Hejka :)
Przed Wami obiecane TaoHun. To, że wstawiamy tak późno to
jest wyłącznie moja wina, kilka zmian w moim życiu się do tego przyczyniło i
wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że długość wynagrodzi wam tak długie czekanie.
- Levi
Witam serdecznie każdego czytelnika. <3 nareszcie
udało nam się skończyć obiecane opowiadanie. Na tym narazie skończymy. Mam w
zapasie kilka tekstów które będę wam publikować, a Levi w tym czasie naładuje
baterie i skończy co ma skończyć xD
A teraz bez owijania w bawełnę zapraszamy do czytania.
Wiecie, że już ponad rok jesteśmy z wami? :D całuski :* - Syśka
Uwaga - tekst zawiera scenę erotyczną ;)
Sehun – Levi
Tao - Syśka
Czy można być bardziej pechowym? Najpierw zgubiony
portfel. Pewnie leży gdzieś na krawężniku i właśnie zostaje znaleziony przez
jakiegoś żula, który przepije jego zawartość w pobliskim barze. Potem telefon.
Rozbity ekran, zalana sokiem marchewkowym klawiatura. Czy nawet grawitacja musi
być dziś moim wrogiem? A teraz, co? Zamiast swojej walizki zwinąłem bagaż
jakiejś laluni z miseczką F, która spódniczki nosi tak szerokie jak mój pasek
od spodni. Czy ja naprawdę muszę mieć takiego pecha? I to w obcym kraju, mieście?
Gdzie ja teraz będę spał?
A miały to być piękne wakacje. Ogólniak skończony, studia
wybrane, więc do pełni szczęścia brakowało mi tylko wyjazdu z dala od domu, w
samotności, żeby móc się zabawić. Sam chciałem pojechać w jakieś bardziej
egzotyczne i rozrywkowe miejsce, ale starzy się nie zgodzili. No i wylądowałem
w Chinach. Nie znając języka, bez kasy, dokumentów, z walizką jakiejś laluni,
siedząc na chodniku. A na dodatek nie wiem gdzie jestem ani jak dotrzeć do
mojego hotelu czy ambasady.
- Przepraszam, czy mówisz po angielsku? - spytałem z
ciężkim akcentem chłopaka stojącego przy czerwonym Ferrari. Ze wszystkich ludzi
wydawał mi się najodpowiedniejszy, no bo jak stać go na taką furę to chyba i
jakiś język zna.
Kiwnął głową.
- Czy jest tutaj ambasada Koreańska? I gdzie? - zapytałem
kalecząc język Beatelsów. Okazało się, że jest i Tao - bo tak miał na imię Chińczyk,
zgodził się mnie tam zawieść, twierdząc, że droga jest zbyt skomplikowana,
żebym sam trafił. Trochę się bałem wsiadać z obcym do samochodu, ale czy kiedyś
jeszcze będę miał okazję przejechać się taką zajebistą bryką? Wątpię.
Zwłaszcza, że Tao był właścicielem stojącego obok małego, żółtego,
rozlatującego się skuterka.
Bogowie ratujcie!
Wychodząc rano z domu nie przypuszczałem, że czeka mnie
tak pechowy dzień. Moja matka z samego rana wysłała mnie na lotnisko po swoją
przyjaciółkę, a gdy już nastałem się tam dobrą godzinę zadzwoniła i
powiedziała, że jej się dni pomyliły. No jak można się nie zdenerwować? W
momencie, gdy już miałem dosiąść swój wysłużony skuter zaczepił mnie jakiś
koleś. Trudno mi było opanować osłupienie, w które wprawił mnie ten słodki
blondasek. Zapragnąłem go lepiej poznać i ze wszystkich sił starałem się nie
dać po sobie poznać jak wielkie wrażenie na mnie zrobił. Przybrałem jedną ze
swoich masek obojętności i zgodziłem się zabrać go do tej ambasady.
No po prostu przygoda mojego życia! Jazda na
rozklekotanym skuterze. Jedyny plus w tym, że jego kierowca nie jest jakimś
pasztetem, tylko niczego sobie przystojniakiem.
Jak dawno miałem ostatniego chłopaka? Ten Tao by się
nadawał, tylko te sińce po oczami. Trzeba coś z nimi zrobić. Oh Sehun, o czym
ty myślisz! Przestań!
- Ała - usłyszałem głos mojego kierowcy. No tak, w swoich
rozterkach tak się zapędziłem, że biednego Chińczyka z pełnym rozmachem
uderzyłem czołem w plecy. Idealne rozpoczęcie znajomości. Brakuje tylko żebym
przez swoje głupie zachowania podczas rozmyślania spowodował jakiś wypadek
drogowy.
Jego dłonie paliły mi skórę. Sam się wstydziłem swoich
uczuć, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Miałem ochotę jechać z nim całą
wieczność, ale niestety nie mogłem dłużej tego odwlekać. Naprawdę nie
przeszkadzała mi jego obecność, mimo iż był troszkę irytujący. Niestety ta podróż
nie mogła trwać bez końca. Zszedłem ze skutera, a blondynek zaraz za mną. Nie
miałem pojęcia jak się zachować.
- Jesteśmy na miejscu - powiedziałem. Spojrzałem na niego
wyczekująco, a ten zdenerwowany zagryzł wargę i popatrzył na mnie.
- Zaczekać na ciebie? - upewniłem się. Uśmiechnął się
delikatnie, pokiwał głową i ruszył w kierunku wejścia. Ucieszyłem się, że
jeszcze nie musimy się rozstawać.
Był miły, zaskakująco miły. Dobrze, że trafiłem na niego,
a nie na jakiegoś zboczeńca, który by mnie gdzieś wywiózł i wykorzystał. Choć
jakby Tao mnie miał wywieźć i wykorzystać, to nie miałbym nic przeciwko temu.
Ciekawe jak się całuję? O czym ty znów myślisz, Oh Sehun! To, że ty jesteś
gejem, to nie znaczy, że każdy napotkany chłopak nim jest. Choć marzyć każdemu
wolno.
Dobra, trzeba się ogarnąć i pozałatwiać kilka spraw. Ale
co to...?
"W
związku z remontem budynku Ambasada Koreańska zostaje zamknięta do 20 lipca.
Za
wszelkie niedogodności bardzo przepraszam.
Ambasador
Korei Południowej ,
Kim
Junmyeon "
- No chyba se jaja ze mnie robicie!! - powiedziałem na
głos i uderzyłem pięścią w zamknięte drzwi. Przecież dzisiaj jest dopiero 18!
Co ja przez te dwa dni zrobię? Bez kasy, dokumentów nigdzie mi pokoju nie
wynajmą. Pod most mam iść? Czy do jakiegoś całodobowego centrum handlowego? Jak
na jeden dzień i jednego człowieka za dużo tego pecha mam. Mogłem zostać w
domu, pojechać na Jeju, tam chociaż nie miałbym tylu problemów. Ale nie,
światowcem zechciało mi się być, podróżować, zwiedzać świat. No to teraz mam.
Cholera by to wzięła!!
Podszedłem do bramy, zza ogrodzenia widziałem Chińczyka.
Robił coś na telefonie i mnie nie widział. Może on mi pomoże? Ale czy mogę go
aż tak wykorzystywać? Przecież i tak dużo dla mnie zrobił przywożąc mnie tutaj.
Ehh, chyba nie mam innego wyjścia. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem do
niego.
- Słuchaj Tao, nie wiem jak to powiedzieć... kurcze, no
bo... ambasada jest zamknięta, jakiś głupi remont czy coś mają... sam nie wiem.
A ja ani kasy, ani dokumentów nie mam - co chwila pocierałem dłonią o kark lub
przeczesywałem moje blond włosy. - Nie mam też gdzie spać, ani co zjeść... Nie
wspominając, że moja walizka jest pełna kobiecych fatałaszków. -Ze
zdenerwowania mówiłem dużo i szybko. I bez sensu. Tao mimo wszystko uważnie
mnie słuchał, skupiając się na wypowiadanych przeze mnie słowach. - Wiem, że
już dla mnie dużo zrobiłeś, choć mogłeś mnie olać na samym początku, ale... -
spojrzałem błagalnie w jego oczy - pomożesz mi jeszcze raz?
Chłopak chwilę stał nic nie mówiąc, wyglądał jakby
analizował moje słowa. Dopiero jak się odezwał zdałem sobie sprawę, że cały
czas mówiłem po koreańsku. I o dziwo on też mi w tym języku odpowiedział, fakt,
miał dziwny akcent i co jakiś czas się zacinał, ale mówił po koreańsku.
Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. Dziękować
wszystkim niebiosom za remont. Jeszcze nigdy nie ucieszyła mnie tak żadna
wiadomość o wydawanej forsie podatników. Uśmiechnąłem się lekko.
- No wiesz, nie miałbym sumienia zostawić cię samego na
pastwę losu. Może na razie pójdziemy na jakąś kawę? Porozmawiamy i zastanowimy
się jak mogę ci pomóc. - W odpowiedzi kiwnął głową i poszliśmy na druga stronę
ulicy do kawiarni. Gdy mieliśmy już swoje zamówione cappuccino spojrzeliśmy na
siebie ukradkiem.
- Może mi powiesz na wstępie skąd znasz koreański? -
zapytał.
- Uczyłem się pół roku w Korei. Byłem na wymianie,
troszkę podszkoliłem swój język. Nadal utrzymuje kontakt ze znajomymi i biorę
jeszcze lekcje raz w tygodniu.
- Ah to wszystko wyjaśnia.. wiesz jeszcze raz bardzo ci
dziękuję, że mnie nie zostawiłeś.
- No właśnie może mi powiesz dokładnie, co ci się
przytrafiło i jakoś ci pomogę.
- Noo ta... przyjechałem na wakacje, mój bagaż zaginął,
portfel mi skradziono, a telefon zalałem - zaczął wymieniać.
- Z telefonem nie będzie problemu, mam jakiś stary aparat
w domu. Masz kartę sim?
- Miałem... w portfelu - odparł ponuro. - A numeru nie
pamiętam żadnego - dodał.
- To rzeczywiście nie ciekawie. Czyli nie masz pieniędzy,
ubrań, dokumentów i żadnego numery telefonu? - Bardziej stwierdziłem niż
zapytałem. Sehun zrobił się smutny, chcąc jak najszybciej go uspokoić
uśmiechnąłem się do niego.
- Jeśli chcesz możesz zatrzymać się u mnie. Jakieś
ubrania też się znajdą. - Odetchnąłem z ulgą, bo Koreańczyk wyraźnie się
rozchmurzył słysząc moją propozycję.
- Będę ci dozgonnie wdzięczny.
- Jest tylko jeden problem mam tylko jedno łóżko
-poinformowałem go wychodząc z kawiarni.
- Mi to nie przeszkadza. Zresztą, jestem twoim gościem,
więc wybieram futon na podłodze – odpowiedziałem z grzeczności, choć szczerze mówiąc
na samą myśl, że miałbym z nim dzielić łóżko, zrobiło mi się gorąco. I czuję,
że na polikach wyskoczyły mi rumieńce, bo Tao zaczął się na mnie jakoś tak
dziwnie patrzeć. Żeby odwrócić jego uwagę od wypieków na twarzy, napiłem się ze swojego kubka i spytałem. – A twoja mama nie będzie miała nic przeciwko,
jak zabierzesz do domu jakiegoś obcego chłopaka, na dodatek obcokrajowca?
- Nie coś ty. – Machnął ręką lekceważąco. – Ona sama mi,
co rusz przedstawia synów swoich koleżanek bo twierdzi, że za dużo tracę czasu
na szukanie kogoś idealnego zamiast korzystać z życia – powiedział z uśmiechem
na ustach.
Że co?!?! Czy on właśnie przyznał się, że też jest
gejem?!?! Niemożliwe! Przecież nowo poznanej osobie nie mówi się takich rzeczy!
To tylko zwykłe przejęzyczenie, przecież cały czas się uczy koreańskiego i to
dlatego. Na pewno. Jest zbyt spokojny jak na takie wyznanie. Prawda?
- Coś się stało? – spytał wyrywając mnie z mojego
zamyślenia. – Dziwnie wyglądasz. – Zmartwił się.
- Nie, wszystko ok. Po prostu przypomniałem sobie, że
miałem zadzwonić wieczorem do domu. Mama prosiła. – Gładko skłamałem. – No, ale
nie zadzwonię.
- Będzie się martwić.
- Spokojnie, zrzuci to na moje zapominalstwo i
roztrzepanie. Będzie dobrze, później jej wszystko wytłumaczę – odpowiedziałem.
Będę musiał go bliżej obserwować, bo może to wyznanie to prawda. Może tak
dobrze się w moim towarzystwie czuje, że nawet nie zauważył tego, co
powiedział. Może jednak przeżyję wakacyjny romans?
Opróżniłem do końca zawartość kubka po kawie i wyrzuciłam
go do pobliskiego kosza. - To co jedziemy? - zapytałem. Sehun kiwnął głową i
wolnym krokiem podeszliśmy do zaparkowanego po drugiej stronie ulicy skutera. Całą
drogę do mojego domu spędziliśmy w milczeniu. Ani on, ani ja nie odezwaliśmy
się do siebie. Gdy zaparkowaliśmy pod moim blokiem byłem już doszczętnie
wykończony tym, że muszę przebywać tak blisko niego, z ulgą zwiększyłem dystans
między nami i skinięciem ręki pokazałem mu by szedł za mną. W domu nie zastałem
żywej duszy. Blondynek grzecznie szedł za mną, weszliśmy do kuchni, nalałem nam
obu wody do szklanek, gdy to robiłem moją uwagę przykuła kartka przyczepiona do
lodówki. Podszedłem do niej i odczytałem wiadomość.
'Synku,
przepraszam, że wysłałam cię na próżno. Teraz jestem w SPA i wrócę jutro. Nie
zrób bałaganu, obiad masz w piekarniku, a w lodówce ryż z warzywami, musisz go
tylko podgrzać. Całuski.’
No to pięknie.
Wolna chata.
- Nie jesteś przypadkiem głodny? - zapytałem zaglądając
do piekarnika. - Mamy lasagne.
Jego mama naprawdę dobrze gotowała. Podczas kolacji dużo
rozmawialiśmy. O moim życiu w Korei, o jego życiu tutaj. O naszych pasjach,
marzeniach, hobby. O niczym i o wszystkim. Dowiedziałem się, że Tao trenuje
wushu, czym mi zaimponował. Wymusiłem na nim obietnicę, że kiedyś coś mi pokaże
ze sztuczek, których podczas treningów się nauczył. Po zjedzonym posiłku,
wspólnie umyliśmy naczynia i zgodnie stwierdziliśmy, że przydałby się jakiś
deser i coś mocniejszego na odstresowanie się po ciężkim dniu. Jesteśmy młodzi,
więc wolno nam szaleć. Czas mijał nam naprawdę szybko.
Od procentów, które wypiłem czułem, że w głowie zaczyna
mi naprawdę ostro szumieć. Szczerze mówiąc byłem zmęczony całym tym wyczerpującym
dniem i jedyne, o czym w tej chwili marzyłem był prysznic i sen. Jednak nie
byłem pewny, na co ma ochotę Sehun, więc siedziałem grzecznie i dotrzymywałem
mu towarzystwa. Obserwowałem jak gestykuluje, gdy coś opowiada, jak się
uśmiecha. Najbardziej jednak podobały mi się jego błyszczące oczy. Z każdą
chwilą byłem nim coraz bardziej zauroczony.
Procenty w mojej głowie zaczęły robić swoje. Stałem się
bardziej wylewny i śmiały. Podobał mi się bardzo, a wypity alkohol sprawił, że
byłem bardziej odważny. Flirtowałem już z nim otwarcie. Niby od niechcenia
muskałem jego dłonie, czasami udo, kolano. Cały czas byłem uśmiechnięty i
dłużej niż trzeba patrzyłem w jego piękne oczy. Coraz bardziej kręciło mi w
głowie, a jakaś cząstka mojej podświadomości podpowiadał mi, że mogę żałować
tego co zrobię lub co powiem. Ostatnia racjonalna część mojego umysłu
zagłuszyłem jednak kolejnym przechylonym kieliszkiem zagryzionym paprykowymi
chipsami i wypaliłem. - Zagrajmy w butelkę.
- Ale nasssjeszt tylko wóch - zaseplenił ledwo
zrozumiałym koreańskim.
- I o to chodzi.
Wyraźnie się ze mną droczył, a to gówniarz jeden. Co z
tego, że jego włosy wydawały się być takie miękkie, aż chciało się ich dotknąć.
Albo te śliczne ciało ukrywające się za ubraniami, które kusi od momentu, gdy
pierwszy raz go zobaczyłem. Oj tak, byłem pijany ale nie głupi i postanowiłem
się zabawić, przecież za dwa dni już go nie będzie. A te niewinne usteczka aż
się prosiły o soczyste pocałunki.
- Ok ja pierwszy - złapałem pierwszą lepszą pustą butelkę
walająca się po dywanie i zakręciłem. Ucieszyłem się jak dziecko, gdy szyjka
butelki zatrzymała się na Koreańczyku. - Prawda czy wyzwanie?
- Prawda -
odpowiedział.
- Hmmm... Jesteś gejem? - zapytałem z cwaniackim
uśmiechem.
- Tak - odpowiedziałem nieskrępowany. A mówiłem, że mój
zdrowy rozsądek zrobił sobie wakacje. Pieprzyć to, raz się żyje. A ten Chińczyk
jest zbyt seksowny i podniecający, żeby przejść obok niego obojętnie. Gdy tylko
odpowiedziałem, szybko przesunąłem się bliżej Tao i mocno pocałowałem go w
usta. Nie oponował, a wręcz z chęcią oddał pocałunek.
- A po pocałunku stwierdzam, że ty też. - Znów nie
pozwoliłem na odpowiedź wybijając się w te rozkoszne usta. Zamruczał jak rasowy
kot, taki duży, seksowny tygrys, którego dłonie już błądziły tuż nad moimi
pośladkami. Nie miałem ochoty i wręcz nie chciałem bawić się w jego 'prawda
wyzwanie'. Zdecydowanie po wypitym alkoholu to nie moja głowa kierowała moimi
czynami. Chciałem więcej, a jego palce powoli rozpinające mi koszulkę ułatwiły
podjęcie decyzji. Chciałem go.
Nie miałem ochoty dłużej udawać, że nie mam na niego
ochoty. Chata wolna, a obok mnie gorący, seksowny i napalony towar. Głupiec by
nie skorzystał z takiej okazji. Pchnąłem go lekko powodując, że położył się na
podłodze natychmiast zawisłem nad nim, a moje zęby wbiły się w jego nagi
obojczyk. Zassałem słodką skórę zostawiając po sobie małą pamiątkę.
Uśmiechnąłem się zadziornie i dla odmiany lekko pocałowałem jego malinowe usta.
Biodra pchnąłem do przodu powodując, że nasze krocza otarły się o siebie.
- Czy taki słodziak jak ty jest wstanie zrobić mi loda?
-zapytałem przeciągłym głosem.
- A poprosisz mnie ładnie? - droczyłem się z nim, choć
hamulce już dawno puściły i to, co kiedyś wydawało mi się nie wyobrażalne do
zrobienia z nowo poznanym facetem, z nim nie było takie złe. Może to alkohol,
może to jego seksowne ciało albo ten dziwnie pociągający akcent. A może
wszystko razem sprawiło, że miałem na niego straszną ochotę.
- Hmm...- Udał, że się zastanawia. - A co byś chciał w
zamian?
- Miałeś poprosić - zauważyłem. - I to ładnie. A za...- złapałem
jego penisa przez materiał spodni -... przysługę
chce soczystego buziaka.
Zaśmiał się i mocno cmoknął moje usta.
- Proszę - powiedział z zadziornym uśmieszkiem. Boski.
Rozpiąłem jego spodnie i wsunąłem mu rękę w bokserski ugniatając jego
przyrodzenie. Pochwalił mnie cichym pomrukiem wpatrując się w moje tęczówki. Nie
odrywając oczu od jego twarzy nachyliłem się i cmoknąłem go przez materiał bielizny,
po czym podniosłem się, i tym razem musnąłem jego wargi.
- Jak na razie podoba się? – zapytałem.
Jezu nie podejrzewałem się o takie rzeczy, a tym bardziej
tego blond aniołka, do ostatniej chwili byłem pewny, że stchórzy, ale kiedy poczułem
jego usta oplatające mojego penisa nie byłem wstanie powstrzymać przeciągłego
jęku zadowolenia. Wplotłem swoje palce w jego włosy i pociągnąłem lekko. Było
mi tak dobrze jak nigdy.
- Jesteś cudowny Hunnie - pochwaliłem go. Oh tak, nigdy
nikt tak perfekcyjnie mi nie obciągał. Mimowolnie wypchnąłem biodra do przodu,
prosząc o więcej, mimo iż czułem, że w jego ustach mieści się już prawie cały
penis. Spojrzałem na niego, a ten widok podniecił mnie jeszcze bardziej. Miałem
już jednak dość tej zabawy. Nie chciałem pozostać bierny, uniosłem go do siebie
i pocałowałem w ucho.
- Może się zamienimy?- Wypowiedział swoim seksownym głosem, aż mi ciarki po
plecach przeszły. Może się powtarzam, ale to jak w tamtej chwili wyglądał
strasznie mnie nakręcało. Jego zaróżowione od alkohol poliki, usta opuchnięte
od wcześniejszego pocałunku, wzrok którym mnie pożerał, to wszystko sprawiało,
że chciałem więcej, mocniej, intensywniej.
- Co tylko chcesz - odpowiedziałem ulegle i wpiłem się w
jego usta namiętnie całując. Prawą rękę położyłem mu na karku, a lewą wsunąłem
w jego miękkie włosy, przyciągając go tym samym bardziej do siebie, i jeżeli to
jest możliwe, pogłębiając jeszcze bardziej pocałunek.
Jęknąłem, gdy przygryzł moją dolną wargę, w tym samym
czasie, gdy jego dłonie zaczęły coraz śmielej zwiedzać moje ciało. Gorączkowo
badał każdy skrawek mojego ciała, masując i szukając wrażliwych miejsc, którymi
mógłby doprowadzić mnie do białej gorączki. Nie byłem mu dłużny i sam błądziłem
rękoma po jego plecach, od czasu do czasu zjeżdżając na jego seksowny tyłeczek
lub masując wystający z bielizny członek.
Gdy pozbawił mnie
wszystkich ubrań, położył swoje męskie, a zarazem delikatne dłonie, na moich
pośladkach i podniósł się razem ze mną zmierzając w stronę łóżka.
Pochyliłem się nad nim i oplotłem jego członka swoją
dłonią, po chwili do pieszczoty dołączyły usta. Ze wszystkich sił starałem się dać
z siebie wszystko. Byłem wystarczająco podniecony i gotowy na ostry seks,
szybko pozbawiliśmy się reszty ubrań i zaczęliśmy dalszą zabawę. Nie mogłem się
oprzeć jego pięknym udom, dlatego pieściłem je i masowałem na przemian z jego
członkiem. Jednak i tego zaczynało być dla mnie mało, nakierowałem swój palec
na jego anus i czekałem na jego reakcję. Naprawdę bardzo miałem ochotę zerżnąć
tego aniołka.
Jego dłonie były strasznie gorące, wręcz parzyły moją
skórę. Wiłem się pod nim i jęczałem bezwstydnie, gdyby nie wypity wcześniej
alkohol już dawno byłbym cały czerwony. A teraz tylko prosiłem o więcej. Gdy
poczułem jego palce na swojej dziurce zadrżałem i spiąłem mieście pośladków.
- Na sucho? - zapytałem i złapałem go za nadgarstek
stopując. - Masz nawilżacz? - Skinął pośpiesznie głową, cmoknął mnie jeszcze w
poliki i wybiegł z pokoju do łazienki. Byłem taki rozgrzany, że czekając na
niego zacząłem powoli się masturbować. Gdy wrócił stanął w drzwiach i spojrzał
na mnie, aż nabrał więcej powietrza w płuca i podszedł do mnie jak drapieżnik
do swojej przyszłej ofiary. Pocałował mnie gwałtownie w usta, a gdy przerwał
wyszeptałem mu do ucha, owiewając je ciepłym powietrzem.
- Jak chcesz? Tak jak teraz czy na brzuchu?
Było mi to obojętne, byle tylko zagłębić się w nim i
czerpać nieziemską przyjemność. Przez chwile zastanowiłem się czy to jego
pierwszy raz, ale szybko rozwiałem te myśli z głowy. Prawiczek nie proponuje
gry w butelkę.
- Wypnij się – rozkazałem, Oh posłusznie położył się na
brzuchu, a ja rozlałem odrobinę nawilżacza na jego dziurkę i swoje palce. Był
przyjemnie ciasny, z każdym pchnięciem palca miałem coraz większą ochotę by w
niego wejść. Bez problemu przyjął moje kolejne palce.
- Mogę już? - spytałem lekko zniecierpliwiony. Gdy kiwnął
głową bez zbędnych ceregieli wszedłem w niego cały, jego mięśnie oplatające
mojego penisa zabrały mnie na wyżyny rozkoszy. - Jesteś taki ciasny -
pochwaliłem go.
O kurwa. Nie był ani za duży ani za mały, taki w sam raz,
idealnie pasował do mojego wnętrza, wypełniając mnie w całości i zapierając
dech w piersiach. Gdy cały wszedł we mnie dał mi chwilę na przyzwyczajenie się,
choć czułem, że się niecierpliwi, jego członek przyjemnie pulsował we mnie. W
końcu sam poruszyłem biodrami dając mu znak, że może zacząć. Najpierw robił to
wolno i spokojnie. Jak dla mnie za wolne.
- Mocniej..szyb…szybciej!- jęknąłem. Posłuchał. Złapał
moje biodra w stanowczym uścisku narzucając szybsze tempo. Czułem jak jego
palce zaciskają się na moim ciele, a jego penis głęboko mnie penetruje. Było
idealnie, marzyłem tylko, żeby w końcu znalazł ten wrażliwy punkt we mnie.
- Aaaa… Tak! – W końcu go znalazł, a gdy to zrobił
uderzał tam ze zdwojoną siłą. Było mi cholernie dobrze, z rozkoszy zaciskałem
palce na pościeli coraz bardziej wypychając biodra w jego stronę. Jak tak dalej
pójdzie nawet nie będzie mnie musiał dotykać a dojdę.
Jego jęki były melodią dla moich uszu, emocje buzowały we
mnie jeszcze bardziej. Ze wszystkich sił starałem mu się jak najlepiej
dogodzić, ale samemu już było mi ciężko wytrzymać
- Dobrze ci? - wyszeptałem w jego szyję. Skradłem mu
kilka pocałunków na karku, miał zadziwiająco gładką skórę, która również mnie
nakręcała. Zebrało mi się na czułości, może to dlatego, że dawno nikogo nie
miałem... ani w swoim życiu, a tym bardziej w łóżku. Sehun jednak był wart
pieszczot i delikatności, nigdy nie udało mi się zaliczyć tak pięknego aniołka.
Poruszał się we mnie mocno i głęboko. Byłem coraz
bardziej zmęczony, ale zadowolony. Miałem trudności z utrzymaniem się na ramionach,
dlatego w końcu oparłem się czołem o pościel, równocześnie zaciskając na niej
palce z przyjemności, którą serwował mi Tao. Był wspaniały, chyba nawet
najlepszy z dotychczasowych moich facetów, choć aż tak wielu nie miałem. Nie
chciał tylko swojej przyjemności, nie chciał się tylko spuścić we mnie, ale
sprawić abym dostał to, co najlepsze. Pieścił całe moje ciało, szukając
wrażliwych punktów, które doprowadzą mnie do białej gorączki.
Nie lubiłem być biernym i mimo iż byłem zimnym draniem
nie zdarzyło mi się nigdy rozczarować żadnego z moich partnerów. Czułem całym
swoim ciałem, że jestem gotowy, ale cierpliwie czekałem na niego by jego też
ogarnęła fala rozkoszy. Było mi cudownie, aż w końcu udało mi się doprowadzić
go do szaleństwa, poczułem jak ścianki jego dziurki zaciskają się na moim
penisie, a on sam jęczy i coraz bardziej wije się od mojego dotyku.
Było mi cudownie, coraz bardziej traciłem kontakt z
rzeczywistością, odlatywałem. Jego członek robił mi tak dobrze tam w środku,
było mi błogo.
- Tao....ja zar...zaraz....dojdą - wyjęczałem. Po jego
chaotycznych, szybkich ruchach wiedziałem, że on też jest na granicy. Nie
mogłem wytrzymać jego tempa, było zbyt mocne, ale tak cudownie dobre. W końcu
poczułem przyjemne ciepło rozlewające się w moim wnętrzu, gdy Tao z głośnym
jękiem rozlał się we mnie, jego palce mocno wbiły się w moje biodra, napewno
zostawiając ślad.
Ja potrzebowałem jeszcze dodatkowej stymulacji, więc
korzystając z tego, że jego lekko twardy członek znajduje się we mnie zacząłem
szybko się masturbować, poruszając biodrami i wykorzystując ostatnie delikatne
ruchy Chińczyka. To był najlepszy seks jaki miałem w przeciągu ostatnich kilku
miesięcy.
- Tao!!- krzyknąłem spuszczając się w pomiętą pościel.
Opadłem z sił. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio było mi tak
dobrze. Koreańczyk okazał się nie tylko słodki, ale i dobry w łóżku, co
niesamowicie mnie usatysfakcjonowało. Wtuliłem się w jego plecy i zamknąłem
oczy, wiedziałem, że potrzebna jest nam kąpiel, ale nie miałem siły. Sehun
chyba podzielał moje zdanie, bo naciągnął na nas kołdrę, a po chwili zaczął
cicho chrapać. W półśnie splotłem jego palce ze swoimi i stopniowo się
wyciszałem, to wszystko było tak idealne, nie mogłem powstrzymać się od
lekkiego uśmiechu. Szkoda, że nie potrafię się zaangażować.
*-*-*-*-*-*-*-*
Obudziły mnie promienie słońca, ból głowy, suchość w
gardle i piekący tyłek. Czyli niezły kac i.....seks? Ale z kim? Musiałem się
chwilę zastanowić nad odpowiedzią. To nieznośne słońce świeciło prosto na mnie
pogłębiając ucisk w skroniach i utrudniając myślenie. A tyle razy obiecałem
sobie, że nie będę już więcej pić. A zwłaszcza na jakiś wyjazdach. No tak!
Jestem za granicą. W Chinach. A to oznacza... Przewróciłem się na bok z trudem
otwierając oczy, aby zobaczyć ten chodzący seks. Niestety, zamiast widoku
pięknej buźki Tao przyszło rozczarowanie. Nie było go, a pościel obok była
zimna. Miałem nadzieję, że zastanę go w jakimś innym pomieszczeniu, kuchni,
łazience, nawet na korytarzu. Znów jednak się pomyliłem, nigdzie go nie było.
Zwiał? Na samą myśl, że zostawił mnie tak bez słowa zrobiło mi się smutno. To
nie tak, że oczekiwałem czegoś więcej z jego strony, jakiegoś wyznania. Nie. Ja
po prostu nie lubię seksu dla seksu, takiego zimnego, bezuczuciowego. Znikania
nad rankiem bez słowa czy zaraz po stosunku. Może sam nie jestem wylewny, ale
czasami lubię leniwe pocałunki tuż po, lub zwykłe 'było mi dobrze w nocy z
tobą' wypowiedziane nad ranem. Wychodzi na to, że przygodny seks nie zawsze
kończy się tak jakbym chciał. Mówi się trudno. Powinienem się cieszyć, chociaż
z tego, że nie wyrzucił mnie zaraz po, tylko dał odespać kaca. A teraz
korzystając z okazji, że go nie ma pójdę wziąć prysznic. Długi, relaksujący
prysznic, z możliwie jak największą ilością wody, będzie leciała i leciała, aż
nabije duuuużyyyy rachunek. Złośliwy jestem, ale nic na to nie poradzę.
Po rozbudzającej wizycie w łazience ubrałem się,
spakowałem i wyszedłem z jego mieszkania zmierzając w stronę konsulatu, może
otworzyli go wcześniej i jednak moje wakacje będą udane.
Miło było obudzić się mając kogoś obok siebie. Uśmiech
sam wpłynął mi na usta, spojrzałem na śpiącego obok siebie Sehuna. Oh spał
sobie smacznie, a na jego słodkich wargach błąkał się nikły uśmiech, czyżby
było to spowodowane zdarzeniami ubiegłej nocy? Bardzo chciałem w to wierzyć.
Wstałem leniwie z łóżka i brałem pierwsze leżące w szafie ubranie, czyli czarny
dres i jakaś koszulka. Potem szybko wyszedłem z domu z zamiarem kupienia
świeżego pieczywa i czegoś dobrego ma śniadanie, przecież nie mógł zadowolić
się pozostałościami z mojej lodówki. O nie, gościa tym nie poczęstuje. Po wyjściu
z piekarni wpadłem na pomysł by kupić jeszcze buble tea, miałem wrażenie, że
napewno go to ucieszy. Miałem pewne obawy wracając do domu, w końcu nie było
już mnie półtorej godziny, szybko jednak wybiłem to sobie z głowy, na pewno
jeszcze smacznie spał, poza tym i tak nie miałbym, dokąd pójść. Gdy wszedłem do
domu, w którym go nie zastałem nie potrafiłem ukryć swojego rozczarowania,
oprócz imienia, nazwiska i tego, że jest z Korei nie wiedziałem o nim
praktycznie nic. Żadnego numeru. Nic. Szkoda.
*-*-*-* kilka miesięcy później *-*-*-*
Modeling - tym zająłem się na studiach. Dzięki temu mogę
samodzielnie utrzymać się na uniwerku i czerpać z tego przyjemność. Być
otoczonym przez przystojnych, wysportowanych i niezwykle zjawiskowych facetów -
to jest to, o czym każdy gej marzy, i ja nie jestem wyjątkiem. Sesje zdjęciowe
czasami są męczące, ale jedno spojrzenie na jakiegoś kolegę po fachu, czy
młodego fotografa i wszystkie trudy są wynagrodzone.
7 miesięcy temu zacząłem studiować fotografię, a od 3
param się modelingiem. Wciągnął mnie do tej branży kolega z kierunku, którego
dziewczyna jest stylistką i pomogła mi znaleźć pierwszą pracę. Lubię to, bo w
praktyce, choć z drugiej strony, mogę zobaczyć, na czym polega fotografia,
sesje zdjęciowe, ustawianie świateł, wyłapywanie odpowiedniego momentu - strasznie
mnie to wszystko fascynuje. Sam podczas kilku sesji, gdzie oprócz mnie brali
udział też inni modele, robiłem zdjęcia. Mogłem to zrobić dzięki wrodzonej sile
perswazji, oraz fakcie, że fotografowie też byli homo :-)
Za każdym razem, gdy mogę zrobić zdjęcie cieszę się jak
dziecko, i mam nadzieję, że stanę się sławnym fotografem. Minusem tej pracy
jest to, że często pracuje się z obcokrajowcami. I jeżeli fakt wspólnego stania
przed obiektywem z jakimś blond przystojniakiem mi nie przeszkadza, to np.
ostatnia sesja garniturów, w której brał udział jakiś Chińczyk, już tak. Mam
złe wspomnienia z tym krajem. Mimo, że od wakacji minęło sporo czasu, jakoś nie
mogę zapomnieć Tao, naszej wspólnej nocy, mojego samotnego poranka i tego jak
mnie potraktował. Nadal mnie to trochę boli.
Postanowiłem wyjechać do Korei, przecież nie mogłem
wiecznie odkładać decyzji o podjęciu studiów, musiałem zdecydować, co pragnę
robić w życiu. Biorąc pod uwagę moją pasję i hobby zdecydowałem się na
aktorstwo. Od zawsze mnie to interesowało, byłem przystojny i wysportowany,
więc uznałem, że nie ma przeciwwskazań do tego żeby zaryzykować. Początkowo
żyłem ze swoich oszczędności jednak nie było ich zbyt wiele. Na szczęście
należał mi się pokój w akademiku, jednak na stypendium nie mogłem liczyć, nie
byłem prymusem. Długo zajęło mi szukanie pracy. Nie przypuszczałem, że może być
tak ciężko. Plusem było to, że dobrze znałem język i nie bałem się ciężkiej
pracy. Po kilku tygodniach trafiłem na ogłoszenie w gazecie, niedaleko mojego
akademika szukali kelnera. Wziąłem tę robotę, wszystko zaczynało się układać.
Czerwiec. Kolejny dzień, kolejny wykład, kolejne
zaliczenie. Fotografia jest moją pasją, ale egzamin z jej historii już nie. Co
mnie obchodzi kto, kiedy i jak zrobił pierwsze zdjęcie? Albo ile czasu
zajmowało zrobienie jednej fotki? Nic. Ale cóż, talent sam w sobie nie zawsze wystarczy,
aby coś osiągnąć, więc wiedza i 'papierek' się przydają. Owszem, zdarzają się
ciekawe zaliczenia, ale są one rzadkością. Dzisiaj na przykład postanowiłem
poświęcić popołudnie na zrobienie zdjęcia, które ma przedstawiać to, co w Seulu
kochamy, co jest według nas najpiękniejsze. Oprócz fotki mamy również napisać
krótki referat dlaczego akurat ten moment, to miejsce wybraliśmy.
To z pozoru łatwe zadanie nastręczyło mi trochę kłopotów.
Nasza stolica jest zbyt duża i piękna, aby wybrać tylko jedno konkretne miejsce
na cyknięcie zdjęcia. Postanowiłem, więc pochodzi ulicami i chwytać co
piękniejsze chwilę dzięki mojemu obiektywowi. Nawet nie wiedziałem, że tyle
czasu zajmie mi robienie tych zdjęć. Tak mnie to pochłonęło, że zastał mnie
wieczór i spore burczenie w brzuchu. Postanowiłem, więc wypić kawę i zjeść
ciastko. Wybrałem Starbucks, moją ulubioną kawiarnie. Tutaj też zrobiłem kilka
zdjęć, w końcu takiej kawy jak tu nie ma nigdzie indziej.
Gdy dostałem swoje zamówienie i usiadłem w wygodnym
fotelu zacząłem przeglądać fotki, które do tej pory zrobiłem. Jedne byle
lepsze, drugie gorsze, ale na wszystkich były miejsca, które coś dla mnie
znaczą. Park, w którym jako dziecko uczyłem się jazdy na rowerze z ojcem, lodziarnia,
do której w soboty zawsze chodziłem z mamą, czy było ciepło czy nie zawsze tam
byliśmy. Właściciel stał się dla mnie jak prawdziwy wujek. Jemu też zrobiłem
zdjęcie. Mimo swoich lat nadal był pogodny i pełen energii. Kolejno na ekranie
pojawiło się przejście podziemne z graffity - tam koledze skradłem pierwszy
pocałunek, później kilka zabytków, ulic pełnych ludzi, Tao sprzątający stolik w
rogu pomieszczenia, moje zamówione Latte w filiżance. Szybko podniosłem wzrok
znad aparatu i nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Przy ladzie stał on,
tak samo cholernie przystojny jak wtedy, kiedy mnie wykorzystał. Zakląłem cicho
pod nosem, bo po, mimo że mnie w tak okrutny sposób 'zostawił' nie obraziłbym
się na powtórkę.
Z samego rana wyszedłem z domu. Na studiach szło mi coraz
lepiej i bez problemu radziłem sobie w pracy. Z początku nie byłem przekonany
czy podołam tylu obowiązkom, jednak wszystko zmierzało w dobrym kierunku.
Klienci w kawiarni mnie lubili. Mój szef był w porządku, więc nie miałem, na co
narzekać. Dzisiaj czas się wyjątkowo dłużył, może gdyby był większy ruch było
by łatwiej, ale do zamknięcia została godzina i ludzi również było bardzo mało.
Złapałem ściereczkę i zacząłem wycierać czysty blat, wtedy poczułem na sobie
czyjś wzrok. Uniosłem głowę i zobaczyłem jego! Nie mogłem w to uwierzyć. W
mojej głowie rodziły się prze najróżniejsze myśli. Miałem ochotę go przytulić,
a potem na krzyczeć za to, że wtedy wyszedł. Naprawdę odchodziłem wtedy od
zmysłów. A teraz proszę - pan Oh siedzi sobie wyluzowany i gapi na mnie.
Pierwszy raz w życiu nie wiem, co zrobić.
Co ja mam teraz zrobić? Jestem
cały sparaliżowany. Niby nic mnie z nim nie łączy, niby to był tylko przygodny
seks bez zobowiązań, ale dziwnie się czuje widząc go po tak długim czasie.
Jakbym odnalazł......miłość? Nie, to nie może być to. To jest po prostu zwykły,
głupi sentyment. Nasz seks był zajebisty i tyle, nic więcej. Zresztą z niego
jest dureń skoro mnie wtedy samego zostawił. Właśnie. Dureń!! Dureń, który
teraz tu idzie. Ciekawe, po co? Może teraz tutaj by chciał darmowy numerek
sobie załatwić? Nie doczekanie jego!! Idiota jeden! Najpierw wychodzi bez
słowa, nie zostawia żadnej kartki dając jednoznaczny znak żebym się wynosił. A
teraz ma czelność do mnie podchodzić z tym swoim wzrokiem wlepionym we mnie.
Kurwa, co ja mam robić!- Sehun? - Jeszcze się idiota
pyta jak mam na imię? Już zapomniał? Niewiele myśląc wylałem na niego resztki
swojego napoju i wyszedłem z kawiarni.
Co za debil.
- Wracaj tu - rozkazałem. Ten jednak nie zareagował na
moje wołanie. Podbiegłem do niego złapałem za rękę. - Czemu odchodzisz znowu?
Kolejny raz masz zamiar zawinąć ogonem i uciec? Tak źle ci było ze mną w nocy,
że musiałeś nawiać? Nie poczekałeś aż wrócę z tego pieprzonego sklepu tylko
wyszedłeś sobie nie zostawiając żadnej wiadomości.
Musiałem mu wszystko wygarnąć. I od razu poczułem się lepiej.
- Ja, kurwa, uciekłem? JA? A kto mnie zostawił w domu
samego bez żadnego słowa czy jakiejś głupiej karteczki, że zaraz wraca? - Byłem
wściekły, pewna część mnie chciała wierzyć w jego zapewnienia, ale druga
podpowiadała, że to wymówka abym znów mu uległ. - I tylko niby do sklepu
poszedłeś? Chyba po drugiej stronie miasta byłeś, że tak ci długo zeszło!! -
Naprawdę byłem zły. Miałem ochotę znów na niego coś wylać. Zawładnęło mną coś
dziwnego, jakaś głupia chęć spierania się, mimo, że zdrowy rozsądek podpowiadał,
iż to, co mówi Chińczyk jest prawdą. Tak długo u ciebie siedziałem i brałem ten
cholerny prysznic, że nawet ślimak zdążyłby 2 razy wyjść i wrócić.
- Robisz mi na złość? Tak byłem w sklepie i wstąpiłem po
bubble tea. A żadnej wiadomości nie zostawiłem, bo nie sądziłem, że uciekniesz
i będziesz wolał się błąkać cały dzień i noc po obcym mieście i to na dodatek
bez pieniędzy. Jesteś głupi - powiedziałem mu i skrzyżowałem ramiona na piersi.
Stał i przyglądał mi się z niedowierzaniem.
- Chciałem ci przypomnieć ze nie uregulowałeś rachunku, a
mi nie uśmiecha się płacić za ciebie - poinformowałem go i ruszyłem w kierunku
lady. - Kończę za jakieś pół godz. Jak chcesz możesz na mnie poczekać -
rzuciłem na odchodne i odszedłem.
Cholerny zadufany w sobie dupek. Nie pozwolę temu idiocie
wyzywać się od głupich!! I niby mam na niego czekać? Co ja jestem? Księżniczka
w opałach, która cierpliwie będzie czekać na swojego księcia? Jego
niedoczekanie! Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Wyszedłem ze Starbucksa. Nie
chciałem go już więcej widzieć, nie po tym wszystkim. Może i był w tym sklepie,
może i mówił prawdę, ale dlaczego nie zostawił żadnej wiadomości, nie
powiedziała, że wychodzi, tylko zasiał we mnie niepotrzebnie strach i
wątpliwości. Sprawił, że poczułem się jak śmieć, wykorzystany, oszukany i
porzucony. 'Czaj bąbelki' - że też lepszego sklepu nie było po drodze. Kupiłem,
więc dla niego bubble tea i zaniosłem do kawiarni. Zostawiłem ją jego znajomej
wraz z moim adresem. Jeżeli będzie chciał to przyjdzie. Niech teraz on trochę
pocierpi.
Bubble tea? Dla mnie? Odkleiłem kartkę z kubka i
przeczytałem jego adres. Iść czy nie iść? Zaczynałem się zastanawiać i wahać,
co zrobić. Wyszedłem z kawiarni w jednej dłoni trzymając kubek z pozostawionym
przez niego napojem, a w drugiej karteczkę z adresem. Ssąc przez kolorową rurkę
słodką herbatę zastanawiałem się czy skorzystać z tego zaproszenia. Odwiedzę
go! Chociażby w celu odebrania swoich pieniędzy.
Wciąż na niego czekałem. Do domu wróciłem ponad 2 godziny
temu, a Tao jak nie było tak nie ma. Siedziałem w moim małym zagraconym
mieszkanku. Było ciasne, ale własne. Dostałem je od rodziców, abym mógł się
usamodzielnić, mieć więcej prywatności i bliżej na uniwerek. Na biurku walały
się różne zdjęcia, notatki, po podłodze trzeba było chodzić slalomem przez
porozrzucane ciuchy i inne bliżej niezidentyfikowane obiekty. Czyli jednym
słowem - zwykłe mieszkanie studenta. Po godzinie usiadłem na kanapie, bo nogi
zaczęły mnie boleć od chodzenia w tą i z powrotem. Zacząłem myśleć o Chińczyku.
Widać, że lubi rządzić, i stawiać na swoim. A ja tym dzisiejszym odejściem, i
swego rodzaju przymusem aby mnie gonił chyba uraziłem jego męską dumę. Chciałem
z nim pogadać, wyjaśnić wszystko na spokojnie, równocześnie nie chciałem być
tym, który ulega. Chciałem, aby to on przyszedł do mnie, chciałem spotkać się z
nim na moim terenie. Miałem chyba do niego jeszcze żal przez całą sprawę w
Chinach. Po kolejnych 45 minutach straciłem nadzieję, że się pojawi, usłyszałem
jednak dzwonek, a serce podeszło mi do gardła. Ustałem pod drzwiami, wziąłem
głęboki oddech i otworzyłem.
- Hej. Herbata mi się skończyła, a była naprawdę dobra.
Jest szansa, że masz jakiś zapas w domu? - spytał Tao pokazując pusty kubek po bubble
tea. Widać po nim było zdenerwowanie.
- Nie - odpowiedziałem stanowczo. Posmutniał. - Ale mogę
zaparzyć ci zwykłej. Wejdź.
Wszedłem nie pewnie do jego mieszkania i rozejrzałem się
ostrożnie. Zacząłem się wahać czy dobrze zrobiłem przychodząc tu. Mogłem
odpuścić tą kasę. Eh. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się lekko, byłem
zdenerwowany.
- Z chęcią napije się zwykłej herbaty.
- Usiądź - poprosiłem, gdy oboje byliśmy już w kuchni.
Tao usiadł na wysokim krzesełku przy blacie oddzielającym kuchnię od salonu, a
ja zabrałem się za robienie herbaty. Ręce strasznie mi się trzęsły, gdy
nalewałem wody do kubków.
- Nie tak dobra jak ta, którą ci zostawiłem, ale mam
nadzieję, że będzie smakować - powiedziałem stawiając przed nim parujący napój,
samemu siadając obok niego, ramię w ramię.
Kubek parzył mnie w dłonie, ale że zdenerwowania nie
potrafiłem oderwać od niego rąk i sam świadomie zdawałem sobie ból. Spojrzałem
na jego profil i uśmiechnąłem się nie pewnie. Zrobiłem łyk herbaty.
- Bardzo smaczna. Dziękuję Ci. Wracając do naszej rozmowy
z kawiarni... Sam nie wiem, czemu tu przyszedłem, skoro mi nie wierzysz...
Zresztą sam nie wiem - bąknąłem zrezygnowany.
Zagryzłem lekko dolną wargę.
- To nie tak, że ci nie wierzę. Po prostu, to co mi
powiedziałeś dzisiaj, a to, w co wierzyłem cały rok, to są dwie różne teorię -
mówiłem chowając twarz za herbatą. Nie chciałem, żeby widział rumieńców, które
powstały przez to, że tak blisko siedział. - Trudno mi się tak w jednej chwili
przestawić na to co mówisz.
- Rozumiem, ale mimo wszystko poczułem się głupio, gdy
zniknąłeś, a teraz, gdy jesteś przy mnie i mi mówisz jak się poczułeś to jest
mi strasznie głupio i nie wiem co dalej.. - wyznałem.
- Mi też jest strasznie głupio - odpowiedziałem
nieśmiało. - Fajnie się dobraliśmy, dwaj idioci, którzy najpierw robią, później
myślą. - Zaśmiałem się lekko, a na usta Tao wypłynął delikatny uśmiech. -
Naprawdę wyszedłeś wtedy do sklepu? - dopytałem. Nadal byłem niepewny
Chińczyka. Spojrzałem na niego z boku. Przystojny, piękna cera, linia szczęki.
Nawet te cienie pod oczami były urocze. Czy mogę mu ufać?
Szybko kiwnąłem głową.
- Oczywiście - zapewniłem go.
Może jeszcze była szansa by się wszystko wyjaśnił między
nami. Przecież teraz normalnie rozmawiamy i jesteśmy w jednym mieście.
- Dasz się zaprosić na kawę albo najlepiej obiad?
- Zapraszasz mnie na randkę? - zapytałem z coraz szybciej
bijącym sercem. Tao spojrzał na mnie, uśmiechnął się czarująco i skinął głową.
Zarumieniłem się jeszcze bardziej. - W takim razie mogę się zgodzić. To będzie
rekompensata za moje zeszłoroczne nerwy. Ale musisz przyznać, że dość nietypowo
zaczynamy. Najpierw seks a później randka.
- No trochę dziwnie, ale chyba nie masz nic przeciwko?
Skoro teraz jesteśmy razem w jednym miejscu i raczej nic nie stoi mam na
przeszkodzie to chyba możemy się spotykać i jakoś naszą znajomość naprawić -
wytłumaczyłem mu.
Zrobiło mi się cieplej na sercu. Jego słowa coraz
bardziej upewniały mnie w tym, że jednak wyszedł po te bułki i bubble tea na
śniadanie.
- Nie przeszkadza mi to. - Spojrzałem w jego oczy. Były
piękne. - Cieszę się, że jednak chcesz się ze mną spotkać, że nasza znajomość
nie zakończy się na jednej nocy. Przynajmniej mam taką nadzieję. - Uśmiechnąłem
się zalotnie.
Złapałem go za dłoń i ścisnąłem lekko. Miałem ochotę go
pocałować, ale bałem się jego reakcji. Był taki piękny chyba nigdy nie
spotkałem nikogo takiego jak on.
- W takim razie jutro wieczorem będę u ciebie i zabiorę
do fajniej knajpki. - Uśmiechał się tak uroczo... Wstałem leniwie i spojrzałem
mu w oczy, tak naprawdę nie chciałem wychodzić, ale nie chciałem mu zabierać
czasu.
- Idziesz już? - zapytałem łapiąc go za nadgarstek. Nie
chciałem, żeby już wychodził.
- Nie chcę zabierać ci czasu. Jest już późno. Zaraz
ucieknie mi ostatni autobus.
Nie chciałem go jeszcze puszczać. Był zbyt miły,
przystojny. Mimo naszej krótkiej znajomości było mi z nim w pobliżu dobrze.
- Ok. To do jutra - powiedziałem niechętnie prowadząc go
korytarzem do wyjścia. - Bądź o 8. Jutro kończę późno zajęcia. - Przytaknął na
potwierdzenie. - Dobranoc - powiedziałem, otworzyłem drzwi i cmoknąłem go w
polik na do widzenia. Chciałem więcej, ale wolałem naszą znajomość budować, tym
razem, powoli.
W głębi duszy miałem ochotę zostać i było mi trochę
smutno ze mnie nie zatrzymał, ale na wszystko przyjdzie czas... Teraz go mamy
pod dostatkiem.
- Będę - obiecałem.
Tak naprawdę zajęcia kończyłem o 4:15 po południu, ale
przecież musiałem mieć czas aby się przygotować do spotkania. W tej chwili moja
sypialnia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado. Na łóżku i podłodze
walały się ciuchy, a ja zastanawiałem się czy czasem nie zmieniłem się w
rozhisteryzowaną nastolatkę przed pierwszym wyjściem z jej ideałem. Naprawdę ni
wiedziałem, w co się ubrać, a 8 zbliżała się nie ubłaganie. W końcu wybrałem
dopasowane, ciemne jeansy, stalową koszulę z podwijanymi rękawami i szarą
kamizelkę. Teraz jeszcze tylko włosy i jestem gotowy. W drodze do łazienki
spojrzałem na zegarek, była 7:45. Przeraziłem się.
Już nie mogłem się doczekać naszej randki. Byłem bardzo
zestresowany i nie mogłem wytrzymać. Czułem, że się w nim zakochuje. Bo przecież,
kto normalny tęskniłby tak bardzo za praktycznie obcym chłopakiem? Zebrałem się
w sobie i zapukałem do drzwi.
Nagle rozbrzmiało pukanie do drzwi. To on!!!! Na
szczęście włosy miałem już ułożone. Zanim otworzyłem sprawdziłem jeszcze raz
czy dobrze wyglądam. W tym celu przejrzałem się w dużym lusterka wiszącym w
korytarzu. Sam seks, więc jest dobrze. Przybrałem na ustach zniewalający
uśmiech i poszedłem przywitać się z panem przystojniakiem.
Jego powalający wygląd dosłownie zawalił mnie z nóg.
Naprawdę wyglądał o wiele lepiej niż zawsze.
- Wow wyglądasz naprawdę.... - Brakło mi słów. - Olśniewająco
- wydusiłem z siebie i pogłaskałem go po policzku.
- Ja wyglądam olśniewająco? - zapytałem, a on tylko
szerzej się uśmiechnął i zjechał palcami na moją szyję. Pokiwał głową. - A ty
za to wyglądasz jak bóstwo.
Naprawdę wyglądał dobrze. Opinające się we właściwych
miejscach spodnie, biała koszula z czarnymi przeszyciami i czarne oprawki.
Wyglądał naprawdę apetycznie.
- Idziemy?
-Tak.
- To poczekaj. Założę tylko buty i możemy ruszać na
podbój miasta. - Zaśmiałem się wesoło.
Gdy Sehun zamknął zaś sobą drzwi od razu złapałem go za
rękę i splotłem nasze palce ze sobą. Jego dłoń była ciepła i miękka, coraz
bardziej się w nim zakochiwałem.
- To po to byś już mi nie uciekł - zaśmiałem się, gdy
patrzył na nasze dłonie.
- Twoje szczęście, że jesteśmy w tej części Itewoon, w
której takie pary.... - spojrzałem czy nie ma nic przeciwko takiemu określeniu,
ale chyba nie miał, bo nic nie mówił - jak my są bardziej, powiedzmy,
akceptowane. W ogóle, nie przeszkadza ci bycie out?
- Najważniejsze to mieć przy sobie kogoś, na kim naprawdę
ci zależy. Reszta się nie liczy - spojrzałem mu w oczy i lekko musnąłem jego
usta. Nie mogłem się powstrzymać.
To co robił było bardzo miłe, ja jednak mieszkając tutaj
już nie jedno widziałem i lekko obawiałem się reakcji ludzi na nas. Na dwójkę
młodych chłopaków trzymających się za ręce i całujących się....ta myśl była
jednak przyjemna. Mam nadzieję, że żaden stary, zakompleksiony homofob się do
nas nie przyczepi, gdy będziemy dzisiaj wspólnie spędzać czas. Jedyne
spojrzenia, które chce przyciągać to te zazdroszczące mi faceta idącego obok.
Bo nie ma, co ukrywać, razem wyglądamy zabójczo dobrze.
Widziałem jak Sehun jest zdenerwowany. Ja nie miałem
zamiaru się chamstwem przejmować, ponieważ za bardzo mi na nim zależało.
Wieczór minął nam zdecydowanie za szybko. Przytuliłem go do siebie mocno i nie
wypuszczałem z objęć. Staliśmy tak już pół godziny, a mi nadal trudno było się
od niego odkleić.
To był wspaniały wieczór. Nasza pierwsza randka wypadła
cudownie, pogoda była przyjemna, jedzenie dobre, a towarzystwo idealne. Dobrze
mi się z nim spędzało czas, czułem jakbym znał go od wieków. Dużo nas łączyło -
lubiliśmy tą samą muzykę, tych samych aktorów uważaliśmy za seksownych, zarówno
Tao jak i ja uwielbialiśmy piłkę nożną, choć kibicowaliśmy innym drużyną(dzięki
temu wspólne oglądanie meczy będzie bardziej ekscytujące).
W ramach rewanżu postanowiłem go odprowadzić do
akademika, było już dość późno, a on był obcokrajowcem, i mimo tego, że mieszka
tu już prawie rok, to jednak jest tym 'obcym', nie chciałem żeby coś mu się
stało. Gdy dotarliśmy pod jego drzwi mocno mnie przytulił do siebie. Czułem, że
tak samo jak ja nie chce jeszcze kończyć tego wieczoru, chcąc go przedłużyć.
Oboje też chcieliśmy tym razem naszą znajomość zacząć właściwie, dlatego oprócz
pocałunku nie posunęliśmy się dalej. Ale co to był za pocałunek - długi,
namiętny, pozbawiający oddechu, przez który nasze wargi stały się czerwone i
opuchnięte. Był wspaniały. Gdy oderwaliśmy się od siebie nie mogłem oderwać
oczu od Tao, jego wargi, przyspieszony oddech, rozburzone włosy, wzrok skupiony
na mnie sprawił, że miałem ochotę patrzeć tylko na niego, sprawić żeby był mój.
Bez zastanowienia wyjąłem aparat, który zabrałem, aby uwiecznić naszą pierwszą
randkę, i zrobiłem mu zdjęcie. Chyba już mam zdjęcie na zaliczenie zajęć. 'Mój. Cały mój.' - pomyślałem i na do widzenia
cmoknąłem go jeszcze raz w policzek.
- Dobranoc. I jeszcze raz dzięki za dzisiejszy wieczór -
powiedziałem wpatrując się w niego.
- To ja dziękuje, że się na niego zgodziłeś. - Chińczyk
uśmiechnął się szeroko i błogo. Cudowny.
*-*-*-*-*-*-*
I tak mijały nam kolejne dni, tygodnie i miesiące. I
nagle stało się coś, co przerwało nam całą sielankę - opuściłem się w nauce i
wyrzucili mnie z akademika. Mimo wszystko chciałem skończyć studia, ale z mojej
pensji nie było mnie stać na wynajem mieszkania. Czy to wszystko miało się
skończyć? Bałem się, że będę musiał wrócić do Chin.
Pewnego wieczoru Tao przyszedł do mnie wyglądając jak
siedem nieszczęść. Na ten widok przeraziłem się, szybko wpuściłem go do środka
i mimo jego zapewnień, że nic nie chce, zrobiłem herbaty, i na wszelki wypadek
jakby chciał coś mocniejszego, przeniosłem z lodówki piwo. Wybrał alkohol.
Zanim cokolwiek powiedział, na raz wypił pół butelki browaru.
- Jestem skończony - zaczął odchylając się na kanapie - i
jestem idiotą. - Znów się napił. - Wyrzucili mnie z akademika. Będę musiał
wracać do domu. Nie stać mnie na wynajem - powiedział smutno i wpatrzył się we
mnie szczenięcym wzrokiem.
W pierwszej chwili nie skojarzyłem słowa 'dom' z Chinami,
a gdy to zrobiłem, sam wpadłem w panikę. Przecież to tak się nie może skończyć!
Nie teraz, gdy wszystko zaczęło się układać. Gdy jest nam tak dobrze razem.
- Zamieszkaj ze mną - zaproponowałem bez zastanowienia.
Zamieszkaliśmy
razem i żyje nam się naprawdę dobrze, mimo iż na dobrą sprawę oboje mamy
zupełnie różne charaktery, ale udaje nam się dogadać, po prostu się uzupełniamy.
Z
początku miałem obawy by zamieszkać z Sehunem, ale teraz wiem, że były zupełnie
bez sensu. Tak bardzo mocno kocham tego zwariowanego dzieciaka, że aż sam się
sobie dziwie. Mimo iż początek naszej znajomości nie był zbyt obiecujący teraz
naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez Oh. Może podświadomie wybrałem studia w
Korei, bo... bo wiedziałem, że on tu jest? A Sehun czuł, że w tej kawiarni
spotka go coś miłego?
I
ten mój durny pomysł z Bubble tea. Gdybym nie wpadł na pomysł by iść ją kupić
pewnie teraz świętowalibyśmy naszą drugą rocznicę, a nie pierwszą. Jednak nosa miałem,
bo to był jego ulubiony napój... Szkoda, że go wtedy nie wypił. Jednak nic straconego,
bo teraz wracając z pracy codziennie wpadam do 'Czaj bąbelki' by kupić swojemu
ukochanemu ulubiony słodki napój. Jak by nie patrzeć to on nas połączył!
Słodkie. No co wiecej napisać... słodkie i urocze. Piszcie dalej. Hwaiting
OdpowiedzUsuńWaaaaaa "Czaj bąbelki" ;D Jaka reklama ^^ Bardzo spodobał mi się sposób napisania mimo, że wolę gdy jest tekst głównie z perspektywy tylko jednej osoby (bądź dwóch, ale z dłuższym tekstem), to taka ciągła zamiana narratora jest całkiem przyjemna :) Świetne opisy (zwłaszcza zbliżenia >w>), emocje, akcja. No miodzio!
OdpowiedzUsuńAwww jacy oni są djdyvrhcghhcf =^.^=
OdpowiedzUsuńHahahah Czaj bąbelki!!!
Słodkie, kochane, seksiaste i dłuugie, no czegóż chcieć więcej? (KyuMina!!)
Jeeju już roczek *.*
Ja to jeszcze pamiętam, jak była miesięcznica o_O stara jestem XD
Dobra, trza iść spać!
Weny dużo i mało problemów :-*
Dziękujemy za komentarze, zawsze dzięki nim pojawia się nam uśmiech na twarzy :-D
OdpowiedzUsuń- a teraz pada na kolana i prosi o wybaczenie-
Wiem, że niemiłosiernie zwlekam ze wystawieniem nowego rozdziału, ale on naprawdę się cały czas tworzy, nawet mogę zdradzić, że KyuMin znajdują się w dość 'konkretnej' sytuacji. Tak więc proszę o jeszcze trochę cierpliwości.
Levi :-*
Łuhuhu dyskretny spoilerek smuta? =^.^=
UsuńEjj weź jak tu czekać, jak tu takie rzeczy się będą dziać... Nie no, dobra, poczekamy :-/
Jaki smut? O czym ty mówisz, przecież ja jestem zbyt delikatna i niewinna na coś takiego XD
UsuńTaa.
UsuńJejuu to było mega *.*
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że na rocznicę przygotujecie coś naprawdę zajebistego!
Graty dla Syśki za jej świetny styl~~
Jedna z Was napisała "napił się swojego zamówienia". Myślę, że nie pasuje to zamówienie... Lepiej napiszcie kawy czy coś c; Troszkę dziwnie brzmi tamto c;
Wgl podobały mi się ich dialogi, niektóre ich odzywki dosłownie mnie powaliły ze śmiechu xD
Czyli jestem pod wielkim wrażeniem i czekam na coś nowego, szczególnie na rozdział KyuMina ^^
Hwaiting <3
Anem
Wowo dziękujemy za wszystkie komentarze <3 jak miło wiedzieć, że Wam się podobało :D
OdpowiedzUsuńSyśka
Piękne ♥
OdpowiedzUsuńChociaż ja zdecydowanie wolę smutne zakończenia ^^"
To było piękne , kochane, urocze i słodziutkie ♥