Witam Was serdecznie i przepraszam za długą zwłokę ;(
obiecuje, że wszystko nadrobię <3 proszę wszystkich czytelników, o ponowne
przeczytanie ostatniego postu, ponieważ wtedy był problem podczas udstępnienia
i część tekstu zostało ucięte. Teraz jednak wszystko działa ;) zapraszam do
czytania i komentowania!
https://www.facebook.com/syskalevi -- a to link do mojej
stronki w której będę informować czytelników na Fb o wszystkich opowiadaniach
pisanych przeze mnie i Levi (nie tylko na blogu).
Syśka
Potter
zasnął kilka godzin wcześniej, a ja wciąż nie byłem wstanie zmrużyć oka. Nie
potrafiłem pozbyć się z swojej głowy marzeń o nim. Byłem naiwnym głupcem,
nieudacznikiem. Nie wiedziałem czy jestem wstanie zmienić swoich uczuć. Ciągle
skazany tylko na siebie. Doskonale wiedziałem jaką pozycje zajmuje w jego
życiu.
Jeszcze
długo przed snem Harry był w mojej głowie, jednak po kilku godzinach zasnąłem
przytłoczony natłokiem myśli.
Rano, zaraz
po tym jak go nakarmiłem musiałem go umyć i zmienić jego pościel na czystą.
Bałem się
jego reakcji na to, że chcę go dotknąć. Podszedłem do niego nieśmiało. W ręku
trzymałem miskę z ciepła wodą.
- Harry
chciałbym cię umyć... - zacząłem nieśmiało. - zmienić pościel na świeżą.. jeśli
nie masz nic przeciwko mrugnij dwa razy, tak jak ostatnio.
Mrugnął dwa
razy, a ja poszedłem do łazienki po
szampon i przybory do golenia. Po drodze wziąłem z szafki czystą pościel,
ręcznik i piżamę dla Harrego.
Ręce mi
drżały pod wpływem emocji. Za chwilę będę mógł go bezkarnie dotykać, nie będę
musiał się bronić. Jednak nadal nie potrafiłem pogodzić się z myślą, że on mną
gardził. To bolało.
Gdy muskałem
jego skórę czułem ogromną siłę, która wręcz kazała mi wtulić się w te bezbronne
ciało. Opuszkami palców delikatnie badałem strukturę i gładkość jego ciała.
Patrząc w jego twarz, oczami wyobraźni widziałem jak zagryza wargę ze
zdenerwowaniem, a jego oczy ukazują tylko strach, odrazę i niechęć. Był
przestraszony. Gdyby tylko mógł z
pewnością odepchnął by mnie od siebie, pobił i może nawet zabił.
Z ulgą
skończyłem go myć. Posprzątałem nieco pokój i zmieniłem pościel w łóżku
Harrego.
Do wieczora
łaziłem bez celu po całym do domu. Robiłem wszystko by tylko przestać o nim
myśleć. Świadomość, że jest w drugim pokoju wcale mi tego nie ułatwiała.
Niestety nie mogłem do niego iść i porozmawiać, dotknąć... bo... ani mi nie
odpowie, nie odepchnie, a tym bardziej odwzajemni mojego dotyku.
Ehh... tego
z pewnością by nie zrobił z jednego prostego powodu, on mnie nienawidził.
Doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Czasem w chwilach słabości wyobrażałem
sobie, że bije mnie do nieprzytomności. Wcale bym się nie bronił. Z rąk,
których tak bardzo kochałem każdy dotyk był by dla mnie czułą pieszczotą. Wtedy
wiedziałbym, że Harry darzy mnie jakimś uczuciem, nawet negatywnym. Mimo iż
niechęć boli, ja wolę ją niż obojętność i zapomnienie.
Późnym
wieczorem poszedłem do niego i widząc zamknięte oczy westchnąłem, cicho
przysiadłem przy jego łóżku. Chyba po prostu chciałem pobyć blisko niego.
Upewniając
się, że nadal śpi ułożyłem głowę na łóżku, dość blisko a zarazem w bezpiecznej
odległości od jego dłoni. Czułem bijące od niej ciepło i tylko nikłe odłamki
silnej woli powstrzymały mnie przed dotknięciem jej i ułożeniu na swoim
policzku. Załkałem cicho, czując piasek pod powiekami, nie wiedziałem czy to
przez niewyspanie czy smutek. Nawet nie zwróciłem uwagi na spływające łzy po
mojej twarzy. Poczucie winy znów dawało o sobie znać.
- Kocham cię
Harry wiesz... - wydukałem cicho. - kochałem cię przez te wszystkie lata.
Znałem twoje imię już od najmłodszych lat. Wtedy cię szczerze nienawidziłem. W
szkole byłeś zawsze najlepszy. Bez przerwy siedziałeś w mojej głowie... w
czwartej klasie wiedziałem już, że to miłość. Tłumiłem wszystko w sobie i z
każdym dniem coraz bardziej obracałem swoje uczucia w nienawiść. Gardziłem tobą
i pokazywałem to wszystkim na każdym kroku. W nocy płakałem nad swoją głupota.
Musiałem jednak robić wszystko by odsunąć cię od siebie jeszcze bardziej,
musiałeś mnie nienawidzić. Ojciec wiedział, że cię kocham...groził śmiercią,
mówił, że cię zabije jeśli będę z tobą. Teraz jego już nie ma, a ja skutecznie
cię do siebie zniechęciłem. Przez wszystkie lata siałem w tobie coraz większą
nienawiść. Teraz wróciłeś, a ją mam ochotę się zabić byle by tylko pozbyć się
tej pustki w sercu i tej cholernej świadomości, że nigdy jej nie wypełnisz
swoja miłością.
Gdy
skończyłem mówić czułem się odrobinę lepiej co z tego, że on tego nie słyszał.
Po prostu wydusiłem to z siebie.
Szybko
wstałem z krzesła i wyszedłem.
W ciemności
nie zauważyłem jego szeroko otwartych i przestraszonych oczu.
Za
zamkniętymi drzwiami nie słyszałem jego zachrypniętego głosu, który desperacko
wołał moje imię.
Leżąc na
twardej kanapie nie zdawałem sobie sprawy jak moja chwila słabości zmieniła
wszystko co budowałem przez lata między sobą, a Potterem.
Jeszcze
długo po jego wyjściu nie mogłem się pozbierać, przez to co usłyszałem.
Nerwowo
rozglądałem się po pokoju w którym byłem, nie znałem tego miejsca, więc
musiałem tu być pierwszy raz. 'Szpital?' - pomyślałem. Jednakże po bardziej
dokładniejszych oględzinach. Wykluczyłem Św. Munga oraz mugolską klinikę.
W swojej
podświadomości, która wydawała się czymś co mi się przyśniło - widziałem już to
miejsce oraz Dracona. Opiekował się mną... Snape chyba też... kurwa co się że
mną dzieje. Zupełnie nic nie pamiętałem. W głowie miałem jedynie czarną dziurę.
Skąd się tu wziąłem.
Draco, co on
tu robił? I czy... czy on przed momentem wyznał mi miłość? Chciałem go zawołać,
ale nie mogłem wydobyć z siebie mocniejszego głosu. Było mnie stać jedynie na
cichy pomruk, którego blondyn nie był wstanie usłyszeć przez zamknięte drzwi.
Ostatnie co
pamiętałem to las. Kolejny tydzień na obserwację Malfoya przypadł się mnie.
Teleportowałem się za nim, a potem... kurwa nagle wszystko sobie przypomniałem.
Wspomnienia wracały do mnie. Nie mogłem się ruszyć. Z bezsilności zacząłem
płakać.
Luna...
czemu mnie nie szuka? Ministerstwo? Ile tu jestem...?
Nie znałem
odpowiedzi na żadne z tych pytań. Cieszyłem się jednak z tego, że miałem obok
znajomą osobę, która może mi pomóc wrócić do normalności.
Czekałem...
całą noc nie byłem wstanie zmrużyć oka. I tak zastał mnie dzień.
Czekałem na
niego. Przyszedł dość późno. Od dobrej godziny słyszałem jego krzątanie po
mieszkaniu, ale nie pojawił się u mnie.
Wniósł tacę
prawdopodobnie ze śniadaniem.
- Dzień
dobry. - bąknął nie patrząc w moją stronę, nogą zatrzasnął drzwi, a po chwili
taca z jedzeniem została postawiona na stoliku przy moim łóżku. Podszedł do
okna rozsunął zasłonki i uchyli lekko okno.
- Zrobiłem
naleśniki, nie byłem pewny czy je lubisz, ale często widziałem jak w Hogwarcie
je jadłeś... - zawiesił się nagle i spuścił głowę. Jednak bez problemu zdołałem
zobaczyć, że próbuje ukryć rumieńce. Być może uznał, że powiedział za dużo.
Skąd on wie,
że lubię naleśniki? I... obserwował mnie w szkole...
- Nakarmię
cię. - Powiedział i podszedł do mnie, przysiadł na krześle i nadział kawałek
naleśnika na widelec.
Nasze oczy
się spotkały, czułem z jaką pasją się we mnie wpatruje, to było to samo
spojrzenie co sprzed laty. Więc jednak to co mówił w nocy było prawdą... kocha
mnie przez tyle lat... dopiero teraz to zrozumiałem... czy on wiedział, że ja
słyszałem jego nocne wyznanie...?
Posłusznie
zjadłem całą porcję.
Z każdą
minutą przypominałem sobie coraz więcej. Każdy dzień tu spędzony. Wszystkie
rozmowy. Nawet wtedy, gdy byłem nieprzytomny.
Gdy Malfoy
się podniósł, miałem ochotę złapać jego dłoń jednak nadal była poza moim
zasięgiem. Nadal nie byłem wstanie nią ruszyć.
- Dra... -
spróbowałem do niego przemówić.
Odwrócił się
gwałtownie, w jego spojrzeniu malował się strach i... zaskoczenie?
- Harry ty
mówisz.... - Stwierdził nie odrywając wzroku z mojej twarzy.
- Daj mi
wody. - Poprosiłem, a blondyn natychmiast spełnił moją prośbę. Złapał mnie za
kark i delikatnie uniósł głowę bym mógł się napić bez problemu. Jego palce
paliły mi skórę na karku. Co było dla mnie przyjemne, choć w pewnym stopniu
czułem ogromny dyskomfort kiedy mnie dotykał.
Przymknąłem
oczy i poczułem jak delikatnie okłada moja głowę na poduszkę.
Jego wzrok
raził mnie nawet przez zamknięte oczy. Wiedziałem, że mi się przygląda.
- Jak się
czujesz? - Pytał. - Mam wezwać Severusa, a może chcesz żeby ktoś po ciebie
przyszedł. - Ciągnął.
- Uspokój
się, najpierw muszę wiedzieć kilka rzeczy. Jak długo tu jestem? - spytałem
-
Kilkanaście dni, większości byłeś nieprzytomny.
Otworzyłem
oczy i spojrzałem na niego.
- Czemu
jestem u ciebie?
- Zasłabłeś
w lesie. Zabrałem cie tu...
- Tak
wiem... - Przerwałem mu. - Bałeś się, że to twoje zaklęcie mnie powaliło.
Uwierz, że nie masz się o co martwić. Doskonale widziałem jak załatwiłeś
wiewiórkę parę metrów ode mnie. Ja miałem na sobie zaklęcie ochronne. -
Tłumaczyłem mu. Gdy zbliżałeś się usłyszałem trzask za plecami i padłem, nie
zdążyłem się nawet odwrócić. - Przygryzłem wargę. - Byłem za mało ostrożny,
uśpili moją czujność.
- Czy
powiesz im... to znaczy... ministerstwu... - Zaczął.
- Darco nie
powiem nikomu niczego co może ci zaszkodzić, możesz być pewny mojej lojalności.
- Uspokoiłem go.
Gdy
skończyłem widziałem jak z jego ciała schodzi całe napięcie, które przerodziło
się w ulgę.
- Co robiłeś
w lesie?
-
Obserwowałem cię... byli śmierciożercy, którzy przeszli na dobrą stronę są
chronieni. Tej nocy była moja zmiana. - Odpowiedziałem mu.
- Byłeś tak
blisko... - Powiedział jak by do siebie.
Wstał nagle.
Przez chwilę się przestraszyłem, tak gwałtownej reakcji.
- Wezwę
Severusa, lepiej żeby cię obejrzał. - Powiedział szybko, po czym wyszedł.
Znów
zostałem sam, jeszcze bardziej zdezorientowany niż kilka godzin wcześniej.
Naprawdę nie
chciałem wychodzić, zdecydowanie wolałem zostać z nim i… rozmawiać, tak
rozmawiać bo przecież doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie będę
mógł go trzymać w swoich ramionach. Ta myśl mnie dobijała. Za pomocą sieci fiu
wezwałem do siebie Severusa z nadzieją, że jednak mi pomoże. Siedziałem w
kuchni koło okna i czekałem. Nie wszedłem do sypialni ani razu, tak bardzo
bałem się spojrzeć w oczy Harremu. Ta świadomość, że przez te wszystkie lata
był przy mnie, może nie codziennie, ale był, a ja…. Nie wiedziałem o tym.
Marzyłem każdej nocy o tym by był blisko i był..
Trzaśnięcie
drzwiami przerwało moje dalsze rozmyślania. Wszedł szybkim krokiem w czarnym
długim płaszczu. Natychmiast i bez ostrzeżenia atakując mnie swoim wrogim
spojrzeniem.
- Co z nim?
– zapytał od razu.
- Odzyskał
mowę, jest przytomny. – Odpowiedziałem.
- Boli go
coś?
- Ja… nie
wiem, nie pytałem uznałem, że lepiej żebyś to ty go obejrzał.
Sewerus
pokiwał głowa i całą swoją siłą uderzył pięścią w kuchenny blat, robiąc przy
tym ogromny hałas. Ze strachem spojrzałem na drzwi sypialni, czy Harry to
słyszał – zastanowiłem się.
- Ty
skończony kretynie, zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli mu spadnie włos z
głowy ministerstwo najpierw dorwie się do ciebie? – Wydarł się.
- Możesz
ciszej? – Poprosiłem.
- Nie, nie mogę.
Gdybyś choć raz mnie posłuchał wszystko było by inaczej, ale ty jesteś uparty
jak twoi rodzice! I zobacz tylko do czego ich to doprowadziło.
Nie
wytrzymałem. Wstałem gwałtownie, przewracając przy tym krzesło na którym
siedziałem. Podbiegłem do niego, uderzyłem w twarz i wypchnąłem go z
mieszkania.
- Nikt nie
będzie obrażał moich rodziców w moim domu!
- Gdyby nie
ja skończył byś jak oni! – Krzyknął i teleportował się zanim zdążyłem zamknąć
drzwi.
Zamarłem,
nie sądziłem że może być do tego zdolny. Wiedziałem, że na pomoc swojego ojca
chrzestnego już nie mogę liczyć. Usiadłem z powrotem przy oknie i myślałem czy
rzeczywiście nie było by lepiej gdybym przetransportował Harrego do Świętego
Munga, w końcu już miałem pewność, że nic mi nie grozi ze strony Ministerstwa.
Sewerus tak się uniósł, że nawet nie zdążyłem mu przekazać czego się
dowiedziałem od Pottera. Musiałem natychmiast coś wymyślić, byłem dobry w
eliksirach, ale nic po za tym. Sam z pewnością nie dałbym rady się nim zając do
czasu, gdy wróci do zdrowia. Tylko jeśli ktoś by mi pomógł, ale takiej osoby
nie znałem.
Wstałem z
zamiarem przygotowania czegoś do jedzenia. Lecz wołanie Harrego mi to
przerwało.
- Draco… -
Ledwo usłyszałem ten cichy głos.
Gdy wszedłem
do pokoju natychmiast ogarnęła mnie fala wstydu i żalu, leżał spocony w
pościeli, miał zaschnięte wargi. Przez kilka godzin nie wchodziłem do niego,
natychmiast dałem mu trochę wody.
-
Przepraszam, że cię zostawiłem. – Wyszeptałem.
- Czemu
krzyczeliście Draco? – Spytał nieśmiało.
- Nie
przejmuj się tym naprawdę. – Uspokoiłem go. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem
czystą pidżamę. - Przebiorę cię, a potem dostaniesz coś do jedzenia. Mam kogoś
wezwać? Severus już nam nie będzie pomagał. Myślę, że było by lepiej gdybyś
wrócił do domu. – Powiedziałem patrząc w jego zielone oczy.
Musiałem się
o to zapytać, choć tak bardzo nie chciałem by odchodził. Mogłem się nim
zajmować do końca życia, mogliśmy nawet zamieszkać, wytrzymałbym. Byle tylko
był blisko, ale on był wolnym człowiekiem, a ja byłem dla niego tylko wrogiem z
czasów szkolnych. Musiałem pozwolić mu odejść. Patrzyłem się w jego twarz i
czułem jak łzy niebezpiecznie zbierają się pod powiekami, jednak nie mogłem mu
pokazać jak cierpię.
- Najpierw
chcę zjeść z tobą, potem porozmawiamy co dalej Draco. Naprawdę nie myśl o tym.
– Poprosił mnie.
W jednej
chwili moje serce zaczęło, tak gwałtownie bić. Czułem się przeszczęśliwy.
Pozostała mi nadzieja na to, że nie wszystko jest stracone. Uśmiechnąłem się
lekko i wyszedłem do kuchni. Nastawiając wodę na herbatę usłyszałem donośne
burczenie w brzuchu, co właśnie mi przypomniało, że od czasu śniadania nie
miałem niczego w ustach i Harry też…
Wszystko
jasne, prawdopodobnie dlatego najpierw chciał zjeść, a potem dopiero pogadać.
Jego prośba
o zaczekanie z rozmową była spowodowana głodem, a nie chęcią zostania ze mną…
jak mogłem pomyśleć, że nadaje się do opieki nad skoro przeze mnie leżał tam
głodny, spragniony i to przez kilka godzin.
Kątem oka
spostrzegłem pidżamę, w którą zapomniałem go przebrać. Westchnąłem cicho nad
swoją głupotą. Zajebisty ze mnie opiekun.
Draco ty
głupcze, ale jesteś naiwny – powiedziałem sam do siebie.
Awwwww ale to słodkie *.*
OdpowiedzUsuńDraco ma po prostu fantastycznie opisane uczucia, już się nie mogę doczekać aż akcja się bardziej rozkręci :)
I powiedział mu że go kocha =^.^= , no może nie do końca mu powiedział, ale Harruś słyszał :D
I jak ja mam teraz zasnąć, co?Teraz to ja się jaram 0.0
A co do tego że nadrobisz, to super, częściej dodawajcie (mam wrażenie że za często o to proszę :P) c:
Na fb wejde ale nie dzisiaj... a nie dzisiaj bo juz jutro jest. To wejde dzisiaj ale w godzinach popoludniowych ;)
Weny i duuużo czytelników :*
One more time spóźniona Kummie~! Przy pisaniu rozdziału u siebie, dopiero sobie przypomniałam, że przecież jest u Was kolejny rozdział Drarry. No to mówię: Heja trza zaglądnąć~! No i jestem ;D Na początek masz plusa u mnie za długość <3 Wiesz, że uwielbiam długie części (*cough* chociaż ja sama nimi ostatnio nie grzeszę XD *cough*) Ogółem czekam na następną część, bo uwielbiam wszystko co związane z Drarry, a jeżeli jest to fluff, albo angst to po prostu moje ♥ Coraz bardziej podoba mi się Twoja opowieść i muszę przyznać, że styl pisania też masz coraz lepszy, niż przy początkach. Miałabym tylko małą prośbę, żebyś jakoś odznaczała część, którą mówi Draco, a która Harry, bo nie mogłam się z początku połapać.
OdpowiedzUsuńA więc życzę weny, 3maj się ciepluchno i hwaiting~! / Kummie
Proszę , pisz dalej Drarry *-* Świetnie Ci to wychodzi. Życzę dużo weny :3
OdpowiedzUsuńRae