Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

niedziela, 15 lutego 2015

Przepowiednia - Rozdział VIII

Kochani wiem, że spaliłam to opowiadanie. Wszystko miało być inaczej, a wyszło jak wyszło....To przedostatnia część. Mam nadziej, że zakończenie powstanie szybciej. Za zwłokę przepraszam, ale nie miałam dostępy do neta przez około dwa tygodnie.
Syśka :)

Zbyt długo nie wracał do domu. Mój niepokój z każdą kolejna minutą wzrastał coraz bardziej. Cholernie bałem się o tego idiotę, gdybym wiedział, jakie katusze będę przeżywał, w życiu nie pozwoliłbym mu iść po różdżkę. Co z tego, że odzyskałem władze w dłoniach, jak nogi nadal były bezwładne? Czułem zimno i dotyk, lecz za nic nie potrafiłem ruszyć nimi nawet o cal. W dłoni nadal trzymałem różdżkę Dracona. Po jakie licho mi ją zostawił? Cholerny idiota!

Przez te kilka dni pokochałem go całym sercem, nie mogłem sobie wyobrazić by kiedykolwiek zabrakło go u mojego boku. Spojrzałem tępym wzrokiem na przedmiot i mocno zacisnąłem na nim palce. Czemu on to zrobił?
Opadłem na poduszki i modliłem się o szybki powrót ślizgona.
Nie mam pojęcia jak długo byłem nieprzytomny. Ocknąłem się na betonowej posadzce, było mi zimno a na swojej koszuli czułem lepkie, mokre plamy, materiał przyklejał  się do mojego ciała. W duchu modliłem się tylko o to żeby nie okazało się, że to moja krew. Chciałem się ruszyć, ale przez całe moje przeszedł rozpaczliwy, przeszywający ból, właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że nie potrzebnie łudziłem się, że wyjdę z tego starcia bez szwanku. Otworzyłem oczy, na około panowała przeraźliwa ciemność, rozpaczliwie próbowałem odszukać wzrokiem jakiegokolwiek źródła światła. Strasznie się bałem, było mi zimno i wszystko mnie bolało, nie wiedziałem gdzie jestem ponadto to, nic nie pamiętałem. Byłem przekonany, że zdechnę w tej spelunie i nawet pies z kulawą nogą mnie tu nie znajdzie. Spróbowałem krzyczeć, wzywać pomoc, lecz gdy tylko otworzyłem usta poczułem w nich ogromną suchość, gardło piekło mnie niemiłosiernie w wyniku, czego mój  krzyk okazał się tylko żałosnym jęknięciem, a nie wołaniem na ratunek. Zacząłem płakać z bezsilności, łzy wypływały z moich oczu już nie byłem wstanie ich powstrzymać. Okazałem się głupcem, pieprzonym debilem... Jak mogłem pomyśleć, że uda mi się w pojedynkę znaleźć różdżkę? Prawdą było, że od dziecka bałem się wszystkiego, przezwisko - 'tchórzliwa fretka' pasowało do mnie doskonale. Zawiodłem siebie, Pottera, rodziców, Severusa, wszystkich, którzy we mnie wierzyli. Dławiłem się własnymi łzami, byłem żałosny, serce bolało mnie niemiłosiernie, przewidywałem, że już nigdy nie zobaczę Harrego. Zacisnąłem powieki chcąc w myślach jeszcze raz przywołać sobie jego twarz, chciałem go zobaczyć i przeprosić za to, że go zawiodłem. Bałem się o niego jak sobie poradzi sam bez mnie. Wiedziałem, że nikt go tam nie znajdzie, Potter potrzebował pomocy, sam sobie nie poradzi. Nagle przypomniałem sobie o różdżce, którą mu zostawiłem, odetchnąłem z ulgą. Na pewno jakoś sobie poradzi, jeśli nie uda mi się wrócić. Wtedy coś mną wstrząsnęło. Różdżka... Zacisnąłem zęby i mniej bolącą ręką z tylnej kieszeni spodni wyciągnąłem zgubę Pottera. Na szczęście tam była, westchnąłem czując ulgę. W pierwszej chwili chciałem się teleportować, ale przypomniałem sobie o tym, że różdżka Harrego z pewnością ma na sobie namiar, więc na pewno była bezużyteczna, wystarczyło abym użył głupiego 'Lumos', a namiar natychmiast by mnie zdradził. Miałem ochotę cisnąć nią gdzieś byle by tylko była jak najdalej ode mnie. Powstrzymałem się w ostatniej chwili, przecież zrobiłem to wszystko by ją odzyskać. Złapałem głęboki oddech próbując się uspokoić, musiałem zebrać myśli, by wydostać się stąd i wrócić do domu.
Wziąłem głęboki oddech i spróbowałem wyostrzyć wzrok, nadal nic nie widziałem. Spróbowałem usłyszeć cokolwiek, lecz bezskutecznie. Ostatkiem sił przewróciłem się na brzuch i próbowałem doczołgać się do którejś z ścian. Ruszyłem do przodu każdy ruch sprawiał mi coraz większy ból, zignorowałem to. Łzy podchodziły mi do oczu, ale gdy tylko pomyślałem o Harrym, wracała mi siła i szedłem naprzód. Po kilku minutach udało mi się, poczułem zimną, chropowata powierzchnię. Ostatkiem sił spróbowałem stanąć na nogi, nie dałem jednak rady. Zakręciło mi się w głowie, nogi miałem jak waty. Sunąłem na dół, policzkiem przejechałem po ścianie i runąłem na ziemię. Syknąłem z bólu, czułem lepka krew spływająca z mojego policzka, zagryzłem wargę czując potwornie szczypanie na twarzy. Mokre od potu włosy przykleiły mi się do czoła, czułem się jak gówno. Wziąłem głęboki oddech i jeszcze raz spróbowałem przemieszczać się wzdłuż ściany, tym razem czołgałem się. Chciałem uniknąć kolejnego upadku. Po kilku minutach męczarni, udało się. Doszedłem do drzwi, z nadzieją uniosłem rękę i chwyciłem się klamki, udało mi się, zamek puścił. Momentalnie poczułem chłodniejsze powietrze z ulgą chłodziły liczne rany na moim ciele. Otworzyłem oczy, blask księżyca oślepił mnie, natychmiast przymknąłem powieki. Nie mogłem przyzwyczaić się do światła, była pełnia. Rozejrzałem się do o koła w obawie, że za chwilę ktoś naskoczy na mnie i z powrotem wprowadzi do tamtej ciemnicy. Nie znałem tego miejsca, nie wiedziałem w którą stronę uciekać. Znów czułem się bezsilny. Zacisnąłem żeby i znów chwyciłem za trzon różdżki Pottera - mojej ostatniej nadziei. W momencie, gdy miałem się teleportować poczułem silny uścisk na swoim ramieniu.
- Nie rób tego. - Usłyszałem tuż za sobą.
Nie zdążyłem się odwrócić, a poczułem dłoń na swoim ramieniu i szarpniecie, nim zdążyłem jakkolwiek zareagować znalazłem się na chodniku przed swoim domem. Z ulgi zacząłem płakać, moja ręką wciąż mocno trzymała różdżkę. Rozejrzałem się w poszukiwaniu swojego wybawcy, ale nikogo już nie było. Zdołałem dowlec się do wejścia, lekko puknąć w drzwi.
- Harry...! - krzyknąłem cicho.
Opadłem z sił i zemdlałem.
Nie byłem w stanie siedzieć bezczynnie i czekać na jego powrót. Czułem się niepotrzebny i bezużyteczny.
Mijały kolejne minuty, a po Draconie ani śladu. Zagryzłem wargę i poczułem metaliczny smak krwi, nie czułem jednak bólu. Myśl o blondynie doszczętnie zaprzątała mi głowę, czemu akurat musiałem się zakochać w Malfoyu? Nie wiedziałem do końca czy dobrze robię. Doskonale pamiętałem jego zachowanie jeszcze w szkole, wredny, cyniczny, zimny gnojek. Nie byłem przekonany, co do jego zamiarów względem mnie, pewny byłem tylko i wyłącznie swoich uczuć, jego ani trochę. Zawsze miałem pecha w miłości, najpierw Cho, potem Ginny i Luna. Czemu to akurat ja musiałem przechodzić w swoim życiu same niepowodzenia? Zerknąłem na zegar wiszący na ścianie, wskazówki wyjątkowo leniwie odmierzały kolejne minuty, umierałem z niepokoju. Czemu ten czas musiał się wlec tak bardzo?
Po kilku sekundach usłyszałem ciche, urwane pukanie do drzwi, na nowo odżyła we mnie nadzieja.
- Draco?! – krzyknąłem. Nie otrzymałem odpowiedzi, a blondyna dalej nie było. Biłem się z własnymi myślami, nie miałem pojęcia, co było źródłem dźwięku. Budziłem w sobie ostatnie resztki nadziei, jednak całkiem na próżno. Sięgnąłem po różdżkę, którą odłożyłem na krawędź łóżka, chciałem rzucić zaklęcie.
- Homenum reveilo – wyszeptałem z nadzieją.
Tak, był tu! Biegłem wzrokiem po całym pomieszczeniu z nadzieja, że uda mi się trafić na przedmiot, który pomoże mi dostać się do drzwi, niestety nic odpowiedniego nie przykuło mojej uwagi. Zacząłem panikować, a trzymana w dłoni różdżka wyślizgnęła mi się z dłoni i poturlała pod łóżko. Jęknąłem z bezradności, Draco tkwił pod drzwiami, a ja nadal nie wiedziałem jak mu pomóc. A jedyna rzecz, która była wstanie wybawić mnie z opresji leżała głęboko pod łóżkiem. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się, co zrobić. Czułem, że stało się coś złego. Wiedziałem, że muszę coś zrobić tylko nie miałem pojęcia jak. Podparłem się dłońmi o stolik nocny i spróbowałem ześlizgnąć się z łóżka. Jakoś się udało, jednak w ostatniej chwili ręka, którą trzymałem na stoliku osunęła mi się i upadłem na podłogę. Jęknąłem z bólu, zacisnąłem zęby i spróbowałem unieść głowę, poczułem przyszywający ból w prawym ramieniu. Upadłem z sił, chciałem się poddać, skoro i tak byłem bezużyteczną kaleką. Zacisnąłem powieki, nie chciałem płakać jednak nie potrafiłem się powstrzymać. Łzy z wolna spływały po moich bladych policzkach. W tamtej chwili w swojej głowie zobaczyłem twarz Dracona i wiedziałem, że nie mogę się poddać bez walki. Podparłem się na lewej dłoni i spróbowałem doczołgać się w stronę drzwi było mi cholernie ciężko, ale ta myśl o blondynie dodawała mi siły. Wiedziałem, że znajdę go tam przed domem, a tęsknota, strach i adrenalina potęgowała we mnie te moc. Modliłem się tylko w duchu by moje najgorsze przypuszczenia jednak nie okazały się prawdziwe.
Pokonywałem kolejne centymetry ciesząc się, że jestem coraz bliżej swojego celu. Łokcie, na których zdarłem sobie naskórek przez chropowatą wykładzinę piekły mnie niemiłosiernie, lecz w tamtej chwili najmniej mnie to obchodziło. Liczył się tylko on. W duchu wyzywałem samego siebie o nie wyciągnięcie różdżki z pod łóżka, jednak nie to było teraz ważne, musiałem się spieszyć. Wiedziałem, że liczy się każda minuta. Gdy dotarłem do korytarza poczułem ulgę, znajdowałem się coraz bliżej swojego celu. Drzwi wejściowe znajdowały się już w zasięgu mojego wzroku. Poczułem ulgę.
- Zaraz będę Draco, wytrzymaj... - szepnąłem.
Wziąłem głęboki oddech i dalej czołgałem się ku wejściu, musiałem wytrzymać. Ostatnie metry, już wyciągnąłem rękę w kierunku klamki. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po otwarciu drzwi były platynowe włosy sklejone lepką cieczą, wiedziałem, że to krew.

- Draco – zachlipałem, czołgając się w jego kierunku.

3 komentarze:

  1. Jak można nie mieć dostępu przez dwa tygodnie i przeżyć? 0.o Szacun! XDD
    No dobra, zdążyłam już zapomnieć, na czym sie skończyła poprzednia część XD
    Ale chyba przerwa Ci służy, rozdział dłuższy niż zwykle ;-)
    Jeeju, to było takie kochane *.*
    Ciekawe, kto to Fretkę teleportował hmm?
    Grr niech mu nic nie będzie, niech mu nic nie będzie... >.<
    Lekko mnie wnerwiało, że z nich były takie trochę fujary :-/
    Czekam niecierpliwie na ostatnią część i na eee... coś eee... pikantniejszego ;-)
    Weny :*
    I nieustającego dostępu do neta =^.^=

    OdpowiedzUsuń
  2. Oł żesz w mordę, ktoś cie podmienil czy jak? 100 razy lepszy styl niż w poprzednich częściach!
    No i dłuższy, też plusik za to ;)
    Jaa chce ostatnią część, bo umieram z ciekawosci *.*
    I też czekam na troszke pikanterii @.@
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie znalazłam ten blog i Nie żałuję,opowiadanie jest boskie,czekam niecierpliwie na dalsze losy Harrego i Draco

    OdpowiedzUsuń