Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

wtorek, 2 lutego 2016

Rozterki (Suga x Jimin)

Zdążyłam J
Tak więc Syśka, Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin. Spełnienia wszystkich kpop’owych marzeń i nie tylko.
Mam nadzieję, że choć troszkę spodoba Ci się to co przeczytasz.
Levi ;)

PS. Coraz bardziej utwierdzam się w tym, że nie powinnam w pojedynkę pisać tekstów, albo znaleźć jakąś rozgarniętą bete.



W każdym moim śnie pojawiasz się ty. Uśmiechasz się tymi swoimi cudownymi ustami tylko dla mnie, twój wzrok podąża zawsze w moją stronę, rozmawiamy, trzymamy się za ręce. Jesteśmy dla siebie oparciem w trudnych chwilach. Zasypiasz z głową na moich kolanach, a gdy się budzisz to zabawnie marszczysz nos.  Za to wszystko i każdą z tych rzeczy z osobna kocham Cię najbardziej na świecie, i widzę w twoich oczach, że żywisz do mnie to samo uczucie co ja do ciebie. W każdym moim śnie jesteśmy szczęśliwą parą. Ja dla ciebie ty dla mnie. Ale to tylko sny.

 Niestety rzeczywistość jest brutalna bo tutaj to, że jesteśmy razem to tylko sen. Twój uśmiech skierowany w moją stronę nie różni się niczym od uśmiechu, który dzielisz z resztą chłopaków. Twoje oczy nie rozjaśniają się na mój widok tak jak bym tego pragnął. Ty i ja jesteśmy tylko dobrymi kolegami. Tworzymy jedną grupę i nic więcej. Nie ma między nami tej specjalnej więzi, która jest między zakochanymi. Nie mogę trzymać Cię w ramionach, całować Cię, kochać się z tobą. To wszystko jest dla mnie nie osiągalne, moja miłość jest niewłaściwa.
Dzisiaj zarwałem kolejną noc rozmyślając o tobie, a raczej starając się nie myśleć za dużo na twój temat. Na zegarku godzina 4 rano a ja nadal nie mogę spać, a raczej nie chcę. Jestem już na tyle zmęczony, że nie mam siły na pisanie piosenek, a to jest jedyna rzecz, która skutecznie może zająć mój umysł przed niechcianymi myślami. Jestem już prawie 28 godzin na nogach i trzymanie długopisu w ręce jest ponad moje siły, powieki same mi się zamykają ale i tak z tym walczę. Biały sufit, który coraz lepiej jest widoczny w bladym świetle poranka nijak mi nie pomaga odgonić myśli. Skierować je na inny tor, na tor który nie prowadzi do ciebie. Często pracuję ponad siły bo mam nadzieję, że gdy położę się do łóżka mój umysł będzie na tyle zmęczony, że nie będzie miał siły śnić. Nigdy to jeszcze nie przyniosło oczekiwanego skutku.
Czuję, że znów przegram walkę z samym sobą i zasnę myśląc o tobie. O nas razem.
Wszyscy w zespole śmieją się z tego jak długo potrafię spać. Przy każdej nadarzającej się okazji opowiadają o tym w programach, wywiadach. Albo jest tak, że potrafię godzinami spać z wyczerpania i się nie budzić przez kilkanaście godzin, albo pracuję na tyle długo, że nie mam czasu na sen.
Prawdą jednak jest to, że pracuję żeby nie usnąć, a śpię żeby nie wracać do szarej rzeczywistości i móc śnić dalej.
Jedni nazywają to depresją, a ja tęsknotą.  Pragnieniem posiadania tego, czego nie mogę mieć. Co nigdy nie było moim.
Gdy jesteś obok i się uśmiechasz tym swoim promiennym uśmiechem to czuję jak moje serce wypełnia radość. Może tego po mnie nie widać, ale dzięki temu czuję się lżej i mogę przetrwać kolejny ciężki dzień w pracy.
‘-Hyung, wstawaj, pora jechać do studia – z mojego krótkiego snu wyrwał mnie Taehyung, patrzył na mnie jakoś tak dziwnie, miał smutek w oczach. Nie przyjąłem się tym zbyt mocno, pewnie miałem niezłe sińce po oczami i miał wyrzuty sumienia, że musi mi budzić. Nieważne. Niezbyt szczęśliwy zwlokłem się z łóżka, ale nie miałem innego wyjścia, manager by mnie znów ochrzanił za lenistwo i opóźnienie innych. Spałem tylko 3 godziny, które zmęczyły mnie bardziej niż 3 godzinny koncert. Znów śniłem o tobie, o nas. Takie sny są piękne ale męczące. Ciężko jest po nich wrócić do świata bez Ciebie.
Nie jadłem śniadania, wziąłem tylko szybko prysznic i zszedłem na dół do naszego wana, bo okazało się, że znów jestem ostatni. Wszyscy czekali na mnie w środku. Zazwyczaj obok mnie siedzisz Ty, ale tym razem zostało mi miejsce z przodu, obok kierowcy. To było trochę dziwne, zawsze mi mówiłeś, że jestem twoim najlepszym przyjacielem, trzymałeś się blisko mnie i w samochodzie starałeś się trzymać jedno wolne miejsce obok siebie. A teraz? Teraz siedzisz na samym końcu i patrzysz przez okno, nie zaszczyciłeś mnie  najkrótszym spojrzeniem. Ale przecież każdy może mieć gorszy dzień.
Po skończonej próbie, na której nie odzywałeś się do mnie, postanowiłem z tobą porozmawiać, spytać co się dzieje, czy dobrze się czujesz. Wykorzystałem okazję gdy wyszedłeś do łazienki. Poszedłem za tobą. Dla przyzwoitości poczekałem aż wyjdziesz.
- Jimin, co się dzieję? Jesteś dzisiaj jakiś dziwny. – Autentycznie się o niego martwiłam, nie miał na twarzy swojego normalnego uśmiechu, nie mówił prawie nic, a jego taniec był bez uczucia, wszystkie ruchy wykonywał jak jakaś zaprogramowana maszyna.
- Nic mi nie jest. – Odpowiedział krótko i oschle nie patrząc w moje oczy. Próbował mnie ominąć i wrócić do sali. Złapałem go za ramię. Nie pozwolę mu odejść przecież bez jakichkolwiek wyjaśnień. Co to to nie. Za bardzo mi na nim zależy, żeby go olać.
- Nie dotykaj mnie! – wcięło mnie. Przecież on nie krzyczy tak. To nie jest jego normalne zachowanie.  – Jesteś obrzydliwy! – To były kolejne słowa, które od niego usłyszałem. Pchnął mnie. Cofnąłem się krok do tyłu. – Myślałem, że dam radę to ignorować dla dobra zespołu, ale to już staje się chore. Kurwa, Ty jesteś chory! – Z każdym jego słowem cofałem się o krok w tył, aż w końcu trafiłem na ścianę. To wszystko było abstrakcyjne, nierealne. Przecież Jimin nigdy tak do nikogo nie mówił, nie wyzywał innych chłopaków. Więc dlaczego teraz? Dlaczego ja?
- Uspokój się! – sam zacząłem z tego wszystkiego krzyczeć. – O co Ci chodzi?
- O co mi, kurwa, chodzi? Ty się jeszcze pytasz?! – Powoli tracił nad sobą panowanie. Podszedł do mnie bliżej i patrząc prosto w moje oczy z taką nienawiścią i pogardą jaką jeszcze u nikogo nie widziałem, prawie wypluł z odraza kolejne słowa. – O to, cholera, że jesteś jebanym pedałem, zwykłą ciotą. Rzygać mi się chce na twój widok. – Splunął mi pod nogi i poszedł do sali. Musiał przejść obok reszty zespołu i naszego managera. Byłem jak zahipnotyzowany, nie wiedziałem co się dzieję, dlaczego to się dzieje. Przecież ja nigdy w jego stronę nie robiłem jakiś dwuznacznych gestów, to on się do mnie, jak zresztą do całej reszty, kleił. Więc co go sprowokował? Czy naprawdę byłem na tyle nie ostrożny, że coś zauważył? Kurwa, i co ja teraz zrobię? Jak ja mu spojrzę w oczy, jak się z tego wytłumaczę. Przecież tak być nie może, on nie powinien wiedzieć, że jestem gejem, nikt nie powinien wiedzieć. Muszę to wytłumaczyć. Podniosłem głowę i zobaczyłem resztę zespołu, no tak przecież wszystko słyszeli, jeszcze im będę musiał to wytłumaczyć, ale najpierw Jimin.
- Ja...- chciałem coś powiedzieć na odczepnego żeby móc już iść za Jimin, ale nie wiedziałem jak zacząć.
- Yoongi – odezwał się jako pierwszy manager  - ty na dzisiaj skończyłeś już próbę. Idziemy.
- Ale przecież...
- Nie ma żadnego ‘ale’, nikt z pedałami w tej wytwórni pracować nie będzie.  – Co tu się dzieję?! Spojrzałem po chłopakach, żaden się nie odezwał, odwracali spojrzenia. Przecież to niemożliwe żeby tak im przeszkadzało to kim jestem, nie po tylu latach. A może właśnie dlatego.
- Lepiej będzie jak wrócisz do dormu. To jest niebezpieczne dla zespołu, Ty jesteś niebezpieczny dla nas. – Lider zabrał głos, ale to co mówił nie docierało do mnie. On, uznający się za osobę tolerancyjną mówi, że jestem dla nich niebezpieczny.’
- Hyung, obudź się. Niedługo będziemy się zbierać na próbę.
- Już. – Zakryłem dłonią oczy. Kolejny koszmar. Pomiędzy snami, w których jesteśmy razem i wszystko jest ok., coraz częściej zdarza mi się śnić koszmary. I są one coraz gorsze. Zawsze wtedy budzę się zlany zimnym potem, z zadyszką jak po pół maratonie.
- Hyung, wszystko dobrze? Źle wyglądasz. – Spytał się Taehyung, słyszałem w jego głosie, że się martwi. Jego oczy czujnie obserwowały moją mimikę.
- Jestem tylko trochę zmęczony. – Zapewniłem go starając się brzmieć normalnie.
- Ale nie masz gorączki? – Zza pleców Tae  wyłonił się Hope i przyłożył do mojego czoła rękę.
- Jak chcesz ją mieć całą to jak najszybciej ją zabieraj. – Moja groźba poskutkowało i zostałem sam w pokoju. Muszę się uspokoić zanim wyjdę do reszty.
Te koszmary sprawiają, że wstaje jeszcze bardziej zmęczony niż gdy chodzę spać. Przez to wszystko moje sińce pod oczami robią się coraz większe, a ja staje się bardziej opryskliwy. Czasami myślę, że lepiej byłoby gdybym nie został idolem, członkiem BTS. Przeze mnie wszyscy na około mają tylko problemy. Muszą się o mnie martwić, a przecież to ja jestem hyungiem, i to ja powinienem się opiekować resztą. Jestem beznadziejny. Wszystkich w około zawodzę. Nie zasługuję na szacunek i sławę, którą zdobywa zespół. Jestem do niczego. Zamiast zajmować się muzyką, poświęcać się jej, stworzyć coś swojego, na tyle dobrego aby wydać Mixtape, to ja nawet nie potrafię uporać się sam ze sobą, nie umiem poukładać swojego życia. Jestem tchórzem bo nie mogę z niczego zrezygnować. Ani z zespołu ani z Ciebie. Dzięki chłopakom nie czuję się tak bardzo samotny, dzięki nim wiem, że mam do czego wracać,  choć czasami o tym zapominam i jestem dla nich niemiły. A Ty to zupełnie coś innego. Czasami wydaje mi się, że będę szczęśliwy móc Cię tylko obserwować, że nie będę odczuwał potrzeby bliskości, że dam sobie z tym wszystkim rade, będę odpowiedzialny, postawię zespół przed moimi uczuciami. A Ty wtedy robisz coś co burzy mój plan trzymania się od Ciebie z daleka i sprawia, że z każdym dniem pragnę Cię, Park Jimin, coraz bardziej, pragnę twojej bliskości i dotyku. Jestem głupi i słaby.
- Wejdź. – Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Hyung? Tae i Hoseok mówili, że źle się czujesz. To prawda? – Oczywiście osobą, która weszła przez drzwi musiałeś być Ty. A jakżeby inaczej. Zawsze się pojawiasz obok mnie gdy tylko o tobie myślę. To wygląda tak, jakbym ściągał Cię myślami. – Jin hyung powiedział, że jeżeli to prawda to zrobi Ci coś ciepłego na śniadanie żebyś lepiej się poczuł. – Już całkowicie wszedłeś do pokoju nie zdając sobie sprawy, że to Ty jesteś głównym powodem mojego stanu. Ty do mnie mówisz, a ja patrzę się w twoje oczy i szukam w nich tej nienawiści, którą widziałem w swoim dzisiejszym śnie. Próbuje dostrzec choćby minimalną zmianę, która upewni mnie, że mój sen prędzej czy później się spełni i mnie znienawidzisz, będziesz gardził. Usilnie próbuje znaleźć odrobinę nienawiści do mojej osoby bo to pomoże mi zniszczyć uczucie, które do Ciebie żywię. Nie znajduje nic takiego, w zamian obrzydzenia widzę w nich niepokój o mnie, troskę, ciepło. Dlaczego musisz być tak miły dla mnie? Proszę znienawidź mnie, pomóż mi się odkochać.  – Hyung? – Twoja ręka na moim ramieniu przywraca mnie do rzeczywistości.
- Nic mi nie jest. – Wstaję i starając się omijać twój wzrok szukam ciuchów na dzisiejszy dzień. – Możesz już iść i powiedzieć Jinowi, że nie będę nic jeść. Nie mamy na to czasu. – Mówię najbardziej chłodno jak się tylko da. Widzę jak Cię to rani, ale nie umiem inaczej. Na ułamek sekundy twój uśmiech znika z twarzy, ale tylko na chwilę, bo od razu powraca ze zdwojoną siłą.
- Hyung – zaczynasz swoim zwyczajem przeciągając zgłoski – czyżbyś wstał lewą nogą? – Uwieszasz się na moim ramieniu, a ja mam w głowie niezliczoną ilość snów,  w których robiłeś to samo gdy byliśmy razem. Świadomość, że teraz robisz to jako przyjaciel boli.
- Aish, Jimin, zabieraj te łapska. – Krzywie się popisowo, ale Ty wiesz, że udaję i już wszystko jest ok. – Spadaj już bo zabierasz mi tlen.
- Czyżbyś się wstydził przy mnie przebierać? – Sugestywnie ruszasz brwiami za co obrywasz ode mnie trzymaną w ręce koszulką.
-To raczej Ty chcesz się pogapić na mnie. Spadaj zboczeńcu.
- Już idę. Powiem naszej kuchareczce, że zaraz przyjdziesz na śniadanie to coś Ci zrobi ciepłego. – Mówisz już poważniej stając przy drzwiach. – I nawet nie mów, że nie będziesz jadł. Manager nie pozwoli Ci zostać w dormie, a Ty naprawdę kiepsko wyglądasz, przyda Ci się porządny posiłek.
I jak ja mam walczyć z moim uczuciem do Ciebie? Niby jesteś beztroski, wygłupiasz się z resztą, wydaje się, że nie umiesz myśleć o poważnych rzeczach, a jak trzeba to troszczysz się o innych i potrafisz być stanowczy.
Jak już wszyscy byli gotowi do wyjazdu zeszliśmy na dół do samochodu. Ja jak zawsze dowlokłem się na końcu, w przeciwieństwie do mojego dzisiejszego snu czekało na mnie wolne siedzenie obok Ciebie. Przed próbą natomiast pomagałeś mi się rozciągnąć. Po kilku ćwiczonych układach przyniosłeś wodę. Troszczyłeś się o moje zdrowie i samopoczucie. Zresztą nie tylko Ty, reszta zespołu też poświęcała mi więcej uwagi. Zachowywali się jakbym był małym dzieckiem i nie umiał się sobą zająć. Strasznie  mnie to irytowało. Z każdą chwilą byłem coraz bardziej przekonany o tym, że nie zasługuje na miejsce w grupie, skoro wyglądam na kogoś kim trzeba się zajmować. Nie jestem przecież idiotą za którego trzeba wszystko robić i mu wszystko tłumaczyć. Po kolejnych dwóch godzinach prób choreograf zarządził przerwę na posiłek. Oczywiście i wtedy musiałem przedstawiać sobą obraz sieroty losu bo znów wszyscy zaczęli mi mówić co mam robić, co powinienem zjeść. Miałem tego dość. Zabrałem swoją część jedzenia i wyszedłem z sali. Powiedziałem, że mam natchnienie i potrzebuję chwili spokoju. Wszyscy uwierzyli, a raczej udawali, że wierzą, bo przecież ‘małe dziecko’ znów strzeli focha jak mu się uwagę zwróci.
Mam już tego wszystkiego serdecznie dość. Tej całej troski o mnie. Tego uważania co mówi się w mojej obecności, a najbardziej mam dość tego, że Ty, Jimin,  troszczysz się o mnie najbardziej z całej grupy i tym samym dajesz mi niepotrzebną nadzieję. Co jest ze mną nie tak? Dlaczego tyle problemów kurczowo trzyma się mojej osoby? Jestem do cholery jasnej raperem, a nie jakimś dzieciakiem bez zdolności przeżycia w dorosłym świecie. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie nadaję się do tego zespołu, że hamuje ich rozwój, że przeze mnie zostają w tyle.

*****

Kolejne dni nie były wcale łatwiejsze. A brak snu i przygotowania do koncertu niczego nie ułatwiały. Starałem trzymać pozory, nie martwić chłopaków ale i tak widziałem, że mój stan przyciąga spojrzenia. Zresztą nie tylko mój.  Każdy z nas pracował nad przygotowaniami do Japońskiego koncertu na 200%. Chcieliśmy jak najlepiej wypaść przed tamtymi fanami, odpłacić im za miłość, którą nas darzą. Dać im niezapomniane wspomnienia i sprawić aby czas, który z nami spędzą był dla nich magiczny. W związku z tym treningi były zmożone, sen ograniczony, a posiłki schodziły na dalszy plan. Byliśmy zmęczeni, ale myśl o naszych fanach sprawiała, że staraliśmy się dalej. Pomimo tego, że zbliżały się święta, okres, który z założenia spędza się z rodziną, my musieliśmy pracować. Każdy dzień grudnia był męczący, ale nie poddawaliśmy się  bo w końcu robimy to co kochamy dla naszych fanów.  Nie jestem wierzący, ale widziałem jak bardzo chłopacy chcieli by spędzić ten czas z rodziną i automatycznie ja też tego pragnąłem. W końcu tak rzadko się z nimi widujemy. A jeszcze bardziej niż spędzenia świat z najbliższymi chciałem spędzić ten czas z Tobą. Nawet wspólnie ubierać głupią choinkę,  ale robić to razem, jako para. Przez ostatnich kilka dni nawet Morfeusz się nade mną zlitował i powrócił do moich snów pod twoją postacią, przeganiając tym samym swojego brata, który niedawno mnie nawiedzał powodując koszmary. Co noc mi się śniłeś, czy to tylko na chwilę czy na dłużej, co nic byłeś w mojej głowie. Nie mogłem się zdecydować  czy to dobrze czy źle. Na pewno te sny były lepszym wyjściem niż koszmary senne, ale one też były męczące, a przynajmniej powrót do rzeczywistości był ciężki.
Po pierwszym koncercie w Kobe byłem wyczerpany ale szczęśliwy. Uśmiech i łzy fanów dodawały mi sił. Każdy z nas odczuwał zmęczenie,  grudzień był naprawdę meczącym miesiącem dla naszego zespołu. Cała promocja, występy, nagrania, fansight dały nam nieźle w kość. Ostatni miesiąc roku jest najbardziej pracowitym okresem w kpopie. Przygotowania do gali, koncerty świąteczne, programy specjalne to wszystko sprawia, że my idole mamy bardzo napięty grafik, a jak dodać do tego jeszcze promocję albumu, to na odpoczynek nie ma już czasu. Sen, posiłki stają się mało ważne, nie ma na nie czasu.
Koniec roku nastraja do refleksji nad samym sobą, do zmian, dlatego przed koncertem w Japonii postanowiłem, że będę się starał dwa razy bardziej niż inni, że nie pozwolę mojemu słabemu charakterowi wziąć nade mną górę, że nie pokażę jaki jestem słaby, że skupię się na pracy, na zespole, że zapomnę o tobie dla dobra reszty.
Niestety moje postanowienia legły w gruzach. Zasłabłem i wymiotowałem z przemęczenia. Przeze mnie wytwórnia musiała odwołać koncert. Byłem zbyt beznadziejny i słaby żeby móc wystąpić. I nie ma znaczenia, że Taehyung też się źle czuł, że obaj pojechaliśmy do szpitala. Cała wina leży po mojej stronie. To ja jestem starszy, to ja powinienem być tym odpowiedzialnym. Pilnować żeby V jadł posiłki, żeby jak najwięcej odpoczywał, żeby reszta zespołu dbała o siebie. A co ja zrobiłem? Wielkie, puste NIC. Użalałem się nad sobą, nad tym jaki to ja jestem nieszczęśliwie zakochany, jaki to ja jestem biedny. Przez moją ‘rozpacz’ omijałem posiłki, mało spałem w obawie przed tym co mnie spotka w czasie snu. Doprowadziłem się na skraj  wytrzymałości, nie byłem w stanie zadbać o siebie i innych. Zawiodłem fanów, zespół, wytwórnie, zawiodłem Ciebie, Jimin.  Czułem się jak ostatni skurwysyn, który ma innych gdzieś, który dba tylko o siebie. Jadąc do szpitala miałem nadzieję, że podadzą nam jakąś kroplówkę i będziemy mogli wystąpić, ale gdy okazało się, że jestem na tyle wyczerpany, że lekarz surowo zabronił mi dzisiaj wykonywać jakichkolwiek ruchów, że stan Taehyung był tylko odrobinę lepszy od mojego załamałem się. Łzy zaczęły mi same lecieć, nie mogłem ich powstrzymać, czułem się przegrany i tak bardzo słaby. Podczas powrotu do miejsca koncertu w Kobe, ani ja, ani Tae nic nie mówiliśmy, od czasu do czasu młodszy tylko spoglądał w moją stronę jakby upewnić się co do mojego stanu. Przez to czułem się jeszcze gorzej, to ja powinienem sprawdzać jak on się czuję, a nie na odwrót, a tymczasem nie miałem odwagi spojrzeć mu oczy. Nawet nie wyobrażałem sobie co zrobię gdy zobaczę całą resztę. Byłem pewny, że muszę wszystkich przeprosić, a może nawet ubłagać pracowników wytwórni żeby pozwolili mi występować, przekonać ich, że te dwie kroplówki i leki, które dostaliśmy w szpitalu na tyle polepszyły mój stan zdrowia, że mogę bez przeszkód wystąpić na koncercie. Gdy podjechaliśmy na parking okazało się, że nawet nie możemy wysiąść z samochodu, bo wszyscy już na nas tam czekali, chcieli się dowiedzieć o nasz stan zdrowia i o to co dalej z występem. Widziałem jak na słowa managera odnośnie naszego zdrowia zareagowali chłopaki, jak Ty zareagowałeś. I to twoja reakcja najbardziej mnie bolała. Powinieneś być m mnie zły, wręcz wściekły, zwyzywać mnie od najgorszy, obwiniać o odwołanie koncertu, mówić że udaje, że  nic mi nie jest, że powinienem ruszyć swoje cztery litery, wyjść na scenę i dać z siebie wszystko dla fanów. Ja na pewno bym to zrobił, bym przeklinał siebie na czym tylko świat stoi, ale Ty patrzyłeś na mnie ze współczuciem i troską w oczach pełnych łez. Nie obwiniałeś mnie tylko siebie. Karciłeś się, że czegoś nie zrobiłaś i przez to jestem w takim a nie innym stanie.
Zbierając w sobie wszystkie siły wyszedłem razem z Taehyungiem z samochodu żeby przeprosić wszystkich za to co się stało. Nieważny był zimny i brudny beton na którym klękaliśmy i złożyliśmy nasze głowy, najważniejsze były przeprosiny. Choć i tak uważam, że nawet najdłuższe przeprosiny nie zmienią faktu jak bardzo nawaliłem i zawiodłem innych. Jakim jestem nieudacznikiem i jak mało jeszcze wiem. Wiedząc, że nie mogę wyjść na scenę i chociażby sam przeprosić za to co zrobiłem czułem się tragicznie. Jeszcze gorszą wiadomością było to, że to Wy, reszta mojego zespołu będzie musiała wyjść i ogłosić fanom, że koncert zostaje odwołany przeze mnie, że przez to iż zasłabłem nie mogę wystąpić, a Wy kochając ARMYS nie chcecie im pokazać niekompletnego BTS. Jeszcze nigdy nie czułem się tak słabym, nigdy nie wylałem tyle łez co tego wieczoru. Manager nie pozwolił ani mi, ani Taehyung zaczekać na was, mieliśmy natychmiast wracać do hotelu i tam odpoczywać do czasu wylotu. Tak bardzo chcieliśmy z Wami zostać, poczucie winy nie chciało mnie opuścić, miałem wewnętrzną potrzebę zrobienia czegoś, musiałem działać, ale nie mogłem ze względu na mój stan, to uczucie bezsilności mnie przytłaczało. Widziałem podobne uczucia w oczach Tae, on też cierpiał, a przecież on nie był niczemu winien, to ja zawaliłem na całej linii, nie dopilnowałem.  Nawet nie wiedziałem co mu powiedzieć na pocieszenie, nawet nie wiem czy by chciał usłyszeć jakieś słowa otuchy od osoby, która zawiodła, która była sprawcą całej tej patowej sytuacji. Tak, jestem w pełni świadomy, że ja ponoszą winę za odwołanie koncertu, problemy zdrowotne Taehyung, za to, że reszta zespołu musiała się za nas tłumaczyć, za łzy w twoich oczach.
Przez całą drogę do hotelu w samochodzie panowała cisza, nikt się nie odzywał, dzięki temu mogłem przemyśleć całą tą sytuacją, a im więcej myślałem tym bardziej utwierdzałem się w swojej winie. Po dojechaniu na miejsce udałem się prosto do swojego pokoju, musiałem odpocząć, zebrać myśli. Zwyczajnie pomyśleć.  Manager nakazał nam odpocząć, iść spać, mieliśmy zregenerować swoje siły przed powrotem do Korei. To, że koncert został odwołany tutaj w Japonii wcale nie oznaczało, że kolejne występy w naszym rodzinnym kraju zostaną odwołane. Mieliśmy odpoczywać i zebrać siły do czasu kończących rok festiwali.
Ja jednak nie mogłem od razu zasnąć, za dużo myśli kołatało mi się po głowie,  za dużo moich błędów wypływało na pierwszy plan. Czułem się samotny, bezsilny, pokonany. Na patrzeniu w sufit spędziłem kolejną godzinę, aż w końcu usłyszałem jak ktoś wchodzi do mojego pokoju hotelowego. Myśląc, że to manager chce sprawdzić co ze mną, udałem, że  śpię. Słyszałem jak najpierw staje przy stoliku nocnym, a po kilku dłużących się sekundach rusza się. Miałem nadzieję, że zbiera się do wyjścia, ale on zrobił coś zupełnie innego, podszedł do mojego łóżka i usiadł na jego skraju. To wtedy właśnie do moich nozdrzy doszedł zapach tak bardzo mi znany i kochany. To byłeś Ty, przyszedłeś do mnie. Poczułem się wtedy tak strasznie słaby i mały w twojej obecności, że pragnąłem otworzyć oczy i poprosić abyś mnie przytulił, powiedział, że będzie wszystko dobrze i jesteś przy mnie, albo nic nie mówił tylko był. Przeklinałem się za to w duchu, przecież nie potrzebujesz kogoś takiego jak ja, słabego, pełnego wad. Takiego nieudacznika jak ja. I wtedy poczułem twoją rękę na moim czole, pewnie chciałeś sprawdzić czy nie mam gorączki, a mi się chciało płakać. Potem złapałeś mnie za rękę i głaskałeś kciukiem.
Usłyszałem jak wymawiasz moje imię, twój głos był zduszony, odznaczał się chrypką. Płakałeś, i to dużo bo słowa przeprosin wypływające z twoich ust były coraz bardziej niewyraźne, słyszałem jak pociągasz nosem, a mi przez to wszystko krwawiło serce, ale i tak nie miałem odwagi żeby coś zrobić, żeby Ci ulżyć. Tak bardzo Cię potrzebowałem, a nie umiałem znaleźć w sobie na tyle odwagi żeby podnieść się i objąć Cię w swoje ramiona. Po kolejnych 10 minutach wyszedłeś z mojego pokoju i zostawiłeś mnie samego. Zostałem z kolejną porcją spraw do przemyślenia. Dlaczego mnie przepraszałeś? Dlaczego przyszedłeś? Co tobą kierowało? Jakie były twoje intencje? Co o mnie myślałeś?
Wydarzenia dzisiejszego dnia strasznie przytłaczały mnie swoją wagą. Nie byłem pewny jak to rozwiązać, co zrobić żeby zadośćuczynić fanom i zespołowi. Nim zasnąłem nie w znalazłem żadnego sensownego rozwiązania, jedyne czego byłem pewny to tego, że muszę działać, że najpierw muszę poukładać swoje wewnętrzne ‘ja’, przypomnieć sobie jako byłem na początku, co jest dla mnie ważny, kto jest dla mnie ważny.

