Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

środa, 24 grudnia 2014

Opowieść Wigilijna (SuJu, Exo, SHINee)

Kochani <3 nadszedł w końcu czas długo wyczekiwanych świąt.

Dziękuję wszystkim którzy nas czytają i niecierpliwie wyczekują każdego wpisu.
Dużo pracy wkładamy w prowadzenie bloga. Serio XD. Wiadomo, że piszemy dla siebie i choć czasem weny brakuje to było by miło, gdybyście czasem napisali jakąś opinię. Chcemy wiedzieć co jest dobre, a co nie.
Troszkę się rozpisze :D chcę złożyć życzenia, do których dopisuje się jeszcze Levi ;)
Caroline życzę Ci tego biletu na SS6 tylko nie zapomnij nas zabrać ze sobą ;D pisz dalej i czytaj nas dalej :* kochamy Cię :* [A ja ci dziękuję za dobre rady podczas gdy pisałam KyuHyk dla Syśki. Jesteś niezastąpiona :* Wesołych Świąt - Levi ^-^ ]
Akane skarbie, nie przegapisz żadnego wpisu :) komentujesz nas wytrwale, a każdy Twój kom sprawia, że radują nam się serduszka :) [ Mam nadzieję, że nadal będziesz komentować i że to co piszemy przypadnie ci do gustu. Wesołych Świąt - Levi ^-^ ]
Amaya moja <3 piszesz coś co kocham. SHINee moja druga wielka miłość. Nigdy nie przestawaj pisać. I czytaj to co spodoba Ci się <3 [ A ja Ci dziękuję za każdy komentarz z osobna, bez znaczenia czy pod moim postem czy postem Syśki - ^-^ Levi ]
Levi... wiesz, że Cię kocham? Nie? To Ci mówię :p kocham Cię :* nigdy mnie nie zostawiaj i bądź przy mnie jak do tej pory. Pokazałaś mi cudowny świat k-popu. Nikt inny nie jest wstanie opieprzyć mnie kiedy tego potrzebuje, jarać się ze mną tym na co nikt inny nawet nie zareaguje, czy śmiać się z byle czego, to Ty pokazałaś mi gdzie można zjeść najlepszego naleśnika :D i bez wahania zgodziłaś się iść ze mną do kina na film, który wcześniej mało Cię obchodził. Czasami się zastanawiam, która z Nas bardziej się cieszy z naszej przyjaźni, za każdym razem dochodzę do wniosku, że mamy remis. Nie zmieniaj się :* [ Aż się zarumieniłam i nie wiem co napisać <3 *-* - Też cię kocham ^-^ Levi ]

To co chce Wam przedstawić to efekt mojej ogromnej weny. Levi nie chciała się podjąć pisania ze mną, więc napisałam sama. Bardzo mi się podoba co mi wyszło i liczę, że Was nie zawiodę.
Zapraszam na moją wersję 'Opowieści Wigilijnej' :*
Bądźcie zdrowi i nie zapominajcie o nas.


Syśka



Cholerny budzik znów uporczywie dzwonił przypominając o kolejnym ciężkim dniu. W momencie, gdy miał go trzepnąć z kapcia przypomniał sobie o dzisiejszej ważnej naradzie. Ostatnio intensywnie pracował nad projektem i nie mógł sobie pozwolić, na choć jeden wolny dzień. Musiał pilnować swoich podwładnych, wystarczyło gdyby nie zjawił się zaledwie raz w firmie, a jego pracownicy z pewnością już by mu weszli na głowę. 

Przerażony tą wizją natychmiast wygramolił się z łóżka. Po wydostaniu się spod ciepłej pościeli ogarnęła go fala zimna, zaklął pod nosem i podszedł do kaloryferów. Zimnie jak lód. Zaczął marudzić pod nosem, kolejna awaria. Miał dość płacenia słonych pieniędzy za czynsz, a w zamian mieć nieoczekiwaną awarię, co najmniej raz w tygodniu. Mieszkał w najlepszej strzeżonej dzielnicy Seulu, a mimo to musiał się ciągle denerwować na stan budynku. Postanowił jak najszybciej zająć się kupnem własnego domu i przed wyjściem z mieszkania obiecał sobie, że zajmie się tym zaraz po nowym roku.
Na klatce schodowej spotkał dozorcę i nie omieszkał poinformować go awarii.
- Panie Lau czy ja, co najmniej raz w tygodniu muszę przychodzić do pana z pretensjami? - denerwował się biznesmen.
- Ale ja naprawdę nie mam pojęcia, czemu tak się dzieję - tłumaczył się - obiecuję jeszcze dziś naprawić usterkę.
- Mam nadzieję - bąknął na odchodne nastolatkowi.
Henry westchnął głęboko i zmarszczył brwi. Od dawna miał dość tego nadętego bufona, który uważał się za lepszego od wszystkich. Gdyby miał możliwość rzuciłby tą robotę, ale naprawdę zależało mu na zarobieniu pieniędzy. Chciał wziąć udział w konkursie muzycznym i zaprezentować przed jury kilka swoich kompozycji. Jednak wpisowe było strasznie drogie stąd ta praca. Młody skrzypek zacisnął pięści i udał się do kantorka po skrzynkę z narzędziami.
Zaparkował pod budynkiem i szybko wysiadł z samochodu. Kątem oka zobaczył przystrojone wystawy sklepów. Dzwoneczki, aniołki, choinki, bałwanki. Niedobrze mu się robiło na ten widok, na około uśmiechnięte dzieciaki i ich rodzice wydający swoje ostatnie pieniądze na durne zabawki, które i tak wkrótce się znudzą i zepsują. Pokiwał głową z bezradności. Banda głupców. Najbardziej cieszyła ich perspektywa wolnych dni, a w następnych marudzenie na brak pieniędzy, które bezmyślnie wydali kilka dni wcześniej.
Marudząc pod nosem wszedł na portiernie. Zaraz obok niego znalazł się jego nowy pracownik - ochroniarz Kangin. Niby nigdy nie miał z nim zbytniego problemu jednak ta jego nachalność często doprowadzała go do szału. Z ulgą wszedł do windy i zniknął mu z pola widzenia. Jego pracownicy nie byli powodem do dumy. Zdawał sobie sprawę, że gdy tylko ten znika im z pola widzenia ci obgadują go za plecami. Tak, wymagał dużo i niechętnie dawał urlop. Był wymagający i stanowczy jednak tylko dzięki temu jego firma nadal miała niezłe obroty, a co najważniejsze była jedną z najlepiej prosperujących w Seulu.
W swoim gabinecie opadł na swój duży skórzany fotel i zaczął przeglądać dokumenty do podpisania. Cieszył się, że wszystko doskonale jest sprawdzone. Zawdzięczał to Taeminowi, który był jego prawa ręką. Chłopiec pracował tu od roku, był piękny młody i pracowity. Mimo iż płacił mu mniej niż powinien Lee nie marudził i solidnie wykonywał swoją pracę. Podobno jego rodzice zginęli w wypadku, a ten został sam z młodszym bratem. Jednak jego szefa to zbytnio nie interesowało. Liczyło się tylko to, że ma tanią siłę roboczą, solidną i przy okazji miła dla oka.
Dzień minął dość szybko i o dziwo nie zbyt męcząco. Spojrzał na kalendarz. Jutro wigilia dwudziesty czwarty grudnia dla niego był to dzień jak każdy inny, rozejrzał się po biurko ilustrując czy zabrał wszystko. Z dalszych obserwacji wyrwał go jednak drzwi pukania do drzwi.
- Proszę - bąknął.
Do pomieszczenia wparowało jego dwóch pracowników, Kim Kibum i Lee Hyukjae. Zmarszczył brwi widząc delegacje w drzwiach. Co tym razem? - pomyślał.
- Proszę pana my chcieliśmy złożyć życzenia świąteczne i dać prezent od nas wszystkich - zaczął Lee.
- I uprościć o kilka dni wolnego - dokończył Kibum podając szefowi torbę z namalowanym bałwanem.
Ten niechętnie wyciągnął rękę i sięgnął po pakunek. Prychnął z niesmakiem widząc w niej tani alkohol.
- Święta jak każde inne i przy okazji doskonały pretekst do lenistwa. Wiecie ile jest jeszcze zostało pracy przed najnowszym projektem?
- Odpracujemy wszystko naprawdę - mówili jeden przez drugiego.
Po kilku minutach dla świętego spokoju postanowił się zgodzić.
- Zgadzam się, jeśli będziecie pracować we wszystkie soboty do końca stycznia - zaproponował. Ci zgodzili się ochoczo i szybko opuścili gabinet w obawie, że ten może się rozmyśli.
Gdy wyszedł na zewnątrz w budynku nie było już żywej duszy, pośpiesznie przez skiniecie głowy pożegnał się z Kanginem i dreptał w stronę swojego samochodu, gdy udało mu się znaleźć klucze, poczuł uderzenie i zimno na głowie. Nim się odwrócił zdążył się zorientować, że został ugodzony śnieżką w potylicę. Obejrzał się i zobaczył dziecko, chłopiec miał na oko z dziesięć lat. Oślepiła go uroda chłopczyka wyglądał jak mała dziewczynka i tylko chłopięce ubrania dawały pewność, co do jego płci. Mimo chwilowego oczarowania nie wytrzymał i wydarł się na dziecko. Nagle nie wiadomo skąd między nim, a chłopcem zjawił się Taemin.
- Co ty zrobiłeś temu panu Kai? - dopytywał się.
- Hyung myślałem, że to ty i uderzyłem tego pana śnieżką - tłumaczył się chłopczyk.
Duże oczy Taemin zrobiły się jeszcze większe niż normalnie są, a w momencie, gdy biznesmen szykował się do ostrej reprymendy, Lee podbiegł do swojego szefa i zaczął strzepywać z niego resztki śniegu ten po kilku sekundach osłupienia, odsunął się od pracownika rzucił krótkie 'przepraszam' i wsiadł do samochodu. Nim odjechał słyszał jak Taemin daje swojemu braciszkowi solidny opieprz. Należał mu się to prawda. Jednego tylko nie był w stanie pojąć, czemu zmroziło go na jego widok? Nigdy wcześniej nie widział małego, zresztą nigdy specjalnie nie interesował się życiem ludzi, którzy dla niego pracowali.
W ciszy własnego umysłu dojechał do domu. Na klatce schodowej spotkał dwójkę swoich sąsiadów homoseksualistów. Niejaki Kyuhyun i Sungmin. Nigdy nie miał z nimi zbytniej styczności oprócz grzecznościowego 'dzień dobry’, na które odpowiadał w zależności od humoru.
Wszedł do windy i wybrał numer swojego piętra. Nie było mu dane jednak długo cieszyć samotnością, gdyż na następnym postoju do windy wszedł jego sąsiad zza ściany.
- Dobrze, że pana widzę! Henry był u mnie jakiś czas temu i prosiłbym panu przekazał, że już wszystko naprawione. Podobno grzejniki się zapowietrzyły - wyjaśnił, nieprzerwanie się uśmiechając.
Kim Ryeowook mieszkał w tym bloku od niedawna i mimo iż jego sąsiad nie śmiał się do niego odezwać słowem ten ciągle gadał przyjaźnie. Nie było człowieka, którego by nie zaraził swoim optymizmem i dobrym humorem. Jednak przez twardą skorupę przedsiębiorcy nic nie było wstanie przebić.
Kiwnął głową i w pośpiechu udał się do siebie. Szczerze miał dość tego dnia, pragnął wziąć prysznic i spać do rana.
Zdążył wejść do domu i przebrać, a usłyszał natarczywe pukanie do drzwi.
Niechętnie poszedł otworzyć, a w progu stał się jego siostrzeniec Heechul.
- Dobry wieczór wujku.
- Hee nie mogłeś sobie wybrać lepszej godziny na odwiedziny?
- Ja tylko na chwilę. Key się pytał o ciebie i chcielibyśmy żebyś przyszedł jutro do nas na wigilię.
- Jutro idę do pracy i zostanę tam dość późno, bo moi pracownicy postanowili sobie zrobić wolne.
- To chyba normalne w końcu są święta - tłumaczył mu siostrzeniec.
- Święta świętami, a pracować trzeba. Dla mnie to taki sam dzień jak każdy. Teraz proszę cię idź już, miałem ciężki dzień.
- Mam rozumieć, że znowu cię nie będzie?
- Niestety.
Heechul westchnął i wyszedł z domu. Nie mógł dotrzeć do swojego wujka, był pewien, że gdyby przestał go odwiedzać ten by o nim zapomniał. Nie chciał tego miał tylko jego i swojego syna, dlatego nie poddawał się.
Po wyjściu siostrzeńca był jeszcze bardziej zdenerwowany niż wcześniej. Miał wielką ochotę napić się czegoś mocniejszego, ale jak na złość nie mógł znaleźć w domu nic odpowiedniego postanowił, więc wybrać się do sklepu monopolowego.
Mroźne powietrze owiało jego ciało zaraz po wyjściu z ciepłego domu. Po krótkim namyśle stwierdził, że szybciej dojdzie na piechotę, więc postanowił nie brać samochodu. Opatulił się szczelnie szalikiem i wcisnął dłonie w głąb kieszeni. Droga do sklepu ciągnęła się w nieskończoność. W dodatku śnieg zaczął sypać. Nagle dobiegający z góry płacz zwrócił jego uwagę uniósł głowę i zobaczył małego chłopczyka na balkonie. Dziecko na głowie miało czapeczkę z jakąś rysunkową rybką. Okryty szczelnie kocem patrzył smutnym wzrokiem na ulice.
- Donghae wracaj do środka przeziębisz się - usłyszał.
Po chwili zobaczył jak wysoki, dość przystojny mężczyzna wchodzi na balkon i wprowadza chłopca do środka. Był na wózku. Przez małą chwilkę zapatrzył się na tą scenę. Co ten dzieciak zrobił, że w tak młodym wieku został niepełnosprawny? Gdzie jego rodzice? Po trzasnął głową i wszedł do sklepu. Ten dzieciak z pewnością wlazł tam gdzie nie powinien, a kalectwo było karą za jego głupotę - pomyślał.
Zaraz po powrocie do domu przebrał się w dres i usiadł przed telewizorem. Jutro wigilia, więc puszczali jedynie jakieś filmy tandetne, po których robiło mu się nie dobrze. Szybko opróżnił całą butelkę soju i wszedł do ciepłego łóżka.
Długo nie mógł zasnąć przewracając się z boku na bok, gdy sen w końcu nadszedł poczuł chłód na swoim ciele i otworzył zaspane oczy. To, co zobaczył było ostatnim, czym się spodziewał.
- To ty... Przecież...
- Wiem, że nie żyje, ale jednak udało mi się przyjść do ciebie.
- Jak to? - dopytywał się.
- Dziś w nocy przyjdą do ciebie trzy zjawy, będą chciały pomóc zmienić ci twoje dotychczasowe życie. Ja już muszę iść. Kocham cię braciszku.
- Jongwoon! Yesung! - Krzyczał rozpaczliwe za swoim bratem, lecz ten zniknął tak samo szybko jak się pojawił.
Po chwili namysłu stwierdził, że to od alkoholu ma jakieś omamy i zamknął ponownie oczy. Przecież to nie możliwe żeby Yeye do niego przyszedł. Zmarł tak dawno temu... - pomyślał zanim zasnął.
- Wstawaj. - Usłyszał cichy głosik tuż przy swoim uchu.
Otworzył leniwie oczy, a przy jego łóżku zobaczył młodego chłopaka, przystojnego z twarzą, którą przypominała trochę żabę.
- Kim jesteś i jak tu wszedłeś?! - pytał przestraszony.
- Uspokój się. Jestem tu by ci coś pokazać i pomóc. Chyba byłeś poinformowany o mojej wizycie?
Ten w odpowiedzi kiwnął głową.
- Jestem Minho, duch świąt przeszłość, chcę ci coś pokazać. - nie czekając na odpowiedź chwycił jego dłoń i wylecieli przez okno.
- Gdzie mnie zabierasz Minho?
- Zobaczysz.
Po chwili znaleźli się w parku, zobaczył siebie lepiącego bałwana, a obok Leeteuk i Hangeng lepili swojego. Doskonale pamiętał ten dzień. Pokłócili się wtedy o to, kto dostał lepszy prezent na święta. On chcąc udowodnić swoje rację obraził się na nich i przestał odzywać. Potem już nigdy nie mi przyjaciół.
Obraz zmienił się, teraz zobaczył siebie siedzącego smutnie na ławce w sali gimnastycznej.
- To czasy liceum - wyjaśnił zjawie - Ten tutaj to Jonghyun byłem w nim zakochany jednak nigdy nie wyznałem mu swoich uczuć. Bałem się i wstydziłem przyznać do swojej choroby.
- On też cię kochał - wyznał Minho.
Duch bez słowa ponownie złapał mężczyznę za rękę i odprowadził do jego domu.
- Za godzinę pojawi się u ciebie następny duch - poinformował zanim wyszedł.
Z nadmiaru emocji opadł zmęczony na pościel i zamyślił się. W ekspresowym tempie zleciała mu kolejna godzina.
- Gotowy? - usłyszał męski głos. Obecność kolejnej zjawy nie zdziwiła go już ani trochę. Od razu podniósł się z łóżka.
- Kim jesteś? Gdzie mnie zabierasz? - pytał.
Wysoki szczupły mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Jestem Zhoumi, a idziemy niedaleko.
Klapali się za ręce i wylecieli przez okno.
- Byłem tu dziś - słusznie zauważył. - Szedłem do sklepu. - Zhoumi na te słowa chwycił dłoń swojego podopiecznego i przeszli przez ścianę budynku. Przedsiębiorca z początku przeraził się tym jednak to, co zobaczył za ścianą skutecznie zaćmiło jego oszołomienie.
Na środku pokoju na wózku inwalidzkim siedział ten sam chłopczyk, którego widział wtedy na balkonie. Słyszał śmiechy innych dzieci na dole, ten był bardzo smutny i zamyślony. Nagle do pokoju wszedł ten sam mężczyzna, co wtedy zabrał go z balkonu.
- Nie smuć się Donghae znajdziemy pieniądze na rehabilitacje i wszystko się ułoży. Uśmiechnij się proszę.
- Ten mały to Lee Donghae, pół roku temu jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. On przeżył, ale jego nogi są sparaliżowane. Potrzebne są pieniądze na leczenie, których nie mogą zdobyć, bez nich nigdy nie stanie na nogi - wyjaśnił Zhoumi.
- A ten mężczyzna? - spytał wskazując palcem na starszego.
- To Choi Siwon. Dyrektor sierocińca. Bardzo dobry człowiek.
Później zobaczył swojego siostrzeńca z jego synem przy świątecznym stole.
- Tato, po co trzecie nakrycie? - spytał Key.
- To dla wujka skarbie - wyjaśnił mu.
- Ale przecież on nigdy nie przychodzi - zauważył chłopiec.
- W końcu przyjdzie - odpowiedział mu z namalowanym smutkiem w oczach.
Obraz rozmył się i ujrzał Taemina ze swoim braciszkiem w czasie, gdy jedli bardzo skromną wieczerze.
- Na tyle go stać po odebraniu pensji od ciebie. Po zapłaceniu rachunków zostaje im niewiele na życie. - usłyszał cichy głos przy uchu.
W odpowiedzi mężczyzna kiwnął głową, a zanim się zorientował był ponownie w swoim mieszkaniu.
Teraz nie mógł zmrużyć oka z obawą oczekiwał przybycia kolejnej zjawy, której bał się najbardziej. Nerwowo dreptał po całej sypialni, co chwilę zerkając na zegarek wiszący na ścianie.
Gdy wskazówki wybiły godzinę drugą do pomieszczenia wleciał kolejny z zapowiedzianych gości. Popatrzył podejrzliwie na niego i skinął głową.
- Jestem Jinki, ale możesz zwracać się do mnie Onew. Pokaże ci to, co cię czeka, jeśli nie zmienisz swojego zachowania.
- Jestem gotowy - wyszeptał
Tak jak poprzednie dwa razy wylecieli z pokoju.
Onew zaprowadził go do najmroczniejszego cmentarza w mieście, zatrzymali się obok jednego z pomników, który był najbardziej zaniedbany, że wszystkich tutaj.
- Czemu mnie tu przyprowadziłeś? Czyj to grób?
- Sam sprawdź - odparł Jinki.
Biznesmen podszedł do grobu i pochylił się nad nim. Drżącą ręką odchylił zarośla, które przesłoniły napisy:
'SHIN DONGHEE
1985 - 2015'
Zamarł.
- Czy ja umrę? - pytał.
- Jestem tu i daje ci szansę na poprawę. Wszystko zależy od ciebie. - Po tych słowach Onew zniknął, a Shindong znów był w swoim mieszkaniu. Poderwał się z łóżka pierwsze, co spostrzegł to otwarte szeroko okno. Już świtało.
- Czy to był sen? Chyba nie - odpowiedział sam sobie.
W ekspresowym tempie ubrał się i wybiegł z mieszkania. Nogi same zaprowadziły go do sierocińca.
Popatrzył na stary budynek i wszedł do środka. Na środku pokoju było kilkoro dzieci bawiących się poniszczonymi zabawkami.
- W czym mogę panu pomóc? - usłyszał znajomy głos za sobą.
Odwrócił i ujrzał dyrektora sierocińca.
- Witam. Shin Donghee - powiedział podając mu dłoń.
- Choi Siwon.
- Czy w waszym sierocińcu jest chłopiec Donghae, niepełnosprawny?
- Tak, ale dlaczego pan pyta?
- Słyszałem, że potrzebujecie pieniędzy na leczenie dla niego. Chcę pomóc.
- Proszę do mojego gabinetu - zaproponował Choi.
Po godzinie formalności wyszedł z sierocińca.
Po drodze wpadł do Heechula i poinformował go, że zjawi się na wigilijnej kolacji. Siostrzeniec nie był wstanie pohamować swojego szczęścia na tak radosną nowinę.
W drodze powrotnej do domu wstąpił do sklepu z zabawkami i kupił prezent dla Keya, po chwili zastanowienia kupił też coś dla Donghae, Kaia i innych dzieci z sierocińca. Zadowolony z zakupów wrócił do domu. Po drodze na klatce schodowej spotkał swoich sąsiadów. Sungmin i Kyuhyun próbowali wnieść choinkę po schodach. Shin nie zważając na swój najlepszy strój pomógł sąsiadom z drzewkiem uśmiechając się przy tym serdecznie. Oszołomieni mężczyźni podziękowali za pomoc i każdy z nich udał się do swojego mieszkania. W środku przebrał się i już po kilku minutach gotowy wsiadł do samochodu.
Najpierw pojechał do sierocińca tam dał prezent dla chłopca i innych dzieci.
- Dziękuję panu - wyznał mały Donghae. Jego urocza buzia tryskała szczęściem w ten wyjątkowy dzień.
- A wie pan, że może w następne święta będę mógł sam chodzić? Już nie będę musiał siedzieć na wózku. - Mały machał przy tym energicznie rączkami. Jego oczy tryskały szczęściem.
Donghee uśmiechał się do chłopca, zdając sobie sprawę, że to dzięki niemu mały Hae jest szczęśliwy. Jeszcze wczoraj płakał siedząc samotnie w kącie pokoju, a dziś nie było śladu po małym smutasku.
Czuł się lepszym człowiekiem po tym, co zrobił dla tych dzieci.
Gdy wyszedł z sierocińca postanowił jeszcze dokupić w sklepie słodycze dla Keya i Kaia, tam spotkał swojego sąsiada Ryeowooka. Tym razem zanim wyszedł, ze sklepu, przeprowadził krótką, lecz miłą pogawędkę z sąsiadem. Wcale nie czuł się źle w jego towarzystwie, wręcz przeciwnie, ponieważ po skończonej rozmowie umówili się na partyjkę kręgli tuż po świętach.
Wchodząc do auta sięgnął po telefon i z uśmiechem na ustach wykonał kilka przelewów dla swoich pracowników.
Postanowił przekazać im troszkę pieniędzy na święta. Taką małą premię, która zresztą im się należała. Chciał jechać do Taemin’a i przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie. Przecież nie chciał krzyczeć na Kaia. Musiał mu to wynagrodzić.
Lee mieszkał niedaleko firmy i dlatego Shinowi nie zajęło dużo czasu znalezienie jego mieszkania. Dzielnica nie prezentowała się zbyt przyjaźnie. Kręciło się sporo nieciekawych typów. Zmroziło go na sam widok tego miejsca, w jakich warunkach oni mieszkali. Po chwili refleksji zdał sobie sprawę, że tylko on jest za to odpowiedzialny, przez niego Taemin’a nie było stać na lepsze mieszkanie. Przecież Lee nie był leniwy, nie marudził na nadgodziny. Mimo tego zarabiał wiele mniej przez skąpstwo Donghee. Musiał to zmienić.
Wszedł na obskurną klatkę schodową, na samym wejściu jego nozdrza uderzył smród szczyn i wymiocin.
Czym prędzej puścił się w stronę drzwi pracownika, przeskakując po dwa schody, byle by jak najszybciej znaleźć się w jego mieszkaniu.
Stojąc przed wejściem jeszcze chwilę zawahał się czy ma zapukać, ale postanowił spróbować przecież nic nie tracił, wręcz przeciwnie mógł zyskać. Zapukał i czekał niecierpliwie. Po kilku długich dla niego sekundach, usłyszał charakterystyczny odgłos przekręconego klucza w zamku, drzwi lekko się uchyliły, lecz nadal były zabezpieczone łańcuszkiem. Ujrzał jego twarz w szparze i uśmiechnął się lekko.
- Pan Shin Donghee? Co pan tu robi? Coś się stało? Proszę wejść. - Drzwi natychmiast się otworzyły i młodszy skinięciem ręki zaprosił swojego szefa do środka. Mieszkanie, mimo iż znajdowało się w nieciekawej dzielnicy było wyjątkowo zadbane, choć stanowczo za małe dla dwóch osób. Z niewielkiego przedpokoju były tylko dwie pary drzwi w tym jedna z nich prowadziła do salonu z aneksem kuchennym.
Został poczęstowany filiżanką kawy, którą z chęcią przyjął.
- Czy twój braciszek jest w domu? - spytał po dłuższej chwili krępującego milczenia.
- Kąpie się, a czemu pan o niego pyta?..  Jeśli chodzi o tą sytuację z wczoraj to naprawdę bardzo przepraszam...Oczywiście wytłumaczyłem bratu, że nie powinien tego robić. Proszę niech pan mnie nie zwalnia... - Reakcja Tae go zszokowała. Czy on naprawdę uważał go za takiego bufona?
- Nie, naprawdę nie mam zamiaru cię zwolnić..
- To, po co pan przyszedł?
- To ja chciałem przeprosić za to, że nakrzyczałem na Kaia...
- Ale naprawdę nie trzeba... - wszedł mu w słowo.
- Ale ja chce - zapewnił go. - Mam dla niego również małą niespodziankę.
W tym samym momencie drzwi się otworzyły i pojawił się chłopczyk. Podszedł nieśmiało do brata.
- Coś się stało hyung? - spytał cichutko.
- Nie Kai - odpowiedział Lee i z czułością pogłaskał braciszka po mokrej czuprynie. - Idź już spać.
- Nie, poczekaj - wstał od stołu i sięgnął po torbę. - Mam dla ciebie mała niespodziankę - powiedział jednocześnie podając prezent.
Popatrzył chwilę na Kaia bawiącego się zdalnie sterowanym samolotem i uśmiechnął się.
- Tae. - zwrócił się do Lee. - Chciałbym żebyś zaraz po świętach wpadł do mojego gabinetu. Podpiszesz nową umowę, bardziej korzystną dla ciebie - powiedział i wyszedł z mieszkania.
Wsiadając do samochodu żałował, że nie mógł tam zostać dłużej. Podobało mu się to spotkanie.
Zgodnie z planem następnym, ostatnim już przystankiem była kolacja u Heechula i Key.
Miło było spędzić ten czas w gronie rodzinnym. Pierwszy raz odkąd tylko pamiętał czuł szczęście przeżywając prawdziwe święta.


*Rok później*
- Dziękuje ci Yesung, dziękuję ci za to, że w porę otworzyłem oczy i stałem się lepszym człowiekiem, gdyby nie ty...- usłyszał zbliżające się kroki. Spojrzał się za siebie i zobaczył Taemina z namalowanym na twarzy jednym z tych jego anielskich uśmiechów. Młodszy podszedł do swojego hyunga i przytulił się do jego pleców.
- Kochanie, spóźnimy się, chyba nie chcesz by Kai i Donghae się na nas obrazili? Nie codziennie gra się główną rolę w spektaklu. - W odpowiedzi uśmiechnął się do niego
- Ryeo, Kyu i Mini dzwonili, że już są, reszta w drodze - poinformował go.
- To jedziemy, nie będziemy tu marznąć - powiedział, po czym ujął jego zimną dłoń by dać jej, choć trochę ciepła.
- Cieszę się, że wystawiają "Opowieść Wigilijną" nigdy tego nie widziałem, a ty? - dopytywał się młodszy.
- Widziałem, ale z chęcią mogę zobaczyć ponownie - wyznał.
Zakochani uśmiechnęli się do siebie i wsiedli do auta.
- Kocham cię - powiedział Shin.
- A ja ciebie hyung - usłyszał.

8 komentarzy:

  1. Omooo, życzenia specjalnie dla mnie *łzy wzruszenia w oczach* dziękuję, też Was kocham ♡ Dozorca pan Lau xD leżę, chciałoby się takich dozorców *-* jejejej, ile tu ludu. Nawet Taemin i Kai jako rodzeństwo, lolol xD Kyumin musi być >_< mam mały mindfuck z tymi wszystkimi postaciami xD jak zobaczyłam tytuł to nie sądziłam, że to serio będzie OPOWIEŚĆ WIGILIJNA :') nigdy bym się nie spidziewała takiej adaptacji x) komentarz ktrótki, bo biegnę na Wigilię ;3 Jeszcze raz dziękuję za życzenia i WESOŁYCH ŚWIĄT WAM ŻYCZĘ! ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo interesujące!^^ Fajnie, że zakochali się w sobie! Bardzo sympatyczne opowiadanie, chociaż trochę za szybko leciała akcja. Ale to nic, jest super! Wesołych świąt!!! ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. *.* Taemin! Aaaaaa, piszcze, krzycze jestem w niebie =^.^=
    I jeszcze Kai jako młodszy braciszek XDD
    Ja się nigdzie nie wybieram, także piszcie a ja będę komentować :*
    Taaaka fajna choinka (serio, faze na choinki mam xd)! =^.^=
    Oczywiście KyuMin nie mogło zabraknąć :-D
    Czy Choi serio wygląda jak żaba, czy ja ślepa jestem bardziej, niż lekarz twierdzi? ŻABA???? No, chociaż może przy moim -5 są jakieś zniekształcenia obrazu :-0
    Do następnego postu, stęskniona i ucieszona ja ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczy Minho XD Takie wielkie... żabowate... Serio, spójrz pod tym kątem XD /Kummie

      Usuń
    2. No dobra. Definitywnie jestem ślepa XD
      Zresztą jebe czy żaba, czy nie, najczęściej jest w pairingu z Taeminniem, więc jego też kocham =^.^=

      Usuń
  4. Aw, uwielbiam wszelakie wersje 'Opowieści wigilijnej' :33 Szkoda tylko, że nie uwzględniono tutaj jakichś większych przeżyć wewnętrznych Shina... Tak jakby po prostu nim manipulowano i ot tak zmieniono jego postępowanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kkkk XD Shindong taki złyy XD
    Nie no, a tak serio: jeżeli będę miała okazję się kiedyś wybrać na SS(jakiekolwiek) to dam Wam znać i wpakuję Was do torb ;D Ahh.. dziękuję ślicznie za te życzenia~! Wam życzę również tego samego i jeszcze więcej!
    A wracając do opowiadania: PRZEZ 3/4 TEGO OPKA NIE WIEDZIAŁAM O KIM DO CHOLERY MÓWISZ. Oezu, jakie to było frustrujące, bo nie wiedziałam kogo sobie wyobrazić! Najpierw myślałam, że to Kyuhyun (zdziwione? XD), później, że może to Siwon, ale też dupa! Później poszłam w Szajniaków i kurczakowego pana, czyli Onew, ale również pomysł poszedł się kochać... No aż w końcu sama wszystkich Juniorków przeleciałam i wyszło, że Shinnie został! No i potem pomyślałam: 'czy ty chcesz sparować Shindonga z Taeminem?' i takie 'OMGGGGniemogęzarazlejnę', ale doczytałam i jestem zakochana. Wszystko było takie urocze... i to wplątanie wszystkich oppów, moich dwóch ulubionych band'ów! AHHH, tyle umrzeć ze szczęścia!
    I omg mał Donghae ;;;;;;;
    I Hyukkie! (nie przepadam za Kibumem z SJ <>.<> i myślałam, że mowa jest o Kijaszku i takie: dwa ultimejty koło siebie, ale później wszystko było jasne ;;;; )
    Cudowny motyw, fabuła i bohaterowie, ale Shindong - nasz miły, uroczy i pomocny Shindong, jako zły hyung mnie przygniótł XD
    Noo~ ale jestem zadowolona, wszystko ładnie pięknie i dziękuję za takie świąteczne klimaty! ♥
    Gorące pozdrowienia dla każdej z Was, dużo ciepełka i uścisków i hwaiting~! / Kummie

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko kochana *-* nigdy nie miałam tyle komentarzy na blogu do jednego opowiadania! To mój najbardziej trafiony prezent <3
    Dziekuje za krytykę i pochwały sprawiliscie, że moje serce pęka z radości. Obiecuję starać się pisać coraz lepiej!

    Syśka

    OdpowiedzUsuń