Kolejna część mojego KyuMin. Mam nadzieję, że
przypadnie Wam do gustu, choć Syśka powiedziała, że mnie za ten rozdział
zlinczujecie. Tak więc jak tylko wstawię notkę to idę się schować do szafy a na
straży postawię mojego psa(mam nadzieję, że mnie nie znajdziecie XD )
Levi ;)
<-Rozdział 4
Levi ;)
<-Rozdział 4
Zbliżając
się, próbowałem usunąć ten dzień, którego nie mogłem całkowicie zapomnieć.
Nawet
jeśli Twoje uczucia do jutra wybledną,
Będę
Cię ciągle, niezmiennie kochał.
Nawet
jeśli nie będziesz mnie mógł jutro ujrzeć,
Będę
Cię ciągle, niezmiennie kochał.
-Myślałem, że już stamtąd nie wyjdziesz Cho.
Przesuń się. Chce wejść – główny tancerz chciał wejść do środka.
-Hyung, gdzie jest SungMin?- powiedział błagalnym
głosem maknae.
- Nie wiem.
-Jesteś jego przyjacielem, na pewno to wiesz.
- Idź owiń sobie czymś rękę bo całą podłogę
zakrwawisz - mówił to nie patrząc się na młodszego, jakby się go brzydził.
KyuHyun złapał go za ramię, potrząsnął nim. Potrzebował informacji.
-Proszę powiedz mi gdzie on jest?- Kyu nie dawał
za wygraną.
- Puść mnie Cho – powiedział gwałtownie
odwracając się w stronę wokalisty ze złością w oczach - W końcu sobie
uświadomiłeś co zrobiłeś i straciłeś?
- Gdzie on jest?
- Jeżeli chcesz to wszystko naprawić sam musisz
sobie dać radę. Ja ci Cho pomagać nie będę.
- Hyung, proszę.
- Nie! - powiedział stanowczym głosem i wszedł do
łazienki zamykając drzwi za sobą.
KyuHyun został sam na korytarzu. Był bezradny.
Nie wiedział co dalej, nikt nie chciał mu pomóc. Był załamany.
Kyu pov.
'Nie mogę się poddać, nie teraz. Jest 2 a.m. więc
powinien już być, razem z RyeoWook wrócić z Sukira KTR. Sprawdzę w pokoju.
Nie ma go. Idioto przecież on już tu nie mieszka
tylko w starym pokoju YeSung'a.
Szybko popędziłem w tamtym kierunku. Też nic.
RyeoWook. Bez zastanowienia pobiegłem na wyższe
piętro. Wybrałem schody, nie miałem czasu czekać na windę, nie teraz gdy liczy
się każda sekunda. Wbiłem kod do drzwi wejściowych i wpadłem do środka.
Wookiego spotkałem w kuchni.
- Hyung czy SungMin-hyung wrócił z tobą? Jest
tutaj?
- Nie. Był swoim samochodem i od razu po audycji
gdzieś pojechał. Ale nie mówił gdzie.
- Dzięki.
- Kyu co ci się stało w rękę. Lekarz powinien to
zobaczyć- powiedział pełnym troski głosem. Ale ja nie miałem czasu ma
tłumaczenie musiałem znaleźć SungMin'a.
- Nic mi nie jest. Pa- rzuciłem przez ramię w
biegu i już mnie nie było. Musiałem go znaleźć, wszystko wytłumaczyć. Po prostu
musiałem.
Znów zbiegłem po schodach na niższy poziom,
zabrałem ze sobą torbę oraz kluczyki do samochodu i wyszedłem z apartamentu.
Tym razem poczekałem na windę, potrzebowałem chwili aby spokojnie pomyśleć.
Gdzie mógł być, gdzie go zacząć szukać? Ręka zaczęła mnie coraz mocniej boleć,
spojrzałem na nią. Pełno zadrapań i zaschniętej krwi. Chyba jednak przydało by
się to czymś zasłonić, w końcu reporterzy i fani czyhają na każdym kroku.
Zacząłem szperać w torbie. Rękawiczki. Dobrze, że była zima i miałem je przy
sobie. Winda zjechała na podziemny parking a ja w tym czasie skończyłem
zakładać rękawiczkę. Wysiadłem i szybkim krokiem poszedłem do samochodu.
Włożyłem kluczyk w stacyjkę, przekręciłem i ruszyłem. Nadal nie wiedziałem
gdzie go szukać, ale nie mogłem też tracić czasu na siedzenie i zastanawianie
się.
Pierwszym miejscem, które wybrałem za cel był dom
jego rodziców. Jadąc tam próbowałem się do niego dodzwonić, ale nie odbierał,
ignorował mnie. Dobrze, że była noc i mały ruch, jechałem jak prawdziwy pirat
drogowy, któremu jak najszybciej trzeba zabrać prawko. Nie zważałem na
przepisy, wyprzedzałem na podwójnej ciągłej, jechałem z o wiele większą
prędkością niż była dozwolona, kilka razy nawet przyjechałem na czerwonym
świetle. Wręcz prosiłem się o wypadek, o śmierć. Nie zważałem na to,
najważniejszy w tamtej chwili był dla mnie SungMin i chęć odszukania i
przeproszenia go za to co mu zrobiłem.
Gdy podjechałem pod dom państwa Lee, jego
samochodu tam nie było, jednak poszedłem do środka, chciałem się upewnić.
Zapukałem. Otworzył mi brat SungMin'a, SungJin.
- Szukam twojego brata. Jest tutaj?
- A 'część' to gdzie?
- Przepraszam, ale zależy mi na czasie. Jest
tutaj?
- Był, ale w tej chwili go nie ma - odpowiedział
SungJin, z jego postawy i zachowania wywnioskowałem, że wie o wszystkim. Jeżeli
nie od samego Min'a to sam się tego domyślił. Ręce skrzyżowane miał na piersi,
jego głos był oschły, a on nadal stał na progu. Nie zaprosił mnie do środka.
- SungJin - postanowiłem nie owijać w bawełnę-
Wiem, że spierdoliłem sprawę, ale chce to wszystko teraz naprawić. Proszę pomóż
mi.
Widziałem, że się waha. Oparł się o framugę.
Popatrzył na mnie przez chwilę i powiedział:
- Kyuhyun....dokładnie nie wiem co się stało. Nie
wiem dlaczego mój ukochany brat wypłakiwał sobie ostatnio oczy, mało jadł i
mało spał. Jednak podejrzewam, że to ty jesteś sprawcą tego wszystkiego, tego
że z silnego, niezależnego faceta stał się kłębkiem nerwów niezdolnym do
samodzielnego życia, więc nie oczekuj, że w czymkolwiek ci pomogę. Nawet jakbym
wiedział gdzie jest to tobie bym nie powiedział. A teraz spadaj dopóki się
hamuje żeby ci tej buźki nie rozkwasić. - Z rozmachem zamknął mi drzwi przed
nosem.
Muszę szukać dalej. Ale gdzie? Idąc do samochody
myślałem gdzie on może być. W dormie go nie ma, u rodziców też nie. Więc gdzie?
… SHINDONG!! No tak! Przecież to jego przyjaciel, napewno teraz tam jest.
Pewnie objadają się czymś niezdrowym popijając to wszystko alkoholem i
przeklinając mnie na czym świat stoi.
Popędziłem w stronę mieszkania tancerza, ale ten
strzał też okazał się niewypałem. Gdy podjeżdżałem pod jego dom, Donghee hyung
wsiadał właśnie do samochodu razem ze swoją dziewczyną. U niego w domu było
ciemno, rolety zaciągnięte, brak nawet najmniejszego źródła światła. Napewno
nie zostawiłby Minniego samego, nie w takiej sytuacji. Nie wyszedł by z
dziewczyną na randkę, nawet gdyby Sungmin nalegał.
Donghee hyung i jego ukochana byli tacy weseli,
roześmiani, szczęśliwi. Ich twarze były pełne radości, na ustach szeroki
uśmiech, oczy przepełnione iskierkami rozbawienia. Promienieli miłością,
oddaniem, chęcią przebywania w swoim towarzystwie. Na ich widok zakuło mnie
serce. Poczułem smutek i żal. Też kiedyś taki byłem. Kochany. Szczęśliwy.
Zakochany. Ale wszystko zepsułem. Wszystko rozwaliłem swoimi głupimi
przypuszczeniami, swoim kretyńskim zachowaniem.
Jak mogłem zniszczyć tak wspaniały związek?
Jak mogłem wierzyć w to co o nim mówili inni?
Jak mogłem posłuchać tego złośliwego głosu w
mojej głowie i zgodzić się na jego propozycje?
- No jak?! - krzyknąłem, ciągnąc mocno za włosy.
Nawet nie zauważyłem kiedy po mojej twarzy na nowo zaczęły płynąć łzy. Starłem
je rękawem płaszcza, pociągając przy tym nosem. Realizacja tego co zrobiłem, co
się działo i jakie mogło mieć skutki coraz bardziej zaczęła mnie przytłaczać.
Wiedziałem, że muszę walczyć, że jak się postaram i nie odpuszczę to wszystko
się ułoży, ale cichy głosik w mojej głowie, ten sam który doprowadził do
rozpadu mojego związku, wmawiał mi, że jest już za późno, że to co zrobiłem
Sungminowi nie da się odwrócić i naprawić, że jestem na przegranej pozycji. Nie
chciałem go słuchać, ale on był coraz głośniejszy, natarczywy. Próbował wygrać.
Ale nie pozwolę mu na to. Nie tym razem. Nie
jestem już tchórzem, który chowa głowę w piasek, nie pozwolę wygrać mojej
niepewności, wstydowi, uporowi. Nie teraz gdy znam już prawdę. Od tej pory będę
szczery, będę walczył o własne szczęście. Nie dam się zwieść innym i temu
głupiemu głosowi w mojej głowie.
Odetchnąłem kilka razy głęboko, zbierając myśli.
Musiałem znów się zastanowić gdzie jest Minni, co zrobię, jak go przeproszę i
odzyskam.
Przez dłuższą chwilę nie mogłem na nic wpaść
przez co zacząłem niecierpliwie wiercić się na siedzeniu. Spojrzałem w bok i
mój wzrok spoczął na telefonie. Pomyślałem wtedy o naszych fanach. Przecież
mogli cię gdzieś spotkać, zrobić zdjęcie i wrzucić do sieci. Choć szansa była
mała wiedząc jaki jesteś ostrożny to i tak warto spróbować. Otworzyłem więc Twitter,
wpisałem w wyszukiwarkę twoje imię i czekałem na wyniki. Po kilku chwilach
otrzymałem odpowiedź na swoje pytanie. Jedna z internautek umieściła na swoim
profilu twoje zdjęcie z podpisem "Sungmin
oppa właśnie przyjechał do budynku SME. Jaki on jest słodki i piękny *-*
" Już wiedziałem gdzie jesteś. Czekaj na mnie. Nie uciekaj.
Wiem, że po tym co zrobiłem to nie będzie łatwe
ale zajebiście trudne. Wiem, że może mnie spotkać tragiczny koniec, bez happy
endu. Wiem też, że będę walczyć do końca, gdyż miłość jest warta wszelkich
starań i prób, wszelkich poświęceń. I ja zamierzam zrobić co tylko jest w mojej mocy aby
uratować siebie, Sungmina, nasz związek i naszą MIŁOŚĆ. Nie poddam się. Będę
walczyć.
Jechałem ciemnymi uliczkami Seulu. Tym razem nie
pędziłem na złamanie karku, musiałem zastanowić się co ci powiem, jak się
wytłumaczę.
Ponad mną było czarne niebo bez żadnej gwiazdy,
było tylko dla mnie i tylko ono było świadkiem bólu i strachu , które we mnie
tkwiły, które towarzyszyły mi w tak krótkiej podróży do ciebie.
Jak to się stało, że wylądowaliśmy w takim
bagnie? Gdzie popełniliśmy błąd? W którym momencie zaczęliśmy oddalać się od
siebie? Sungmin, pomóż mi to naprawić. Mam nadzieję, że mnie wysłuchasz, dasz
wytłumaczyć. Wina w całości leży po mojej stronie i będę cię błagał na kolanach
o wybaczenie.
Obiecuje ci, że od tej pory będę przy tobie gdy
słońca nie będzie. Gdy noce będą zimne ogrzeje cię własnym ciepłem. Od tej
chwili moje serce należy tylko do ciebie, na wieczność.
***
Mimo późnej pory przed budynkiem SME było dość sporo
fanów, część z nich to ELFy. Dlaczego wybrałeś właśnie to miejsc, w którym jest
pełno oczu, gdzie bez kłopotu zostaniesz szybko rozpoznany? Gdzie ja tak łatwo
cię znalazłem? Czy o to właśnie ci chodziło? Chciałeś się ze mną spotkać na
neutralnym gruncie, czy po prostu myślałeś, że nie odważę się tu przyjść i
zostawię cię w spokoju?
Wysiadłem z samochodu, nie rozglądałem się na
boki, tylko prosto podszedłem do drzwi. Słyszałem szepty, fanki wołały mnie po
koreańsku, chińsku, japońsku, ale ja nie zaszczyciłem je nawet najmniejszym
spojrzeniem, gestem. Wbiłem kod do drzwi błyskawicznie wchodząc do środka. W
głowie miałem tylko jedną myśl:" Muszę jak najszybciej znaleźć Sungmina i
mu to wszystko wytłumaczyć."
W recepcji dowiedziałem się, że zająłeś salę na
pierwszym piętrze. Stopnie pokonywałem po dwa. Chciałem jak najszybciej być już
przy tobie.
Gdy znalazłem się na szczycie schodów usłyszałem głos Victorii,
rozmawiała przy ekspresie do kawy z Luną. Mimo, że mówiły szeptem ja je bardzo
dobrze słyszałem bo na korytarzu, jak i na piętrze panowała zupełna cisza. Nie
zauważyły mnie, stały do mnie odwrócone plecami, a po wzięciu kubków odeszły w
prawą stronę.
-... przespałam się z nim.
- Kyu?- spytała Luna. Victoria skinęła na
potwierdzenie lekko głową.
- Żartujesz sobie w tej chwili, prawda? Ty i on?
- Przecież mówię ci jak było i wcale nie żartuje.
To prawda, choć trochę wstydliwa ale prawda – odpowiedziała Song ze spuszczoną
głową.
- No nie wierzę. Przecież jesteście przyjaciółmi,
a on zarzekał się, że poza przyjaźnią nic więcej do ciebie nie czuje. WOW
- Był wtedy pijany i nie wiedział co robi. Od
jakiegoś czasu chodził jakiś taki dziwny, smutny, nieobecny, przygnębiony. Żal mi go było...- ich głosy się
oddaliły, ucichły. Nic więcej nie słyszałem . Nie zdziwiło mnie to co mówiła
Vic, to był mój błąd, zrobiłem to pod wpływem chwili, a to że byłem pijany mnie
nie tłumaczy. Po tamtej nocy czułem wstyd i byłem zły sam na siebie. Bałem się
o tym wszystkim powiedzieć Sungminowi, bo mógłby mi nie wybaczyć, i uciekając
oddaliłem się od niego tym samym pogłębiając przepaść między nami.
Dlaczego przespałem się z Vicrorią? Zrobiłem to
bo byłem zły na niego, chciałem mu zrobić na złość. Po tych wszystkich
plotkach, pytaniach czy coś wiem o jego związku z aktorką musicalową z
SummerSnow byłem wściekły, coraz bardziej upewniałem się w przekonaniu, iż
Sungmin ma kogoś na boku a ja pójdę w odstawkę.
Często wychodziłem na miasto ze znajomymi, w
takie dni wracałem pijany do dormu. Robiłem to na przekór Sungminowi,
wiedziałem jak on nie cierpi moich nocnych wypadów, a zwłaszcza tych gdzie
piłem na umór. Jednego razu w takie dni przesadziłem. Chciałem się zemścić i na
nim i do tego wykorzystałem Vic. Zrobiłem coś okropnego, niewybaczalnego,
prawdziwe świństwo. Wybrałem najgorszy sposób rozwiązania moich problemów, ale
czego można się spodziewać po zalanym w trupa facecie? Nie czego mądrego. Nie
pamiętam dokładnie całego zdarzenia, ale nie muszę bo wystarczy sama świadomość
tego co zrobiłem, żeby wpędzić mnie w poczucie winy i załamanie.
Ale dosyć tego rozpamiętywania najpierw muszę
znaleźć...
-Sungmin?!.... Zaczekaj!!!!!
Był tam, wszystko słyszał i już wie. Czy to
koniec? Co ja teraz zrobię? Jak z tego wybrnę? Czy wszystko da się jeszcze
naprawić? Czy to w ogóle jest możliwe w tej sytuacji?
Milion pytań przewijało mi się przez głowę, nogi
jakby wrosły mi w ziemię. Kiedy w końcu byłem w stanie podnieść wzrok, ruszyć
się i mimo, że trwało to tylko kilka sekund to zanim się obejrzałem Sungmin
zniknął za drzwiami sali treningowej. Ruszyłem za nim i w mgnieniu oka dopadłem
do drzwi. W uszach słyszałem szum i bicie własnego serca, które strasznie
szybko waliło mi w piersi, było przerażone bo właśnie traciło osobę, którą
szczerze kochało.
Wpadłem do pomieszczenia, stał twarzą zwrócony do
luster, płakał.
- Sungmin..- pod wpływem mojego głosu i odbicia w
lustrze gwałtownie się odwrócił.
Czemu mamy Cię zlinczować 0.o?
OdpowiedzUsuńChociaż za wpakowanie Kyu do łóżka z jakąkolwiek babą coś Ci się należy. No. Foch forever, na trzy minuty, nie na pięć, bo mi się podobało =^.^=
Znajdę Twoją szafę i wyłaź z niej pisać kolejną część, bo Cię zjem z ciekawości, to było niekulturalne kończyć, jak się coś zaczyna dziać :c
Ale oni się pogodzą? *.*
I niech go Minnie opierdoli jak leci, bo mu się należy (żeby chociaż z facetem, no ale baba? BLEEEEEE >.<). Ale dobrze, że Kyu o niego walczy <333
Idę szukać Twojej szafy i Cie z niej wyciągnąć, posadzić przed kompem i zmusić do napisania nowego rozdziału!
Weny :****
Rozdział jest w trakcie tworzenia(w mojej głowie). Muszę się wprowadzić w bojowy nastrój żeby go napisać, dlatego włączyła sobie ostry rock, ale to był błąd, bo zamiast pisać to śpiewam.
UsuńA co do tego czy się pogodzą? Hmm.... kto wie, wszystko jest możliwe.
Dziękuje za komentarz,
Levi ;-)
Jak mogłaś w takim momencie przerwać? No jak. Dołączam się do Akane i będę cię wraz z nią szukać( pies mi straszny) żeby zmusić do pisania kolejnej części.
OdpowiedzUsuńW końcu Kyu zaczyna działać. Ale jak on mógł tak z Victorią? No jak?
Pozdrawiam, M.
To jest świetne!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny odcinek, oby był szybko, bo inaczej nie wytrzymam z niecierpliwości ;)
Yoko
Jeju jak mi się podoba ten obrazek *^* Przepiękny c:
OdpowiedzUsuńCo do tej części... JAK ON MÓGŁ ZDRADZIĆ? JAK?! ;C SMUTAM
W sumie czytałam gdzieś, że Koreańczycy bardzo się zdradzają... No ale ;;; I tak nie zrozumiem xD
Idę czytać dalej, bo bardzo chcę wiedzieć, co dalej! :'3