Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

czwartek, 16 kwietnia 2015

Przepowiednia - Rozdział IX OSTATNI

Kochani! Jest! Nie wieżę, że udało mi się skończyć ostatni rozdział. Ogłaszam wszem i wobec, że już nigdy nie wezmę się za żadne długie opowiadanie. To była dla mnie katorga, byłam pod presją. Jednak nie chciałam zostawić opowiadania bez zakończenia.
Proszę jeszcze o jedno, każdy kto czytał moje Drarry niech zostawi po sobie choć jeden krótki komentarz, chcę wiedzieć ile osób czytało moje opowiadanie i jakie są wasze wrażenia. To będzie dla mnie naprawdę ważne i zdobędę pewność, że moja praca choć w małym stopniu nie poszła na marne!
PS. Przepraszam za jakość obrazka ale Syśka 'zmusiła' mnie do jego narysowania na swoje urodziny. - Levi






Jasne światło słońca uparcie próbowało się przedostać zza zasłoniętego okna. Otworzył leniwie powieki i zorientował się, że znajduje się w swojej sypialni. Bolała go każda część ciała, uczucie to było nie do wytrzymania. Spostrzegł opatrunki na rękach, a gdy lekko odchylił głowę zobaczył Pottera siedzącego tuż przy łóżku. Okulary zsunęły mu się na czubek nosa, a głowa bezwładnie opierała się o oparcie krzesła. Brunet najwidoczniej czuwał nad nim przez całą noc, chciał czekać aż się obudzi, być pierwszą osobą, którą ujrzy zaraz po przebudzeniu.
Wpatrywał się w jego sylwetkę i cieszył, że udało mu się wykonać powierzone zadanie. Rozejrzał się po pomieszczeniu i spostrzegł kule oparte o szafkę nocną. Zaczął się zastanawiać jak długo był nieprzytomny skoro Harry już porusza się o własnych siłach. I przede wszystkim, jak sobie przez ten czas radził.
Obserwował jego śpiącą twarz, wydawał się być taki spokojny. W momencie, gdy zapragnął go przytulić brunet zaczął się budzić, a po chwili popatrzył na niego i uśmiechnął się szeroko. Jego oczy mówiły wszystko, był szczęśliwy i zaskoczony zarazem.
- Draco jak się czujesz?
- Wszystko w porządku Harry. Jak długo byłem nieprzytomny?
- Trzy dni.
- Jak sobie poradziłeś przez ten czas?
- Wezwałem Lunę i pomogła mi.
Nie potrafił ukryć zaskoczenia, gdy usłyszał jej imię. Słowa ugrzęzły mu w gardle i nie był wstanie powiedzieć czegokolwiek, doskonale zdawał sobie sprawę co to oznacza. Zakochani poczekają aż ten wydobrzeje i zostawią go. Oboje wrócą do życia sprzed wypadku, wszystko będzie jak dawniej, tylko chyba on jeden tego nie chciał.
Harry widząc minę Dracona złapał jego dłoń i uśmiechnął się lekko.
- Co się stało?
- Nic takiego, Harry wybacz, ale naprawdę jestem zmęczony.
Miał nadzieję, że Potter niczego się nie domyśli. Nie chciał od niego nic, przecież na dobrą sprawę nic ich nie łączyło i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Oprócz jednego sennego pocałunku, który sobie skradli nic między nimi nie zaszło. Co prawda bywały chwilę w których domyślał się, że może być dla niego kimś ważnym, ale teraz już sam nic nie wiedział. Przecież nic sobie nie obiecywali, nie miał szans z kimś, z kim ten jest od dawna.
- Obiecuję, że ugotuje ci coś dobrego. Zjesz jak się obudzisz.
Później wstał podpierając się na kulach i wolno wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Draco kłamał, tak naprawdę chciał zostać sam jednak już po paru minutach zasnął spokojnie. Był bardzo wyczerpany.
Pierwszą rzeczą, którą Harry ujrzał po wejściu do kuchni była Luna siedząca przy stole. Podszedł do niej wolno i usiadł obok.
- Obudził się? - spytała.
- Skąd wiesz?
- Słyszałam jak rozmawialiście.
- Tak, chyba wszystko jest już dobrze, rany muszą się wygoić.
- Więc mogę już odejść. Myślę, że sobie poradzicie.
- Chciałbym jeszcze z tobą porozmawiać. O nas i o tym co będzie. Wcześniej jakoś nie było okazji.
- Czyli?
- Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak się zachowujesz. Czy coś się stało? I czemu mnie nikt nie szukał gdy zaginąłem?
- Harry ja wiedziałam gdzie jesteś i że nic ci nie grozi.
- Ale skąd?
- Snape powiedział Dumbledorowi, a dyrektor mi. Ministerstwo myślało, że jesteś na wyjeździe. Na jakiejś tajnej akcji.
- Nic z tego nie rozumiem. Dlaczego nikt nie chciał się ze mną skontaktować? - pytał zdezorientowany.
- Musieliśmy czekać i sprawdzić.
- Co sprawdzić?!
- Nie denerwuj się, zaraz ci wszystko wytłumaczę.
Harry kiwnął głową i czekał.
- Musimy się upewnić, że przepowiednia się sprawdzi. Snape był temu przeciwny, ale ja i Dumbledore musieliśmy się upewnić.
- Nic nie rozumiem, jaka przepowiednia?
- Harry pamiętasz, gdy udaliśmy się na ratunek Syriuszowi? - Odczekała jak ten kiwnął głową i zaczęła mówić dalej. - W Departamencie Tajemnic gdy się rozdzieliliśmy ja trafiłam na jedną przepowiednie, która była podpisana nazwiskiem twoim i Dracona. Powiedziałam o tym dyrektorowi i ten zajął się całą sprawą. Nikt oprócz Snape’a nie miał nic przeciwko, jakoś nie było mu w smak, że ty i Draco moglibyście być razem. Dumbledore mu uległ i postanowili was od siebie odseparować. Ja miałam cię chronić i być przy tobie.
- Nadal nic z tego rozumiem. Ja i Draco?
- Nie tylko ty byłeś w szoku. Przepowiednia mówi o dwóch chłopcach pochodzących z dwóch rożnych środowisk. Mają się w sobie zakochać i obdarzyć prawdziwą i szczerą miłością.
- Czemu miałaś mnie chronić?
- Znasz rodzinę Malfoya. W życiu by się nie zgodzili na to by ich jedyny syn związał się z innym mężczyzna, w dodatku ty byłeś tym mężczyzną Harry.
- A więc to wszystko.... - zaczął mówić sam do siebie, zaczynał wszystko rozumieć, swoje uczucia, których nie był wstanie pojąć. - Skoro na początku wszyscy byli przeciwni, to czemu teraz byłem sam na sam ze ślizgonem i nikt nie zareagował?
- Rodzice Dracona nie żyją, więc nikt nie stoi już wam na przeszkodzie. Każda przepowiednia musi się sprawdzić, wasza też.
Harry ukrył twarz w dłoniach, niby wszystko rozumiał, ale nie dochodziło to jeszcze do niego. On i Draco byli sobie przeznaczeni, czy to mogła być prawda? Myślał o tym intensywnie w głowie układał sobie setki scenariuszy. Mógł zostać i stworzyć z nim związek, albo odejść bez słowa, ale czy on naprawdę tego chciał? Spojrzał na Lunę, która wpatrywała się w niego wyczekująco, zdał sobie sprawę z tego, że ona też może być zraniona tą sytuacja przecież spędzili ze sobą kilka lat.
- Luno, a ty? Co z tobą?
- Ja jestem twoją przyjaciółką - uśmiechnęła się. - Może to nie wygląda teraz dobrze, ale jak wszystko sobie przemyślisz zrozumiesz, że nikt nie chce, ani nie chciał dla ciebie źle. Musisz być spokojny.
Popatrzył na nią i skinął głową. Rozumiał dobre intencję Luny, Snape i Dumbledora. Nie mógł jednak zrozumieć, tego że Draco był mu przeznaczony. On i Malfoy?
- Co mam teraz zrobić?
- A co czujesz?
Harry odwrócił głowę w stronę drzwi sypialni i zamyślił się. Chciał chronić Malfoya, zależało mu na nim, jednak zmienienie całego swojego dotychczasowego życia to całkiem co innego. Były momenty, w których myślał, że kocha Ślizgona jednak później mu to przechodziło. Nie był wstanie zrobić niczego na siłę, po za tym nie wiedział czy blondyn ma te same uczucia co on, nie chciał się narzucać, a tym bardziej wprawiać go w zakłopotanie. Podniósł się powoli.
- Luno czy mogłabyś zostać z nim dopóki nie dojdzie do siebie? Ja muszę wyjechać na trochę, pomyśleć.
- Jasne, zostanę. Tylko myślę, że nie powinieneś odchodzić tak bez słowa. Może poczekaj aż się obudzi i mu wszystko wyjaśnij.
- Nie wiem czy jestem gotowy spojrzeć mu w oczy. Napiszę list.
- List? - upewniła się.
Skinął głową i wyszedł na ganek.
Długo układał słowa w swojej głowie, setki razy analizował każde zdanie by upewnić się czy jest odpowiednie, nie chciał urazić blondyna, sprawić mu bólu lub dać niepotrzebne nadzieje.
Nie czekał aż się obudzi. Wszedł cicho do pokoju i chwilę patrzył na jego śpiącą twarz, ułamek sekundy wystarczył by pochylił się nad nim i ucałował delikatnie jego skroń. Jedyne czego był pewnym wychodząc to, to że będzie mu go cholernie brakować.
Obudził się zlany potem. Serce biło mu jak oszalałe jak by z każdą sekundą coraz bardziej próbowało wyskoczyć z jego klatki piersiowej. Nigdy nie śnił mu się gorszy koszmar jak dotychczas, czuł się okropnie na samą najmniejsza myśl o swoim śnie. Rękawem pidżamy otarł pot z czoła i przymknął oczy by nieco się uspokoić, za oknem już robiło się szarawo. Delikatnie się uniósł i usiadł na łóżku, ten sen chyba był mu potrzebny bo czuł się nieco lepiej i nic go nie bolało.
O powrocie do świata żywych przypomniał mu jego własny brzuch, który dopominał się o jedzenie. Nałożył papcie leżące obok łóżka i poszedł wolno w kierunku kuchni. Zastał tam Lunę siedząca przy stole i czytająca książkę. Na nosie miała okulary ozdobione w oprawki we wszystkich kolorach tęczy. Gdy tylko usłyszała kroki uniosła głowę i spojrzała na niego z uśmiechem.
- Witaj Draco. Jak się czujesz?
- Jest dobrze.
Przysiadł obok i nalał sobie kakao do kubka, było jeszcze ciepłe. Uśmiechnął się gdy słodki napój rozlał się po jego ciele.
- Jesteś głodny? Ugotowałam gulasz. - Wstała natychmiast nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź i nałożyła mu solidną porcję jedzenia. Draco już dawno nie jadł nic tak dobrego. W ekspresowym tempie wyczyścił talerz i uśmiechnął się do dziewczyny.
- A gdzie Harry?
- Musiał wyjechać, ale zostawił dla ciebie list. Ja też już chyba nie będę ci przeszkadzać, czujesz się już lepiej. Upiekłam ciasto i ugotowałam zupę, wszystko masz w lodówce. Powinno starczyć na kilka dni. Eliksiry masz na szafce nocnej, a gdybyś czegoś potrzebował po prostu mnie wezwij.
Draco nie zdążył o cokolwiek zapytać, a dziewczyna wyszła.
Stało się, został sam. Harry zostawił go. Wbił swój stalowy wzrok w kremową kopertę leżąca na stole. Bał się przeczytać to co brunet mu napisał. Drżącą ręką sięgnął po pozostawiony przez dziewczynę list i rozerwał kopertę, w środku znajdowała się jedna mała zapisana kartka. Złapał głęboki oddech i zaczął czytać.

Witaj Draco!
Mam nadzieję, że czujesz się dobrze i nic Ci nie dolega.
Niestety muszę wyjechać, wrócić do pracy i zająć się wszystkimi sprawami.
Chcę Ci podziękować za ofiarowaną pomoc gdy byłem nieprzytomny. Nie wiem co by się ze mną działo gdyby nie Ty...
Z pewnością wkrótce Cię odwiedzę.
Pozdrawiam.
Harry Potter.

Zwykły oficjalny list. Żadnych uczuć. Z każdej z liter biło niewiarygodne zimno, które dotkliwie raniło jego duszę. Zrozumiał, że od samego początku był dla niego nikim, a te rzekome szczere uczucia tylko sobie uronił. Nigdy nic ich nie będzie łączyło, wszystko co było między nimi było tylko i wyłącznie wytworem jego bujnej wyobraźni.
W jednej chwili cały świat przewrócił mu się do góry nogami. Był pewien, że już nic nie ma sensu, jego życie znów stało się puste i szare jak wcześniej.
Mijały tygodnie przez które Draco nieustannie wyglądał na powrót Pottera, w końcu ten mu to obiecał. Prawdą było również to, że Potter się nie określił, więc blondyn mógł tylko czekać i łudzić się, że ten spełni swoją obietnicę. Wbijał sobie do głowy, że Harry jest pochłonięty pracą i to przez nią nie ma czasu. Coraz częściej oczyma wyobraźni widział jak jego sympatia spędza beztrosko czas z Luną, a o nim samym nie pomyśli nawet przez małą chwilę. Myśl ta była na tyle przygnębiająca, że Draco nie miał ochoty cieszyć się życiem. Z każdym dniem coraz bardziej pogrążał się w swojej rozpaczy. Miał już dość, tęsknota doskwierała mu coraz bardziej.
Tego dnia wstał o wiele wcześniej niż zwykle. Umył się, założył czyste ubrania i zrobił pranie, gdy skończył umył naczynia i wypastował podłogę, można by było pomyśleć, że coś przeczuwał jednak tak naprawdę miał dość życia w chlewie. Gdy wszystko było w miarę ogarnięte przysiadł przy stole i zagapił się bezmyślnie w okno, przez kilka minut udało mu się wyłączyć i odciąć od ponurych myśli. Wiedział, że stopniowo dojdzie do siebie i zapomni o Potterze, musiał dać sobie trochę więcej czasu.
Na dworze robiło się szarawo, gdy spostrzegł sylwetkę teleportującą się przed jego domem zamarł na krótką chwilę na samą myśl, że to mógł być jego ukochany, przyspieszyło mu serce. Lecz gdy tajemnicza postać była już coraz bliżej, Draco poznał swojego gościa. Neville Longbottome zawitał do jego domu. Nie ukrywał swojego zdziwienia, gdy zobaczył go w progu, kogo jak kogo, ale jego w ogóle się nie spodziewał. Wstał i popatrzył na niego uważnie, przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Czy coś się stało?
Nie potrafił ukryć zdziwienia. W szkole nie pałali do siebie szczególną sympatią, więc tym bardziej nie wiedział co go sprowadza do jego domu.
- Mam już dość tej całej sytuacji! Przez ciebie nie mogę być z kimś na kim mi zależy. Bardzo kocham Lunę, a ty mi ją zabierasz! - Był w szoku nie wiedział o co chodzi.
- O co ci chodzi Longbottone? Nie mam nic wspólnego z Luną. Zresztą ona jest z Harrym.
- Właśnie o to chodzi, przez to, że Luna pilnuje Pottera nie mogę być z nią.
- Pilnuje? Chyba coś ci się pomyliło. Oni są już ze sobą.
- Nie denerwuj mnie Malfoy. Wszystko przez tą pierdoloną przepowiednie!
- Co? O co chodzi? - Nie rozumiał już całkiem o co mu chodzi.
- Nie udawaj głupiego! - krzyknął mierząc do niego wyciągniętą z kieszeni różdżką.
Draco cofnął się odrobinę do tyłu.
- Neville naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Wytłumacz mi.
- Przez głupią przepowiednie nie mogę być z moją ukochaną. Obiecała wszystkim opiekować się Harrym! Czekam już tyle lat... Nie mogę czekać dłużej aż ty i Potter w końcu będziecie razem! Już mam dość!
- Boże Neville ja nadal nie rozumiem. - Draco zaczynał się bać, Neville był coraz bardziej roztrzęsiony, a w głowie blondyna w kółko przewijały się wciąż te same słowa: przepowiednia, on i Harry razem. Nie rozumiał już nic, zasłonił uszy dłońmi i zaczął energicznie potrząsać głową chcąc wyzbyć się tych wszystkich myśli. Nie docierały do niego już żadne słowa wypowiadane przez Longbottona.
- Jeśli cię zabije Luna będzie moja.
Później minęła mu tylko iskra wydobywająca się z jego różdżki i sylwetka Harrego wbiegająca do domu. W ostatniej chwili pchnął Neville, a ten upadł na podłogę. Zaklęcie trafiło kilka cali od blondyna. Padł na ziemię próbując uspokoić się nieco. Spojrzał na przeciwnika leżącego na drewnianej podłodze i Pottera idącego w jego stronę. W momencie gdy brunet chwycił go w swoje ramiona wszystkie emocje puściły, nie był już wstanie się kontrolować. Uwiesił się drobnego ciała Harrego i cicho płakał.
- Tak bardzo tęskniłem.  Przepraszam, że cię zostawiłem samego. Gdybym przyszedł minutę później... - przepraszał blondyna.
Ten w odpowiedzi jeszcze mocniej się do niego przytulił.
- Będę z tobą już na zawsze - obiecał.
- Wybacz mi Harry - usłyszeli z końca pomieszczenia.
To była dosłownie chwila, gdy błysk zielonego światła skierowany w ich stronę wystrzelił z różdżki Longobottoma, tak bardzo pragnął zabić, że już nie robiło na nim różnicy kto umrze, nie był wstanie powstrzymać się przed niczym, skoro był wstanie zabić swojego przyjaciela. Ubzdurał sobie, że któryś z nich musi zginąć by mógł odzyskać Lunę.
Draconowi wystarczyła sekunda by gwałtownie odepchnąć Pottera od siebie i przyjąć za niego śmiertelne zaklęcie. W chwili gdy jego serce przestało bić zastanawiał się jeszcze czy gdyby miał okazję zrobił by to samo. Stwierdził, że tak bo czy nie pięknie jest umrzeć w imię miłości?


Draco... kochanie... Czemu musiałeś dowiedzieć się ostatni? Już wiem wszystko o naszej przepowiedni. Byłem dociekliwy, nie dałem się zbyć Severusowi i Dumbledorowi. Nie mogłem... Tysiące razy wyobrażałem sobie nasze wspólne życie, jak by wyglądały nasze poranki i wieczory, święta i zwykłe codzienne dni i wiesz co Draco? Były by cholernie idealne. Najgorsze w tym wszystkim jest tylko to, że ani ty ani ja nie wiedzieliśmy, że prędzej czy później któryś z nas umrze, a ja każdego dnia ubolewam nad tym, że zginąłeś za mnie oraz to, że nie zdążyłem ci powiedzieć jak bardzo cię kocham.


5 komentarzy:

  1. Poryczałam się przez Ciebie noo :-C
    Żądam chusteczek!
    Ja tam wolę różowe:"I żyli długo i szczęśliwie" ale takie zuee zakończenie było naprawdę piękne *.*
    Ehh mówię Ci, że warto było się męczyć, bo całość jest wzruszająca i ogólnie za serducho łapie =^.^=
    Hahah mam wizję :-P Syśka: żądam obrazka z Drarry na urodziny!
    Łaaadny *.* też bym chciała tak rysować, ale ja ładnie umiem tylko mangowe oko, twarz od przodu, miecze i sukienki... No, ale czeka mnie jeszcze sporo lekcji historii, wszystko się da nadrobić ;-)
    Weny, wena, weno... No, natchnienia dużo i pomysłów ;-)
    Kocham was baaldzo i czekam na nowe posty
    Akane :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne. Kocham takie zakończenia
    Ciężka praca się opłaciła :P
    Pozdrawiam i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Yayayaya jakie to było cudowne *.*
    Szkoda że się źle skończyło ale kij, piękne
    Zostawiam śladzik, życzę weny i czekam na nowe cudeńka

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co? Jesteś jedną z naprawdę nielicznych osób, przez które płaczę.
    Przeczytałam całe opowiadanie. Przez cały czas serce mnie bolało, bo bardzo lubię Draco i nie mogłam patrzeć jak cierpi.
    Gdy czytałam to z początku myślałam, że popełni samobójstwo. Potem, że po prostu wyjedzie. Gdy przeczytałam o Neville'u poczułam jak mi się serce rozlatuje!
    I to, że Draco przyjął na siebie to zaklęcie... Mam nadzieję,że Neville poniósł konsekwencje! I to bardzo, bardzo surowe!
    Muszę się doprowadzić do porządku, bo zaraz przyjaciółka przychodzi, a ja siedzę zalana łzami ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. opowiadanie jest boskie ale zakonczenie okropne. Juz czytalam tyle ksiazek i opowiadań i kończyły sie rożnie. Ale sadziłam ze w tym skonczy sie jednak happy end, a nie tragedia...
    nie zaczełam płakać czy cos. ale zrobilo mi sie smutno.
    ocena.
    rozdzial 1-8 ~8/10
    ostatni 3/10

    ps. życze dużo weny.

    OdpowiedzUsuń