Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

sobota, 11 kwietnia 2015

Szlaban (Dramione)

Hejka ;)
Jest tutaj ktoś jeszcze? Wiemy, że długo nas nie było ale można powiedzieć, że powoli wracamy. Dzisiaj dla Was mam Dramione, które mam nadzieję choć w małym stopniu wynagrodzi Wam czekanie.
Syśka :)






Draco Malfoy w całym swoim życiu nie był zdenerwowany, bardziej niż w tej chwili. Ta okropna, stara ropucha wlepiła mu dwutygodniowy szlaban. Ślizgon nienawidził McGonagall ponieważ zawsze faworyzowała uczniów swojego domu. Na samą myśl o Gryffindorze robiło mu się nie dobrze. Teraz czeka go kara za sponiewieranie tego nieudacznika Longbottom. Teraz spokojnie starał się analizować każde słowo profesorki. Gdyby Snape żył na pewno by interweniował, a ten niedojda Horacy Slughorn bał się nawet swojego cienia, więc proszenie go o jaka kol wiek pomoc było zwyczajną stratą czasu.
W duchu przeklinał swoje nędzne życie ciągle był szykanowany za bycie śmierciożercą i absolutnie nikt nie zwracał uwagi na to, że wrócił na dobra stronę i z Voldemortem nie ma już nic wspólnego. Jedynym zagrożenie, które odczuwał była zemsta zwolenników Czarnego Pana. Bał się o siebie i o matkę, zwłaszcza po tym jak jego ojciec zmarł w Azkabanie. Teraz chcąc nie chcąc stał się głową rodziny i zależało mu na tym by udowodnić wszystkim chłystkom, że jest coś wart. Zwłaszcza Potterowi i jego bandzie, ale dziś nerwy mu puściły na transmutacji, wiec teraz zamiast siedzieć u siebie w pokoju i pisać kolejne eseje był zmuszony iść do dyrektorki i odbębnić swój szlaban, który miał się zacząć już za chwilę.
Cmoknął z niesmakiem, gdy znalazł się pod drzwiami klasy do której kazała mu przyjść McGonagall. Co się odwlecze to nie uciecze – pomyślał. Wszedł wcześniej cicho pukając. Jednak w środku nie było dyrektorki, zastał tam samą Hermione Grenger. Zbity z tropu powoli podszedł do niej.
- Mogę wiedzieć co ty tu robisz Granger? – Spytał. Wbrew pozorom starał się by jego ton był jak najmniej opryskliwy, mimo wszystko chciał zmienić swoje relację z innymi. Zależało mu by wszyscy uwierzyli w jego metamorfozę. Więc stwierdził, że musi nauczyć się kontrolować i zacząć tolerować Gryfonów.
- Malfoy uwierz, że nie czuję się komfortowo w twoim towarzystwie. – odpowiedziała opryskliwie. – Twoja kara będzie polegać na tym, że będziemy segregować książki znalezione w lochach i zanosić pani Pince do biblioteki.
- Co ty masz do mojej kary?                                                                                                 
- Sama zgłosiłam się na ochotnika by ci pomóc. – Powiedziała cicho.
- Czyżby? – odpowiedział patrząc głęboko w jej oczy.
Hermiona w pokoju wspólnym od razu odszukała wzrokiem swoich przyjaciół. Westchnęła i powoli poszła w ich stronę. Usiadła na kanapie pomiędzy Ronaldem i Harrym. Była padnięta po spotkaniu z Draco, ciężko było przekonać chłopaka, że nie ma złych intencji w stosunku do niego. Po dłuższym zastanowieniu sam stwierdziła, żeby mu nie uwierzyła, w myślach przeklęła się za to, że dała się namówić chłopakom na tą durną intrygę, a teraz jeszcze niestety czekała ją następna rozmowa z niecierpliwymi przyjaciółmi, a ona nie miała im nic do powiedzenia, na pewno nic czego oni pragnęliby usłyszeć.
- Co nic nie mówisz? Opowiadaj co gadała fretka. – Pytał zniecierpliwiony Ron.
- Jestem prawie pewna, że Draco nie miał żadnych złych intencji wracając do szkoły. Od razu mówiłam, że to głupi pomysł. Powinniście zmądrzeć przez was mam przymusowe dwa tygodnie z Malfoyem! Myślicie, że będę skakać ze szczęścia z tego powodu?! – Mówiła wściekła, gdy skończyła gwałtownie wstała kierując się do swojego dormitorium. Harry coś jeszcze krzyczał w jej stronę, ale już go nie słuchała. Miała dość. Chciała znaleźć się sam na sam ze swoim myślami.
Nadszedł ostatni dzień ich szlabanu. Moda Gryffonka powolnym krokiem kierowała się na błonia, miała ochotą pobyć trochę sama. Siedziała oparta o drzewo, obserwując jednocześnie tafle jeziora. Ostatnie dni były wyjątkowo dziwne. Ślizgon był jej wrogiem od pierwszej klasy, nigdy nie darzyła go sympatią. Teraz po tych godzinach, które spędzali sami w bibliotece, znacznie się do siebie zbliżyli. Ron nie rozmawiał z nią od tamtej kłótni, a Harry już nie poruszył tematu Malfoya  ani razu. Jej relacje z Draconem uległy znacznej poprawie, on wcale nie był takim nadętym dupkiem, którym się wydawał. Malfoy zdawał się być młodym zagubionym mężczyzną, szukającym zrozumienia i akceptacji. Hermiona był z natury dobrą osobą, wiec szybko wybaczyła chłopakowi. Oprócz tego działo się z nią cos dziwnego, gdy tylko znajdowała się niebezpiecznie blisko niego. Bardzo się bała tego uczucia, więc starała się unikać jego dotyku jak tylko mogła. Nie miała zamiaru sprawdzać do czego może ją doprowadzić zbyt bliskie przebywanie w pobliżu arystokraty.
Ocknęła się z rozmyślań i zerknęła na zegarek, było za kwadrans dziewiętnasta. Wstała, poprawiła sukienkę i poszła w stronę zamku. Gdy dotarła do biblioteki, on już czekał na nią. Podeszła do niego i przywitała się.
- Coś mizernie wyglądasz dzisiaj. – Spytał powoli.
Nagła dobroć i troska w jego głosie mocno onieśmieliły dziewczynę, zaczęła wbijać sobie paznokcie w dłoń, modląc się by ten ból zminimalizował jej rumieńce. Za żadne skarby świata nie chciała by je zboczył.
- Wszystko w porządku, naprawdę. Co mamy dziś do roboty? – zagadała, by szybko zmienić temat.
- Wczoraj wszystko zrobiliśmy, a te kilka tomów, które zostały zrobiłem przed chwilą, przyszedłem dziś trochę wcześniej. Nie wiem czym można by się było jeszcze zająć. – Odparł niebieskooki.
Hermione zatkało, wprawdzie nie miała pojęcia o co może mu chodzić i szczerze mówiąc nie chciała się dowiedzieć. Nie chciała, bo bała się. Wstała powoli. Skoro nie ma pracy nie ma sensu siedzieć – pomyślała.
Niespodziewanie Malfoy złapał ja za rękę, oszołomiona reakcją chłopaka usiadła i spojrzała na niego pytającym wzrokiem. Nie chciała nic mówić, bo wiedziała, że głos z pewnością by drżał. Przyjemny dreszcz przeszedł całe jej ciało. Zamknęła oczy i zaczęła liczyć do dziesięciu, z cichą nadzieją że to choć trochę ja uspokoi.
- Zostań, proszę. – Powiedział cicho, nie zwalniając uścisku.
- Czemu? – Spytała.
- Nie chce być sam Hermiono. – Odparł, tak cicho, że ledwo mogła go usłyszeć
Przeszedł ją dreszcz na sam dźwięk swojego imienia wypowiadanego z ust Draco. Patrzyła mu głęboko w oczy, sama nie była pewna czego w nich wtedy szukała. Sytuacja była dla niej zbyt krępująca, zwiesiła głowę i uparcie obserwowała plamkę atramentu na swojej szkolnej szacie, wszystko w tym momencie wydawało się lepsze, lepsze niż patrzenie się w te piękne oczy.
- Chciałbym, żebyś mi zaufała. - Powiedział w końcu. Ujął jej twarz w swoje dłonie i złożył na jej ustach delikatny i czuły pocałunek, chcąc przekazać w jej tym wszystkie emocje i uczucia, którymi ją darzył. To nie była miłość, może i zauroczenie, ale chciał trwać w tym stanie. Gdy Hermiona otrząsnęła się z pierwszego szoku, szybko wstała I uciekła do swojego pokoju, chciała być sama. Draco zażenowany siedział jeszcze godzinę szczelnie ukryty przez ustawione w kolumny książki. Cieszył się faktem, że jest w ukryciu, nikt dzięki temu nie mógł zboczyć jego gorzkich łez.
Minęły miesiące, właśnie dziś uczniowie opuszczali Hogwart na wakacje. Hermiona i Draco na zawsze. Granger wiedziała że prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy tego przystojnego blondyna. Była realistką, więc brała taką możliwość pod uwagę. Tego dnia nie widziała, go ani razu. Mimo iż cieszył ją ten fakt z drugiej zaś strony pragnęła ostatni raz spojrzeć w te stalowe oczy.
Na dworcu King Cross pożegnała się z przyjaciółmi i powoli ciągła swój kufer w stronę postoju taksówek. Usłyszała za sobą kroki, a za chwilę poczuła jak obca dłoń delikatnie ujmuje jej rękę w subtelnym uścisku. Odwróciła, się i już chciała coś powiedzieć, lecz jej usta zostały zamknięte delikatnym pocałunkiem, mimowolnie zamknęła oczy i poddała się fali napływającej euforii, która powoli ogarniała całe jej ciało. Spojrzała w jego stalowe oczy, które otworzyły przed nią wszystkie emocje skrywane tak głęboko prze właściciela. Wtuliła się w niego ciesząc się zapachem jego ciała. Chłopak delikatnie wplótł palce w jej włosy i zbliżył swoje usta do jej ucha.
- Cieszę się, że nie uciekłaś mi jak ostatnio Hermiono Granger.
- Widocznie potrzebowałam więcej czasu, by uświadomić sobie, że życie bez powietrza nie ma sensu Draconie Malfoy.



3 komentarze:

  1. Ja jestem :-D
    No, takie zastępniaki to ja rozumiem =^.^=
    Stara ropucha hahah a to nie miało być o Umbridge? :'D
    Króóótko cemu tak krótko ja sie tu wczułam a tu jeb i koniec :-C
    Ale było takie kochane, zwłaszcza końcówka *.*
    Ja czekam na Drarry, KyuMin'a i one shoty
    Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocze, szczególnie końcówka i to stwierdzenie o życiu bez powietrza :). Jedyne co mi nie pasowało, to fakt, że na początku napisałaś, że McGonagall faworyzowała swoich uczniów. A przecież kanonicznie była jednym z bardziej obiektywnych nauczycieli... Ale poza tą drobnostką, zauroczyłaś mnie :)
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeeejku+! <3 urocze :) bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń