Podwójny post dzisiaj Wam daję. Najpierw NUNA, a teraz Drarry. Wiem, że większość z Was czyta głównie K-POP ale miło byłoby mi gdybyście ocenili również moje wypociny z tematyki potterowskiej.
Syśka :)
Rozdział 2 /
Przepowiednia
Tak jak Draco się
spodziewał powrót z nieprzytomnym Potterem na ramieniu okazał się nad wyraz
trudny. Zwłaszcza, że pod okryciem peleryny niewidki, wcale nie było mu łatwiej
się przemieszczać. Szedł powolnym krokiem, ostrożnie, aby nikt się nie
domyślił, że ta niewidoczna przestrzeń jest tylko spowodowana magią peleryny
niewidki. Niestety kilka raz niechcący, zahaczył o mijanych po drodze mugoli.
jednak mimo tych małych nie dogodzeń, dotarcie do domu nie sprawiło mu
większych trudności.
Odetchnął z ulgą
natychmiast po dotarciu do domu i pozbyciu się wielkiego ciężaru z barków.
Powoli rozmasował obolały kark i pochylił się na swoim nieproszonym gościem.
Oto właśnie w jego domu zawitał słynny Harry Potter obrońca czarodziejskiego
świata, zbędny balast dla czarodziejów pokroju Malfoya, ale czy aby na pewno? Z
czasem , gdy miesiące mijały zdawało mu się, że wszystko jest w porządku, że
nie myśli o nim, a teraz… Pieprzony Potter powrócił.
Jednak o wiele gorszy
był brak kontaktu z Harrym, nie dało się go nijak obudzić, nie reagował na
żaden bodziec. Malfoy próbował wszystkiego. Kilkanaście godzin walczył, lecz
nadaremnie. Bliski załamania postanowił jednak nie wzywać pomocy, powód był
prosty. Bał się ponieść konsekwencji swoich czynów. Pochylił się nad Gryfonem i sprawdził jego
puls. Z ulga odkrył, że żyje. Jednak to był dopiero początek. Nadal nie
wiedział co zrobić aby Potter odzyskał przytomność. Nerwowo maszerował po całym
mieszkaniu, wypił dwie szklanki ognistej whiskey. Przypomniała mu się sytuację,
gdy on walczył o życie, gdy on sam został ugodzony przez to zaklęcie, nikt nie
mógł mu pomóc, zresztą nikomu nie ufał. Wiedział, że może liczyć tylko na jedną
osobę, tą sama która odwróciła te śmiertelne zaklęcie kilka lat temu w łazience
Jęczącej Marty.
Podjął ostateczną
decyzję, zdecydował się na wezwanie swojego ojca chrzestnego. Snape był
praktycznie ostatnią bliską, żyjącą mu osobą. Jednak unikał go jak tylko mógł.
Sewerus był mistrzem w swoim fachu. Jako nauczyciel eliksirów, oraz zwolennik
tajemnic czarnej magii był jedyną osobą której ufał i wierzył bezgranicznie w
to, że pomoże mu postawić wybrańca na nogi. Chciał uchronić się tym samym od
odpowiedzialności.
Lecz czy zależało mu
tylko na swoim bezpieczeństwie?
Być może gdzieś
głęboko ukryte, na dnie w jego duszy, było te prawdziwe uczucie…
Współczucie,
odpowiedzialność.
Nie wiadomo co kryło
się pod maską arystokraty. Zresztą…
On sam nie do końca wiedział.
Snape od razu
odpowiedział na wiadomość swojego chrześniaka, szybkim krokiem wparował do
jego mieszkania. Teleportując się
wcześniej w garażu blondyna. Na miejscu Severus w milczeniu wysłuchał opowieści
Draco o całym zdarzeniu, nie omieszkał przy tym zbesztać go za brak ostrożności
oraz lekceważenie nakazu sądu.
- Naprawdę jesteś na
tyle głupi i nieodpowiedzialny, że by robić takie rzeczy? – Spytał szorstko nie
przerywając doglądania bruneta.
- Ile mam ci jeszcze
powtarzać Severusie, że to moje życie i tobie nic do tego. Zaczynam żałować, że
poprosiłem cie o pomoc? – Warknął.
- Gdybyś się ze mną
częściej kontaktował z pewnością do tego by nie doszło. – Skwitował na sam
koniec.
Snake westchnął,
podał Harremu kilka eliksirów, część z
nich zostawił wraz z instrukcją dawkowania.
- Eliksiry? Spytał
zaskoczony blondyn. – Ja odzyskałem przytomność
jeszcze tego samego dnia, a czemu on nadal jest w takim stanie? – Pytał
zaskoczony.
- Nie wiem. Wrócę za
kilka dni z nowymi eliksirami. Gdyby coś się działo natychmiast mnie powiadom.
– Wyznał, poczym ulotnił się bezszelestnie z mieszkania.
Malfoy poparzył na
listę, a następnie na ‘śpiącego’ Pottera, jęknął cicho w geście swojej
bezradności i wyszedł ze swojej byłej już sypialni. Usiadł na kanapie i w
natarczywej ciszy analizował wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia. Czuł się
nad wyraz okropnie i ta przeklęta cisza, która rozsadzała jego czaszkę od
środka wcale nie dodawała mu otuchy.
Chciał usłyszeć jego
śmiech, krzyk, cokolwiek. Wszystkie marzenia wróciły wraz z jego powrotem,
zapłakał gorzko. Nienawidził się za swoją lekkomyślność, sam własnymi rekami
doprowadził do okropnego nieszczęścia. Kolejna osoba walczyła o życie, przez
niego…
Położył się na swojej
niewygodnej kanapie i myślał całą noc o tym co przyniesie mu los za kilka dni.
Jemu samemu zależało
jedynie na tym by jak najszybciej usłyszeć ten ciepły głos Gryfona, ten którego
nie słyszał od kilku lat, ten który wspominał każdej nocy przed zaśnięciem, ten sam który pokochał, ten
sam który powrócił wraz z nim, lecz zamknięty w niemej ciszy.
Czekający na ratunek
od Malfoya.
Z
tą myślą zasnął i żył przez kolejnych kilka dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz