Witajcie kochani ;) przybywam do Was z kolejnym rozdziałem
drarry^^Mając okazje jeszcze raz dziękuje Levi za przecudownego one - shota na
moje imieniny ;) dziękuje <3
I to by było na tyle zapraszam do czytania i przepraszam za zwłokę.
jednak teraz daje dłuższe notki !! przypominam o stronce ---
https://www.facebook.com/syskalevi --- pojawiają się tu powiadomienia o nowych
postach.
Syśka
Wyszedł z pokoju i zostawił mnie, tak po prostu. Czułem, że Draco się
czegoś boi, tylko nie wiedziałem, czego. Nigdy nie potrafiłem przebywać sam na
sam z towarzystwie blondyna, zwłaszcza po tym jak przypomniałem sobie to, co mi
wcześniej wyznał. Dziwne uczucie, z jednej strony pragnąłem być przy nim i co
dziwne czułem się bezpiecznie, gdy był blisko. Zacząłem się poważnie
zastanawiać nad swoim uczuciem. Przecież to nieprawdopodobne, że obecność
ślizgona nie wprawia mnie w palpitacje serca oraz wrzenie krwi w żyłach. Nie
irytował mnie wcale, wręcz przeciwnie uspokajał. Westchnąłem ciężko i
zapatrzyłem się w pustą ścianę, naprzeciwko łóżka.
Nie zauważyłem nawet, kiedy wszedł do pokoju.
- Przepraszam, ale zapomniałem cie przebrać Harry. – Wyznał pokazując
pidżamę, którą miał zawieszoną na ramieniu.
Postawił talerz z tostami oraz mój ulubiony sok dyniowy, kolejne
pytanie same się nasunęło skąd wiedział, że kocham ten sok, czyżby było podobnie
jak z naleśnikami? – Zastanowiłem się. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
Zapatrzyłem się w jego oczy i nieświadomie zagryzłem wargę pozwalając sobie
jednocześnie na dość głośne jęknięcie. Natychmiast opanowałem się i udałem, że
zakrztusiłem się śliną.
- Bez różnicy naprawdę, możemy najpierw zjeść. Na pewno jesteś głodny.
- Wydusiłem z siebie.
- Dobrze, w takim razie nakarmię cię, a potem przebiorę. – Podjął
decyzję.
Wstał z krzesła, które stało obok mojego łóżka i pochylił się nade
mną, natychmiast wstrzymałem powietrze i spiąłem wszystkie mięśnie twarzy.
Wyciągnął dłonie ku mojej twarzy i zaczął poprawiać moją poduszkę. Byłem taki
głupi, nie wiadomo, co sobie wyobrażałem. Na szczęście Malfoy niczego nie
zauważył i po uklepaniu poduszki zaczął nie karmić.
- Mieszkasz tu sam? – Spytałem między jednym, a drugim tostem.
- Przecież wiesz, w końcu mnie obserwowałeś. – Uciął, nie patrząc na
mnie.
- Ja obserwowałem cię tylko po za domem i nie monitorowałem żadnych
twoich spotkań i odwiedzin. – Prawda była taka, że namiętnie od miesięcy
czytałem raporty dotyczące patrolowania Dracona, oraz jego posesji. Jednak pod
żadnym pozorem nie powiedziałbym mu o tym. Na pewno nie teraz.
- Nie, nie spotykam się z nikim. Nawet nie myślałem żeby zacząć.
Kiedyś był ktoś, ale to stare czasy. Czasem nie można mieć wszystkiego. –
Wyznał.
Moim ciałem zawładnął głęboki dreszcz, cieszyłem się jak dziecko, gdy
dostałem potwierdzenie o jego byciu singlem. Po raz kolejny moje myśli mnie
bardzo wystraszyły.
- A jak twoje życie towarzyskie? – Zapytał nagle.
- Jestem z Luną Lovegood, mieszkamy razem. Co prawda niby jesteśmy
razem, ale nigdy nie czułem się, jako jej mężczyzna, bardziej odnajduje się w
roli jej przyjaciela? – Od razu zauważyłem smutek na jego twarzy. Momentalnie
pożałowałem tych słów. Miałem ochotę coś dodać, jednak wiedziałem, że to nic
nie da.
Spojrzał na mnie bystrymi oczami, lecz natychmiast zmienił swój wyraz
twarzy, chciał ukryć swoje uczucia. Zdążyłem jednak wyczytać z niego wszystko z
tego powodu zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro. Po tych słowach czułem się
niezręcznie, gdy mnie karmił. Nie pamiętam żebym ostatnio czuł się tak głupio.
Gdy zjadłem wszystko napoił mnie sokiem. Westchnąłem lekko, byłem
bardzo najedzony. Mógłbym teraz zasnąć, czułem się wspaniale. Uśmiechnąłem się
lekko do blondyna z nadzieją, że ten odpowie na mój gest, jednak w Draco
odezwała się ponownie arystokratyczna dusza, bo w zamian za uśmiech obdarzył
mnie najbardziej oschłym spojrzeniem, jakie kiedykolwiek widziałem w życiu.
Bez słowa podał mi eliksiry do wypicia i zadarł kołdrę, która byłem
przykryty. Jego dłonie spoczęły na moim torsie i mógłbym przysiąść, że dotykał
mnie dłużej niż powinien. Nie żeby mi to przeszkadzało, czułem się przy nim
bezpieczny i chciałem pozostać w tym stanie jak najdłużej. Jego zwinne, długie
i chude palce powoli odpinały guziki góry mojej pidżamy. Gdy skończył, a
materiał odsłonił moja naga klatkę piersiową. Draco nieznacznie przygryzł dolną
wargę, mimo iż trwało to ułamek sekundy widziałem to bardzo dokładnie. Bacznie
obserwowałem jego mimikę twarzy, doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że z
twarzy Malfoya można czytać z jak z otwartej księgi. Tego nauczyłem się przez
te wszystkie lata, kiedy się znaliśmy. Złapał mnie za nadgarstki pomagając w
ten sposób uwolnić mnie od przepoconego ubrania. Westchnąłem dość głośno, po
prostu nie byłem wstanie opanować tego dźwięku. Blondyn jednak tego nie
usłyszał, albo po prostu dobrze udawał, ja nie byłem wstanie go obserwować.
Zerkałem tylko na niego od czasu do czasu spod przymkniętych powiek. Grzywka
opadła mu na oczy i z całych sił pożałowałem, że mam bezwładne ciało, ponieważ
chęć odgarnięcia mu włosów była tak silna, że aż bolało. Gdy poczułem ciepły
oddech na swojej twarzy natychmiast otworzyłem oczy. Kolejna fala gorąca
opanowała moje ciało, a wyobraźnia zaczęła działać na pełnych obrotach.
Zobaczyłem nad sobą Dracona sięgającego pidżamy na przebranie, które znajdowały
się po drugiej stronie mojego łóżka. Chciał mi nałożyć czysta górę.
- Najpierw mnie rozbierz Draco, chciałbym żebyś mnie umył. –
Poprosiłem, sam nie wiem, czemu to powiedziałem, ale tak bardzo pragnąłem by
dotykał mnie więcej i by ta chwila trwała wiecznie. Mimo bezwładności w
kończynach, czułem każdy nawet najmniejszy dotyk, tylko nie mogłem zareagować
na niego odpowiednio, jednak tak było lepiej. Bo nie wiem, co bym zrobił gdybym
miał tak leżeć obok niego ze sterczącym członkiem.
- Dobrze, zaraz przyniosę miskę z wodą. – Odpowiedział, i wziął leżący
na krześle koc, okrył mnie nim. – To po to żebyś nie zmarł zanim wrócę. –
Wyjaśnił mi i wyszedł z pomieszczenia.
Gdy zamknął za sobą drzwi zacząłem szybko i łapczywie łapać hausty
powietrza z nadzieją, że jakoś się uspokoję. Serce zaczęło gwałtownie bić na
myśl o tym, co za chwile się stanie. Oczami wyobraźni już widziałem jak mnie
dotyka, każdego skrawka mojego ciała. Nie umiałem określić swojego uczucia.
Pragnąłem tylko zostać z nim jak najdłużej nawet do końca życia. Zdawałem sobie
sprawę, że prędzej czy później będę musiał wezwać do siebie Lunę, na pewno się
o mnie martwiła. Na samą myśl o dziewczynie serce zaczęło mnie boleć z żalu.
Tylko, co z tego, że serce rozumiało, a ciało zupełnie mu zaprzeczało?
Wszedł nagle, niosąc miskę z wodą. Postawił ją na podłodze obok łóżka
i wyszedł na chwilę, moment później wrócił niosąc ze sobą szampon i ręcznik.
Chwycił moje ramie i zaczął delikatnie masować je namydloną gąbką, uwielbiałem
jego dotyk. Wolnymi leniwymi ruchami nakierowywał myjkę na mój tors, plecy,
brzuch. Gdy dotarł do moich bokserek zamarłem, nie wiedziałem, co będzie dalej.
- Mogę? – Zapytał.
- Tak. – Wyszeptałem cicho, w tamtej chwili nie było mnie stać na nic
innego, o dziwo Draco nie wstydził się tego, co robił, ponieważ czułem, że
premedytacja powoli dobiera się do mojego ciała.
Uniósł mnie lekko do góry, prawą rękę włożył pod moje pośladki, po
czym zsunął ze mnie bieliznę. Dotyk właśnie w tym miejscu spowodował kolejne
palpitacje serca, zacząłem powoli jęczeć, a drżenie mojego ciała z pewnością
były bardzo wyraźnie widoczne przez byłego ślizgona.
- Zimno ci? – Spytał głupio, naprawdę w tamtej chwili byłem na niego
wściekły, przecież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co się ze mną dzieję,
a uśmiech na jego twarzy tylko to potwierdzał.
Nie odpowiedziałem mu. Po kilku minutach, gdy moje całe ciało było
odświeżone i przebrane w czyste rzeczy Draco zrobił coś, czego się nigdy nie
spodziewałem. Pochylił się nade mną i pocałował w policzek, ledwo musnął go
swoimi ustami, lecz mi to wystarczałoby na nowo zapragnął jego dotyku.
Arystokrata uśmiechnął się zawadiacko.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś przed snem Harry?. – Zapytał cicho,
nadal pochylając się nade mną.
- Tak. – Odparłem stanowczo. – Chcę żebyś dziś został przy mnie całą
noc.
- Mam czuwać obok? – Zapytał się.
- Masz spać tu obok mnie, tylko przy tobie czuje się bezpiecznie. –
Powiedziałem, a już po chwili pożałowałem tych słów i zawstydzony zapragnąłem
zniknąć, bu nie ujrzeć reakcji blondyna na moją propozycję.
- Jesteś tego pewien Harry? – Spytał, a ja nie odpowiedziałem, za
bardzo się wstydziłem by cokolwiek z siebie wydusić. – Nie wstydź się. –
Wyszeptał delikatnie głaszcząc mój policzek. Nie ukrywałem swojego zaskoczenia.
- Co robisz Draco? – Zadałem jedno z najgłupszych pytań, na jakie było
mnie stać w tamtej chwili.
- Mam przestać? – Zapytał drżącym głosem, który uświadomił mnie w tym,
że on również się denerwuje.
- Nie Draco… - wydusiłem z siebie cicho.
Blondyn uśmiechnął się i zabrał swoją ciepłą dłoń z mojej twarzy,
natychmiast za nią zatęskniłem. Były śmierciożerca stanął przede mną i zaczął
się powoli rozbierać, pozostawiając na sobie jedynie bieliznę. Szok – to
jedyne, co malowało się w tej chwili na mojej twarzy.
Draco pochylił się nade mną i delikatnie wsunął pod kołdrę,
jednocześnie przylegając do mojego ciała, zadrżałem czując jego zimne stopy
obok swoich ciepłych. Przytulił się do mnie i zrobił kolejną rzecz, którą na
pewno będę wspominał do końca życia, pocałował mnie. Niemal natychmiast
odpowiedziałem na pieszczotę, wpraszając się swój język do jego przyjemnego
wnętrza.
Kochałem go, wtedy to zrozumiałem.
Słońce delikatnie wyłaniało się zza okna. Otworzyłem leniwie oczy i
spojrzałem na osobę leżąca obok mnie. Blond włosy, rozkosznie rozczochrane układały
się na naszej wspólnej poduszce. Ostrożnie zbliżyłem swoją twarz do jego karku,
by przez małą chwilę oddać się zapachowi bijącemu z jego ciała. Westchnąłem
lekko, a mój ciepły oddech owiał nagie ciało Dracona.
Niespodziewanie pojawiło się mrowienie w dłoniach, a już po chwili
mogłem sprawnie poruszać dłońmi.
Przetarłem zaspane powieki, opuszkami palców przejechałem po swojej
twarzy kończąc na ustach. Tych samych, które wczoraj spotkały się z ustami
blondyna. Sam nie potrafiłem uporać się z myślą, że całowałem się z nim, a
nawet przez chwilę pragnąłem czegoś więcej. Tej nocy zrozumiałem, kim tak
naprawdę jestem. Pojąłem w jednej chwili, czemu ukradkiem obserwowałem w szkole
swoich kolegów wychodzących z pod prysznica. Wiedziałem, że przez ostatnie pół roku
okłamywałem siebie i Lunę. Ten związek nie miał żadnych szans. Teraz było już
dla mnie oczywiste, dlaczego nie podniecało mnie jej nagie ciało. Całe życie
byłem gejem tylko się, oklamywalem, że może być inaczej.
Zerknąłem ukradkiem na Malfoya. Spał w najlepsze całkiem nieświadomy
moich rozterek. Przez chwilę miałem ochotę go obudzić i powiedzieć, że mogę
ruszać rękami jednak po chwili namysłu zrezygnowałem z tego pomysłu. Bałem się
reakcji Draco, gdy się obudzi. Jak zareaguje na to, co sie zdarzyło wczoraj
wieczorem? Miałem ochotę uciec, ale wciąż nie miałem czucia w nogach. Na domiar
złego nie miałem pojęcia jak długo tu jeszcze mogę zostać. Przecież w
nieskończoność nie mógł mnie tu trzymać. Wiedziałem, ze mnie kocha jednak nie
do końca dopuszczałem do siebie tę myśl. Byłem pracownikiem ministerstwa i nie
mogłem sobie pozwolić na jakąkolwiek kompromitacje. Nie byłem pewny tego, co
może mnie czekać z jego strony. Stopniowo Zdawałem sobie sprawę jak trudna
czeka mnie rozmowa ze ślizgonem. Przymknąłem powieki dając sobie jeszcze
odrobinę odpoczynku. Nawet nie wiem, kiedy ponownie odpłynąłem w objęcia
Morfeusza.
Obudziłem się w samo południe, gdy lekko uniosłem głowę przeszedł mnie
przez nią ogromny ból. W chwil, gdy pomyślałem o eliksirze przeciwbólowym do
pokoju wszedł Draco, a zapach świeżej kawy unosił się po całym pomieszczeniu.
Podniosłem głowę i z ciekawością zerknąłem na tacę, którą trzymał w dłoniach.
Sok dyniowy, kawa, tosty z serem i szynką. Uśmiechnąłem się do niego i z trudem
powstrzymałem ślinę wypływającą z ust.
- Widzę, że dobrze trafiłem z tym śniadaniem. - Nie odpowiedziałem, bo
w mojej buzi znajdował się spory kawałek rozpływającego się tostu. Nie od razu
zwróciłem uwagę na zdziwienie w oczach ślizgona.
- Możesz ruszać rękami, a resztą ciała? - Odpowiedział szybko.
Kiwnąłem potwierdzająco głową, a on zaczął kontynuować. - Tak słodko spałeś,
postanowiłem dać ci chwilę dłużej pospać. Jeśli chodzi o wczoraj to...
- To nie ma, o czym mówić, nic się nie stało. A czucie w rekach,
wróciło rano, stopniowo na pewno odzyskam czucie w nogach. - Przerwałem mu. -
Zdaje sobie sprawę, że wiecznie tu nie mogę być, chyba powinienem wrócić do
domu... - Powiedziałem, a każde słowo, które wypowiadałem zadawało mi coraz
więcej bólu. Przeczyłem samemu sobie. Chciałem zostać jak najdłużej przy nim.
Jednak to było całkiem bez sensu nie mogliśmy być razem to było nie możliwe.
Spojrzałem mu w oczy, a jedyne, co ujrzałem to ból. Odwróciłem wzrok,
poczucie winy za bardzo, dawało o sobie znać. Nie chciałem oglądać jego cierpienia
w ciszy dokończyłem śniadanie. Mój wzrok błądził wszędzie byle by tylko nie
spotkać się tymi błękitnymi należącymi do Draco.
- Masz rację Harry. - Bąknął.
Spojrzałem na niego zdziwiony czy to możliwe, że tak łatwo się
zgodził.
- Wezwę Lunę, muszę znaleźć tych, którzy mnie zaatakowali, dowiedzieć
się, czemu to zrobili... - Mówiłem jak by do siebie. Draco wstał i odwrócił
wzrok.
- Mam kogoś wezwać? - Zapytał.
- Lunę, tylko najpierw potrzebuje swojej różdżki. Wiesz gdzie może
być? - Spytałem rozglądając się po pokoju?
- Wybacz, musiałem jej nie zabrać z lasu. - Wydusił z siebie patrząc
oczami zbitego psiaka.
- Wyśle po nią kogoś. - Odparłem uśmiechając się sztucznie. Tak
naprawdę ogromnie bałem się o swoją różdżkę. Już drugi raz ją straciłem,
wprawdzie dzięki czarnej różdżce zdołałem ją naprawić, ale teraz niepewność nie
dawała mi spokoju. Schowałem twarz w dłoniach, i leniwymi ruchami zacząłem
masować skronie. W myślach miałem już najgorsze scenariusze, co wcale nie było
zbyt pocieszające.
- Znajdę ją. - Usłyszałem głos Draco
- Ale... - Zacząłem.
- To moja wina, odnajdę ją... - Upierał się.
Bałem się już nie tylko o różdżkę, ale i o niego. Nie chciałem by
ryzykował dla mnie nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się stało.
- Wrócisz w jednym kawałku? - Spróbowałem zażartować.
- Obiecuję. Tu masz moją różdżkę w razie gdybyś chciał coś do
jedzenia, albo picia. - Wręczył mi ją.
- Nie mogę tego wziąć. Tobie może okazać się bardziej potrzebna. -
Upierałem się.
Nie zwracając uwagi na moje słowa zostawił różdżkę na łóżku i podszedł
wolno do drzwi. W chwili, gdy trzymał dłoń na klamce, odwrócił głowę w moją
stronę i uśmiechnął się lekko.
- Wrócisz? - Spytałem ponownie.
Draco w odpowiedzi kiwnął potwierdzająco głową i zniknął za drzwiami.
Fajny rozdział, i tak ładnie opisane uczucia/rozterki. Ciekawa jestem, czy coś się stanie jak Draco pójdzie po różdżkę i przyjedzie Luna. Bo jestem pewna, że gładko to wszystko nie pójdzie.
OdpowiedzUsuńSpóźniona ja wróciłam~!
OdpowiedzUsuńWiem, że bardzo późno komentuję, ale dopiero teraz mam czas żeby skomentować, chociaż rozdział przeczytałam już w dzień dodania... Ah... mam nadzieję, że mi wybaczysz .<
Opis uczuć, który dałaś przy myciu Harrego mnie zauroczył totalnie i mam nadzieję, że jednak wszystko będzie z Drarry w porządku, bo jak mój bro Draco się załamie, to Cię znajdę i zjem...
3maj się ciepluchno, czekam na więcej i powodzenia~! ♥ / Kummie
Uff, wróciłam do życia =D
OdpowiedzUsuńTak więc spóźniony komentarz!
Cuuuudowny rozdział, nie mogłm się już Drarry doczekać ^.^
I ta scena mycia taka gdjcfdhjfdfjtdhud >.<
Hahah też uwielbiam naleśniki, mniam ;)
Czemu oni się jeszcze nie zeszli, nie moge sie już doczekać *.*
Bo się dobrze skończy, prawda (le nadzieja w oczach xd)?
Pisz, pisz,pisz; Drarry pisz bo cudne są, nie przesładzasz a i tak wychodzi takie awwwww
Dłuższe notki powiadasz? Jeeeeeeeeej zaciesz mam :D chociaż dla mnie zawsze jest za krotko
Weny :* a ja idę nadrabiać resztę zaległości, bo mi się trochę tego nazbierało. Nie żebym była z tego powodu niezadowolona XP