Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Nie można niczego zmienić po prostu uciekając cz. 4

Hejka ;)
Przed Wami kolejna część mojego KyuMin, nie wyszło tak jak chciałam, ale i tak wstawiam bo lepiej nigdy nie będzie.
Jak zwykle przygotujcie się na błędy bo niesprawdzane.
ENJOY
Levi :)
<-Rozdział 3




W twoim liście są tylko nieczytelne litery
Chcę się z tobą spotkać i usłyszeć to z twoich własnych ust


KyuHyun po ciężkim dniu wszedł do apartamentu zajmowanego przez Super Junior. Był zmęczony, ostatnie tygodnie bardzo intensywnie pracował. Sam tego chciał, potrzebował.  Nie miał czasu na nic, a zwłaszcza na porządny sen. Najchętniej położył by się do łóżka, ale list który miał w torbie skutecznie go przed tym powstrzymywał. Nie zasnął by w tym stanie, musiał się dowiedzieć co SungMin do niego napisał. Nie chciał czytać listu w ich wspólnym pokoju, do którego Min mógł w każdej chwili wejść, choć było to mało prawdopodobne w tej chwili, razem z RyeoWook'iem pojechali do Sukira, zresztą ostatnio rzadko bywał w mieszkaniu. Zdecydował się więc na łazienkę. HyukJae pojechał ćwiczyć nowy układ do wspólnej piosenki z DongHae więc w łazience był bezpieczny. Swoje rzeczy zostawił w salonie, z torby jedynie wyjął list i zabrał ze sobą. Trzymając go mocno w ręce podążył w kierunku łazienki.
Wszedł, zamknął za sobą drzwi na klucz i dla utrzymania pozorów odkręcił wodę w prysznicu. Był zdenerwowany, nie wiedział czego może oczekiwać po przeczytaniu zawartości koperty. Choć może wiedział, ale nie dopuszczał do siebie tej myśli. Usiadł na krzesełku obok wanny i zaczął czytać:

"Drogi KyuHyun,

Pisze ten list ponieważ nie mogę sobie poradzić z emocjami, które we mnie tkwią. Mimo, że koperta zaadresowana jest do Ciebie ty tego listu nigdy nie otrzymasz więc bez obaw mogę w nim wszystko napisać.
Nawet nie wiesz jak się teraz głupio czuję pisząc ten list. Nie wiem od czego mam zacząć. Zapewne będę bełkotać ale na nic lepszego w tej chwili mnie nie stać.
Zacznę od tego, że jest mi cholernie źle. Czuje się jak stara gazeta, którą po przeczytaniu wyrzuca się do kosza. Czuje się bezużyteczny, niepotrzebny, wykorzystany i niechciany. Oszukałeś mnie. Kiedyś  tak nie było, kiedyś byłem szczęśliwy, radosny, pełen energii, ale to wszystko było kiedyś. Teraz towarzyszą mi smutek i cierpienie. Gdy nie ma ciebie blisko czuje się pusty.
Zawsze pragnąłem znaleźć swoje miejsce. Miejsce gdzie będę czuł się potrzebny, kochany. Gdzie będę należał. Takim miejscem okazało się Super Junior i jego członkowie. Podczas treningu  w SME miałem  swoje wzloty i upadki, ale miałem też po swojej stronie osoby, które we mnie wierzyły i mnie wspierały. Gdy zadebiutowałem jako członek Super Junior05 zyskałem 11 wspaniałych braci, którzy opiekowali się mną a ja nimi, ale dopiero pojawienie się ciebie w zespole sprawiło, że poczułem się jak w domu. Byłem potrzebny. Ktoś na mnie liczył i szukał oparcia.  Podobało mi się to.
Na początku byłeś kolejnym z mych braci, których kochałem i troszczyłem się o nich. Byłeś tak podobny do SungJin'a, że uważałem za swój obowiązek opiekę nad tobą. Uważałem cię za słodkiego dzieciaka. Byłeś zagubiony i nieporadny. Twoja nieśmiałość spowodowała, że w moich oczach byłeś uroczy. Na każdym kroku starałem się tobie pomagać, dając dodatkowy koc, przygarniając do pokoju, dzieląc się łóżkiem.
Przez pierwsze lata naszej znajomości utworzyła się między nami niesamowita więź. Z początku myślałem, że jest ona  taka sama jaką miałem z pozostałymi chłopakami, ale myliłem się. Nasza była głębsza, trwalsza. W pewnym momencie uważałem cię za mojego najlepszego przyjaciela. Ale przecież za najlepszym przyjacielem nie tęskni się tak jak ja tęskniłem za tobą. Nie patrzy się na niego wzrokiem pełnym miłości i pragnienia. A ja właśnie takim wzrokiem patrzyłem. Choć wtedy nie byłem jeszcze w pełni świadomy moich uczuć, albo raczej bałem się dopuścić je do głosu, bałem się ciebie zranić. Bałem się zniszczyć to zaufanie którym mnie obdarzyłeś.
Od zawsze wiedziałem, że jestem bi, więc cały ten pomysł z fanservisami mi nie przeszkadzał. Moja rodzina od dawna wiedziała, że lubię nie tylko dziewczyny ale i chłopców. Akceptowali mnie takim jakim byłem, za co byłem im cholernie wdzięczny. Oczekiwali jedynie abym był dobrym człowiekiem, nie przeszkadzało im kogo kocham i z kim się zwiąże. Na początku o mojej orientacji w zespole wiedziały tylko trzy osoby. HeeChul hyung, DongHee i HyukJae. To właśnie oni mi uświadomili moje uczucia do Ciebie. Pamiętam jak dziś rozmowę, którą ze mną przeprowadzili. Wspominałem ci kiedyś o niej. Po jednym z występów SJ-T zabrali mnie do baru, lekko upili i zaczęli swój wykład. Męczyli się, jeden na drugiego spychał rozpoczęcie rozmowy. W końcu HeeChul nie wytrzymał i prosto z mostu powiedział mi iż wie że na ciebie lecę, że jak tak dalej pójdzie to zgwałcę ciebie na scenie i w związku z tym mam coś zrobić. Wypierałem się tego ale oni lepiej mnie znali, są przecież moimi braćmi.
Długo rozmawialiśmy, a ja z każdym ich zdaniem, z każdym ich słowem uświadomiłem sobie jakie uczucia i emocje się we mnie kłębią. Po całej rozmowie miałem mętlik w głowie. Wiedziałem, że to co HeeChul hyung mówił to prawda. Żywiłem do ciebie te specjalne uczucia, którymi darzy się ukochaną osobę. Ale w moim sercu była również lojalność do zespołu, naszych rodzin. Nie wiedziałem co jest dla mnie ważniejsze. Z jednej strony byłeś ty, facet który skradł mi serce swoją niewinnością, uporem w dążeniu do celu, swoim lekko zgryźliwym, dziwnym poczuciem humoru, niezwykłą troską o swoich hyung'ów zajął większą część mego serca. Z drugiej strony była lojalność względem zespołu, strach że jeżeli coś się wyda to pogrążę całą drużynę, zaprzepaszczę te wszystkie lata naszej ciężkiej pracy, że przyniosę hańbę. Przez kilka nocy nie mogłem spać, głowiłem się nad najlepszym rozwiązaniem. Chodziłem nie obecny, pracę wykonywałem automatycznie, jak zaprogramowany robót.
Na dzień przed twoim powrotem z Chin podjąłem decyzję. Stłumię swoje uczucie, zmienię pokoju i będę się trzymał z dala od ciebie. Stwierdziłem, że szczęście innych jest ważniejsze niż moje własne. Nie chciałem zaprzepaścić ciężkiej pracy chłopaków.
O wyprowadzce zdecydowałem ci powiedzieć jak tylko wrócisz, lecz wszystkie moje postanowienia legły w gruzach gdy zobaczyłem ciebie. Stanąłeś w drzwiach. Prosty, zwykły ty. Zmęczony promocją, podróżą, stęskniony za krajem, domem. Pamiętam gdy mnie wtedy zauważyłeś, na twojej zmęczonej, szarej twarzy pojawił się uśmiech, szczery pełen miłości uśmiech. Zostawiłeś swoje torby w korytarzu i podbiegłeś do mnie. Wpadłeś na mnie z takim impetem, że o mały włos a byśmy się przewrócili gdybym nie stał przy ścianie. Twój uścisk był strasznie mocny, pełen tęsknoty, niewypowiedzianych pragnień, i jak mi się wtedy wydawało, pełen jedynie braterskiej miłości. Byłeś szczęśliwy, iż znów jesteśmy razem, że znów masz mnie blisko siebie, w swoich ramionach.
Dlaczego teraz tak nie jest gdy mnie widzisz?
Powiedziałeś mi wtedy, że strasznie tęskniłeś, że nie mogłeś się doczekać powrotu do Korei, do domu, do mnie. Wziąłeś mnie za rękę i zaprowadziłeś do pokoju, chciałeś wszystko opowiedzieć, nadrobić stracony czas.
Wiesz co? Strasznie mi brakuje tamtych chwil. Chwil, gdy byliśmy razem, beztrosko cieszący się chwilą. Brakuje mi naszych nocnych rozmów, śmiechu bliskości. Dlaczego dalej tak nie może być?
Tamtej nocy po twoim powrocie z Chin siedzieliśmy do późnych godzin nocnych i rozmawialiśmy. Byłeś taki słodki trzymając głowę na moich kolanach, gdy mimo tego, że oczy same ci się zamykały ty wciąż mówiłeś i mówiłeś nadrabiając te kilka miesięcy  rozłąki. I tak w ten prosty sposób mój plan rozłąki z tobą poszedł się kochać, rozsypał na drobny pył. Tamtej nocy patrząc się na twoją śpiącą postać na mych kolanach uznałem, że nie chce cię stracić z oczu. Uznałem, że nie chce zaprzepaścić naszej przyjaźń i nie wyznam ci moich uczuć, ale też nie odejdę i nie wyprowadzę się z pokoju. I tak znów trwałem z tymi niewypowiedzianymi uczuciami do ciebie. Z jedną zmianą. Teraz byłem pewny, że cię kocham i będę kochać wiecznie. Ta pewność pozwoliła mi na pewnego rodzaju spokój wewnętrzny. Byłem bardziej opanowany i umiałem hamować się w miejscach publicznych.
Gdy nocami grałeś na komputerze, ja udając, że śpię obserwowałem cię. Twój piękny profil, twoje długie i delikatne palce szybko przesuwając się po klawiaturze. Twoje pomruki niezadowolenia gdy przegrywałeś i ciche okrzyki radości gdy odnosiłeś zwycięstwo. Nigdy ci tego nie mówiłem ale każdej takiej nocy gdy zasypiałeś przed monitorem ja podchodziłem do ciebie, otulałem kocem, delikatnie całowałem twoją skroń i szeptałem ciche 'Kocham Cię'. Te chwile pomagały przetrwać mi kolejny dzień, tydzień dodając energii.
Pamiętasz nasze wyznanie miłości? Dlaczego ją się w ogóle pytam, przecież pewnie zapomniałeś, tak samo jak zapomniałeś o mnie. Ja tą chwilę pamiętam dokładnie. Był to jeden z tych męczących dni, w których przygotowywaliśmy się do wydania naszego trzeciego albumu 'Sorry Sorry', nasze być albo nie być w branży muzycznej. Wszyscy byliśmy zmęczeni, po powrocie z SME udaliśmy się wprost do naszych pokoi. Znów chciałeś grać w StarCraft. Zabroniłem ci. Mówiłem, że potrzebujesz odpoczynku a nie marnowania energii na jakąś głupią grę. Zdenerwowałeś się. Krzyczałeś na mnie, mówiąc że jesteś dorosły i możesz robić co chcesz. Powiedziałeś "Dam sobie radę. Nie potrzebuje kolejnego hyung'a który będzie się o mnie martwił jak o małe dziecko. Zresztą mam już tego wszystkiego dość. Mam dość ciebie i twojej braterskiej troskliwości. Ja potrzebuje czegoś więcej. Daj więc sobie spokój. Nie musisz się o mnie martwić." W twoim głosie było coś dziwnego, jakbyś chciał przekazać mi coś więcej, jakbyś chciał żebym przejrzał na oczy, zrozumiał. Coś we mnie pękło. Podszedłem do ciebie, położyłem moją rękę na twoim policzku i uważnie obserwowałem twoją twarz. Zauważyłem w twych pięknych oczach zdziwienie, nadzieję i miłość. Postanowiłem zaryzykować. "A co jeśli nie chcę się troszczyć o ciebie jak tylko o brata. Co wtedy byś zrobił? Jakbyś zareagował?" , "Spróbuj i sam się przekonaj" odpowiedziałeś zaledwie milimetry od moich ust. Czułem twój ciepły oddech, mieszał się z moim, idealnie ze sobą współgrały. Spróbowałem. Zaryzykowałem. Złożyłem na twych ustach delikatny pocałunek. Nie protestowałeś, nie zwlekałeś ani sekundy z jego oddaniem. Nasz pierwszy pocałunek, czuły, pełen miłości i troski.
Dlaczego ostatnio nasze pocałunki tak nie wyglądają? Dlaczego są tylko z obowiązku? Dlaczego brak w nich pasji, zaufania? Dlaczego są takie zimne?
Po tamtej nocy uważałem się za najszczęśliwszego człowieka na świecie. Miałem przy sobie ukochaną osobę, rodzinę która mnie wspierała, zespół który kochałem, karierę która się wspaniale zaczęła rozwijać. Nie potrzebowałem niczego więcej w tamtym czasie. Byliśmy szczęśliwi. Gdy ujawniliśmy się przed resztą chłopaków, byłem zadowolony, że nas zaakceptowali. Może nie wszyscy uważali to za ‘normalne’ lub bezpieczne, ale nas akceptowali, nadal byliśmy ich braćmi, rodziną. Nikt nie stwarzał nam problemów w zespole, to było wręcz niemożliwe. Takie szczęście niczym niezakłócone było nieprawdopodobne( oczywiście nie licząc kilku wykładów na temat bezpieczeństwa, tego jak powinniśmy i jak nie powinniśmy się zachowywać w publicznych miejscach – ale to wszystko był przejaw miłości i troski ze strony innych).
Do tej pory wspominam nasz pierwszy raz. Nasze nieśmiałe ruchy, ręce które błądziły po ciele szukając czułych punktów. Usta odnajdujące się w półmroku. Ciche westchnienia wypływające z ust. Pragnienie zaspokojenia tej drugiej osoby. Niepewność czy nasz dotyk sprawia przyjemność. Z twojej strony strach przed nieznanym. Obawa, że się nie spełnisz i że po tej nocy zostawię cię uważając, iż jesteś nieodpowiedni, niedoświadczony. Moje cicho szeptane słowa otuchy, że jesteś tym, którego szukałem całe życie, że jesteś najwspanialszy, najpiękniejszy i jedyny, że nigdy cię nie zostawię. Nasze spocone ciała łączące się w zmysłowym tańcu, jęki, westchnienia. Stłumiony przez nasze złączone warg krzyk spełnienia. Po wszystkim wyszeptane „Kocham Cię”. Wtedy czułem, że naprawdę jesteśmy jednością, że nic i nikt nas nie rozłączy. Jak bardzo się wtedy myliłem.
Byliśmy zawsze oparciem dla siebie. Ty mi pomogłeś wyjść z dołka podczas ‘Bonamana’, a ja się opiekowałem tobą podczas twoich chorób, wyczerpujących grafików.
Dlaczego nadal tak nie jest. Co się zmieniło? Dlaczego już mnie nie szukasz gdy coś cię gnębi? Kyu, zawsze dodawałeś mi sił, byłeś  moją opoką, ramieniem na którym mogłem się wyżalić, odpocząć. Powiedz mi, na kim mam teraz polegać? Kto wesprze mnie w tych ciężkich chwilach? Kto pocieszy?
Teraz już wiem, że wszystko co dobre musi znaleźć swój koniec. Ale dlaczego on tak szybko nastąpił? Dlaczego tak nagle? Przecież byliśmy szczęśliwi, kochaliśmy się, ufaliśmy, wspieraliśmy. Więc dlaczego tak nagle się ode mnie odsunąłeś? Czy nie widziałeś jak cierpię? Jak cierpię  gdy cię blisko przy mnie nie ma, gdy nie mam w tobie oparcia? Nawet nie wiesz jak mnie bolały sytuacje w których się ode mnie odsuwałeś, gdy ja podchodziłem do ciebie aby porozmawiać a ty na mnie nie zwracałeś uwagi kontynuując poprzednią rozmowę, traktowałeś jak powietrze, gdy ważniejsi byli koledzy a nie ja. Nawet sobie nie wyobrażasz ile nocy przepłakałem przez twoją oschłość, brak czułości. Ale ty tego nie widziałeś zajęty innymi. To bolało i nadal boli. Każdego dnia, każdej chwili krok po kroku wymykałeś mi się z rąk i bez znaczenia było to jak bardzo się starałem aby ponownie móc trzymać cię w swych ramionach, bo i tak na końcu całkowicie mi się wyrwałeś. Co przez te ostatnich kilka miesięcy się zmieniło? Czy to wina zbyt dużej ilości zajęć? Odpowiedz.
Wiem, że to wszystko zaczęło się wraz z moimi przygotowaniami do musicalu Summer Snow. Gdy chodziłem na próby ty zacząłeś się oddalać ode mnie. Ale dlaczego? Przecież nie byłeś zainteresowany rolą, sam w tamtym czasie występowałeś? Więc co było powodem twojej zmiany?
Na początku myślałem, że to wszystko przez naszą pracę, często się mijaliśmy w drzwiach, rzucaliśmy sobie przelotne "Część". Jeszcze wtedy łudziłem się że romantyczna kolacja, wspólny wypad za miasto coś zmienią. Jednak rzeczywistość szybko sprowadziła mnie na ziemię gdy za 10, 15 razem nie stawiłeś się na spotkanie, nawet nie próbowałeś się tłumaczyć. Po pewnym czasie dałem sobie spokój. Postanowiłem, że nasza 3 rocznica bycia razem będzie ostatnią szansa jaką daje tobie, sobie i naszemu związkowi. Jednak i tu się pomyliłem. Znów nie przyszedłeś, spotkałeś się ze swoim ukochanym 'Kyu-Line', a ja dostałem najgorszy prezent w moim dotychczasowym życiu - złamane serce i twoje zdjęcie z chłopakami.
Przez kilka ostatnich dni zastanawiałem się nad naszym związkiem, albo trafniej mówiąc, nad jego brakiem. Czy ja coś zrobiłem? Czy ty coś zrobiłeś? Myśli kołatały mi się po głowie. Może to moja zbyt duża pewność siebie i wiara w to, że nasza idylla będzie trwać wiecznie mnie zgubiła i doprowadziła nasz związek do rozpadu? Może znalazłeś sobie dziewczynę, miłą, ładną dziewczynę, która urodzi ci dziecko? Może to w końcu SME dowiedziało się o nas i postanowiło stanąć na drodze naszemu związkowi i cię czymś szantażują? Może to ja cię czymś uraziłem, powiedziałem coś nieodpowiedniego? Cały czas tylko może, może, może, a odpowiedzi wciąż brak.
Za dużo tej niepewności. Chcę wiedzieć dlaczego nasze życie potoczyło się tak a nie inaczej. Ale gdzie szukać rozwiązania?
Jednej rzeczy jestem pewny, zawsze byłem ci wierny, nigdy cię nie zdradziłem, zawsze stałem po twojej stronie, broniłem cię. Nigdy nie patrzyłem się na innych tak jak patrzyłem na ciebie, wzrokiem pełnym miłości, pożądania. Nikt z tobą w moich oczach nie mógł się równać, żadna dziewczyna nie była piękniejsza niż ty, żaden facet nie był bardziej opiekuńczy jak ty. Więc dlaczego mnie odpychasz? Dlaczego KyuHyun? Dlaczego?
Nie wiem kto z nas dwóch jest większym tchórzem. Ja bo  bojąc się prawdy uciekłem od ciebie, wyprowadziłem się z naszego wspólnego pokoju, nie powiedziałem ani słowa, nie zapytałem o powód, czy ty nic nie mówiąc tylko systematycznie się ode mnie oddalając. Kto boi się kogo bardziej?
Boję się prawdy, ale też jej potrzebuję. Potrzebuję abyś spojrzał mi w oczy i powiedział, że już ci nie zależy na mnie. Wiem, że będzie to bolało, ale to jedyny sposób abym mógł o tobie zapomnieć Cho KyuHyun.
Jedyne czego pragnąłem w życiu to należeć do kogoś. Kocham Cię.  Kochałem Cię. Nie pragnąłem nic w zamian, tylko tego abyś pozwolił trzymać się w moim sercu. Pragnąłem cię tam zatrzymać na zawsze. Pragnąłem na wieczność zamieszkać  w twoim. Ale to przecież już niemożliwe. Przecież znudziłeś się mną. Stałem się niepotrzebny. W twoim sercu nie ma już miejsca dla mnie, choć w moim nadal ty jesteś najważniejszy.
Obwiniam cię za złamanie mego serca, za to że mój świat legł w gruzach, za niezliczoną liczbę przepłakanych nocy.
Zostawiłeś mnie samego, pogrążonego w smutku, bez wiary na lepsze jutro. Bez uśmiechu na twarzy, którego ty w zamian masz w nadmiarze. Chciałbym, żebyś nie istniał. Pragnę aby pierwsze znikły twoje oczy, to jak wyglądają gdy jesteś szczęśliwy, sposób w jaki je otwierasz i zamykasz. Później nos, każdy twój delikatny oddech łaskoczący moją szyję. A na końcu twoje usta, a wraz z nimi każda wypowiedziana pusta obietnica. Proszę zniknij w ciemnościach. Nie pozwól mi na nowo każdej nocy śnić o tobie. O twych oczach pełnych miłości, o twoich ustach składających pocałunki przepełnione uczuciem, bo ja tego nie wytrzymam. Po każdej takiej nocy wstaje zapłakany, każdego poranka coś we mnie umiera. Dlatego proszę cię odejdź i nie wracaj. Zniknij na zawsze.
Ja natomiast zostawiam cię za sobą. Mam nadzieję, że beze mnie będziesz tak samo cierpiał jak ja w tej chwili. Że twoje noce będą ciemne i zimne.
Odejście od ciebie będzie trudne, ale bardziej bolesne byłoby zostanie przy tobie. Tak więc żegnaj na zawsze Cho KyuHyun. Od tej pory będziemy zwykłymi kolegami z pracy. Tylko jak ja ci o tym wszystkim powiem? Choć może nawet nie będę musiał, skoro nie zauważyłeś do tej pory mojej wyprowadzki.
                                                                                                                                                            Twój na  zawsze
                                                                                                                                                                Lee SungMin


-KURWA!!! Co ja zrobiłem?!!- krzyknął po przeczytaniu listu Kyu, po jego polikach już od dłuższego czasu płynęły łzy. Nie mógł uwierzyć w przeczytane słowa, jak mógł tego wszystkiego nie zauważyć? Jak mógł nie zauważyć wyprowadzki SungMin’a z ich wspólnego pokoju? Jak mógł wierzyć w to co ludzie mówili? Czyżby wszystko co się dowiedział było nieprawdą? Dlaczego nie zapytał? Czy to znaczyło, że to on…?- KURWA! KURWA! KURWA!- gwałtownie wstał z krzesła, zaczął chodzić szybkim krokiem po łazience. Głowa go bolała. Nie mógł w to wszystko uwierzyć. Przecież to oznaczało, że był prawdziwym draniem, że to wszystko to jego wina, że to on zniszczył ten związek. To on sprawiał cierpienie. Zatrzymał się przed lustrem. Spojrzał w nie. Zobaczył tylko tchórza o którym w liście wspominam jego chłopak, jego były chłopak.- KURWA!!-  Z rozmachem uderzył pięścią w tafle szkła. Rozsypało się, a obraz w nim rozmazał się, zniekształcił. Mimo spływającej krwi po palcach, nie czuł bólu, pragnął tylko przestać widzieć tego idiotę w lustrze, tego cholernego drania, nic niewartego debila. Rozpłakał się jeszcze bardziej. Zwiesił głowę, miał dosyć tego widoku. Oparł ręce o umywalkę, chciał powstrzymać ich drżenie. Na marne. Zaczął gorączkowo myśleć co w tej sytuacji zrobić. Czy w ogóle jest szansa aby to wszystko naprawić? Czy Min mu wybaczy? Czy on odważy się starszemu przyznać do wszystkiego? Nie wiedział tego ale musiał spróbować. Musiał znaleźć SungMin’a, ale nie wiedział gdzie szukać. Wyprostował się. Po raz kolejny zobaczył swoje odbicie w lustrze i postanowi, że gdy znów w nie spojrzy będzie innym człowiekiem i wszystko naprawi. Skierował się do drzwi łazienki, gdy je otworzył na przeciwległej ścianie zobaczył HyukJae. Starszy patrzył się na niego nienawistnym wzrokiem.
-Myślałem, że już stamtąd nie wyjdziesz Cho. Przesuń się. – główny tancerz chciał wejść do środka.
-Hyung, gdzie jest SungMin?- powiedział błagalnym głosem maknae.
- Nie wiem.
-Jesteś jego przyjacielem, na pewno to wiesz.
- Idź owiń sobie czymś rękę bo całą podłogę zakrwawisz.- mówił to nie patrząc się na młodszego, jakby się go brzydził. KyuHyun złapał go za ramię, potrząsnął nim. Potrzebował informacji.
-Proszę powiedz mi gdzie on jest?- Kyu nie dawał za wygraną.
- Puść mnie Cho – powiedział gwałtownie odwracając się w stronę wokalisty ze złością w oczach - W końcu sobie uświadomiłeś co zrobiłeś i straciłeś?
- Gdzie on jest?
- Jeżeli chcesz to wszystko naprawić sam musisz sobie dać radę. Ja ci Cho pomagać nie będę.
- Hyung, proszę.
- Nie! - powiedział stanowczym głosem i wszedł do łazienki zamykając drzwi za sobą.


KyuHyun został sam na korytarzu. Był bezradny. Nie wiedział co dalej, nikt nie chciał mu pomóc. Był załamany.

Rozdział 5->


3 komentarze:

  1. 0_0 *.* @.@ O.O (ta, mniej więcej tak teraz wyglądam)
    Jaki ten list piękny. Idealnie się wstrzeliłaś w mój dzisiejszy nastrój, bo miałam ochotę na coś smutnego T.T
    Wreszcie Kyu zaczyna działać! To już muszą sobie pogadać, opieprzyć się nawzajem, pogodzić i skonsumować ziązek xd. Serio, jak to źle skończysz to szczele focha!
    Jaki ten list piękny! Tak, wiem, powtarzam się, no ale noooo!! Jak ty to robisz, że się tak człowiek wczuwa w postać??
    Ide czytać po raz kolejny, to jest serio boskieee =^.^=
    A błędów nie było jakoś dużo ;)
    Weny i 3m tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładne :'(
    Widzę, że wykorzystałaś w liście fragmenty piosenki, którą poleciłaś, dobry pomysł. Czekam na dalszy ciąg opowiadania.
    M.
    PS. Przyznam się, że wolę tą wersję 'Eyes, Nose, Lips' bardziej od oryginału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszyłam się :') Oboje myśleli, że kogoś już mają...
    I DOPSZE ŻE NIE CHCĄ MU POMAGAĆ W ZNALEZIENIU MINA! *niewinna minka* c:

    OdpowiedzUsuń