Witajcie kochani^^ Szykujemy z Levi kolejną niespodziankę i mam
nadzieję, że do końca miesiąca uda nam się Wam ją pokazać. Na otarcie łez mam
dla Was coś z HP.. Scorpus i Albus czyli młode pokolenie Drarry :P miłego
czytania kochani.
Mając okazję dziękuję:
ShizukaAmaya za każdy komentarz <3 serducho za moje 2Min :D
Caroline... Jesteś z Nami najdłużej i dzielnie dowartościowujesz nas
swoimi dłuuuugimi komentarzami :D
Akane Jesteś wielka ! karmisz moją wenę ;)
Dziękuje również anonimom ;)
Syśka
- I co dalej? – Usłyszałem przyciszony głos swojej matki.
- Nie mam pojęcia kochanie, ale nie możemy pozostawić tej sprawy bez
żadnej interwencji.
Dalej siedziałem ukryty na schodach. Rodzice szykowali się do spania w
swojej sypialni. Byli pewni, że o tej porze wszyscy grzecznie śpią w swoich
pokojach. Z pewnością Lily i James spali, ale ja nie mogłem za bardzo
stresowałem się ostatnimi wydarzeniami. Nabroiłem i to ostro, ponad to
niepewność, co do kary, którą wymierzą mi moi rodzice była nie do zniesienia.
Zagryzłem nerwowo wargę i czekałem na decydujące słowa.
Mama mimo wszystko była bardziej stanowcza od taty i to zawsze u niego
wymuszałem złagodzenie kary. Teraz postanowiłem siedzieć nawet cała noc pod
sypialnią rodziców z nadzieją, iż uzyskam potrzebne mi informacje niezbędne do
złagodzenia kary. Siedziałem tam z nadzieją, że moje poświęcenie nie pójdzie na
marne.
- Wracamy do punktu wyjścia. - Usłyszałem głos mamy.
- Musimy się za niego zabrać, to nie do pomyślenia by opuścił się w
nauce aż tak. Z drugiej strony ja w jego wieku też nie pałałem miłością do
nauki. - Wyczułem z rozmowy, że mój ojciec próbował jakoś załagodzić sytuację,
ale mama się nie poddawała. Jak zwykle była, nieugięta w kwestii naszego
wychowania.
- Zadzwoń do Dracona, Scorpus jest bardzo dobry z eliksirów na pewno
pomoże Albusowi. Teraz mają wakacje. Jutro porozmawiam, z Astorią. Podejrzewam
jednak, że też nie będzie miała nic przeciwko. - Odparła zdecydowana.
- Jesteś pewna? Ginny, oni chyba za sobą nie przepadają. -
Odpowiedział.
- To jeszcze dzieciaki. Znają się od piaskownicy. Astoria to moja
przyjaciółka, a ty Harry powinieneś nawiązać bliższe relacje z Draco niż te
służbowe. - Zaproponowała mama. Wyraźnie usłyszałem pojękiwania taty.
- Mnie i Draco takie relacje w zupełności wystarczają. I sądzę, że
nasi synowie też nie powinni być do niczego zmuszani. - Kochany tata, nie
ustępował mamie. Mocno trzymałem kciuki by udało mu się zwyciężyć tę słowna
potyczkę.
- Skarbie powiedz, czy ja kiedyś miałam jakiś zły pomysł? - O nie już
po tacie... Na pewno teraz wtula się w niego i ten zaraz pęknie.
- Wiesz, że nie, ale... - Nie pozwoliła mu dokończyć. Słyszałem szmery
pościeli i ich urwane uśmiechy. Mama znowu przegadała ojca i teraz już zostałem
sam na polu bitwy. Jęknąłem z niesmakiem i wróciłem do swojej sypialni.
Jutro muszę zrobić wszystko, by plany wakacyjne moich rodziców
względem mnie nie miały swojego potwierdzenia w przyszłości.
Kochany tata jak zwykle próbował mnie jakoś wybronić, lecz na darmo.
Co do mamy to muszę przyznać zgodnie z prawdą, że załatwiła mnie na cacy,
jednak wiem, ze nie chciała źle. Prawdą było, że Scorpus rzeczywiście był
jednym z najlepszych uczniów. Po za tym byłem przekonany, że nie będzie mu w
smak gościć mnie w Malfoy Manor w wakacje, a na dodatek jeszcze dawać korki.
Sam na jego miejscu, nie skakałbym z radości na taką nowinę.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami sytuacja, w której się znalazłem była
bez wyjścia. Nic nie dało się zrobić. Błagania i obietnice pod żadnym względem
nie ruszały moich bezwzględnych rodziców. Więc chcąc nie chcąc tego samego dnia
stałem z podręcznym bagażem przed rezydencją Malfoyów. Bez porównania był dwa
razy większy od naszego domu w Dolinie Godryka. Cały czas czułem na sobie
współczujący wzrok rodziców, a zwłaszcza ojca.
- To tylko miesiąc synu. - Szepnął mi ukradkiem na ucho, gdy się
żegnaliśmy.
Wszystko byłem wstanie znieść. Ciocia Astoria była dla mnie zawsze
bardzo miła, wujek Draco większość czasu przesiadywał w pracy. Tylko wieczory
spędzał w domu, jednak wtedy poświęcał je swojej rodzinie. A Scorpus... On...
Zacznę od początku. Jestem gejem i dowiedziałem się tego w wieku trzynastu lat,
wtedy byłem jeszcze na etapie wyparcia. Chłopcy mi się podobali jednak nie do
końca pozwalałem na dopuszczenie do siebie tej myśli. Scorpus był moim
przyjacielem od dziecka. Razem się myliśmy, bawiliśmy i spaliśmy w jednym
pokoju, a nawet łóżku. Nasze matki były nierozłączne, więc my też. Nie
przeszkadzało nam to nigdy. Mi na pewno nie. Jednak jeden dzień wszystko
zmienił.
Siedzieliśmy zmęczeni po wieczornej zabawie, na podłodze w moim
pokoju. Gapiliśmy się na zachodzące słońce podpierając swoje głowy rękami. W
tamtej chwili byłem absolutnie pewny tego, że jestem zakochany i to właśnie w
nim. Odwróciłem głowę w bok i zapatrzyłem się na jego piękne oczy, w których
odbijał się ten piękny blask zza okna. Spojrzał w się w moja stronę i nasze
oczy się spotkały, zmarszczył brwi i penetrował mnie w swoim wzrokiem. Uniosłem
lekko rękę i zanurzyłem dłoń w gładkich włosach Scorpusa. Uwielbiałem rozwalać
mu ta przykładną fryzurę, nigdy mi tego nie zabraniał. Przymknął powieki,
jednocześnie mrucząc z zadowoleniem. Impuls sprawił, że natychmiastowo znalazłem
się blisko jego twarzy. Pocałowałem pełne i lekko rozchylane usta, które wręcz
błagały o pocałunek. Gdy poczułem wtedy jego proszący o odrobinę uwagi język na
swoim, zadrżałem. Blondyn przylgnął do mnie swoim ciałem, a ja czując jego
ciepło bardzo blisko nie wytrzymałem i doszedłem w spodnie. Pech chciał, że
moja pidżama były bardzo cienka, w wyniku, czego niemal natychmiast wyczuł mój
wpadkę. Szybko odsunął się ode mnie i wręcz wybiegł z pokoju… Zostałem sam ze
swoim wstydem.
Od tamtej pory nie rozmawiamy ze sobą. Co prawda on spotyka się z
dziewczynami, ale ja uświadomiłem sobie, że jednak naprawdę jestem gejem. Z
perspektywy czasu żałuję tego, co miało miejsce te kilka lat temu. Czemu? Jest
kilkanaście powodów: Straciłem najlepszego przyjaciela, może nie powinienem
tego mówić, ale nawet Jamesowi nie mówiłem tego, co Malfoyowi, po za tym mama
moja, oraz jego wyczuły dziwne napięcie między nami, a naprawdę tłumaczenia, że
nic złego się nie stało były męczące zwłaszcza, że nikt nam nie wierzył. Co jak
by nie patrzeć było zgodne z prawdą. Jednak najważniejszą i najistotniejszą
sprawa w tej całej historii była przeogromna chęć, a nawet rzekłbym pragnienie
ponownego skosztowania jego ust. Widząc go w towarzystwie innych dziewczyn było
strasznie dołujące jednak nic nie mogłem w tej sprawie zrobić, a tym bardziej
zwierzyć się komukolwiek. Żyłem, więc te lata z dala od Scorpusa, aż do
dzisiejszego dnia. Od dziś będziemy skazani na siebie przez następne
trzydzieści dni, a ja przechodząc przez próg pragnąłem tylko tego żeby nie
ponownie nie poczuć chęci posmakowania ust byłego przyjaciela.
Wieczorem przy kolacji blondyn poinformował mnie o pierwszej lekcji,
która miała się odbyć nazajutrz tuż po śniadaniu. Skinąłem potwierdzająco
głową, nadal nie miałem odwagi mu spojrzeć w oczy.
Następnego dnia, z samego rana byłem zdenerwowany na samą myśl o
nadchodzącej lekcji, stres dawał o sobie znać i nie do końca byłem wstanie się
uspokoić przed pierwszym po latach potkanie sama na sam z młodym Malfoyem.
Pod drzwiami do jego pokoju kręciłem się od dobrych pięciu minut, nie
wiedząc czy wejść teraz czy może za chwile. Doskonale zdawałem sobie sprawę z
tego, że z samej lekcji i tak nie dam rady uniknąć, więc wszedłem. Stał przed
biurkiem i patrzył przez okno na ogród, podszedłem do niego bliżej i stojąc za
nim spojrzałem przez jego ramię na ten sam krajobraz. O razu przypomniałem
sobie nasze zabawy w ogrodzie, przez chwile dałem się ponieść wspomnieniom i on
chyba też, bo spojrzał na mnie i uśmiechnął lekko. Lekki przyjemny ucisk w
żołądku na jego widok.
- Idę po kociołek i wagę, poczekasz? – Zapytał. Kiwnąłem
potwierdzająco głową i po chwili zostałem sam w jego pokoju. Teraz miałem
chwilę by się rozejrzeć, prawie nic się tu nie zmieniło od czasu, gdy byłem tu
ostatni raz. Po chwili wahania jednak otworzyłem szufladę biurka z nadzieją, że
znajdę w niej niebieską teczkę z rysowanymi modelami mugolskich aut. Sami
rysowaliśmy te samochody, co prawda większość była moja, ale zawsze. Ostrożnie
wyciągnąłem przedmiot i zerknąłem do środka. Nasze zdjęcia, rysunki, listy…
zamarłem, po co on to wszystko trzyma? W szufladzie, na wierzchu? Może jednak
nadal mu jestem bliski… nie czekałem na niego długo. Zachowywałem się tak
jakbym dalej niczego nie widział. Mimo zaskoczenia byłem szczęśliwy, że jednak
jest cień nadziei na to, że nadal jestem dla Scorpusa ważny.
Kolejne lekcje mijały spokojnie, bolał mnie tylko dystans Scorpusa
względem mojej osoby. Jednak wiem, że nie mogłem się spodziewać niczego innego.
- Mógłbyś mi podać żabi skrzek? – Poprosił. – Bez tego eliksir nie
uzyska swoich właściwości. – Zaczął mi tłumaczyć. Ja jednak nie byłem wstanie
go słuchać, wpatrzony w jego usta zapomniałem o całym istniejącym na około
świecie. Trącił mnie lekko w ramię, przywołując tym samym do świata realistycznego.
Malfoy widząc moją nic nierozumiejąca minę, prychnął głośno i sięgnął po
fiolkę, którą trzymałem w dłoni. Nasze dłonie dotknęły się na małą chwilę, a ja
miałem wrażenie, że ciepło, które mną zawładnęło za chwilę eksploduje. W
dodatku byłem pewny, że kciuk blondyna przez krótką chwilę wyraźnie pieścił
moją dłoń, lecz gdy dostrzegłem obojętną minę mojego nauczyciela odsunąłem od
siebie tę myśl. On nadal miał mnie gdzieś, ja jak zwykle wszystko sobie
tłumaczyłem na swój chory sposób.
Tak minął cały miesiąc w Malfoy Manor, muszę przyznać, że udało mi
się, co nieco nauczyć i z pewnością lekcje ze Scorpusem bardzo mi pomogły.
Byłem pewny, że we wrześniu ta wiedza przyda mi się na lekcjach. Niestety
oprócz zdolności wykonania kilku nowych eliksirów ten pobyt nie wniósł nic
nowego do mojego życia. Zachowanie mojego przyjaciela nie zmieniło się nawet o
odrobinę.
Pod koniec sierpnia, w dniu, gdy przygotowywałem się do nowego roku
szkolnego zdałem sobie sprawę, że zapomniałem swoich przyborów do eliksirów.
Nowy podręcznik, kociołek i fiolki ze składnikami zostały się w rezydencji
Malfoy. Na złość rodzice nie mogli go za mnie odebrać. Więc zostałem zmuszony
sam się po niego wybrać.
Gdy dotarłem na miejsce, czułem się jak bym szedł na ścięcie. Naprawdę
od czasu tego feralnego dnia, gdy i Scorpus się pocałowaliśmy nie było dnia bym
o nim nie pomyślał, jednak stopniowo tęsknota i smutek zamienił się z złość, a
pod koniec nawet w obojętność. Jednak teraz po miesiącu spędzonym razem
wiedziałem, że nic nie jest jak wcześniej. Moje rozumowanie na całą sytuację,
jego stosunek do mnie i moje uczucie narodziło się na nowo. Byłem pewien, że to
wszystko się skończyło. Cieszyłem się, że w końcu mam za sobą nieszczęśliwa
miłość. Potem przez ten miesiąc na nowo rodziłem w sobie nadzieję, nie na
związek, ale chociaż na przyjaźń.
Minął miesiąc stoję tu ponownie. Opuszczając progi tego domu kilka
tygodni temu byłem pewien, że wszystko się jeszcze ułoży. Ponownie pomyliłem
się, a moje wszystkie marzenia i pragnienia runęły jak domek z kart. Scorpus
nie odezwał się do mnie ani razu. Uświadomiłem sobie, że jestem dla niego
nikim, to bolało, ale nauczyłem się żyć bez niego i teraz też byłem przekonany,
że sobie poradzę.
Westchnąłem z rezygnacją i zapukałem do drzwi. Otworzyła mi ciocia
Astoria.
- Witaj kochanie, Ginny wspominała mi, że masz wpaść. – Powiedziała
jak zwykle uśmiechnięta. Po czym pocałowała mnie w oba policzki.
- Tak ciociu, zostawiłem u was kilka rzeczy i chciałem ja zabrać.
- Scorpus jest u siebie, zabrał twoje rzeczy i poprosił żebym ci
przekazała, gdzie masz ich szukać. Niestety ja muszę wyjść. Umówiłam się z
Draconem na jakąś kolację biznesową i chyba jestem spóźniona. – Odparła i
szybko wyszła z domu nim zdążyłem jej cokolwiek odpowiedzieć.
Zastanawiałem się, czemu zabrał moje przybory do siebie i czemu chciał
się ze mną widzieć. Przez dłuższą chwilę stałem sparaliżowany i zastanawiałem
się, co zrobić. Byłem ogromnie podniecony tą myślą. Jednak bałem się strasznie,
że może mnie tam spotkać nic, z czego był mógł się cieszyć. Przez sekundę
chciałem uciec, jednak wiedziałem, ze jutro pierwszy dzień szkoły i musiałem
odebrać od Scorpusa swoje rzeczy.
Leniwym krokiem wspiąłem się po schodach na samą górę. Po kilku
sekundach stanąłem przed drzwiami jego pokoju i zapukałem nieśmiało. Czekałem.
- Proszę. – Usłyszałem. Wystarczyła mi krótka chwila by zebrać w sobie
tyle odwagi by wejść do środka.
Siedział na swoim łóżku, spostrzegłem swoje rzeczy na biurku, więc
podszedłem do niego i zacząłem wszystko pakować.
Gdy byłem gotowy do wyjścia, obdarzyłem Scorpusa ostatnim spojrzeniem
i nadzwyczajnie wyszedłem bez słowa, po zamknięciu drzwi czułem się okropnie,
tak jak bym połowę siebie zostawił za drzwiami. Strasznie żałowałem, że tu
przyszedłem, gdybym wiedział wolałbym cofnąć się w czasie i na Pokątnej wydać
swoje oszczędności na te przeklęte przybory. Pożegnałbym się z nową miotłą, ale
nie czułbym się tak podle jak teraz. Ponad to świadomość, że jutro tym samym
pociągiem pojedziemy do Hogwartu napawał mnie strachem, i wspólne lekcje… Nie
mogłem otrząsnąć się z szoku, jak ten miesiąc wpłynął na moją psychikę.
Przy wyjściu dałem ujście dla wcześniej powstrzymywanych łez,
wszystkie hamulce puściły. Byłem tylko ja i moja beznadziejna miłość.
Usłyszałem kroki na schodach i odwróciłem się, szedł w moim kierunku. Po chwili
zastanowienie zignorowałem to i dalej zmierzałem do drzwi.
- Zaczekaj. – Usłyszałem cichy głos. Stanąłem i czekałem, nie miałem
nic do stracenia.
- Czemu wychodzisz? Chciałem chwilę porozmawiać. – Wyznał przyciszonym
głosem. Odwróciłem się w jego stronę i zmrużyłem oczy.
- Niby, o czym? – Zapytałem z ironią. Był zdenerwowany, widziałem jak
spuszcza wzrok na dół i przygryza dolną wargę.
- Przez te wszystkie lata zastanawiałem się nad jedną istotną sprawą.
Czemu mnie wtedy pocałowałeś? – Wywaliłem oczy. Cholernie zirytował mnie tym
pytaniem. Niby teraz był ciekawy.
- Teraz cię to obchodzi? – Bąknąłem. – Wybacz, ale nie mam czasu ani
ochotę na rozmowę z tobą.
Chciałem odejść, ale złapał mnie za ramię i zacisnął na nim lekko
palce, trząsł się. Spojrzałem na niego i widziałem jak zabiera rękę ociągając
się, jednym słowem był jednym wielkim kłębkiem nerw.
- Muszę wiedzieć. – Jęknął desperacko.
- Słuchaj Scor, naprawdę nie wiem, o co ci chodzi, ale nie dam się
wciągnąć w żadne twoje gierki, za dużo już przeżyłem upokorzeń w ostatnim czasie.
Wszystko było dobrze dopóki nie musiałeś mnie uczyć tych pieprzonych eliksirów.
Gdybym wiedział, jakie wakacje zgotują mi rodzice w zamian za moje lenistwo to
uwierz, że kół bym całe noc byle by tylko oszczędzić sobie twojego widoku przez
pół wakacji. – Gdy skończyłem ujrzałem kilka łez spływających po bladych
policzkach. Jego twarz nie pokazywał żadnego śladu bólu, tylko te łzy były
jedynym odzwierciedleniem jego uczuć. Przez krótką chwilę zrobiło mi się go żal
jednak, gdy tylko przypomniałem sobie o swoich hektolitrach łez przeszło mi
niemal natychmiast.
- Odpowiedz mi tylko. – Poprosił błagalnie. – Muszę wiedzieć.
- Byłem zakochany idioto! Chciałem byś mnie pokochał! – Krzyknąłem i
wybiegłem z domu. Po sekundzie zdałem sobie dopiero sprawę z tego, co zrobiłem
przed chwilą. Wyznałem Scorpusowi swoje uczucia i to w taki głupi sposób.
Miałem ochotę wrócić i wyjaśnić, cofnąć, co powiedziałem, ale nie mogłem.
Uciekłem do ogrodu. Schowałem się między drzewami i zacząłem płakać,
po chwili czyjeś ramiona przywarły do mnie mocno, czyjeś dłonie głaskały mnie
uspokajająco. Doskonale znałem jego zapach, a niedawno przypomniałem go sobie
na nowo.
- Przepraszam, że cię zostawiłem. – Wyrzucał z siebie drżącym głosem,
wyczułem, że również płakał. – Gdybym tylko wiedział wtedy, bałem się,
przestraszyłem się tego, że podobał mi się ten pocałunek i uciekłem. - Płakał
wtulony we mnie.
Milczałem nie miałem pojęcia, co mogę mu odpowiedzieć. Jedyne, na co
było mnie stać to wtulić się w niego jeszcze mocniej.
- Gdybym tylko wiedział jak to się dla nas skończy… Powiedz czy ty
nadal mnie kochasz? – Koniec kłamstw, kiwnąłem potwierdzająco głową.
- Tak. Myślałem, że mi przeszło. Ten miesiąc wystarczył na to by
wszystko wrócił, a ja uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nigdy nie przestałem
cię kochać. – Wyznałem.
- Czy wybaczysz mi? – Spytał ujmując moją twarz w moje dłonie.
- Tak. – Szepnąłem.
Wtedy pochylił się nade mną i pocałował delikatnie. Jego usta
subtelnie ocierały się o moje wargi, nie byłem wstanie pohamować urwanego jęku.
Pogłębiłem pocałunek. Zatopiłem swoje palce w jego włosy, a uczucie, którego
nie doświadczyłem od tak dawna, spowodowało, że czułem się szczęśliwy jak
dziecko na karuzeli. Złapałem go za połeć koszuli by tym samym, przyciągnąć go
jeszcze bliżej siebie. Drobnymi paluszkami muskał moją twarz, delikatnie
badając przy tym jej całą strukturę. Miałem wrażenie, że znajdzie każdą
nierówność i najmniejszą nawet zmarszczkę. Jego dłoń zawędrowała na zamek mojej
bluzy, którą powoli zaczął zsuwać. Słońce dodatkowo rozpalało nasze ciała, a
liczne gałęzie skutecznie zasłaniały nas z pola widzenia innych ludzi.
- Nie uciekniesz tym razem? – Zapytałem między pocałunkami.
- Już nigdy. – Zapewnił mnie.
Ponownie zatopiłem się w jego ustach, przymknąłem powieki w jednej
chwili dałem się ponieść wszystkim żądzą, jakie w sobie kumulowałem. Scorpusowi
tez puściły wszelkie hamulce, bo czułem jego ciekawską dłoń wadzącą subtelnie
po moim torsie. Zadrżałem, gdy pozbył się mojej koszulki. Czułem się jak
najszczęśliwszy mężczyzna na świecie. Delikatnie ująłem jego dłoń i ucałowałem
jej wierzch, w tym samym czasie poczułem napierające kolano blondyna na moje
krocze. Mój nabrzmiały członek coraz bardziej domagał się większej uwagi przez
niego.
Mimo ciepła bijącego od słońca, wciąż drżałem.
- Zimno ci?
- Nie, to tym tak na mnie działasz. – Odpowiedziałem z uśmiechem,
tuląc go do siebie jeszcze bardziej. Odwróciłem go tak, że teraz to ja
znajdowałem się na górze.
- Chcemy tego samego? – Upewniłem się trzymając dłoń na jego pasku
przy spodniach.
- Pragnę cię Al. – Wyszeptał. Serce mi zmiękło, on zawsze tak mówił do
mnie i tylko on. Już dawno nie słyszałem tego z jego pięknych ust.
Pocałowałem go z ogromnym zaangażowaniem, a on równie namiętnie
oddawał mi te pocałunki. Musnąłem ustami jego obojczyk, jednocześnie odpinając
pozostałe guziki jego koszuli. Czule pieściłem jego nabrzmiałe od dotyku sutki,
zagryzałem je i ssałem. Ciche jęki wydobywające się z ust mojego ukochanego,
były dla mnie najpiękniejszą melodią na świecie. Powolnym ruchem kierowałem
swoje pocałunki na brzuch blondyna jednocześnie odpinając jego spodnie. Gdy
został w samych bokserkach, sam pozbyłem się swoich jeansów i powtórnie
zabrałem się do pieszczenia mojego ukochanego. Mimo iż każda cząstka mojego
ciała pragnęła zanurzyć się w pełni w tym rozkosznym ciałku opanowałem się. Nie
chciałem by myślał, że przez ten cały czas chodziło mi tylko o jedno. Wróciłem
do poziomu jego ust i pocałowałem jednocześnie wkładając mu dłoń pod materiał
na jego kroczu. Nie chciałem go wykorzystać tylko dać najlepszy w jego życiu
orgazm. Delikatnie chwyciłem go w dłoń i obciągałem najlepiej jak potrafiłem.
Stykaliśmy się nosami cały czas patrzyłem w jego zamglone od podniecenia oczy,
które tylko raz na jakiś czas otwierał po to by obdarzyć mnie tak czułym
spojrzeniem, że aż miękłem od tego. Delikatnie całowałem i lizałem jego usta,
od czasu do czasu schodząc na szyję. Jego członek był coraz bardziej twardy i
coraz bardziej wilgotny jęknąłem na sama myśl o tym jak będę mógł poczuć jego
ciepłe nasienie na swojej dłoni. Wtedy on chwycił mojego penisa i zaczął szybko
nim poruszać, ja, mimo iż z początku byłem cholernie zaskoczony natychmiast
oddałem się tej pieszczocie. Stymulowaliśmy się nawzajem, patrząc przy tym
głęboko w oczy. Ostatnie mocne jęknięcie i poczułem ciepłą rozlewająca się
ciecz, po chwili dołączyłem do mojego ukochanego. Wtuliłem się mocno i głęboko
zaciągnąłem się zapachem blondyna.
Nigdy nie będę wstanie opisać uczucia, które wtedy mi towarzyszyło.
Wiem tylko to, że kiedy następnego dnia tulił mnie do siebie na stacji King
Cross byłem pewien, że na prawdziwe szczęście warto czekać.
Ja czekałem i nie żałuję.
Syśka kochanie, czas nakarmić Twoją wenę ;)
OdpowiedzUsuńMatko, ja wstaję, biję pokłony i zaczynam klaskać, tego się słowami nie da opisać, po prostu CUDO *.*
Początek naprawdę niezły, nie ma to jak podsłuchiwać rodziców :P
No a obrazek przeeeesłodki =^.^=
Pierwszy pocałunek się tak delikatnie, klimatycznie zaczynał, a potem to “doszedłem w spodnie“, a ja taki pokerface kurde, niedojrzała jestem >.<
A końcówka fantastyczna (i happy end XD, wiesz jak ja to kocham ;)), scena przed końcówką też cudna, takich jak najwięcej ;) (tryb zboczony mi się włączył)
Hmm, ciekawe cóż to z Levi wymyśliłyście *.*. No, koniec miesiąca już za niedługo, więc się wkrótce przekonamy :-D .Ja się ovzywiście już nie mogę doczekać, wiadomo xd
Mnóóóstwa weny dziewczyny, buziaki i przytulasy :* :* :*
Wielce uradowana i mająca wreszcie co czytać =^.^=
Akane
Tym razem na czas, i jakże zadowolona Kummie~!
OdpowiedzUsuńMoże najpierw zacznę od takich dwóch błędów, które rzuciły mi się wyjątkowo w oczy.
A więc: Imię syna Draco brzmi 'Scorpius', po prostu zjadłaś 'i', i to tak dziwnie wygląda XD A druga rzecz to: kiedy piszesz jakiś dialog to kończąc go myślnikiem kolejny wyraz (opis czynności np. powiedział, mruknął) powinien być z małej litery. Np. "Chcemy tego samego? – Upewniłem się trzymając dłoń na jego pasku przy spodniach." UPEWNIŁEM powinno być z małej litery.
A poza tymi szczegółami wszystko jest cudowne ♥
Zauważyłam, że ostatnio dość często spotykam się ze Scorbusem i szczerze mogę powiedzieć, że mi to jak najbardziej odpowiada.
Kiedy zobaczyłam, że wstawiłaś w końcu tego one shota, stwierdziłam, że muszę od razu przeczytać, no i jestem zauroczona.
Kocham takie puchowe klimaty, w których dzieje się źle, jest smutno itp. ale koniec końców wszystko kończy się Happy Gay Endem.
Całą sobą mogę przyznać, że pomimo krótkiej, ale treściwej fabuły, mi samej zachciało mi się napisać coś o Scorpiusie i Albusie. No po prostu cały klimat Twojego opowiadania jest dla mnie taki miękki, pokazujący takie totalne uczucia pierwszego lepszego chłopca w wieku nastoletnim. Ogółem uwielbiam historie z dzieciństwa i późniejsze komplikacje z tym związane, więc 3 razy tak <3
Przepraszam, że komentarz trochę taki bez składu, ale moje emocje są papką ;;;
3maj się ciepło, dużo weny i chęci (dla Ciebie i Levi) no i *virtual hug* ♥ / Kummie
Cieszę się, że się wam podobało dziewczyny. Ja też lubię takie opowiadanka. Co do błędów to dziękuję. Całe życie się człowiek uczy. Buziaki
OdpowiedzUsuńSyśka
Mój ukochany pairing z HP *.*
OdpowiedzUsuńTego słodziactwa jest tak mało w internetach :C Płaczę i rozpaczam... *siedzi w kącie i popłakuje*
Ale, ale! *wstaje z uśmiechem* Jest ten oto one-shot *.*
Cudowne naprawdę! Jedyne co mi nie pasuje to przyjaźń Ginny i Astorii ;-;
Ta ostatnia scena i ich słodziutka miłość ♥
Tak z ciekawości, bo chyba nie doczytałam xd Ile oni mają tutaj lat?
Elizabeth na samym początku dziękuję Ci za każdy komentarz :)
OdpowiedzUsuńCo do wieku chłopaków to pisząc wyobrażałam ich sobie około 4-6 rokiem ale i tak o tym nie wspomniałam :)
Oki ^^ Teraz mogę to sobie lepiej wyobrazić :D
UsuńOczywiście chodziło mi, że między 4-6 rokiem w Howarcie. Mam nadzieję, że mnie zrozumiała :D xD
UsuńSyśka