Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

poniedziałek, 19 maja 2014

Drinny 1/2

Kochani kolejny one-shot w moim wykonaniu, a dokładniej jego pierwsza część. W najbliższym czasie pojawi się kontynuacja :)

Syśka          





To lato było najgorszym okresem w życiu Ginny Wesley. Wojna z każdym dniem była bardziej realna niż kiedykolwiek wcześniej. Zamiast cieszyć się życiem ciągle żyła w strachu o swoją rodzinie. Czuła ból i bezsilność. Doskonale wiedziała, że nie jest w stanie powstrzymać biegu nadchodzących wydarzeń.
Pod koniec lipca przy śniadaniu w Kwaterze Głównej Zakonu bez problemu można było wyczuć napięcie między zebranymi.

- Chciałbym prosić wszystkich o nie wchodzenie na strych, szczególnie was. –Nakazał profesor Lupin wskazując przy tym palcem na najmłodszych wśród zebranych. Widząc pytający wzrok osób niewtajemniczonych. Dodał szybkim i stanowczym głosem, że to sprawy Zakonu i nie ma zamiaru więcej tego tłumaczyć.
Rozmowa została ucięta bardzo szybko. Nikt już nie śmiał się odezwać. Wiadome było, że niczego się już w tej kwestii nie dowiedzą.
Ginny była jednak bardzo zaintrygowana skrywaną tajemnicą na strychu. Wiadomo, że zakazany owoc najlepiej smakuje. Codziennie więc kręciła się blisko członków Zakonu z nadzieja, że uda się jej podsłuchać jakąś rozmowę nawiązującą do nurtującej jej kwestii. Jednak bezskutecznie starała się o informację. Strych był pilnie strzeżony, choćby chciała nie dała rady się tam dostać.
Tej nocy nie mogła zasnąć zastanawiała się co może być na tyle cenne dla Dumbledora, skoro ukrywał to w najbardziej strzeżonym miejscu poza Hogwartem jakim znała.
Następnej nocy po cichu weszła schodami na samą górę. Szczęśliwy los sprawił, że w domu nie przebywał nikt kto mógłby ją przyłapać na podkradaniu się. Nigdy nie była w tej części domu, więc z ciekawością obserwowała nieznane kąty. Jednak nic nie przykuło jej uwagi na tyle by mogło okazać się tą skrywana tajemnicą. Gdy zrezygnowana cofała się na schody prowadzące na dół, usłyszała szloch dobiegający zza drzwi na które jakoś wcześniej nie zwróciła uwagi. Ostrożnie złapała za klamkę. Były zamknięte.
- Alahamora. – Powiedziała cicho zaklęcie jednak nic nie dało. Domyślała się tego jednak warto było spróbować.
- Jutro tu wrócę. – Obiecała samej sobie.
Szybkimi krokiem skierowała się do swojego pokoju. Wiedziała, że jutro będzie siedziała cały dzień po kolei wertując księgi. Za wszelka cenę musiała dowiedzieć się jak otworzyć drzwi. Musiała je otworzyć i odkryć co jest źródłem szlochu które słyszała w nocy.
Ginny cały dzień walczyła z chęcią napisania listu do swojej przyjaciółki, była pewna, że bez problemu Hermiona wymieniła bym jej co najmniej cała listę możliwych zaklęć i mugolskich kombinacji, które z pewnością otworzyły by te cholerne drzwi. Jednak w sytuacji w której obecnie się znajdowała nie wiedziała co może zrobić i na dodatek w pojedynkę. Ginny była jednak uparta po kolacji miała już kilka zaklęć, które mogły okazać się pomocne. Uradowana położyła się do łóżka i z niecierpliwością czekała aż wszyscy w domu zasną.
Kilka minut po północy wyślizgnęła się z pościeli i poszła na strych, gdy doszła do drzwi znów usłyszała cichy płacz po drugiej stronie. Jej delikatna dłoń przejechała czule po wejściu do miejsca w którym zapragnęła jak najszybciej się znaleźć. Żadna z zaklęć nie działało, więc zrezygnowana dała sobie na dziś spokój i wróciła do pokoju. Weszła do łóżka i długo myślała co jeszcze może zrobić, jakoś nie chciała odpuścić.
Cały następny dzień chodziła zamyślona, tej nocy postanowiła za wszelką cenę odkryć skrywaną tajemnice na strychu.
Mimo pierwszych prób niepowodzenia nie zniechęciła się, wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej ją to motywowało.
Po 30 minutach wertowania zamku w drzwiach spinką do włosów zamknięcie puściło i z podnieceniem oraz jednoczesnym strachem obserwowała jak drzwi delikatnie się uchylają. Delikatnie jej pchnęła i ujrzała ciemność i ciągle słyszał ten szloch, który powodował u niej ciarki na plecach.
To co ujrzała w głębi pomieszczenia przerosło jej oczekiwanie, przez całe swoje życie nie widziała nic bardziej strasznego. Z początku stała tak z wystrzyżonymi oczami i otwartymi ustami, nie była wstanie ukryć swojego przerażenia. Na zimnej kamiennej posadzce obwiązany metalowym kneblem z kolcami leżał Draco Malfoy. Był naprawdę w koszmarnym staniem jego ciało było pokryte licznymi ranami. Niektóre były świeże, na twarzy miał liczne zadrapania i siniaki. Zaklęcie które trzymało kolce w uścisku przy każdym ruchy blondyna zdawało się zadawać mu coraz większy ból. Niepewnym krokiem podeszła do niego i jednym zaklęciem uwolniła go od bólu. Dopiero wtedy dostrzegł jej obecność, delikatnie uniósł głowę i spojrzał na nią swoimi zimnymi oczami, były zupełnie bez wyrazu. Dziewczyna wyczarowała miskę z wodą i bez słowa zaczęła rozbierać go z brudnych i podartych ubrań. Gdy leżał przed nią już całkiem nagi delikatnie obmywała jego rany, a większe leczyła za pomocą zaklęcia.
- Czemu to robisz? – Spytał po chwili.
- Nie wiem. – Odpowiedziała
Oboje milczeli. Dziewczyna go nakarmiła i kończyła pielęgnować jego bolące ciało.
- Musze już iść. – Powiedziała po paru godzinach. Przez cały ten czas milczeli nie odzywając się do siebie.
- Nie chcę, ale muszę to zrobić. – Powiedziała nakładając mu ponownie bolesne ciernie. Jednak tym razem były luźne, by nie wyrządzić mu krzywdy.
Ginny przez tydzień przychodziła do niego każdej nocy za każdym razem wszystko odbywało się tak samo, milczeli jedząc kolację. W połowie sierpnia nieoczekiwanie Draco przerwał milczenie miedzy nimi.
- Nie przychodź jutro. – Poprosił
- Czemu? – Spytała wyraźnie zaciekawiona.
- Bo mnie tu nie będzie.
Odpowiedziała mu milczeniem, tak naprawdę od dłuższego czasu zastanawiała się jak go uwolnić.
- Powiedz mi czemu tu jesteś?
- Nic nie wiesz? – Gdy dostrzegł jej zdziwienie zaczął mówić dalej. – Chcą ode mnie wyciągnąć informację o miejscu kryjówki Czarnego Pana.
- Chcesz wyznać prawdę? – Spytała
- Jeśli to zrobię zginę Weasley. Łączy mnie przysięga wieczysta z moim panem, a jeśli ją złamię to…
- Wiem co się stanie Malfoy – Przerwała mu dziewczyna. – Co z twoimi rodzicami?
- Nie żyją, Zakon ich wykończył. Wparowali do Malfoy Manor, porwali mnie. Rodzice zginęli próbując im to uniemożliwić. – Mówił przyciszonym głosem. – Zginęli z mojej winy.