*****

W drodze na lotnisko odzywałem się jak najmniej, unikałem Twojego wzroku, odtrącałem twoją pomoc. Przez większość drogi, tak samo jak przez większość lotu udawałem, że  śpię. Miałem włożone słuchawki w uszy, które były wymówką do nieodpowiadania na pytania. Po powrocie do dormu ‘w ucieczce’ przed problemami pomógł mi manager, który kazał mi i Taehyung odpoczywać w swoich pokojach, i zapowiedział innym żeby nam nie przeszkadzali bo mamy nabrać sił przed wizytą w szpitalu. Nasze wyniki miały wypaść jak najlepiej, przecież jutro kolejny występ a wytwórnia bez większych wyrzutów chciała podjąć decyzję o tym, że BTS wystąpi w pełnym składzie. Wiadomym było to, że jedynie jakieś złamanie, albo tak jak w Japonii, wymioty i zasłabnięcie odwiodły by ich od kazania nam występować.
Przez cały dzień myślałem co zrobić, jak odpowiednio przeprosić i jak pogodzić się z samym sobą. Pewnym było, że się pogubiłem. I nie chodzi mi tylko o sytuację, która zdarzyła się w Japonii, ale też o to co czuję, jak żyje. Osłabienie było skutkiem moich ostatnich poczynań. Nie brałem pod uwagę tego, że brak dbania o siebie, suszenie w sobie emocji, niemożność poradzenia sobie z nimi przyniesie tyle smutku ludziom w okól mnie. Zasmuciłem fanów, zawiodłem zespół i wytwórnię. Nie sprostałem oczekiwaniom we mnie pokładanym. Myślałem, że odpychając od siebie miłość do Jimina, próbując ją kontrolować i ukryć przed światem robię dobrze. Próba wyparcia jego obrazu z moich myśli, udawanie, że jest dla mnie tylko przyjacielem, że jego gesty, dotyk, głos nie powodują u mnie tych niezwykłych, przyjemnych sensacji. Przepracowując się ponad siły tylko po to żeby zająć myśli sprawiło, że się zaniedbałem. Przez cały czas udawałem, że wszystko ze mną dobrze, że jestem silny i nie potrzebuję pomocy od nikogo. Nie chciałem wypaść na słabego. Potrzebowałem jakiegoś impulsu, czegoś co pchnie mnie do przodu, pomoże się zmienić, być naprawdę odważnym i silnym. Być oparciem dla innych, kimś kto naprawdę zasługuje nas podziw i miłość fanów. Postanowiłem, że w czasie dni wolnych, które wytwórnia obiecała nam na początku stycznia pojadę do Japonii, do Kobe. Pierwszym krokiem ku naprawie będzie pogodzenie się z fanami, z uczuciami które towarzyszyły mi tamtego dnia. A po powrocie muszę z Tobą poważnie porozmawiać. Być szczerym, wyznać to co czuję. Nie chce już więcej żyć w kłamstwie, bo to mnie niszczy i sprawia, że staję się słaby. Nie chciałem nikomu zdradzać mojego planu, bo wiedziałem, że dużo osób będzie mnie od tego odwodzić. A ja już postanowiłem co zrobię. Taki był plan.

****

Po około tygodniu od powrotu do Korei, Big Hit dał nam kilka dni wolnego, reszta zespołu pakowała się aby wrócić na ten krótki czas do domu, spotkać się z rodziną, odpocząć. Ale nie ja, ja byłem gotowy lecieć do Japonii. Był ranek, a ja swój lot miałem dopiero wieczorem więc nie spieszyłem się tak jak reszta. Jin hyung, Namjoon i Tae byli już w domach, oni mieli najbliżej. W dormie zostałem tylko ja, Kookie, Jimin i Hoseok. Dwójka najmłodszych leciała tym samym samolotem, ja zazwyczaj miałem samolot z tego samego lotniska w podobnych godzinach, dlatego nie dziwiło mnie pytanie, które usłyszałem.
- Hyung, wiem, że jesteś powolny,  ale to już przesada. Zaraz będzie tu manager żeby zawieźć nas na lotnisko, a Ty nadal nie gotowy. – Stałeś w drzwiach, tak jak ostatnio często to robiłeś. Od tamtego grudniowego dnia jeszcze częściej byłeś u mego boku, próbowałeś rozweselić, zagadać. W głębi duszy byłem ci za to wdzięczny, choć tego nie okazywałem, jeszcze nie.
- Ja lot mam dopiero wieczorem.
- Jak to? – zdziwiłeś się. – Przecież zawsze razem jechaliśmy na lotnisko.
- Tak to. Lecę do Japonii. – odpowiedziałem z rezerwą, nie chciałem się tłumaczyć, jeszcze nie teraz. Nie do końca byłem na to gotowy, najpierw musiałem załatwić sprawę ze swoimi wewnętrznymi lękami.
- Co? Kto leci do Japonii? – Do pokoju wparował Hoseok. Jeszcze tego tu brakowało. Teraz na pewno nie dadzą mi spokoju.
- Yoongi hyung – odpowiedziałeś za mnie.
- Ale po co?
- Nie wasza sprawa. Zwyczajnie muszę sobie poukładać kilka rzeczy w głowie. – Powiedziałem głosem, który nie pozostawiał miejsca na jakiekolwiek zbędne pytania. Chyba obaj poczuliście, że ten wyjazd jest dla mnie ważny, że go potrzebuje bo nie pytaliście już więcej. Hoseok żartobliwie rzucił coś do mnie o kupnie pamiątek i wyszedł. Ty natomiast stałeś w drzwiach dłużej niż on. Milczałeś patrząc się nas mnie z jakimś wahaniem w oczach. Coś Cię trapiło, chciałeś o coś zapytać, może coś powiedzieć lub wyznać, już otwierałeś usta ale przerwał Ci głos maknae. Przyjechał manager i musieliście już iść. Westchnąłeś, spojrzałeś jeszcze raz na mnie i po chwili wyszedłeś z troską wypisana na twojej twarzy. A ja zostałem czekając na swoją kolej aby pojechać na lotnisko.

*****

Wyjazd do Kobe wiele mi pomógł. Pozwolił poukładać myśli, pogodzić się ze słabościami, wrócić do korzeni i ustalić nowe cele i plany. Był to bardzo emocjonalny wyjazd. Podczas niego dużo czasu poświęciłem na refleksje, będąc pod halą czułem te wszystkie emocje, które odczuwają fani czekający na koncert. Czułem ich ekscytacje,  miłość, lekki niepokój, podniecenie. To wszystko sprawiło, że postanowiłem napisać list do fanów. Przelać na niego swoje uczucia, spróbować się wytłumaczyć i jeszcze raz z głębi serca przeprosić. Podczas tej podróży wyklarowały się także emocje, które czułem i nadal czuję do Ciebie, ale tym razem nie zostały one zepchnięte na dni mojej świadomości. Teraz byłem już pogodzony sam ze sobą i postanowiłem nie kłamać już więcej w tej kwestii.  Dlatego gdy zarówno ja jak i Ty wróciliśmy do naszego dormu w Seulu pierwszym co zamierzałem zrobić była poważna i szczerą rozmowa. W mieszkaniu gdzie jest pełno ludzi rozmowa w cztery oczy bez świadków była po prostu niemożliwa. Dlatego pod jakimś głupim pretekstem wyciągnąłem Cię z domu i zabrałem do pobliskiego parku. Był już wieczór, temperatura poniżej zera, dzięki czemu byliśmy jedynymi spacerowiczami.
- Hyung, przecież mieliśmy iść do sklepu? – byłeś zdezorientowany bo droga do marketu była zupełnie inna.
- Chciałem z Tobą porozmawiać w cztery oczy i dlatego tutaj jesteśmy. – Zacząłem nie będąc pewnym co i w jakim momencie powiedzieć. Jak przekazać to co czuję jednocześnie nie strasząc Cię moimi wyznaniem. – Będąc w Japonii miałem dużo czasu na przemyślenia...Myślałem o zespole, fanach, moich planach na przyszłość ale najwięcej myślałem o...o tobie. – Cieszyłem się z panującego w okól mrozu, bo dzięki temu łatwo było wytłumaczyć róż na moich polikach.
- O mnie? –  Spojrzałeś na mnie szeroko otwartymi oczami. Byłeś szczerze zaskoczony.
- Tak. – Cisza. Ty czekałeś aż powiem coś więcej, a ja czekałem aż będę wiedział co powiedzieć. W końcu się odezwałeś. Patrzyłeś się przed siebie.
- Może usiądziemy? – Wskazałeś ręką ławkę jakieś trzy metry przed nami. Skinąłem głową na potwierdzenie. – I jak tak myślałeś o mnie to o czym myślałeś?
W tamtej chwili byłeś zupełnie inny. Inny od Jimina, którego na co dzień widzą fanki. One widzą beztroskiego, emanującego seksem, utalentowanego i wiecznie uśmiechniętego chłopaka, i zazwyczaj taki jesteś. Nawet w dormie, ale teraz byłeś bardziej poważny, jakbyś wyczuwał co mam zamiar ci powiedzieć.  Tak, nadal twoje ruchy były pełne seksu, to jak szedłeś, mówiłeś, czy zwyczajnie patrzyłeś się na mnie przyprawiało mnie o przyjemne dreszcze, ale ponad to wszystko widziałem w twoich oczach dojrzałość.
- O różnych sprawach. - Zacząłem w końcu mówić wypuszczając przy tym kłęby pary z ust. – O tym jak się poznaliśmy, jak kilka miesięcy przed debiutem dołączyłeś do zespołu. Jakie wtedy wywarłeś na mnie wrażenie. Jak ciężko razem pracowaliśmy nad sukcesem grupy. Jak nasze życie potoczyło się aż do tego momentu.
- To widzę, że zebrało Ci się na refleksje. I o tym chciałeś pogadać?
- Nie tylko.
- To o czym? No mów bo zimno jest.
- O niczym ważnym. – Znów zacząłem się bać. – Wracajmy bo w końcu zamarzniemy na tym zimnie.
Wstałem żeby móc już wrócić do dormu, znaleźć się między resztą zespołu, skończyć ten trudny dla mnie temat, którego nawet jeszcze dobrze nie zacząłem. Cała odwaga, którą zebrałem podczas pobytu w Japonii wyparowała ze mnie wraz z ciepłem na to mroźne, styczniowe powietrze.
- Zaczekaj! – Złapałeś mnie w nadgarstku powstrzymując od odejścia. – Hyung! Co się z tobą ostatnio dzieję? Zachowujesz się dziwnie, jeszcze dziwniej niż zawsze. Odcinasz się od nas. Nic nam nie mówiąc jedziesz do Japonii, a później piszesz list w którym znów przepraszasz za coś na co nie miałeś wpływu. – Już stałeś obok mnie. Z błaganiem wymalowanym w oczach prosiłeś o odpowiedź.
- Mówisz, że chcesz wiedzieć co naprawdę się ze mną dzieję?! –Zamiast mówić spokojnie, atakowałem. – Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Tak, przecież po to pytam. Chcę ci pomóc. - Ty w przeciwieństwie do mnie mówiłeś spokojnie, choć widziałem że dużo to Cię kosztuje. Twój oddech był szybszy niż normalnie, nie i poliki coraz bardziej czerwone.
- Ale przecież nie uniesiesz prawdy,  dlatego cały czas ją ukrywam. Mówisz że chcesz mi pomóc – znów byłem słaby. Znów przeze mnie ktoś płakał - ale to co chcę Ci powiedzieć wszystko zniszczy, dlatego wszystko trzymam głęboko w sobie.
- Yoongi!  - bez form grzecznościowych mówiłeś tylko wtedy gdy sprawa była naprawdę poważna. -  Powiedz, co się dzieję, bo naprawdę zaczynam się martwić. Tak długo już się znamy, że powinieneś mi ufać i wiedzieć, że nie ważne co się stanie będę przy tobie jako twój przyjaciel.
- Właśnie, przyjaciel! A ja tego, kurwa,  nie chcę!- wykrzyczałem Ci prosto w twarz. Zobaczyłem na niej ból pomieszany z zaskoczeniem. Podczas pobytu w Kobe tysiąc razy wyobrażałem sobie jak potoczy się ta rozmowa, układałem tysiące scenariuszy, i żaden nie wyglądał w ten sposób. To nie tak miało wyglądać. Często ludzie nie mówią o swoich uczuciach, ja mam tak samo. Problem polega na tym, że nie wiem jak o nich powiedzieć, a nie że nie chce o nich mówić. Boję się, że moje koszmary staną się rzeczywistością. Zostanę odrzucony nie tylko przez Ciebie ale i przez cały zespół, agencje. Całe moje dotychczasowe życie legnie w gruzach, przez to, że nie potrafię kontrolować swoich uczuć. Moje serce nie słuchało mnie gdy mówiłem, że ta miłość jest zakazana, zła. Ono decydowało za mnie, uważało że wie lepiej co jest dla mnie dobre. – To nie to miałem na myśli – szybko do Ciebie podszedłem i zamknąłem w ramionach. Trząsłeś się. – Nadal uważam Cię za przyjaciela, ale to mi...to mi po prostu nie wystarcza. – Poczułem jak twoje ciało tężeje w moim uścisku, jak wciągasz głębiej powietrze.
- Co? – zapytałeś zduszonym głosem próbując się odsunąć i spojrzeć mi w oczy.
- Zostań, inaczej znów stchórzę i nic nie powiem. – Posłuchałeś. Czekałeś w napięciu na kolejne słowa, ale już chyba wiedziałeś co chciałem powiedzieć. Mając Cię tak blisko siebie czułem twój zapach, który wnikał w każdą komórkę mojego ciała. Odkryłem, że w zagłębieniu szyi pachniesz najintensywniej, dlatego zanim kontynuowałem zaciągnąłem się nim. W dziwny sposób uspokoiło mnie to. Już się nie bałem i postanowiłem tego wieczoru wyznać Ci całą prawdę. - Jimin gdy nie ma Ciebie przy mnie czuję jakby nie było połowy mnie, jakby połowa mojego serca nie istniała, jakby ktoś je ukradł. Pomimo tego, że ostatnio byłeś przeze mnie odpychany, odcinałem cię od siebie, to za każdym razem czułem jakbym za chwilę miał upaść ale udawałem że nic mi nie jest i szedłem dalej. Ale prawda jest taka że potrzebuje Cię, Park Jimin, że pragnę Ciebie i tylko Ciebie. – Przez całą moją wypowiedź nic nie mówiłeś, nie ruszałeś się, jakby w obawie, że najmniejsze przeszkoda spowoduje, że skończę mówić. Gdy skończyłem wokół nas nastała cisza przerywana jedynie odgłosem samochodów. Nic nie mówiłeś, ale za dobrą kartę wziąłem to, że jeszcze do tej pory nie wyrwałeś się mi, oznaczało to, że albo jesteś w takim szoku że nie wiesz co zrobić, albo jesteś sparaliżowany strachem, że jakiś pedał trzyma Cię w ramionach.
- Ja...to znaczy Ty...czy...ale...jak to? – plątałeś się.
- Po prostu. – Odsunąłem się na wyciągnięcie ręki i spojrzałem w twoje zagubione spojrzenie. – Zakochałem się w tobie. Nie wiem kiedy, nie wiem jak, ale wiem, że od dłuższego czasu zajmujesz większą część mojego życia. – Z każdym słowem twoje policzki były coraz bardziej czerwone, a oczy rozszerzały się. Nie wiem czy to było powodowane strachem, odrazą czy może niedowierzaniem. – Najpierw wypierałem to ze świadomości, ale ostatnie wydarzenia uświadomiły mi, żeby być lepszym człowiekiem muszę przed samym sobą przyznać się do swoich uczuć, że nie mogę okłamywać osób na których mi zależy.
Wypuściłeś głośno powietrze i na chwilę skryłeś twarz w dłoniach aby później energicznie zacząć nimi pocierać twarz.
- Naprawdę? Nie żartujesz?
- Nie. Jeszcze nigdy nie byłem tak poważny.
- O Boże. – Nerwowo chodziłeś po alejce, kilka razy nawet kucając i coś do siebie mówiąc. – To wszystko tak na serio czy strzeliło wam coś do głowy i sobie ze mnie jaja robicie?
Podszedłem do Ciebie. Złapałem twoją twarz w dłonie i spojrzałem pewnie w oczy, czekałem aż twoje spojrzenie skupi się na mnie.
- To co Ci teraz wyznałem to najprawdziwsza prawda, nigdy nie byłem tak poważny i tak pewny słów, które usłyszałeś. Kocham Cię.
- Ja...ja nie wiem...- oparłeś czoło o mój brak. – Ja nie wiem co powiedzieć.
- Nie musisz nic mówić – uspokajająco zacząłem głaskać twoje plecy. – Nie oczekuję niczego w zamian. Chciałem abyś wiedział. To mi wystarczy.
- Ja...- podniosłeś wzrok na mnie, rozejrzałeś się po alejce i zrobiłeś rzecz, której w najwspanialszych marzeniach się nie spodziewałem. Pocałowałeś mnie. To było zaledwie muśnięcie, lekkie złączenie ust.  – Dziękuję. – Twoje oczy w końcu nabrały blasku a usta rozciągnęły w najpiękniejszym uśmiechu jaki świat widział. – Dziękuję, że mnie kochasz, tak samo jak ja Ciebie. – Cały czas się uśmiechałeś, a twój uśmiech poszerzył się gdy tym razem na mojej twarzy zobaczyłeś niedowierzanie.
- Ja...to znaczy Ty...czy...ale...jak to?
- Nie powtarzaj moich słów. – Zaśmiałeś się tak jak tylko Ty potrafisz. – Po prostu.
- Tym razem to Ty mnie naśladujesz. – Odparłem przyswajając sobie to co do mnie mówiłeś. – Naprawdę mnie kochasz? – Pokiwałeś głową na potwierdzenie. – Chodź tu.
Przyciągnąłem Cię do siebie i mocno objąłem. Zrobiłeś to samo. Wokół nas panował mróz, zapadała noc a my trwaliśmy złączeni w uścisku, ciesząc się naszym szczęściem. Niespodziewanym szczęściem.


Prawdą stał się sen, który tak często nawiedzał mnie w nocy.


6 komentarzy:

  1. Dziękuję^^ to najlepsze z Twoich opowiadan. Kocham ♥
    Syśka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, nienawidzę momentów, w których chcę skomentować coś naprawdę pięknego, ale mam pustkę w głowie. Dlatego musisz mi wybaczyć mój prawdopodobnie niezbyt długi i mało rozgarnięty komentarz.
    Sama historia starsznie mi się podobała. Dobrze opisałaś uczucia Yoongi'ego, wszystkie jego problemy, choć muszę przyznać, że w jednym momencie miałam już trochę dość tego, iż ciągle wmawiał sobie, że to przez niego. Ale to była naprawdę chwilka ^^
    Końcówka podnosząca na duchu - w końcu ułożył sobie w wszystko w głowie, no i jeszcze porozmawiał z Jimin'em, który go nie odrzucił!
    I oczywiście nie mogłabym zapomnieć o śnie Yoongi'ego, w którym Park wyzywa go od pedałów. Przestraszyłam się, myśląc, że to nie jest sen.
    Napisałaś "Coraz bardziej utwierdzam się w tym, że nie powinnam w pojedynkę pisać tekstów, albo znaleźć jakąś rozgarniętą bete", a ja Ci powiem tylko tyle, że piszesz naprawdę fajnie i oprócz kilku literówek i sporadycznych przecinków niczego nie zauważyłam ^^ Bardzo przyjemnie się czytało, więc jak tylko będę mieć więcej czasu to postaram się wpaść i znowu coś skomentować ^^
    Pozdrawiam i weny życzę~

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo za komentarze :D
    Syśka - wyszło takie dobre bo się specjalnie dla ciebie starałam *.*
    Mr. Łoś - Dawno ciebie nie było u nas, bardzo nam miło, że co jakiś czas zaglądasz i komentujesz. Naprawdę nie wiesz jak się cieszę, że tak bardzo przypadło ci to opowiadanie do gusty, nawet nie wiesz jak się szczerzyłam czytając twój komentarz XD A co do literówek i przecinków, cały tekst był pisany na telefonie i przed wstawieniem nie był sprawdzany, więc to i tak cud, że nie jest gorzej. Pisząc szybko na telefonie czasami po prostu nie chciało mi się wracać wstecz i stawiać jakiegoś przecinka.
    Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa.
    Levi

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu przepraszam za niespójność swojego komentarza oraz dziwne brzmienie, ale wciąż jestem jeszcze przełniona tym wszystkim (inaczej nie mogę tego ująć).
    Zacznę mniej więcej od początku. Yoongi, Suga, mój Cukierek, tak bardzo mi go było szkoda, płakałam prawdopodobnie przez połowę tego jak się obwiniał o wszystko, a jak Kobe zostało wspomniane i ten plan żeby tam pojechać/polecieć, to już był dla mnie emocjonalny koniec. Genialnie to wszystko przedstawiłaś - jego myśli, odczucia i to wszystko. Ten koszmar, który się tutaj pojawił (gdzie Park wyzywa go od pedałów i wgl), cóż... Serio się wystraszyłam! Na szczęście to tylko sen, a prawda jest taka, że Jimin odwzajemnia uczucia Yoongi'ego (wstawię tu, że chyba pisnęłam ze szczęścia kiedy wyznał, że też go kocha). Piszesz bardzo dobrze, kilka literówek i przecinki, które są zmorą chyba dla każdego, ale wciąż jest to genialne! To szczęście, że tu trafiłam. Życzę weny i powodzenia!♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham. To najlepsze opowiadanie z Suga i Jiminem jakie do tej pory udalo mi sie znaleac i przeczytac. Padam na kolna przed tym. Xd zycze weny i wg duzo pomyslow. Bede tu czesciej wiedz o tym ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ririsu -My też się cieszymy, że tu trafiłaś. Twój komentarz jest bardzo składny i zrozumiały (przynajmniej dla mnie :p ) więc nie ma za co przepraszać ^^ Mam nadzieję, że chusteczek ci starczyło gdy płakałaś. I czy zabrzmi to głupio jak powiem, że się cieszę iż płakałaś? Dla autora to jest naprawdę duży zaszczyt gdy wzbudza u czytelnika takie emocje (płacz, strach, pisk? XD ) Zapraszamy częściej do czytania naszego bloga i starszych postów na nim.

    Park JiJin – Kurcze blade nie wiedziałam, że komuś aż tak się spodoba mój ficzek, że stwierdzi iż jest najlepszym jaki do tej pory czytał z tą właśnie parą. Bardzo mi miło ^.^ „Bede tu częściej wiedz o tym ;)” – czy to była groźba? Mam nadzieję, że ją spełnisz XD

    Dziękuję Wam bardzo za komentarze :* Levi

    OdpowiedzUsuń