwaliśmy złączeni w uścisku, ciesząc się
naszym szczęściem. Niespodziewanym szczęściem.
Prawdą stał się sen, który tak często nawiedzał mnie w nocy.
Dziękuję^^ to najlepsze z Twoich opowiadan. Kocham ♥
OdpowiedzUsuńSyśka
Ech, nienawidzę momentów, w których chcę skomentować coś naprawdę pięknego, ale mam pustkę w głowie. Dlatego musisz mi wybaczyć mój prawdopodobnie niezbyt długi i mało rozgarnięty komentarz.
OdpowiedzUsuńSama historia starsznie mi się podobała. Dobrze opisałaś uczucia Yoongi'ego, wszystkie jego problemy, choć muszę przyznać, że w jednym momencie miałam już trochę dość tego, iż ciągle wmawiał sobie, że to przez niego. Ale to była naprawdę chwilka ^^
Końcówka podnosząca na duchu - w końcu ułożył sobie w wszystko w głowie, no i jeszcze porozmawiał z Jimin'em, który go nie odrzucił!
I oczywiście nie mogłabym zapomnieć o śnie Yoongi'ego, w którym Park wyzywa go od pedałów. Przestraszyłam się, myśląc, że to nie jest sen.
Napisałaś "Coraz bardziej utwierdzam się w tym, że nie powinnam w pojedynkę pisać tekstów, albo znaleźć jakąś rozgarniętą bete", a ja Ci powiem tylko tyle, że piszesz naprawdę fajnie i oprócz kilku literówek i sporadycznych przecinków niczego nie zauważyłam ^^ Bardzo przyjemnie się czytało, więc jak tylko będę mieć więcej czasu to postaram się wpaść i znowu coś skomentować ^^
Pozdrawiam i weny życzę~
Dziękuję bardzo za komentarze :D
OdpowiedzUsuńSyśka - wyszło takie dobre bo się specjalnie dla ciebie starałam *.*
Mr. Łoś - Dawno ciebie nie było u nas, bardzo nam miło, że co jakiś czas zaglądasz i komentujesz. Naprawdę nie wiesz jak się cieszę, że tak bardzo przypadło ci to opowiadanie do gusty, nawet nie wiesz jak się szczerzyłam czytając twój komentarz XD A co do literówek i przecinków, cały tekst był pisany na telefonie i przed wstawieniem nie był sprawdzany, więc to i tak cud, że nie jest gorzej. Pisząc szybko na telefonie czasami po prostu nie chciało mi się wracać wstecz i stawiać jakiegoś przecinka.
Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa.
Levi
Od razu przepraszam za niespójność swojego komentarza oraz dziwne brzmienie, ale wciąż jestem jeszcze przełniona tym wszystkim (inaczej nie mogę tego ująć).
OdpowiedzUsuńZacznę mniej więcej od początku. Yoongi, Suga, mój Cukierek, tak bardzo mi go było szkoda, płakałam prawdopodobnie przez połowę tego jak się obwiniał o wszystko, a jak Kobe zostało wspomniane i ten plan żeby tam pojechać/polecieć, to już był dla mnie emocjonalny koniec. Genialnie to wszystko przedstawiłaś - jego myśli, odczucia i to wszystko. Ten koszmar, który się tutaj pojawił (gdzie Park wyzywa go od pedałów i wgl), cóż... Serio się wystraszyłam! Na szczęście to tylko sen, a prawda jest taka, że Jimin odwzajemnia uczucia Yoongi'ego (wstawię tu, że chyba pisnęłam ze szczęścia kiedy wyznał, że też go kocha). Piszesz bardzo dobrze, kilka literówek i przecinki, które są zmorą chyba dla każdego, ale wciąż jest to genialne! To szczęście, że tu trafiłam. Życzę weny i powodzenia!♥
Kocham. To najlepsze opowiadanie z Suga i Jiminem jakie do tej pory udalo mi sie znaleac i przeczytac. Padam na kolna przed tym. Xd zycze weny i wg duzo pomyslow. Bede tu czesciej wiedz o tym ;)
OdpowiedzUsuńRirisu -My też się cieszymy, że tu trafiłaś. Twój komentarz jest bardzo składny i zrozumiały (przynajmniej dla mnie :p ) więc nie ma za co przepraszać ^^ Mam nadzieję, że chusteczek ci starczyło gdy płakałaś. I czy zabrzmi to głupio jak powiem, że się cieszę iż płakałaś? Dla autora to jest naprawdę duży zaszczyt gdy wzbudza u czytelnika takie emocje (płacz, strach, pisk? XD ) Zapraszamy częściej do czytania naszego bloga i starszych postów na nim.
OdpowiedzUsuńPark JiJin – Kurcze blade nie wiedziałam, że komuś aż tak się spodoba mój ficzek, że stwierdzi iż jest najlepszym jaki do tej pory czytał z tą właśnie parą. Bardzo mi miło ^.^ „Bede tu częściej wiedz o tym ;)” – czy to była groźba? Mam nadzieję, że ją spełnisz XD
Dziękuję Wam bardzo za komentarze :* Levi