Ginny milczała, próbowała analizować powoli wszystkie informacje o których się dowiedziała przed chwilą. Jak Zakon mógł dopuścić się straszliwego mordu? Trudno jej było to sobie wyobrazić.
- Co chcesz zrobić? - Spytała z przerażeniem.
- Chcę żebyś przyniosła mi nóż bądź jakąś inny ostry przedmiot, chcę się zabić.
- Nie możesz tego zrobić. – Mówiła patrząc na niego, tak bardzo pragnęła w tamtej chwili szybkiego rozwiązania nurtujących ja problemów. - Malfoy proszę nie mogę tego zrobić. - Postarzała jak w amoku.
- Zrozum nie po to zginęli moi rodzice, żebym teraz zdradził swojego Pana i zmarł ku uciesze aurorów. Inaczej oni mnie zabiją nie mogę sobie na to pozwolić rozumiesz?
- Ja tu jestem. – Zapewniała go, jednak zimno bijące z jego stalowych oczu dało jej jasno do zrozumienia, że prawdopodobnie na jego miejscu zrobiła by to samo.
- Teraz jesteś, niedługo wyjedziesz do Hogwartu. - Syknął.
Wyszła na korytarz i zeszła schodami do kuchni. Wyciągnęła z szuflady nóż i chwilę obracała go w dłoni, serce, tak bardzo bolało ją na sama myśl o planie Dracona. Bez wahania odłożyła ostry przedmiot na miejsce i za kilka sekund stała już przed pokojem Lupina, rzuciła na siebie zaklęcie wyciszające i weszła do środka. Dokładnie wiedziała czego szuka. Różdżka Dracona leżała na komodzie pod oknem. Dziewczyna była bardzo zaskoczona faktem iż ta wcale nie była schowana, jednak kto mógł przypuszczać, że Lupin ma zdrajcę w Kwaterze Zakonu.
Draco siedział skulony pod ścianą, gdy ta weszła do środka. Wyraźnie słyszała jak płakał.
Podała mu różdżkę, czego ślizgon zupełnie się nie spodziewał.
- Skąd ją masz? – spytał zdziwiony.
W odpowiedzi dziewczyna wręczyła mu tobołek.
- Tu masz trochę jedzenia i śpiwór, spakowałam tez parę ciepłych ubrań.
Draco stał oniemiały nie wiedząc co odpowiedzieć, był tak zaskoczony zachowaniem dziewczyny. Z początku gdy do niego przychodziła nawet nie zdziwił się to było typowo gryffońskie. Jednak pomoc w ucieczce było całkowicie odmienna sprawą. Ginny Weasley, której rodzina była członkami Zakonu Feniksa, chciała pomóc śmierciożercy w ucieczce. Jakoś nie do końca mógł w to uwierzyć.
Drżącą ręka odebrał od niej torbę i swoją różdżkę. Poczuł nieodparta chęć by móc ja przytulić i zrobił to nie zwracając uwagę na jej zdziwioną minę. Spojrzał jej w oczy i wyszeptał do jej ust, krótkie słowo „Dziękuję”. Ruda delikatnie ujęła jego twarz dłońmi i pocałowało lekko i subtelnie spierzchnięte usta ślizgona. Gdy oderwali się od siebie Ginny podała mu miotłę, a Draco zaklęciem zmniejszającym sprawił iż jego pakunek bez problemu mieścił się w kieszeni spodni. Gdy stanął w oknie jednocześnie dosiadając miotły obdarzył dziewczynę ostatnim spojrzeniem i powiedział.
- Przepraszam za to co teraz zrobię, ale nie mogę cię narażać, Obliwiate! - Rzucił zaklęcie.

Po chwili wystrzelił w ciemnie niebie jak najdalej od tego miejsca, od niej. Wiedział, że gdy odzyska przytomność nie będzie pamiętać nic z ostatnich kilku dni, więc hieny z ministerstwa oraz aurorzy nic jej nie zrobią. Był pewny, że mu wybaczy, ponieważ obiecał sobie, że jak tylko skończy się wojna odnajdzie Ginny Weasley, cofnie zaklęcie zapomnienia i do końca swojego życia będzie jej dziękował za wszystko co mu ofiarował przez te kilka dni.

2 komentarze: