Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

niedziela, 25 maja 2014

Przepowiednia - Rozdział I


Zaczynam swoje ukochane Drarry  Uwielbiam tak samo jak KyuMin ;D Tak przeszłam na ich stronę i jestem ELF'em
PRZEPOWIEDNIA / DRARRY

ROZDZIAŁ 1



Draco Malfoy siedział na łóżku cały zlany potem, wyrwany z koszmaru. Znów miał ten okropny sen, śniło mu się, że Czarny Pan traktuje go Cruciatusem. Do końca życia będzie żałował tego, że został śmierciożercą. Teraz ukrywał się w Kornwalii, miał tu spokój o którym marzył, a w okolicy nie mieszkał żaden czarodziej. Ten fakt był mu szczególnie na rękę.
Po upadku Czarnego Pana Draco wraz z innymi sługami Voldemorta stanął przed sądem. Malfoy został potraktowany łagodnie, komisja wzięła pod uwagę jego młody wiek oraz presję ze strony najbliższej rodziny. Kolejną okolicznością łagodzącą był fakt, że wydał wszystkich którzy walczyli u boku czarnoksiężnika co bardzo ułatwiło dalszą pracę ministerstwu w poszukiwaniach Śmierciożerców. Draco wychowany w arystokratycznej rodzinie nie był przyzwyczajony do tak nędznego życia, po za tym było mu ciężko. Zaczął nienawidzić wszystko co miało związek z magią. Miał dość takiej nostalgii. Przestał nosić przy sobie różdżkę, magią posługiwał się tylko kiedy naprawdę było to konieczne. Jedyne na co sobie pozwalał to odreagowanie wszystkich negatywnych uczuć… Raz w miesiącu chodził nocą do pobliskiego lasu. I tam bezkarnie pod osłoną nocy torturował zwierzęta, rzucał na nie uroki, a czasem nawet zabijał. Tylko w ten sposób mógł oderwać się od ponurego życia jakie wciąż ciążyło nad nim. Trauma, której doświadczył w dzieciństwie, a potem podczas wojny nadal znaczne odbijała się na jego psychice. Jego rodzice oraz przyjaciele zginęli na wojnie, został sam. Samotny i opuszczony.
Z jednym tylko wspomnieniem… On i Potter na jednej miotle w pokoju życzeń, blisko siebie i ta cholerna myśl, że uratował go największy wróg. Wybraniec poświęcił swoje życie by go uratować. Uczepił się tej myśli, choć w realnym świecie nie znaczyła nic. Wiedział, że już nie zaśnie. Wstał i poszedł do kuchni napić się wody. Wahał się przez chwilę jednak postanowił iść do lasu. Ubrał pierwsze lepsze ubranie jakie znalazł, włożył różdżkę za pazuchę i teleportował się na skraj lasu, gdy po jego oblanych potem plecach przeszedł dreszcz pod wpływem chłodnego nocnego wiatru – poczuł się wolny, tak jak każdy normalny człowiek. On nie był normalny, uważał się za przeklętego.
Dreszczyk adrenaliny dawał mu wewnętrzny spokój, czuł go za każdym razem gdy wydeptywał ścieżkę w poszukiwaniu zwierzyny, swojej kolejnej niewinnej ofiary. Zaczął myśleć o wszystkich którzy zginęli spod jego brudnych krwią łapsk. O dziwo za każdym razem z ponurych myśli uwalniała go ta o Gryfonie. Miał co do niego mieszane uczucia, wszystko działo się za sprawą jego szczeniackiego zauroczenia. Od piątej klasy zaczął traktować Pottera jako obiekt seksualny. Sam nie do końca umiał wytłumaczyć tego uczucia. Wydawało mu się głupie i bardzo się wstydził tego , że akurat jego to spotkało. Pragnął go na tyle, że musiał zaspokajać się samemu z myślą o wybrańcu i jego imieniem na ustach w momencie w którym przychodziło spełnienie.
Szedł już dobre dziesięć minut i nie natrafił nawet na najmniejszy szelest, który mógł przewidzieć zbliżające się zwierze. Przez chwilę stracił nadzieję, jednak w tym samym momencie usłyszał trzaska łamanej gałęzi i natychmiast bez cienia zastanowienia odwrócił się i rzucił zaklęciem w miejsce skąd dobiegał odgłos. Były Ślizgon podbiegł w kierunku skąd usłyszał odgłos sugerujący upadek zwierzyny. Przez moment znieruchomiał, gdyż jego oczom nie ukazało się zwierze, lecz człowiek. Spanikował, w myślach obwiniał się za lekkomyślność. Pochylił się nad rannym i zaczął wypowiadać zaklęcia, które natychmiast goiły rany. Ciało jednak wciąż było nieruchome. Kurwa. Przez chwilę myślał o porzuceniu mężczyzny, w końcu rany były zagojone i z pewnością mugole nie doszli by jak doszło do zgonu. Gdy wstał i już miał się wycofać w głąb lasu, postanowił sprawdzić czy chociaż ta osoba oddycha. Odwrócił jego głowę ku sobie i spanikował widząc twarz swojej ofiary. Zaklął w duchu. Co za ironia kilka minut temu potraktował Sectusemprą osobę, która kilka lat temu załatwiła go tym samym zaklęciem. Nagle zrobiło mu się słabo i zwymiotował, gdy nieco uspokoił się i opanował szok po zobaczeniu nieprzytomnego Pottera, dla odmiany zaczął gorączkowo myśleć co zrobić.
Potter był aurorem, więc ministerstwo na pewno dojdzie co zrobił, pyzatym bał się Azkabanu, a przecież nikt nie wierzy jego wersji.Był tego pewny w końcu wiadomo, że Śmierciożerca zostaję Śmierciożercą do końca życia.
 Zaczął penetrować jego kieszenie, dokładnie wiedział czego szuka. Tak. Znalazł ją, peleryna niewidka była w wewnętrznej kieszeni szaty Harry'ego. Wziął jego bezwładne ciało na ręce i okrył ich oboje zaczarowanym płaszczem. Bał się teleportować w obawie, że go namierzą. Był zmuszony iść do domu na piechotę. Obiecał sobie, że na miejscu spokojnie wymyśli co dalej zrobić. Kurwa. – Zaklął w duchu. Potter okazał się cholernie ciężki.

3 komentarze:

  1. Drarry <3 Ciekawie się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyyyy..... Poprzestawiały Ci się zdania w tekście i wyszło ni w oko, ni w dupę xD
    Taka uwaga drobna ;D Btw to Ci powiem, że zgadzam się z Anonimkiem i ciekawie się zapowiada ♥
    Ahh.. Drarry - to jest to, Baby ^^
    Rozpiszę się dłużej przy następnym rozdziale, więc weny i virtual hug! ;3 / Kummie

    OdpowiedzUsuń
  3. całkiem ok. Tylko jak już piszesz drarry to uważaj na błędy. Pisze się "Harry'ego".

    OdpowiedzUsuń