Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

niedziela, 8 listopada 2015

HP

To jeszcze początki, jeszcze raczkowałam z pisaniem. proszę bądźcie wyrozumiali.
Sorki za błędy ;)
Syśka

ZDRAJCZYNI (SNAPE/GINNY)




Ginny nie mogła znieść tej bezsilności. Siedziała bezczynnie w szkole, podczas gdy jej rodzina i przyjaciele narażali swoje życie.
Po drugiej nieudanej próbie odzyskania miecza Godryka Gryffindora postanowiła zacząć działać na własną rękę.
Tkwiła samotnie w pokoju wspólnym, przed kominkiem, który przyjemnie ogrzewał jej bose stopy.
Miała pewien plan. Jednak wiedziała, że tym razem musi działać sama, za dużo zależało od powodzenia tej misji.
Miała dość. Harry odszedł i nie wiedziała czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczy. Czy będzie jej? Ten ostatni raz chciała mu pomóc, musiała. Nie wiedziała czy jej drogi z Harrym kiedykolwiek się jeszcze zejdą, ale czuła, że zdobycie miecza jest bardzo ważne, była w stu procentach pewna, że miało to przybliżyć Harrego do pokonaniu Voldemorta, w końcu nie bez powodu Dumbledore zapisał go wybrańcowi w swoim testamencie. Musiała coś zrobić, w grę wchodziło życie jej rodziny. Oraz cały świat czarodziejów. Jej świat.
Po cichu weszła po schodach do swojego dormitorium. Bezszelestnie wślizgnęła się do pokoju i podeszła do swojego szkolnego kufra. Obejrzała się czy przypadkiem nie obudziła żadnej z swoich współlokatorek, nie chciałaby ktoś nakrył ją w tej chwili, musiała zrobić wszystko by jej plan się powiódł. 
Uchyliła ostrożnie wieków i zatopiła dłoń w jego ciemnym wnętrzu. Na dnie w ukrytej zapadni spoczywała fiolka z eliksirem. Podniosła ją i mocno ścisnęła w dłoni. Jutro wszystko musi się udać. Uśmiechnęła się do własnych myśli. 
Kładąc się do łóżka zasnęła niemal natychmiast.
Mężczyzna wciąż nie potrafił zrozumieć ostatniej woli swojego przyjaciela Dumbledora. Banda Pottera zbyt często kręciła się w okolicach jego gabinetu. Za wszelka cenę próbując wykraść miecz. Nie wiedział po cholerę Potterowi broń Godryka, jednak zgodnie z planem ustalonym wcześniej z Albusem. Ukrył go w sadzawce w lesie, a potem wyczarował patronusa by zwabić do kryjówki syna Lily. Potem zostało tylko ukrycie podróbki w skrytce u Gringotta Bellatrix. Teraz pozostało mu tylko czekanie. 
Tej nocy długo nie mógł uspokoić myśli. Bal się jak długo to jeszcze potrwa. Sam się sobie dziwił, jednak pokładał w Potterze swoje wszystkie nadzieję. Skrycie mu przy tym kibicując.
Ginny tego dnia bardzo szybko zjadła swoje śniadanie. Doskonale wiedziała, co ją czeka. Zabrała ze swojej sypialni szczotkę do włosów, którą cichaczem zabrała sobie ostatniego lata na pamiątkę. Po czym uciekła do łazienki 'jęczącej Marty'. W ostatniej kabinie ukryła fiolkę i szczotkę. Chwilę później pobiegła na zajęcia.
Parę godzin później po skończonych lekcjach stała zamknięta w ostatniej kabinie. Trzymała fiolkę drżąca ręką, a wolną dodała kilka krótkich ciemnych włosów. Gdy eliksir był gotowy do spożycia. Westchnęła i wypiła duszkiem całą zawartość. Po chwili czuła mocne szarpnięcie. Przez chwilę jej ciało przeszedł dreszcz, gdy otworzyła oczy. Przeraziła się lekko. Nigdy nie piła eliksiru wielosokowego, o jego smaku, działaniu jak i o całym przebiegu wiedziała tylko tyle, co z opowieści rodzeństwa i zajęć u Snape. Wyszła z kabiny, i ostrożnie podeszła w stronę lustra. Gdy stała naprzeciwko swojego odbicia nie widziała tam siebie tylko Harrego. Zadowolona wyciągnęła z torby szkolną szatę i okulary. Zarzuciła sobie jeszcze kaptur na głowę i chowając różdżkę za pazuchę wybiegła z łazienki. Wiedziała, że ma nie całą godzinę. Musiała działać jak najszybciej. 
Pod jego gabinetem znalazła się nie całe dziesięć minut później, na szczęście wcześniej udało jej się zdobyć hasło, więc teraz wtargnęła szybko po schodach i nie marnując czasu na pukanie weszła do jego gabinetu. Nie bała się - była noc i prawdopodobnie wszyscy już spali. Niestety on nie, siedział przed biurkiem jak by czekał na nią. Ginny obserwowała jak jego czarne oczy stopniowo rozszerzają się ze zdziwienia. Chwilę potem nabrały swojej codziennej wrogości, rudą zmroziło, tak, iż przez chwile zapomniała w czyim ciele się obecnie znajduje.
- Co tu robisz Potter? – Zapytał wstając.
Odruchowo cofnęła się krok do tyłu. ‘Weź się w garść’ – Skarciła sama siebie. ‘Harry by tak nie zareagował’. Za dużo traciła na tej przegranie, w myślach skarciła się mentalnym policzkiem. Zacisnęła mocno pięści i zrobiła dwa kroki w stronę swojego profesora.
- Przyszedłem po to, co jest moje Snape - odparła. – Miecz Godryka Gryffindora, wiem, że go tu ukrywasz – powiedziała rozglądając się po gabinecie.
Sewerus obdarował ją najbardziej zaciekawionym wzrokiem, na jaki było go stać. ‘Więc to o to chodzi’ – pomyślał, ktoś z nim pogrywał. Miecz został pomyślnie przekazany Potterowi, więc przed nim musiała stać zupełnie inna osoba, strasznie go to zaintrygowało, ostrożnie zbliżył się w kierunku niezapowiedzianego gościa i uśmiechnął się kpiąco.
- Proszę nie bawić się ze mną, Longbottome to ty? – spytał ostrożnie. – A może dzielna i waleczna Lovegood?
Przeszedł na około jej i zadowolony upajał się panicznym strachem osoby stojącej obok. Wyciągnął różdżkę w stronę Ginny – wypowiedział jakieś nieznane jej zaklęcie, przez które upadła z bólu na podłogę, po kilku sekundach leżała już bezwładna, działanie zaklęcia cofnęło moc eliksiru. Zaklęła w duchu. Dała się złapać jak dziecko. Przyszła tu bez żadnego planu.
Snape pochylił się nad nią.
- Kogo my tu mamy – zaśmiał się. – Weslay. – Odpowiedział sam sobie.
Jeśli wcześniej ogarnął ją strach był to tylko mały przedsmak tego, co czuła właśnie w tej chwili. Strach doszczętnie sparaliżował jej ciało, całkiem zapomniała o bólu. Zamknęła mocno oczy i modliła się w duchu by znaleźć się w swoim łóżku.
Profesor pochylił się nad nią i chwycił za ramię stawiając tym samym jej ciało do pionu.
- Siadaj - rozkazał, natychmiast wykonała polecenie. – A teraz się rozbierz - dodał.
Spojrzała na niego nierozumiejącym wzrokiem.
- Mam to zrobić sam? – Spytał.
Gdy zaczęła ściągać szatę Severus przywołał sobie krzesło i rozsiadł się naprzeciw przestraszonej nastolatki. Fakt, iż musi rozebrać się przed nauczycielem był dla niej najbardziej upokarzającą rzeczą, jaka zrobiła w życiu.
- Dół wystarczy – Dziewczyna z ulgą opuściła ręce na kolana i zaszlochała żałośnie.
Severus wstał i klęknął przed dziewczyną delikatnie językiem zatoczył kółko wokół jej brodawki, za śmiał się słysząc jej coraz bardziej rozpaczliwy i paniczny szloch. Wyciągnął różdżkę i wyszeptał cicho zaklęcie. W okolicy klatki piersiowej poczuła przeszywający ból. Zemdliło ją w wyniku, czego zwymiotowała na swoje kolana. Zadowolony pokazał jej swoje odbicie w lustrze, tuż nad piersiami widniał napis, żywcem wyryty na jej niewinnym ciele. ‘ZDRAJCZYNI’. Kolejny szloch opanował jej ciało, nie tyko z bólu, lecz poniżenia.
- Za każdym razem, gdy spojrzysz na tą bliznę przypomnisz sobie dzień, w którym naraziłaś życie wybrańca na śmierć. Pomyślałaś głupia dziewucho, co mógłbym ci zrobić gdybym był po stronie Voldemorta? – krzyczał. Ponownie pochylił się nad nią i zlizał krew spływającą z świeżej rany. – Dla twojej wiadomości Potter ma się dobrze, jest coraz bliższy zwycięstwa. – Na co czekasz? Ubieraj się! – wycedził przez zaciśnięte zęby. Gdy Ginny stała przy drzwiach chwycił delikatnie jej podbródek.
- Zapomnę o tym incydencie Wesley, a teraz wynoś się stąd – rzekł chłodnym tonem.
Zapłakana natychmiast uciekła jak najdalej przed siebie, jak najdalej od niego. Biegła jak by chciała uciec od wstydu do siebie samej.
W tym samym czasie Snape gorzko żałował, że nie pozwolił sobie zatopić się w jej malinowych i nieskazitelnie pięknych ustach.
‘Ile jeszcze dzieciaków będę musiał przegonić zanim Potter dobierze się do Czarnego Pana? – pomyślał. Pierwszy raz poczuł się na właściwym miejscu i nawet nie przeszkadzała mu cała niewiedza, zniknął żal do Albusa, o te skrywane przed nim tajemnice. Im mniej wiedział tym bardziej był spokojniejszy.



 NOWE ŻYCIE (RON/HERMIOMA)


W Londynie na ulicy Pokątnej, tego dnia było nad wymiar tłoczno. Owy tłok był spowodowany zbliżającym się nowym rokiem szkolnym. Kończył się właśnie ostatnio tydzień wakacji. Młoda czarodziejka obładowana siatkami z książkami magicznymi właśnie wychodziła z księgarni "Esy i Floresy". Z całej trojki przyjaciół tylko ona postanowiła wrócić do Hogwartu, aby zaliczyć ostatni siódmy rok nauki. Harry i Ron objęli posadę aurora, a powrót do szkoły był ostatnia rzeczą, o której myśleli. Hermiona była ambitną młodą czarodziejką, oraz zależało jej bardzo na znalezieniu dobrej pracy. Weszła do "Dziurawego Kotła" by dostać się do świata mugoli. Gdy wyszła na zewnątrz pośpiesznie podeszła do samochodu i zaczęła chować szkolne zakupy do bagażnika. Spieszyła się, ponieważ chciała jeszcze odwiedzić rodziców, którzy pod wpływem rzuconego przez nią zaklęcia stracili pamięć. Z pomocą, Ministerstwa Magii udało się ich odnaleźć w Australii, niestety nie udało im się jeszcze odzyskać pamięci. Dlatego przebywanie szpitalu Świętego Munga. Ministerstwo opłaciło im półroczny pobyt w szpitalu w zamian za zaangażowanie czarodziejki w obalenie mocy Voldemorta. Hermiona podjechała pod szpital, który dla mugoli wyglądał jak opuszczona fabryka z wywieszka na drzwiach, na której widniał napis „grozi zawaleniem”. 
Wysiadła z samochodu kierując się do wejścia. W rejestracji przywitała się z dyżurującymi pielęgniarkami i weszła do windy. Jadąc na piętro gdzie znajduje się jej rodzice. Gdy ich zobaczyła siedzących na kanapie poczuła ogromny ból, czule się, tak za każdym razem, kiedy na nich patrzyła. To przez nią tu byli, to ona ich do tego doprowadziła. Tysiące razy myślała i tym czy mogła postąpić zupełnie inaczej. To byłeś niestety jedyną nadzieję na ocalenie ich przed Voldemortemi i Śmierciożercami. I chyba ta myśl była dla niej najgorsza. Wyszła do sali i usiadła obok swoich rodziców.
- Mam coś dla was - powiedziała i zaczęła podawać rodzicom albumy, że zdjęciami. Widząc ich obojętna reakcję, stanęły jej łzy w oczach. Ten ból po ich utracie był nie do zniesienia. Kończyły się jej pieniądze, a leczenie rodziców kosztowało majątek. Gryffonka pragnęła dalej się uczyć i znaleźć dobrą pracę. Obecnie znajdowała się na łasce innych ludzi nie miała nic. Na edukację pożyczyła pieniądze od Harrego. A mieszkała w Norze. Ron odstąpił jej swój pokój, a sam przeniósł się do Georga. Hermiona nie miała żadnej rodziny, która by jej pomogła. A rodzice po rzucenie zaklęcia sprzedali swój cały dobytek i prawdopodobnie wszystko przeznaczyli na nowe życie za granicą. Załamana Hermiona pożegnała się z rodzicami i szybko wyszła z sali. Nie mogła dłużej znieść widoku obojętnych w stosunku do niej rodziców. Zapłakana wybiegła przed szpital, wpadła przy wejściu na mężczyznę o mały włos go nie przewracając. Gdy podniosła głowę zobaczyła rudą czuprynę chłopaka Uśmiechnęła się.
- Znowu płakałaś - zauważył Ron. - Chodź tu do mnie doprowadzę cię do porządku. - Przyciągnął ją do siebie i delikatnie zaczął ocierać jej łzy z twarzy. I mocno ją przytulił, ciesząc się, że jest tuż obok. Delektując się przy tym zapachem szampony do włosów, których używa. Wiedział jak bardzo ciężko jest jej w tej sytuacji, nie myślał już o sobie tylko o rodzinie, przyjaciołach i Hermionie, zmienili się. Śmierć bliskich otworzyła mu oczy na świat. Był innym człowiekiem.
- Ron, nie dam dłużej rady już nie mogę - mówiła łkając w jego koszule.
- Kochanie wszystko będzie dobrze, cokolwiek by się stało zawsze będę przy tobie i pomagał ci. Nie jesteś sama. Proszę nie płacz już. - Zaczął ją głaskać po głowie próbując trochę uspokoić. - Chodźmy stąd - objął dziewczynę w pół i zaprowadził do samochodu.
Gdy ruszyli Ron krzepiące uśmiechał się do dziewczyna próbując jakoś ją podnieść na duchu, ale bezskutecznie.
- Powiedz kochanie jak tam rodzice - spytał nie śmiało.
- Bez zmian niestety.
- To tylko kwestia czasu niedługo wszystko się wyjaśni. Zobaczysz odzyskają pamięć -  zapewniał Ron.
Przez resztę jazdy oboje milczeli nie byli wstanie nic mówić.
Gdy dotarli do Nory, Ron w milczeniu zaniósł jej zakupy do swojego starego pokoju. Przygnębiony usiadł na łóżku i czekał na nią.
Na dworze było już ciemno. Chciał jeszcze porozmawiać z ukochaną przed snem. Gdy weszła do pokoju w samym szlafroku oraz z mokrym włosami opadającymi jej na ramiona. Wcale nie zdziwiła się, gdy go zobaczyła. Usiadła obok niego i złapała go za rękę, cieszyła się, że jest przy niej i wspiera ją. Ron gwałtownie wstał i podszedł do okna pozostawiając siedząca na łóżku Hermione. Gryffonka bacznie obserwowała jego plecy. Rudzielec odwrócił się do niej i powiedział:
- Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale nie wiem czy jest sens żeby nadal to odwlekał. Kocham cie bardzo mocno nie wyobrażam sobie życia bez ciebie - podszedł do niej spojrzał głęboko w oczy i wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni. Serce Hermiony zamarło, gdy jej oczu okazał się pierścionek. - Wyjdziesz za mnie? - W odpowiedzi mocno go pocałowała. Ron wyciągnął  pierścionek i włożył go jej na palec. Pasował idealnie. Narzeczony pochylił się nad nią i namiętnie pocałował. Jedną ręką powoli odwiązał jej sznurek szlafroka, a druga delikatnie głaskał ją po policzku. Ich rozpalone ciała drżały ciesząc się ze swojej bliskości. Tej nocy ich ciała połączyły się ze sobą i szczęśliwi tak zasnęli upojenia w swoich ramionach. Nad ranem obudził ich głos odbiegający z kuchni.
- Hermiona! Chodź tu szybko! - To była Ginny.
Hermiona zbiegła po schodach zaraz za nią Ron. Ginny stała w kuchni z koperta w ręku.
- To, że Świętego Munga - podała jej list z drżąca ręką.
Hermione oblał zimny pot wiedziała, że to musi być coś ważnego skoro wysłali do niej wiadomość. Ostrożnie rozerwała kopertę. Czytała szybko i z wielkim zdziwieniem.
- Ron, Ron! - krzyczała. - Moi rodzice odzyskali pamięć. Mówili o mnie. Te zdjęcia chyba pomogły!
Zaczęła krzyczeć i skakać z radości, jeszcze wczoraj była załamana, a dziś była narzeczoną Rona, a jej rodzice dochodzą do siebie. Zakochani objęli się i z łzami w oczach śmieli się ze swojego szczęścia. Nagle podbiegła do nich zaskoczona Ginny. Do tej pory obserwowała ich z boku, ale coś przykuło jej uwagę.
- Hej! Spokój! - krzyknęła, po czym spytała zszokowana i podniecona zarazem. - Hermiona czy ja dobrze widzę? Czy to pierścionek zaręczynowy?
Świeżo upieczona narzeczona nie mogła jej odpowiedzieć, gdyż Ron zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Wiedziała jedno. Była bardzo szczęśliwa. ‘Grenger los daje ci szansę’ - Pomyślała. I zamknęła oczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz