Zapraszam na kolejny rozdział NUNY
Syśka :)
Dziewczyna
szła do gabinetu profesor McGonagall. Dostała wiadomość, że natychmiast ma się
do niej stawić zaraz po śniadaniu. Była bardzo zdenerwowana. Teraz stała
niepewnie pod dziwami dyrektorki bezsensownie odwlekając wejście, choć
doskonale wiedziała, że prędzej czy później i tak będzie musiała to zrobić.
Stojąc tak usłyszała miły męski głos tuż za sobą.
- Nie
wchodzisz? – Usłyszała. Luna odwróciła się i ujrzała przed sobą młodego
mężczyznę. Zanim zdążyła go o cokolwiek zapytać i co najważniejsze dokładnie mu
się przyjrzeć, ów mężczyzna otworzył przed nią drzwi i gestem poprosił ją by
weszła do środka. Niebieskooka posłusznie weszła do gabinetu, jednocześnie
czekając na dalszy plan wydarzeń.
- Widzę, że
już się państwo poznali. – Powiedziała dyrektorka swoim oficjalnym tonem.
- Właściwie
to nie. – Odpowiedzieli niemal jednocześnie.
- Panno
Lovegood przedstawiam pani naszego nowego nauczyciela przedmiotu opieki nad
magicznymi stworzeniami. Pana Rolfa Scamandera. Całe szczęście, że udało nam
się kogoś znaleźć przed końcem semestru. Jednakże nie wezwałam cię tu tylko po
to by ci go przedstawić. Chodzi o to, że potrzebuje kogoś kto oprowadzi pana
Rolfa po zamku. Ja niestety muszę pilnie wyjechać do Londynu i wrócę późno,
więc nie dam rady zająć się naszym nowym nauczycielem. – Po skończonej
wypowiedzi dyrektorka wyczekująco patrzyła na Lunę.
- Oczywiście
pani dyrektor. Z chęcią się tym zajmę. – Odpowiedziała.
Po wyjściu z
gabinetu młodzi szli powoli po korytarzach Hogwartu. Luna pokazywał Rolfowi
bibliotekę, pokój nauczycielski oraz Wielką Salę.
- A teraz
zaprowadzę cię do swojego gabinetu, potem wyjdziemy na zewnątrz i pokaże gdzie
jest wybieg, to będzie świetne miejsce do prezentowania dzieciom magicznych
zwierząt. – Gdy wychodzili z gabinetu dziewczyna opowiedziała mu o magicznych
stworzeniach w które wierzy i chciałaby kiedyś się udać w podróż, aby je
znaleźć jednocześnie udowodnić światu ich istnienie. Na końcu pokazała mu swój
gabinet i podkreśliła, że jeśli będzie potrzebował jakiejkolwiek pomocy to
chętnie może do niej wpadać. Wcześniej będąc w ruchu dziewczyna nie miała
okazji mu się lepiej przyjrzeć, dopiero teraz mogła zobaczyć jego ciekawe rysy
twarzy. Miał niebieskie oczy i lekko kręcone blond włosy, które od czasu do
czasu zawadiacko opadały mu na czoło, a to wszystko subtelnie podkreślał jego
śnieżnobiały szeroki uśmiech. Nagle zdała sobie sprawę, że patrzy się tak na
niego już dłuższą chwilę i przestraszyła się co Rolf może sobie o niej
pomyśleć. Na samą myśl zaczerwieniła się. On albo się nie domyślił lub po
prostu nie chciał jeszcze bardziej zawstydzać dziewczyny, bo zaczął jej
dziękować za pomoc. Kiedy chciał jeszcze coś dodać, przeszkodził mu Neville
biegnący w ich stronę. Gdy tylko do nich doszedł Luna natychmiast przedstawiła
ich sobie nawzajem. Po grzeczniej wymianie zdanie. Rolf podziękował i natychmiast
udał się do swojego gabinetu.
- Znasz go?
– Zapytał Neville, gdy tylko stracił Rolfa z Pola widzenia.
- Nie,
McGonagall prosiła mnie, żebym oprowadziła go po szkole. – Odpowiedziała
dziewczyna. – Chodźmy do mnie na herbatkę. – Zaproponowała. Chłopak bardzo
ucieszył się z jej propozycji i już szli do jej gabinetu. Tam popijając ciepłu
napój rozmawiali o głupotach i codziennych sprawach, Wspominali wczorajsza
kolację z przyjaciółmi chwaląc przy tym kuchnie Ginny. Neville opowiedział jej
o swojej dzisiejszej wizycie w Dziurawym kotle, do którego pojechał by odzyskać
książki od Hermiony.
- Proszę. –
Powiedział, podając jej torbę.
- Przejrzę
je dziś, a potem zaniosę do biblioteki. Przejdziemy się na spacer? – Spytała.
- Chcesz
ryzykować, że ktoś nas zobaczy? – Spytał. - Po za tym nie mam teraz czasu
jeszcze musze cos zrobić. Zobaczymy się na kolacji. – Pocałował ja szybko w
usta i wyszedł zostawiając ją samą.
Luna zaczęła
się zastanawiać co się dzieje z jej chłopakiem. Jednak szybko odpędziła od
siebie złe myśli mówiąc sobie, że to tylko presja przed zawaloną pracą, którą
mają wszyscy nauczyciele przed zakończeniem roku szkolnego. Szybko dopiła już
zimną herbatę i postanowiła przejrzeć książki od Miony. Głównie znajdowały się
tam podręczniki szkolne, ale jedna książka szczególnie przykuła jej uwagę:
„Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć:. Zaraz pomyślała sobie o Rolfie,
jednak doszła do wniosku, że on ma naprano bardziej obszerną wiedzę niż ta
książka i postanowiła ja zostawić dla siebie: „Może kiedyś mi się przyda” –
pomyślała. Spojrzała na swoje biurko w Sumie oprócz tej książki nic nie
przykuło jej uwagi. Zaczęła chować pozostałe książki do torby, trochę jej to
zajęło ponieważ naliczyła chyba ze cztery tuziny ksiąg, niezła kolekcję mieli w
domu. Luna zaczęła się zastanawiać jaką biblioteką dysponują w domu skoro
Hermiona stwierdziła, że to tylko „kilka” książek. Kiedy schowała ostatnią
książkę do torby, szybko użyła zaklęcia zmniejszającego i postanowiła od razu
je zanieść do biblioteki w obawie, że później może zapomnieć lub zwyczajnie nie
mieć czasu. Wracając natknęła się na nowego nauczyciela.
- Dokąd
idziesz? – Zapytał.
- Byłam w
bibliotece, a ty gdzie byłeś? – Spytała
- Szczerze
mówiąc zgubiłem się, ale bardzo cieszy mnie to, że trafiłem na ciebie. –
Powiedział, ze szczerym uśmiechem chłopak.
- Gdzie
chcesz iść? Z chęcią cię zaprowadzę.
- Szedłem do
swojego gabinetu.
- A nie
jesteś głodny? Zaraz obiad.
-Nie, Mam
pyszną zapiekankę ziemniaczaną. Może zechcesz mi towarzyszyć przy jedzeniu? –
Zaproponował.
Dziewczyna
nie zastanawiając się zgodziła się od razu. Z godnie z prawdą zapiekanka była
bardzo smaczna.
- Czy to
jest praca twoich marzeń? – Spytała nagle.
- O
magicznych zwierzętach wiem chyba wszystko. – odpowiedział. – Nie wiem jednak
czy chcę to robić całe życie. Wolę podróże niż naukę. Jednak mój dziadek marzył
o tej pracy teraz spełniam jego marzenia. Uparł się i dwa dni mnie namawiał
żebym wysłał sowę ze swoją kandydaturą, a teraz jestem tutaj. Na początku nie
byłem zbytnio zadowolony, ale teraz jest porządku. - Powiedział patrząc jej
głęboko w oczy. – A ty lubisz to co teraz robisz? – Spytał.
- Ta praca
też nie jest spełnieniem moich marzeń, ale cos muszę robić w życiu, po za tym
chcę tu być… - Wyznała. Dziwiąc się samej sobie, że sie przed nim otworzyła.
- Domyślam
się dlaczego chcesz tu być. Widziałem jak na siebie patrzycie. Chcesz tu być
dla niego. - Bardziej stwierdził niż zapytał. Zazdroszczę mu. – Dodał po
dłuższej chwili.
Oszołomiona
dziewczyna zaskoczona jego wyznaniem natychmiast wstała i wyszła z jego
gabinetu zostawiając Rolfa samego walczącego z natłokiem własnych myśli.
Uczniowie
stali się coraz bardziej leniwi, zamiast uważać na lekcjach, tęsknie patrzyli
na letni krajobraz za oknem. Do egzaminów został zaledwie tydzień i sama Luna z
niecierpliwością wyczekiwała na koniec semestru. Wraz z Nevillem spędzali ze
sobą coraz mniej czasu, ponieważ było go coraz mniej przed zbliżającymi się
egzaminami. Jednak dla nich to świadczyło o upragnionych wakacjach, które były
dla nich ucieczką sprzed oczu innych. Mogli je spędzić ze sobą i cieszyć się.
Po ciągłym ukrywaniu się miał to być dla zakochanych fantastyczny okres, bardzo
przez nich wyczekiwany. Rolf wyraźnie unikał Luny. Odwracał swój wzrok gdy ich
oczy spotkały się podczas posiłków w Wielkiej Sali. Starał się za wszelką cenę
unikać sytuacji w której mieliby zostać sam na sam. Dziewczynie było przykro z
tego powodu, zwłaszcza po ich ostatniej rozmowie chciała go bliżej poznać i
dowiedzieć się wszystkiego czego nie zdołała ostatnim razem. Miała ochotę sama
do niego podejść, ale bała się i nie nawet nie miała zbytnio żadnej okazji.
Jednakże takowa sytuacja sama się nawinęła, gdy Luna poszła do biblioteki
poszukać książki o wilkołakach, która była jej niezwłocznie potrzebna. Gdy
miała wychodzić spostrzegła go stojącego przy regale bezradnie szukającego
jakiejś książki, jego zachowanie świadczyło, że nie wiedział gdzie ma szukać.
Ona znała każdy zakamarek biblioteki, mogła mu pomóc, ale postanowiła nie
wtrącać się zwłaszcza po tym jak celowo jej unikał przez ostanie dni.
Postanowiła poczekać jednakże długo nie musiała tego robić. Rolf podszedł do
niej natychmiast, gdy tylko ją zauważył.
-Przepraszam,
że przeszkadzam, ale szukam Historii Hogwartu, a naprawdę nie wiem gdzie może
być. Mogłabyś mi pomóc? – spytał niepewnie.
- Mam swój
egzemplarz mogę ci pożyczyć jeśli chcesz. – Odpowiedziała, obserwując uważnie
jego reakcję. Spodziewała się raczej odmowy, ale nowy kolega wyraźnie ją
zaskoczył ponieważ chętnie się zgodził wpraszając się przy tym na herbatę, co
Lunę wyraźnie ucieszyło. W gabinecie, gdy już siedzieli pijąc gorący napój
zaczęli swobodnie rozmawiać, nagle Rolf wypalił ni stąd ni zowąd:
- Długo się znacie
z Nevillem?
- Od czasów
szkolnych, czemu pytasz?
- Po prostu
jestem ciekaw, a dobrze się wam układa? Nie chcę być wścibski, ale ostatnio
bardzo rzadko jest w zamku. Często go widzę, gdy doglądam zwierząt. Nieraz
teleportuje się kilka razy dziennie. – Wyznał.
- Wiesz jak
na nas wpływają egzaminy, pewnie teleportował się na Pokątną po sadzonki. –
Odparła – a układa nam się dobrze. Tylko ciągle się mijamy przez natłok pracy,
zresztą ty i ja też mamy taką sytuację. – Powiedziała nie myśląc o tym, że znów
nieświadomie przekierowała go na drażniący ją temat. Próbując ukryć
zdenerwowanie wstała i zaczęła szukać książki po którą przyszedł. Mimo iż ta
leżała na widoku udawała, że nie może jej znaleźć. Tak naprawdę nie chciała mu
pokazywać swoich rumieńców. Rolf wstał i wziął książkę leżącą tuż pod jej
nosem. Dziewczyna próbowała się odwrócić, ale ten złapał ją za rękę.
- Chcę byś
była szczęśliwa, a będąc przy tobie nie będę umiał zachowywać się normalnie,
nie umiem udawać, że jesteś mi obojętna. – Puścił ją i spojrzał w jej
niebieskie oczy. Ich twarze były tak blisko siebie, że Luna czuła jego oddech
na policzku. Rolf spojrzał z utęsknieniem na jej usta, ona mimowolnie zamknęła
oczy, wiedziała co się stanie – nie umiała się temu przeciwstawić. Scamander
przygryzł nerwowo wargę i natychmiast wyszedł w obawie, że straci zupełnie
panowanie nad swoim ciałem, które wariowało w jej obecności.
Kilka dni
później było już po egzaminach. Wszyscy odetchnęli. Luna bała się kolejnych
spotkań z Rolfem, więc tym razem ona go unikała. Kilka razy chciała opowiedzieć
Nevillowi całą sytuację ale bała się i zrezygnowała definitywnie z tego
pomysłu. Ostatniego dnia poprzedzającego ich wyjazd z zamku Luna miała ochotę
na spacer, jednak nigdzie nie mogła znaleźć ukochanego. Zobaczyła go przez
okno, znów się teleportował. Wyszła przed zamek i bez namysłu teleportowała się
na Pokątną, była pewna że właśnie tutaj go znajdzie. Podeszła do okna
Dziurawego Kotła i zobaczyła ich. Neville podawał Hannie kartony, do których
pakowała jakieś dokumenty – płakała. Luna miała już zamiar wejść do środka, gdy
nagle coś przykuło jej uwagę, to Neville podszedł do Kierowniczki baru i złapał
ją za rękę. Luna postanowiła nadal pozostać w ukryciu i obserwować dalszy ciąg
wydarzeń. Neville zaczął ją namawiać żeby została.
- Daj spokój
poradzisz sobie z utrzymaniem dwóch posad. – Tamta nie reagowała, płakała
cicho. Po chwili delikatnie spojrzała w jego oczy. Luna znieruchomiała. „Co oni
robią?” – pomyślała. Hanna coraz bardziej zaczęła przybliżać się do niego, wyraz
jej twarzy pokazywał, że już od dawna tego pragnęła. Mężczyzna stał jak słup
soli, podobało mu się, nie potrafił się przeciwstawić.” Czemu jej od siebie nie
odpycha? Podoba mu się to?” Myśli w jej głowie coraz bardziej szalały. Szybko
uciekła stamtąd, nie chciała oglądać ich całujących się. Wolała sobie tego
oszczędzić. Niemal natychmiast po zniknięciu Luny, Neville oprzytomniał i
odepchnął zszokowana Hannę od siebie i wyszedł zdenerwowany. Nie mógł sobie
darować swojego zachowania, przecież kochał Lunę i z nią chciał być,
zastanawiał się czemu trwał kilka sekund w tej sytuacji zamiast od razu
zareagować. Poniosło go, teleportował się do Trzech Mioteł i zamówił
najmocniejszy trunek jaki tam był. Chciał dziś zalać się w trupa, żeby
zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia. Nie spodziewał się, że to była najgorsza
decyzja w jego życiu. Gdy Neville pił kolejnego drinka, Luna była już
spakowana. Nie mogła opanować łez upokorzenia. Kolejny raz ją wystawił, kolejny
raz zadrwił z jej uczuć. Postanowiła uciec nigdy nie wrócić, nie zostawić po
sobie najmniejszego śladu. Wstała z podpuchniętymi oczami, zmniejszyła swoje
bagaże i włożyła je do podręcznej torby. W ostatniej chwili spostrzegła
książkę, którą dostała parę dni temu od Miony, wzięła ją i wyszła pospiesznie
ze swojego byłego już gabinetu. Dopiero teraz zrozumiała te wszystkie wypady
Nevilla już wiedziała gdzie bywał, zdradzał ją z Hanną, a ona wmawiała sobie,
że to praca. Serce bolało coraz mocniej z każdą chwilą, zwłaszcza kiedy o nim
myślała. Po załatwieniu formalności skierowała się do wyjścia. Tak, chciała
uciec w nocy jak tchórz, przed zakończeniem roku szkolnego. Już nic ją nie
obchodziło. Przed zamkiem czekał na nią Rolf. Luna chciała go wyminąć, teraz
był ostatnią osobą po Nevillu, z którą chciała rozmawiać. Nie spodziewała się
go tu. Chciała go zignorować, ale mocny uścisk na jej dłoni uniemożliwił jej
to.
- Puść mnie.
– Warknęła.
- Nie mogę.
- powiedział cicho - więc nawet mnie o to nie proś. – Patrzyła na niego oczami
pełnymi łez, nie wytrzymała znów zaczęła płakać.
- To przez
niego, tak? – Luna tylko kiwnęła głową, wtedy Rolf przytulił ją mocno do
siebie, a ona tym razem nie opierała się. Potrzebowała tego, by ktoś ją
pocieszył. Chłopak spostrzegł książkę, którą dziewczyna mocno ściskała.
Zauważyła jego spojrzenie i podążała za jego wzrokiem, dopiero teraz
przeczytała autora – Newt Scamander.
- To twój
dziadek? – spytała.
- Nie
wiedziałaś? – Odpowiedział zaskoczony.
- Nie, ale
dzięki tej książce coś zrozumiałam. Już wiem co chce robić w życiu. Tu nie mogę
zostać.
- A ja? Co ja zrobiłem, że chcesz mnie
zostawić? – Pytał patrząc jej głęboko w oczy. Miał w nich łzy. Dziewczyna nie
chciała go ranić, ale na tą chwile nie mogła myśleć o jego uczuciach.
-
Przepraszam – Powiedziała jednocześnie odsuwając się od niego
- Nie
odchodź, tak proszę cię proszę, nie rób mi tego. – Błagał. – Zostaw chociaż
adres. Wiedziała, że nie może mu podać adresu, gdyż sama nie wiedziała gdzie
będzie spać dziś w nocy.
- Napiszę do
ciebie, obiecuje. – Powiedziała. Po czym znikła teleportując się z trzaskiem
tuż obok zrozpaczonego Rolfa. Neville wrócił do zamku dopiero nad ranem. Czuł
się okropnie, ale jednak mimo kiepskiego humoru postanowił iść od razu do Luny.
Gdy w jej gabinecie zobaczył otwarte szuflady i półki, przestraszył się. Znikły
jej ubrania i rzeczy osobiste. Nie wiedząc co się dzieje, mimo wczesnej
godziny, pobiegł do McGonagall. Nie pukając wszedł. Podszedł do dyrektorki i
zaczął krzyczeć jej w twarz:
- Luna
zniknęła! – Oburzona dyrektorka już miała zamiar zwrócić mu uwagę odnośnie jego
nagannego zachowania, ale widok twarzy profesora spowodował, że zmiękła,
-Panna
Lovegood wręczyła mi wczoraj swoje wypowiedzenie... – Jeszcze coś mówiła, ale
Neville jej nie słuchał. Pobiegł ile sił w nogach przez korytarze Hogwartu, sam
nie wiedział gdzie i po co biegnie po prostu chciała być jak najdalej stąd,
jakby chciał uciec od tego bólu, który czół. Zatrzymał się dopiero w zakazanym
lesie. Oparł się o jedno z drzew i padł na ziemię. Dopiero tu mógł dać upust
swoim emocjom. Jego przeraźliwy krzyk rozpaczy spłoszył wszystkie zwierzęta
znajdujące się w pobliżu. Nie mógł się uspokoić, zapomniał nawet jak to miejsce
w którym teraz jest, śmiertelnie go kiedyś przerażało, liczyło się tylko to, że
tu może się pozbyć swojego bólu. Już nic nie będzie jak dawniej. Luna odeszła
od niego bez słowa, nie mógł pojąć co się stało. Od kilku tygodni planował ich
wspólne życie. Kupił małe mieszkanie w Londynie, chciał je urządzić, by zrobić
jej niespodziankę, to wszystko na nic. Znów zaczął płakać, bardzo bolała go
głowa. Wyciągnął z kieszeni małe zawiniątko, owym pakunkiem było pudełko z
pierścionkiem, Neville delikatnie wziął biżuterię do ręki, po chwili wahania
mocno zacisnął na nim pięść i rzucił go daleko w zarośla. „Masz za swoje
Longbottome, ona nigdy nie będzie twoja” – pomyślał. Wyczerpany opadł na ziemię
i skulił się jak dziecko. Poczym przytłoczony obrotem zdarzeń zasnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz