Hejka ;)
Jest tutaj ktoś jeszcze? Wiemy, że długo nas nie było ale można powiedzieć, że powoli wracamy. Dzisiaj dla Was mam Dramione, które mam nadzieję choć w małym stopniu wynagrodzi Wam czekanie.
Syśka :)
Draco Malfoy w całym swoim życiu nie był zdenerwowany, bardziej niż w tej chwili. Ta okropna, stara ropucha wlepiła mu dwutygodniowy szlaban. Ślizgon nienawidził McGonagall ponieważ zawsze faworyzowała uczniów swojego domu. Na samą myśl o Gryffindorze robiło mu się nie dobrze. Teraz czeka go kara za sponiewieranie tego nieudacznika Longbottom. Teraz spokojnie starał się analizować każde słowo profesorki. Gdyby Snape żył na pewno by interweniował, a ten niedojda Horacy Slughorn bał się nawet swojego cienia, więc proszenie go o jaka kol wiek pomoc było zwyczajną stratą czasu.
W duchu przeklinał swoje nędzne życie ciągle był szykanowany za
bycie śmierciożercą i absolutnie nikt nie zwracał uwagi na to, że wrócił na
dobra stronę i z Voldemortem nie ma już nic wspólnego. Jedynym zagrożenie,
które odczuwał była zemsta zwolenników Czarnego Pana. Bał się o siebie i o
matkę, zwłaszcza po tym jak jego ojciec zmarł w Azkabanie. Teraz chcąc nie
chcąc stał się głową rodziny i zależało mu na tym by udowodnić wszystkim
chłystkom, że jest coś wart. Zwłaszcza Potterowi i jego bandzie, ale dziś nerwy
mu puściły na transmutacji, wiec teraz zamiast siedzieć u siebie w pokoju i pisać
kolejne eseje był zmuszony iść do dyrektorki i odbębnić swój szlaban, który
miał się zacząć już za chwilę.
Cmoknął z niesmakiem, gdy znalazł się pod drzwiami klasy do
której kazała mu przyjść McGonagall. Co się odwlecze to nie uciecze – pomyślał.
Wszedł wcześniej cicho pukając. Jednak w środku nie było dyrektorki, zastał tam
samą Hermione Grenger. Zbity z tropu powoli podszedł do niej.
- Mogę wiedzieć co ty tu robisz Granger? – Spytał. Wbrew pozorom
starał się by jego ton był jak najmniej opryskliwy, mimo wszystko chciał
zmienić swoje relację z innymi. Zależało mu by wszyscy uwierzyli w jego
metamorfozę. Więc stwierdził, że musi nauczyć się kontrolować i zacząć
tolerować Gryfonów.
- Malfoy uwierz, że nie czuję się komfortowo w twoim
towarzystwie. – odpowiedziała opryskliwie. – Twoja kara będzie polegać na tym,
że będziemy segregować książki znalezione w lochach i zanosić pani Pince do
biblioteki.
- Co ty masz do mojej
kary?
- Sama zgłosiłam się na ochotnika by ci pomóc. – Powiedziała
cicho.
- Czyżby? – odpowiedział patrząc głęboko w jej oczy.
Hermiona w pokoju wspólnym od razu odszukała wzrokiem swoich
przyjaciół. Westchnęła i powoli poszła w ich stronę. Usiadła na kanapie
pomiędzy Ronaldem i Harrym. Była padnięta po spotkaniu z Draco, ciężko było
przekonać chłopaka, że nie ma złych intencji w stosunku do niego. Po dłuższym
zastanowieniu sam stwierdziła, żeby mu nie uwierzyła, w myślach przeklęła się
za to, że dała się namówić chłopakom na tą durną intrygę, a teraz jeszcze
niestety czekała ją następna rozmowa z niecierpliwymi przyjaciółmi, a ona nie
miała im nic do powiedzenia, na pewno nic czego oni pragnęliby usłyszeć.
- Co nic nie mówisz? Opowiadaj co gadała fretka. – Pytał
zniecierpliwiony Ron.
- Jestem prawie pewna, że Draco nie miał żadnych złych intencji
wracając do szkoły. Od razu mówiłam, że to głupi pomysł. Powinniście zmądrzeć
przez was mam przymusowe dwa tygodnie z Malfoyem! Myślicie, że będę skakać ze
szczęścia z tego powodu?! – Mówiła wściekła, gdy skończyła gwałtownie wstała
kierując się do swojego dormitorium. Harry coś jeszcze krzyczał w jej stronę,
ale już go nie słuchała. Miała dość. Chciała znaleźć się sam na sam ze swoim
myślami.
Nadszedł ostatni dzień ich szlabanu. Moda Gryffonka powolnym
krokiem kierowała się na błonia, miała ochotą pobyć trochę sama. Siedziała
oparta o drzewo, obserwując jednocześnie tafle jeziora. Ostatnie dni były
wyjątkowo dziwne. Ślizgon był jej wrogiem od pierwszej klasy, nigdy nie darzyła
go sympatią. Teraz po tych godzinach, które spędzali sami w bibliotece,
znacznie się do siebie zbliżyli. Ron nie rozmawiał z nią od tamtej kłótni, a
Harry już nie poruszył tematu Malfoya ani razu. Jej relacje z Draconem
uległy znacznej poprawie, on wcale nie był takim nadętym dupkiem, którym się
wydawał. Malfoy zdawał się być młodym zagubionym mężczyzną, szukającym
zrozumienia i akceptacji. Hermiona był z natury dobrą osobą, wiec szybko
wybaczyła chłopakowi. Oprócz tego działo się z nią cos dziwnego, gdy tylko
znajdowała się niebezpiecznie blisko niego. Bardzo się bała tego uczucia, więc
starała się unikać jego dotyku jak tylko mogła. Nie miała zamiaru sprawdzać do
czego może ją doprowadzić zbyt bliskie przebywanie w pobliżu arystokraty.
Ocknęła się z rozmyślań i zerknęła na zegarek, było za kwadrans
dziewiętnasta. Wstała, poprawiła sukienkę i poszła w stronę zamku. Gdy dotarła
do biblioteki, on już czekał na nią. Podeszła do niego i przywitała się.
- Coś mizernie wyglądasz dzisiaj. – Spytał powoli.
Nagła dobroć i troska w jego głosie mocno onieśmieliły
dziewczynę, zaczęła wbijać sobie paznokcie w dłoń, modląc się by ten ból
zminimalizował jej rumieńce. Za żadne skarby świata nie chciała by je zboczył.
- Wszystko w porządku, naprawdę. Co mamy dziś do roboty? –
zagadała, by szybko zmienić temat.
- Wczoraj wszystko zrobiliśmy, a te kilka tomów, które zostały
zrobiłem przed chwilą, przyszedłem dziś trochę wcześniej. Nie wiem czym można
by się było jeszcze zająć. – Odparł niebieskooki.
Hermione zatkało, wprawdzie nie miała pojęcia o co może mu
chodzić i szczerze mówiąc nie chciała się dowiedzieć. Nie chciała, bo bała się.
Wstała powoli. Skoro nie ma pracy nie ma sensu siedzieć – pomyślała.
Niespodziewanie Malfoy złapał ja za rękę, oszołomiona reakcją
chłopaka usiadła i spojrzała na niego pytającym wzrokiem. Nie chciała nic
mówić, bo wiedziała, że głos z pewnością by drżał. Przyjemny dreszcz przeszedł
całe jej ciało. Zamknęła oczy i zaczęła liczyć do dziesięciu, z cichą nadzieją
że to choć trochę ja uspokoi.
- Zostań, proszę. – Powiedział cicho, nie zwalniając uścisku.
- Czemu? – Spytała.
- Nie chce być sam Hermiono. – Odparł, tak cicho, że ledwo mogła
go usłyszeć
Przeszedł ją dreszcz na sam dźwięk swojego imienia wypowiadanego
z ust Draco. Patrzyła mu głęboko w oczy, sama nie była pewna czego w nich wtedy
szukała. Sytuacja była dla niej zbyt krępująca, zwiesiła głowę i uparcie
obserwowała plamkę atramentu na swojej szkolnej szacie, wszystko w tym momencie
wydawało się lepsze, lepsze niż patrzenie się w te piękne oczy.
- Chciałbym, żebyś mi zaufała. - Powiedział w końcu. Ujął jej
twarz w swoje dłonie i złożył na jej ustach delikatny i czuły pocałunek, chcąc
przekazać w jej tym wszystkie emocje i uczucia, którymi ją darzył. To nie była
miłość, może i zauroczenie, ale chciał trwać w tym stanie. Gdy Hermiona
otrząsnęła się z pierwszego szoku, szybko wstała I uciekła do swojego pokoju,
chciała być sama. Draco zażenowany siedział jeszcze godzinę szczelnie ukryty
przez ustawione w kolumny książki. Cieszył się faktem, że jest w ukryciu, nikt
dzięki temu nie mógł zboczyć jego gorzkich łez.
Minęły miesiące, właśnie dziś uczniowie opuszczali Hogwart na
wakacje. Hermiona i Draco na zawsze. Granger wiedziała że prawdopodobnie już
nigdy nie zobaczy tego przystojnego blondyna. Była realistką, więc brała taką
możliwość pod uwagę. Tego dnia nie widziała, go ani razu. Mimo iż cieszył ją
ten fakt z drugiej zaś strony pragnęła ostatni raz spojrzeć w te stalowe oczy.
Na dworcu King Cross pożegnała się z przyjaciółmi i powoli
ciągła swój kufer w stronę postoju taksówek. Usłyszała za sobą kroki, a za
chwilę poczuła jak obca dłoń delikatnie ujmuje jej rękę w subtelnym uścisku. Odwróciła,
się i już chciała coś powiedzieć, lecz jej usta zostały zamknięte delikatnym
pocałunkiem, mimowolnie zamknęła oczy i poddała się fali napływającej euforii,
która powoli ogarniała całe jej ciało. Spojrzała w jego stalowe oczy, które
otworzyły przed nią wszystkie emocje skrywane tak głęboko prze właściciela.
Wtuliła się w niego ciesząc się zapachem jego ciała. Chłopak delikatnie wplótł
palce w jej włosy i zbliżył swoje usta do jej ucha.
- Cieszę się, że nie uciekłaś mi jak ostatnio Hermiono Granger.
- Widocznie potrzebowałam więcej czasu, by uświadomić sobie, że
życie bez powietrza nie ma sensu Draconie Malfoy.
Ja jestem :-D
OdpowiedzUsuńNo, takie zastępniaki to ja rozumiem =^.^=
Stara ropucha hahah a to nie miało być o Umbridge? :'D
Króóótko cemu tak krótko ja sie tu wczułam a tu jeb i koniec :-C
Ale było takie kochane, zwłaszcza końcówka *.*
Ja czekam na Drarry, KyuMin'a i one shoty
Weny ♥
Urocze, szczególnie końcówka i to stwierdzenie o życiu bez powietrza :). Jedyne co mi nie pasowało, to fakt, że na początku napisałaś, że McGonagall faworyzowała swoich uczniów. A przecież kanonicznie była jednym z bardziej obiektywnych nauczycieli... Ale poza tą drobnostką, zauroczyłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/
Ojeeejku+! <3 urocze :) bardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuń