Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

poniedziałek, 14 lipca 2014

NUNA - Rozdział V

Zapraszam na kolejny rozdział NUNY
Syśka :)


Rozdział 5

Dziewczyna szła do gabinetu profesor McGonagall. Dostała wiadomość, że natychmiast ma się do niej stawić zaraz po śniadaniu. Była bardzo zdenerwowana. Teraz stała niepewnie pod dziwami dyrektorki bezsensownie odwlekając wejście, choć doskonale wiedziała, że prędzej czy później i tak będzie musiała to zrobić. Stojąc tak usłyszała miły męski głos tuż za sobą.

- Nie wchodzisz? – Usłyszała. Luna odwróciła się i ujrzała przed sobą młodego mężczyznę. Zanim zdążyła go o cokolwiek zapytać i co najważniejsze dokładnie mu się przyjrzeć, ów mężczyzna otworzył przed nią drzwi i gestem poprosił ją by weszła do środka. Niebieskooka posłusznie weszła do gabinetu, jednocześnie czekając na dalszy plan wydarzeń.
- Widzę, że już się państwo poznali. – Powiedziała dyrektorka swoim oficjalnym tonem.
- Właściwie to nie. – Odpowiedzieli niemal jednocześnie.
- Panno Lovegood przedstawiam pani naszego nowego nauczyciela przedmiotu opieki nad magicznymi stworzeniami. Pana Rolfa Scamandera. Całe szczęście, że udało nam się kogoś znaleźć przed końcem semestru. Jednakże nie wezwałam cię tu tylko po to by ci go przedstawić. Chodzi o to, że potrzebuje kogoś kto oprowadzi pana Rolfa po zamku. Ja niestety muszę pilnie wyjechać do Londynu i wrócę późno, więc nie dam rady zająć się naszym nowym nauczycielem. – Po skończonej wypowiedzi dyrektorka wyczekująco patrzyła na Lunę.
- Oczywiście pani dyrektor. Z chęcią się tym zajmę. – Odpowiedziała.
Po wyjściu z gabinetu młodzi szli powoli po korytarzach Hogwartu. Luna pokazywał Rolfowi bibliotekę, pokój nauczycielski oraz Wielką Salę.

- A teraz zaprowadzę cię do swojego gabinetu, potem wyjdziemy na zewnątrz i pokaże gdzie jest wybieg, to będzie świetne miejsce do prezentowania dzieciom magicznych zwierząt. – Gdy wychodzili z gabinetu dziewczyna opowiedziała mu o magicznych stworzeniach w które wierzy i chciałaby kiedyś się udać w podróż, aby je znaleźć jednocześnie udowodnić światu ich istnienie. Na końcu pokazała mu swój gabinet i podkreśliła, że jeśli będzie potrzebował jakiejkolwiek pomocy to chętnie może do niej wpadać. Wcześniej będąc w ruchu dziewczyna nie miała okazji mu się lepiej przyjrzeć, dopiero teraz mogła zobaczyć jego ciekawe rysy twarzy. Miał niebieskie oczy i lekko kręcone blond włosy, które od czasu do czasu zawadiacko opadały mu na czoło, a to wszystko subtelnie podkreślał jego śnieżnobiały szeroki uśmiech. Nagle zdała sobie sprawę, że patrzy się tak na niego już dłuższą chwilę i przestraszyła się co Rolf może sobie o niej pomyśleć. Na samą myśl zaczerwieniła się. On albo się nie domyślił lub po prostu nie chciał jeszcze bardziej zawstydzać dziewczyny, bo zaczął jej dziękować za pomoc. Kiedy chciał jeszcze coś dodać, przeszkodził mu Neville biegnący w ich stronę. Gdy tylko do nich doszedł Luna natychmiast przedstawiła ich sobie nawzajem. Po grzeczniej wymianie zdanie. Rolf podziękował i natychmiast udał się do swojego gabinetu.
- Znasz go? – Zapytał Neville, gdy tylko stracił Rolfa z Pola widzenia.
- Nie, McGonagall prosiła mnie, żebym oprowadziła go po szkole. – Odpowiedziała dziewczyna. – Chodźmy do mnie na herbatkę. – Zaproponowała. Chłopak bardzo ucieszył się z jej propozycji i już szli do jej gabinetu. Tam popijając ciepłu napój rozmawiali o głupotach i codziennych sprawach, Wspominali wczorajsza kolację z przyjaciółmi chwaląc przy tym kuchnie Ginny. Neville opowiedział jej o swojej dzisiejszej wizycie w Dziurawym kotle, do którego pojechał by odzyskać książki od Hermiony.
- Proszę. – Powiedział, podając jej torbę.
- Przejrzę je dziś, a potem zaniosę do biblioteki. Przejdziemy się na spacer? – Spytała.
- Chcesz ryzykować, że ktoś nas zobaczy? – Spytał. - Po za tym nie mam teraz czasu jeszcze musze cos zrobić. Zobaczymy się na kolacji. – Pocałował ja szybko w usta i wyszedł zostawiając ją samą.
Luna zaczęła się zastanawiać co się dzieje z jej chłopakiem. Jednak szybko odpędziła od siebie złe myśli mówiąc sobie, że to tylko presja przed zawaloną pracą, którą mają wszyscy nauczyciele przed zakończeniem roku szkolnego. Szybko dopiła już zimną herbatę i postanowiła przejrzeć książki od Miony. Głównie znajdowały się tam podręczniki szkolne, ale jedna książka szczególnie przykuła jej uwagę: „Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć:. Zaraz pomyślała sobie o Rolfie, jednak doszła do wniosku, że on ma naprano bardziej obszerną wiedzę niż ta książka i postanowiła ja zostawić dla siebie: „Może kiedyś mi się przyda” – pomyślała. Spojrzała na swoje biurko w Sumie oprócz tej książki nic nie przykuło jej uwagi. Zaczęła chować pozostałe książki do torby, trochę jej to zajęło ponieważ naliczyła chyba ze cztery tuziny ksiąg, niezła kolekcję mieli w domu. Luna zaczęła się zastanawiać jaką biblioteką dysponują w domu skoro Hermiona stwierdziła, że to tylko „kilka” książek. Kiedy schowała ostatnią książkę do torby, szybko użyła zaklęcia zmniejszającego i postanowiła od razu je zanieść do biblioteki w obawie, że później może zapomnieć lub zwyczajnie nie mieć czasu. Wracając natknęła się na nowego nauczyciela.
- Dokąd idziesz? – Zapytał.
- Byłam w bibliotece, a ty gdzie byłeś? – Spytała
- Szczerze mówiąc zgubiłem się, ale bardzo cieszy mnie to, że trafiłem na ciebie. – Powiedział, ze szczerym uśmiechem chłopak.
- Gdzie chcesz iść? Z chęcią cię zaprowadzę.
- Szedłem do swojego gabinetu.
- A nie jesteś głodny? Zaraz obiad.
-Nie, Mam pyszną zapiekankę ziemniaczaną. Może zechcesz mi towarzyszyć przy jedzeniu? – Zaproponował.
Dziewczyna nie zastanawiając się zgodziła się od razu. Z godnie z prawdą zapiekanka była bardzo smaczna.
- Czy to jest praca twoich marzeń? – Spytała nagle.
- O magicznych zwierzętach wiem chyba wszystko. – odpowiedział. – Nie wiem jednak czy chcę to robić całe życie. Wolę podróże niż naukę. Jednak mój dziadek marzył o tej pracy teraz spełniam jego marzenia. Uparł się i dwa dni mnie namawiał żebym wysłał sowę ze swoją kandydaturą, a teraz jestem tutaj. Na początku nie byłem zbytnio zadowolony, ale teraz jest porządku. - Powiedział patrząc jej głęboko w oczy. – A ty lubisz to co teraz robisz? – Spytał.
- Ta praca też nie jest spełnieniem moich marzeń, ale cos muszę robić w życiu, po za tym chcę tu być… - Wyznała. Dziwiąc się samej sobie, że sie przed nim otworzyła.
- Domyślam się dlaczego chcesz tu być. Widziałem jak na siebie patrzycie. Chcesz tu być dla niego. - Bardziej stwierdził niż zapytał. Zazdroszczę mu. – Dodał po dłuższej chwili.
Oszołomiona dziewczyna zaskoczona jego wyznaniem natychmiast wstała i wyszła z jego gabinetu zostawiając Rolfa samego walczącego z natłokiem własnych myśli.
Uczniowie stali się coraz bardziej leniwi, zamiast uważać na lekcjach, tęsknie patrzyli na letni krajobraz za oknem. Do egzaminów został zaledwie tydzień i sama Luna z niecierpliwością wyczekiwała na koniec semestru. Wraz z Nevillem spędzali ze sobą coraz mniej czasu, ponieważ było go coraz mniej przed zbliżającymi się egzaminami. Jednak dla nich to świadczyło o upragnionych wakacjach, które były dla nich ucieczką sprzed oczu innych. Mogli je spędzić ze sobą i cieszyć się. Po ciągłym ukrywaniu się miał to być dla zakochanych fantastyczny okres, bardzo przez nich wyczekiwany. Rolf wyraźnie unikał Luny. Odwracał swój wzrok gdy ich oczy spotkały się podczas posiłków w Wielkiej Sali. Starał się za wszelką cenę unikać sytuacji w której mieliby zostać sam na sam. Dziewczynie było przykro z tego powodu, zwłaszcza po ich ostatniej rozmowie chciała go bliżej poznać i dowiedzieć się wszystkiego czego nie zdołała ostatnim razem. Miała ochotę sama do niego podejść, ale bała się i nie nawet nie miała zbytnio żadnej okazji. Jednakże takowa sytuacja sama się nawinęła, gdy Luna poszła do biblioteki poszukać książki o wilkołakach, która była jej niezwłocznie potrzebna. Gdy miała wychodzić spostrzegła go stojącego przy regale bezradnie szukającego jakiejś książki, jego zachowanie świadczyło, że nie wiedział gdzie ma szukać. Ona znała każdy zakamarek biblioteki, mogła mu pomóc, ale postanowiła nie wtrącać się zwłaszcza po tym jak celowo jej unikał przez ostanie dni. Postanowiła poczekać jednakże długo nie musiała tego robić. Rolf podszedł do niej natychmiast, gdy tylko ją zauważył.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale szukam Historii Hogwartu, a naprawdę nie wiem gdzie może być. Mogłabyś mi pomóc? – spytał niepewnie.
- Mam swój egzemplarz mogę ci pożyczyć jeśli chcesz. – Odpowiedziała, obserwując uważnie jego reakcję. Spodziewała się raczej odmowy, ale nowy kolega wyraźnie ją zaskoczył ponieważ chętnie się zgodził wpraszając się przy tym na herbatę, co Lunę wyraźnie ucieszyło. W gabinecie, gdy już siedzieli pijąc gorący napój zaczęli swobodnie rozmawiać, nagle Rolf wypalił ni stąd ni zowąd:
- Długo się znacie z Nevillem?
- Od czasów szkolnych, czemu pytasz?
- Po prostu jestem ciekaw, a dobrze się wam układa? Nie chcę być wścibski, ale ostatnio bardzo rzadko jest w zamku. Często go widzę, gdy doglądam zwierząt. Nieraz teleportuje się kilka razy dziennie. – Wyznał.
- Wiesz jak na nas wpływają egzaminy, pewnie teleportował się na Pokątną po sadzonki. – Odparła – a układa nam się dobrze. Tylko ciągle się mijamy przez natłok pracy, zresztą ty i ja też mamy taką sytuację. – Powiedziała nie myśląc o tym, że znów nieświadomie przekierowała go na drażniący ją temat. Próbując ukryć zdenerwowanie wstała i zaczęła szukać książki po którą przyszedł. Mimo iż ta leżała na widoku udawała, że nie może jej znaleźć. Tak naprawdę nie chciała mu pokazywać swoich rumieńców. Rolf wstał i wziął książkę leżącą tuż pod jej nosem. Dziewczyna próbowała się odwrócić, ale ten złapał ją za rękę.
- Chcę byś była szczęśliwa, a będąc przy tobie nie będę umiał zachowywać się normalnie, nie umiem udawać, że jesteś mi obojętna. – Puścił ją i spojrzał w jej niebieskie oczy. Ich twarze były tak blisko siebie, że Luna czuła jego oddech na policzku. Rolf spojrzał z utęsknieniem na jej usta, ona mimowolnie zamknęła oczy, wiedziała co się stanie – nie umiała się temu przeciwstawić. Scamander przygryzł nerwowo wargę i natychmiast wyszedł w obawie, że straci zupełnie panowanie nad swoim ciałem, które wariowało w jej obecności.
Kilka dni później było już po egzaminach. Wszyscy odetchnęli. Luna bała się kolejnych spotkań z Rolfem, więc tym razem ona go unikała. Kilka razy chciała opowiedzieć Nevillowi całą sytuację ale bała się i zrezygnowała definitywnie z tego pomysłu. Ostatniego dnia poprzedzającego ich wyjazd z zamku Luna miała ochotę na spacer, jednak nigdzie nie mogła znaleźć ukochanego. Zobaczyła go przez okno, znów się teleportował. Wyszła przed zamek i bez namysłu teleportowała się na Pokątną, była pewna że właśnie tutaj go znajdzie. Podeszła do okna Dziurawego Kotła i zobaczyła ich. Neville podawał Hannie kartony, do których pakowała jakieś dokumenty – płakała. Luna miała już zamiar wejść do środka, gdy nagle coś przykuło jej uwagę, to Neville podszedł do Kierowniczki baru i złapał ją za rękę. Luna postanowiła nadal pozostać w ukryciu i obserwować dalszy ciąg wydarzeń. Neville zaczął ją namawiać żeby została.
- Daj spokój poradzisz sobie z utrzymaniem dwóch posad. – Tamta nie reagowała, płakała cicho. Po chwili delikatnie spojrzała w jego oczy. Luna znieruchomiała. „Co oni robią?” – pomyślała. Hanna coraz bardziej zaczęła przybliżać się do niego, wyraz jej twarzy pokazywał, że już od dawna tego pragnęła. Mężczyzna stał jak słup soli, podobało mu się, nie potrafił się przeciwstawić.” Czemu jej od siebie nie odpycha? Podoba mu się to?” Myśli w jej głowie coraz bardziej szalały. Szybko uciekła stamtąd, nie chciała oglądać ich całujących się. Wolała sobie tego oszczędzić. Niemal natychmiast po zniknięciu Luny, Neville oprzytomniał i odepchnął zszokowana Hannę od siebie i wyszedł zdenerwowany. Nie mógł sobie darować swojego zachowania, przecież kochał Lunę i z nią chciał być, zastanawiał się czemu trwał kilka sekund w tej sytuacji zamiast od razu zareagować. Poniosło go, teleportował się do Trzech Mioteł i zamówił najmocniejszy trunek jaki tam był. Chciał dziś zalać się w trupa, żeby zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia. Nie spodziewał się, że to była najgorsza decyzja w jego życiu. Gdy Neville pił kolejnego drinka, Luna była już spakowana. Nie mogła opanować łez upokorzenia. Kolejny raz ją wystawił, kolejny raz zadrwił z jej uczuć. Postanowiła uciec nigdy nie wrócić, nie zostawić po sobie najmniejszego śladu. Wstała z podpuchniętymi oczami, zmniejszyła swoje bagaże i włożyła je do podręcznej torby. W ostatniej chwili spostrzegła książkę, którą dostała parę dni temu od Miony, wzięła ją i wyszła pospiesznie ze swojego byłego już gabinetu. Dopiero teraz zrozumiała te wszystkie wypady Nevilla już wiedziała gdzie bywał, zdradzał ją z Hanną, a ona wmawiała sobie, że to praca. Serce bolało coraz mocniej z każdą chwilą, zwłaszcza kiedy o nim myślała. Po załatwieniu formalności skierowała się do wyjścia. Tak, chciała uciec w nocy jak tchórz, przed zakończeniem roku szkolnego. Już nic ją nie obchodziło. Przed zamkiem czekał na nią Rolf. Luna chciała go wyminąć, teraz był ostatnią osobą po Nevillu, z którą chciała rozmawiać. Nie spodziewała się go tu. Chciała go zignorować, ale mocny uścisk na jej dłoni uniemożliwił jej to.
- Puść mnie. – Warknęła.
- Nie mogę. - powiedział cicho - więc nawet mnie o to nie proś. – Patrzyła na niego oczami pełnymi łez, nie wytrzymała znów zaczęła płakać.
- To przez niego, tak? – Luna tylko kiwnęła głową, wtedy Rolf przytulił ją mocno do siebie, a ona tym razem nie opierała się. Potrzebowała tego, by ktoś ją pocieszył. Chłopak spostrzegł książkę, którą dziewczyna mocno ściskała. Zauważyła jego spojrzenie i podążała za jego wzrokiem, dopiero teraz przeczytała autora – Newt Scamander.
- To twój dziadek? – spytała.
- Nie wiedziałaś? – Odpowiedział zaskoczony.
- Nie, ale dzięki tej książce coś zrozumiałam. Już wiem co chce robić w życiu. Tu nie mogę zostać.
 - A ja? Co ja zrobiłem, że chcesz mnie zostawić? – Pytał patrząc jej głęboko w oczy. Miał w nich łzy. Dziewczyna nie chciała go ranić, ale na tą chwile nie mogła myśleć o jego uczuciach.
- Przepraszam – Powiedziała jednocześnie odsuwając się od niego
- Nie odchodź, tak proszę cię proszę, nie rób mi tego. – Błagał. – Zostaw chociaż adres. Wiedziała, że nie może mu podać adresu, gdyż sama nie wiedziała gdzie będzie spać dziś w nocy.
- Napiszę do ciebie, obiecuje. – Powiedziała. Po czym znikła teleportując się z trzaskiem tuż obok zrozpaczonego Rolfa. Neville wrócił do zamku dopiero nad ranem. Czuł się okropnie, ale jednak mimo kiepskiego humoru postanowił iść od razu do Luny. Gdy w jej gabinecie zobaczył otwarte szuflady i półki, przestraszył się. Znikły jej ubrania i rzeczy osobiste. Nie wiedząc co się dzieje, mimo wczesnej godziny, pobiegł do McGonagall. Nie pukając wszedł. Podszedł do dyrektorki i zaczął krzyczeć jej w twarz:
- Luna zniknęła! – Oburzona dyrektorka już miała zamiar zwrócić mu uwagę odnośnie jego nagannego zachowania, ale widok twarzy profesora spowodował, że zmiękła,


-Panna Lovegood wręczyła mi wczoraj swoje wypowiedzenie... – Jeszcze coś mówiła, ale Neville jej nie słuchał. Pobiegł ile sił w nogach przez korytarze Hogwartu, sam nie wiedział gdzie i po co biegnie po prostu chciała być jak najdalej stąd, jakby chciał uciec od tego bólu, który czół. Zatrzymał się dopiero w zakazanym lesie. Oparł się o jedno z drzew i padł na ziemię. Dopiero tu mógł dać upust swoim emocjom. Jego przeraźliwy krzyk rozpaczy spłoszył wszystkie zwierzęta znajdujące się w pobliżu. Nie mógł się uspokoić, zapomniał nawet jak to miejsce w którym teraz jest, śmiertelnie go kiedyś przerażało, liczyło się tylko to, że tu może się pozbyć swojego bólu. Już nic nie będzie jak dawniej. Luna odeszła od niego bez słowa, nie mógł pojąć co się stało. Od kilku tygodni planował ich wspólne życie. Kupił małe mieszkanie w Londynie, chciał je urządzić, by zrobić jej niespodziankę, to wszystko na nic. Znów zaczął płakać, bardzo bolała go głowa. Wyciągnął z kieszeni małe zawiniątko, owym pakunkiem było pudełko z pierścionkiem, Neville delikatnie wziął biżuterię do ręki, po chwili wahania mocno zacisnął na nim pięść i rzucił go daleko w zarośla. „Masz za swoje Longbottome, ona nigdy nie będzie twoja” – pomyślał. Wyczerpany opadł na ziemię i skulił się jak dziecko. Poczym przytłoczony obrotem zdarzeń zasnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz