To
jeszcze początki, jeszcze raczkowałam z pisaniem. proszę bądźcie wyrozumiali.
Sorki
za błędy ;)
Syśka
ZDRAJCZYNI
(SNAPE/GINNY)
Ginny
nie mogła znieść tej bezsilności. Siedziała bezczynnie w szkole, podczas gdy
jej rodzina i przyjaciele narażali swoje życie.
Po
drugiej nieudanej próbie odzyskania miecza Godryka Gryffindora postanowiła
zacząć działać na własną rękę.
Tkwiła
samotnie w pokoju wspólnym, przed kominkiem, który przyjemnie ogrzewał jej bose
stopy.
Miała pewien
plan. Jednak wiedziała, że tym razem musi działać sama, za dużo zależało od
powodzenia tej misji.
Miała dość.
Harry odszedł i nie wiedziała czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczy. Czy będzie
jej? Ten ostatni raz chciała mu pomóc, musiała. Nie wiedziała czy jej
drogi z Harrym kiedykolwiek się jeszcze zejdą, ale czuła, że zdobycie miecza
jest bardzo ważne, była w stu procentach pewna, że miało to przybliżyć Harrego
do pokonaniu Voldemorta, w końcu nie bez powodu Dumbledore zapisał go
wybrańcowi w swoim testamencie. Musiała coś zrobić, w grę wchodziło życie jej
rodziny. Oraz cały świat czarodziejów. Jej świat.
Po cichu
weszła po schodach do swojego dormitorium. Bezszelestnie wślizgnęła się do
pokoju i podeszła do swojego szkolnego kufra. Obejrzała się czy przypadkiem nie
obudziła żadnej z swoich współlokatorek, nie chciałaby ktoś nakrył ją w tej
chwili, musiała zrobić wszystko by jej plan się powiódł.
Uchyliła
ostrożnie wieków i zatopiła dłoń w jego ciemnym wnętrzu. Na dnie w ukrytej
zapadni spoczywała fiolka z eliksirem. Podniosła ją i mocno ścisnęła w dłoni.
Jutro wszystko musi się udać. Uśmiechnęła się do własnych myśli.
Kładąc się do
łóżka zasnęła niemal natychmiast.
Mężczyzna
wciąż nie potrafił zrozumieć ostatniej woli swojego przyjaciela Dumbledora.
Banda Pottera zbyt często kręciła się w okolicach jego gabinetu. Za wszelka
cenę próbując wykraść miecz. Nie wiedział po cholerę Potterowi broń Godryka,
jednak zgodnie z planem ustalonym wcześniej z Albusem. Ukrył go w sadzawce w
lesie, a potem wyczarował patronusa by zwabić do kryjówki syna Lily. Potem
zostało tylko ukrycie podróbki w skrytce u Gringotta Bellatrix. Teraz pozostało
mu tylko czekanie.
Tej nocy długo
nie mógł uspokoić myśli. Bal się jak długo to jeszcze potrwa. Sam się sobie
dziwił, jednak pokładał w Potterze swoje wszystkie nadzieję. Skrycie mu przy
tym kibicując.
Ginny tego
dnia bardzo szybko zjadła swoje śniadanie. Doskonale wiedziała, co ją czeka.
Zabrała ze swojej sypialni szczotkę do włosów, którą cichaczem zabrała sobie
ostatniego lata na pamiątkę. Po czym uciekła do łazienki 'jęczącej Marty'. W
ostatniej kabinie ukryła fiolkę i szczotkę. Chwilę później pobiegła na zajęcia.
Parę godzin
później po skończonych lekcjach stała zamknięta w ostatniej kabinie. Trzymała
fiolkę drżąca ręką, a wolną dodała kilka krótkich ciemnych włosów. Gdy eliksir
był gotowy do spożycia. Westchnęła i wypiła duszkiem całą zawartość. Po chwili
czuła mocne szarpnięcie. Przez chwilę jej ciało przeszedł dreszcz, gdy
otworzyła oczy. Przeraziła się lekko. Nigdy nie piła eliksiru wielosokowego, o
jego smaku, działaniu jak i o całym przebiegu wiedziała tylko tyle, co z
opowieści rodzeństwa i zajęć u Snape. Wyszła z kabiny, i ostrożnie podeszła w
stronę lustra. Gdy stała naprzeciwko swojego odbicia nie widziała tam siebie
tylko Harrego. Zadowolona wyciągnęła z torby szkolną szatę i okulary. Zarzuciła
sobie jeszcze kaptur na głowę i chowając różdżkę za pazuchę wybiegła z
łazienki. Wiedziała, że ma nie całą godzinę. Musiała działać jak
najszybciej.
Pod jego
gabinetem znalazła się nie całe dziesięć minut później, na szczęście wcześniej
udało jej się zdobyć hasło, więc teraz wtargnęła szybko po schodach i nie
marnując czasu na pukanie weszła do jego gabinetu. Nie bała się - była noc i
prawdopodobnie wszyscy już spali. Niestety on nie, siedział przed biurkiem jak
by czekał na nią. Ginny obserwowała jak jego czarne oczy stopniowo rozszerzają
się ze zdziwienia. Chwilę potem nabrały swojej codziennej wrogości, rudą
zmroziło, tak, iż przez chwile zapomniała w czyim ciele się obecnie znajduje.
- Co tu robisz
Potter? – Zapytał wstając.
Odruchowo
cofnęła się krok do tyłu. ‘Weź się w garść’ – Skarciła sama siebie. ‘Harry by
tak nie zareagował’. Za dużo traciła na tej przegranie, w myślach skarciła się
mentalnym policzkiem. Zacisnęła mocno pięści i zrobiła dwa kroki w stronę
swojego profesora.
- Przyszedłem
po to, co jest moje Snape - odparła. – Miecz Godryka Gryffindora, wiem, że go
tu ukrywasz – powiedziała rozglądając się po gabinecie.
Sewerus
obdarował ją najbardziej zaciekawionym wzrokiem, na jaki było go stać. ‘Więc to
o to chodzi’ – pomyślał, ktoś z nim pogrywał. Miecz został pomyślnie przekazany
Potterowi, więc przed nim musiała stać zupełnie inna osoba, strasznie go to
zaintrygowało, ostrożnie zbliżył się w kierunku niezapowiedzianego gościa i
uśmiechnął się kpiąco.
- Proszę nie
bawić się ze mną, Longbottome to ty? – spytał ostrożnie. – A może dzielna i
waleczna Lovegood?
Przeszedł na
około jej i zadowolony upajał się panicznym strachem osoby stojącej obok.
Wyciągnął różdżkę w stronę Ginny – wypowiedział jakieś nieznane jej zaklęcie,
przez które upadła z bólu na podłogę, po kilku sekundach leżała już bezwładna,
działanie zaklęcia cofnęło moc eliksiru. Zaklęła w duchu. Dała się złapać jak
dziecko. Przyszła tu bez żadnego planu.
Snape pochylił
się nad nią.
- Kogo my tu
mamy – zaśmiał się. – Weslay. – Odpowiedział sam sobie.
Jeśli
wcześniej ogarnął ją strach był to tylko mały przedsmak tego, co czuła właśnie
w tej chwili. Strach doszczętnie sparaliżował jej ciało, całkiem zapomniała o
bólu. Zamknęła mocno oczy i modliła się w duchu by znaleźć się w swoim łóżku.
Profesor
pochylił się nad nią i chwycił za ramię stawiając tym samym jej ciało do pionu.
- Siadaj -
rozkazał, natychmiast wykonała polecenie. – A teraz się rozbierz - dodał.
Spojrzała na
niego nierozumiejącym wzrokiem.
- Mam to
zrobić sam? – Spytał.
Gdy zaczęła
ściągać szatę Severus przywołał sobie krzesło i rozsiadł się naprzeciw
przestraszonej nastolatki. Fakt, iż musi rozebrać się przed nauczycielem był
dla niej najbardziej upokarzającą rzeczą, jaka zrobiła w życiu.
- Dół
wystarczy – Dziewczyna z ulgą opuściła ręce na kolana i zaszlochała żałośnie.
Severus wstał
i klęknął przed dziewczyną delikatnie językiem zatoczył kółko wokół jej
brodawki, za śmiał się słysząc jej coraz bardziej rozpaczliwy i paniczny
szloch. Wyciągnął różdżkę i wyszeptał cicho zaklęcie. W okolicy klatki
piersiowej poczuła przeszywający ból. Zemdliło ją w wyniku, czego zwymiotowała
na swoje kolana. Zadowolony pokazał jej swoje odbicie w lustrze, tuż nad
piersiami widniał napis, żywcem wyryty na jej niewinnym ciele. ‘ZDRAJCZYNI’.
Kolejny szloch opanował jej ciało, nie tyko z bólu, lecz poniżenia.
- Za każdym
razem, gdy spojrzysz na tą bliznę przypomnisz sobie dzień, w którym naraziłaś
życie wybrańca na śmierć. Pomyślałaś głupia dziewucho, co mógłbym ci zrobić
gdybym był po stronie Voldemorta? – krzyczał. Ponownie pochylił się nad nią i
zlizał krew spływającą z świeżej rany. – Dla twojej wiadomości Potter ma się
dobrze, jest coraz bliższy zwycięstwa. – Na co czekasz? Ubieraj się! – wycedził
przez zaciśnięte zęby. Gdy Ginny stała przy drzwiach chwycił delikatnie jej
podbródek.
- Zapomnę o
tym incydencie Wesley, a teraz wynoś się stąd – rzekł chłodnym tonem.
Zapłakana
natychmiast uciekła jak najdalej przed siebie, jak najdalej od niego. Biegła
jak by chciała uciec od wstydu do siebie samej.
W tym samym
czasie Snape gorzko żałował, że nie pozwolił sobie zatopić się w jej malinowych
i nieskazitelnie pięknych ustach.
‘Ile jeszcze
dzieciaków będę musiał przegonić zanim Potter dobierze się do Czarnego Pana? –
pomyślał. Pierwszy raz poczuł się na właściwym miejscu i nawet nie przeszkadzała
mu cała niewiedza, zniknął żal do Albusa, o te skrywane przed nim tajemnice. Im
mniej wiedział tym bardziej był spokojniejszy.
NOWE
ŻYCIE (RON/HERMIOMA)
W Londynie na
ulicy Pokątnej, tego dnia było nad wymiar tłoczno. Owy tłok był spowodowany
zbliżającym się nowym rokiem szkolnym. Kończył się właśnie ostatnio tydzień
wakacji. Młoda czarodziejka obładowana siatkami z książkami magicznymi właśnie
wychodziła z księgarni "Esy i Floresy". Z całej trojki przyjaciół
tylko ona postanowiła wrócić do Hogwartu, aby zaliczyć ostatni siódmy rok
nauki. Harry i Ron objęli posadę aurora, a powrót do szkoły był ostatnia
rzeczą, o której myśleli. Hermiona była ambitną młodą czarodziejką, oraz
zależało jej bardzo na znalezieniu dobrej pracy. Weszła do "Dziurawego Kotła"
by dostać się do świata mugoli. Gdy wyszła na zewnątrz pośpiesznie podeszła do
samochodu i zaczęła chować szkolne zakupy do bagażnika. Spieszyła się, ponieważ
chciała jeszcze odwiedzić rodziców, którzy pod wpływem rzuconego przez nią
zaklęcia stracili pamięć. Z pomocą, Ministerstwa Magii udało się ich odnaleźć w
Australii, niestety nie udało im się jeszcze odzyskać pamięci. Dlatego
przebywanie szpitalu Świętego Munga. Ministerstwo opłaciło im półroczny pobyt w
szpitalu w zamian za zaangażowanie czarodziejki w obalenie mocy Voldemorta.
Hermiona podjechała pod szpital, który dla mugoli wyglądał jak opuszczona
fabryka z wywieszka na drzwiach, na której widniał napis „grozi
zawaleniem”.
Wysiadła z
samochodu kierując się do wejścia. W rejestracji przywitała się z dyżurującymi
pielęgniarkami i weszła do windy. Jadąc na piętro gdzie znajduje się jej
rodzice. Gdy ich zobaczyła siedzących na kanapie poczuła ogromny ból, czule
się, tak za każdym razem, kiedy na nich patrzyła. To przez nią tu byli, to ona
ich do tego doprowadziła. Tysiące razy myślała i tym czy mogła postąpić
zupełnie inaczej. To byłeś niestety jedyną nadzieję na ocalenie ich przed
Voldemortemi i Śmierciożercami. I chyba ta myśl była dla niej najgorsza. Wyszła
do sali i usiadła obok swoich rodziców.
- Mam coś dla
was - powiedziała i zaczęła podawać rodzicom albumy, że zdjęciami. Widząc ich
obojętna reakcję, stanęły jej łzy w oczach. Ten ból po ich utracie był nie do
zniesienia. Kończyły się jej pieniądze, a leczenie rodziców kosztowało majątek.
Gryffonka pragnęła dalej się uczyć i znaleźć dobrą pracę. Obecnie znajdowała
się na łasce innych ludzi nie miała nic. Na edukację pożyczyła pieniądze od
Harrego. A mieszkała w Norze. Ron odstąpił jej swój pokój, a sam przeniósł się
do Georga. Hermiona nie miała żadnej rodziny, która by jej pomogła. A rodzice
po rzucenie zaklęcia sprzedali swój cały dobytek i prawdopodobnie wszystko
przeznaczyli na nowe życie za granicą. Załamana Hermiona pożegnała się z
rodzicami i szybko wyszła z sali. Nie mogła dłużej znieść widoku obojętnych w
stosunku do niej rodziców. Zapłakana wybiegła przed szpital, wpadła przy
wejściu na mężczyznę o mały włos go nie przewracając. Gdy podniosła głowę
zobaczyła rudą czuprynę chłopaka Uśmiechnęła się.
- Znowu
płakałaś - zauważył Ron. - Chodź tu do mnie doprowadzę cię do porządku. -
Przyciągnął ją do siebie i delikatnie zaczął ocierać jej łzy z twarzy. I mocno
ją przytulił, ciesząc się, że jest tuż obok. Delektując się przy tym zapachem
szampony do włosów, których używa. Wiedział jak bardzo ciężko jest jej w tej
sytuacji, nie myślał już o sobie tylko o rodzinie, przyjaciołach i Hermionie,
zmienili się. Śmierć bliskich otworzyła mu oczy na świat. Był innym
człowiekiem.
- Ron, nie dam
dłużej rady już nie mogę - mówiła łkając w jego koszule.
- Kochanie wszystko
będzie dobrze, cokolwiek by się stało zawsze będę przy tobie i pomagał ci. Nie
jesteś sama. Proszę nie płacz już. - Zaczął ją głaskać po głowie próbując
trochę uspokoić. - Chodźmy stąd - objął dziewczynę w pół i zaprowadził do
samochodu.
Gdy ruszyli
Ron krzepiące uśmiechał się do dziewczyna próbując jakoś ją podnieść na duchu,
ale bezskutecznie.
- Powiedz
kochanie jak tam rodzice - spytał nie śmiało.
- Bez zmian
niestety.
- To tylko
kwestia czasu niedługo wszystko się wyjaśni. Zobaczysz odzyskają pamięć -
zapewniał Ron.
Przez resztę
jazdy oboje milczeli nie byli wstanie nic mówić.
Gdy dotarli do
Nory, Ron w milczeniu zaniósł jej zakupy do swojego starego pokoju.
Przygnębiony usiadł na łóżku i czekał na nią.
Na dworze było
już ciemno. Chciał jeszcze porozmawiać z ukochaną przed snem. Gdy weszła do
pokoju w samym szlafroku oraz z mokrym włosami opadającymi jej na ramiona.
Wcale nie zdziwiła się, gdy go zobaczyła. Usiadła obok niego i złapała go za
rękę, cieszyła się, że jest przy niej i wspiera ją. Ron gwałtownie wstał i
podszedł do okna pozostawiając siedząca na łóżku Hermione. Gryffonka bacznie
obserwowała jego plecy. Rudzielec odwrócił się do niej i powiedział:
- Wiem, że to
nie jest odpowiedni moment, ale nie wiem czy jest sens żeby nadal to odwlekał.
Kocham cie bardzo mocno nie wyobrażam sobie życia bez ciebie - podszedł do niej
spojrzał głęboko w oczy i wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni. Serce Hermiony
zamarło, gdy jej oczu okazał się pierścionek. - Wyjdziesz za mnie? - W
odpowiedzi mocno go pocałowała. Ron wyciągnął pierścionek i włożył go jej
na palec. Pasował idealnie. Narzeczony pochylił się nad nią i namiętnie
pocałował. Jedną ręką powoli odwiązał jej sznurek szlafroka, a druga delikatnie
głaskał ją po policzku. Ich rozpalone ciała drżały ciesząc się ze swojej
bliskości. Tej nocy ich ciała połączyły się ze sobą i szczęśliwi tak zasnęli
upojenia w swoich ramionach. Nad ranem obudził ich głos odbiegający z kuchni.
- Hermiona!
Chodź tu szybko! - To była Ginny.
Hermiona
zbiegła po schodach zaraz za nią Ron. Ginny stała w kuchni z koperta w
ręku.
- To, że
Świętego Munga - podała jej list z drżąca ręką.
Hermione oblał
zimny pot wiedziała, że to musi być coś ważnego skoro wysłali do niej
wiadomość. Ostrożnie rozerwała kopertę. Czytała szybko i z wielkim zdziwieniem.
- Ron, Ron! -
krzyczała. - Moi rodzice odzyskali pamięć. Mówili o mnie. Te zdjęcia chyba
pomogły!
Zaczęła
krzyczeć i skakać z radości, jeszcze wczoraj była załamana, a dziś była
narzeczoną Rona, a jej rodzice dochodzą do siebie. Zakochani objęli się i z
łzami w oczach śmieli się ze swojego szczęścia. Nagle podbiegła do nich
zaskoczona Ginny. Do tej pory obserwowała ich z boku, ale coś przykuło jej
uwagę.
- Hej! Spokój!
- krzyknęła, po czym spytała zszokowana i podniecona zarazem. - Hermiona czy ja
dobrze widzę? Czy to pierścionek zaręczynowy?
Świeżo
upieczona narzeczona nie mogła jej odpowiedzieć, gdyż Ron zamknął jej usta
namiętnym pocałunkiem. Wiedziała jedno. Była bardzo szczęśliwa. ‘Grenger los daje
ci szansę’ - Pomyślała. I zamknęła oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz