Kochani wiem, że spaliłam to opowiadanie. Wszystko miało być inaczej, a wyszło jak wyszło....To
przedostatnia część. Mam nadziej, że zakończenie powstanie szybciej. Za zwłokę
przepraszam, ale nie miałam dostępy do neta przez około dwa tygodnie.
Syśka :)
Zbyt długo
nie wracał do domu. Mój niepokój z każdą kolejna minutą wzrastał coraz
bardziej. Cholernie bałem się o tego idiotę, gdybym wiedział, jakie katusze
będę przeżywał, w życiu nie pozwoliłbym mu iść po różdżkę. Co z tego, że
odzyskałem władze w dłoniach, jak nogi nadal były bezwładne? Czułem zimno i
dotyk, lecz za nic nie potrafiłem ruszyć nimi nawet o cal. W dłoni nadal
trzymałem różdżkę Dracona. Po jakie licho mi ją zostawił? Cholerny idiota!
Przez te
kilka dni pokochałem go całym sercem, nie mogłem sobie wyobrazić by
kiedykolwiek zabrakło go u mojego boku. Spojrzałem tępym wzrokiem na przedmiot
i mocno zacisnąłem na nim palce. Czemu on to zrobił?
Opadłem na
poduszki i modliłem się o szybki powrót ślizgona.
Nie mam
pojęcia jak długo byłem nieprzytomny. Ocknąłem się na betonowej posadzce, było
mi zimno a na swojej koszuli czułem lepkie, mokre plamy, materiał
przyklejał się do mojego ciała. W duchu
modliłem się tylko o to żeby nie okazało się, że to moja krew. Chciałem się
ruszyć, ale przez całe moje przeszedł rozpaczliwy, przeszywający ból, właśnie
wtedy uświadomiłem sobie, że nie potrzebnie łudziłem się, że wyjdę z tego
starcia bez szwanku. Otworzyłem oczy, na około panowała przeraźliwa ciemność,
rozpaczliwie próbowałem odszukać wzrokiem jakiegokolwiek źródła światła.
Strasznie się bałem, było mi zimno i wszystko mnie bolało, nie wiedziałem gdzie
jestem ponadto to, nic nie pamiętałem. Byłem przekonany, że zdechnę w tej
spelunie i nawet pies z kulawą nogą mnie tu nie znajdzie. Spróbowałem krzyczeć,
wzywać pomoc, lecz gdy tylko otworzyłem usta poczułem w nich ogromną suchość,
gardło piekło mnie niemiłosiernie w wyniku, czego mój krzyk okazał się tylko żałosnym jęknięciem, a
nie wołaniem na ratunek. Zacząłem płakać z bezsilności, łzy wypływały z moich
oczu już nie byłem wstanie ich powstrzymać. Okazałem się głupcem, pieprzonym
debilem... Jak mogłem pomyśleć, że uda mi się w pojedynkę znaleźć różdżkę?
Prawdą było, że od dziecka bałem się wszystkiego, przezwisko - 'tchórzliwa
fretka' pasowało do mnie doskonale. Zawiodłem siebie, Pottera, rodziców,
Severusa, wszystkich, którzy we mnie wierzyli. Dławiłem się własnymi łzami,
byłem żałosny, serce bolało mnie niemiłosiernie, przewidywałem, że już nigdy
nie zobaczę Harrego. Zacisnąłem powieki chcąc w myślach jeszcze raz przywołać
sobie jego twarz, chciałem go zobaczyć i przeprosić za to, że go zawiodłem.
Bałem się o niego jak sobie poradzi sam bez mnie. Wiedziałem, że nikt go tam
nie znajdzie, Potter potrzebował pomocy, sam sobie nie poradzi. Nagle
przypomniałem sobie o różdżce, którą mu zostawiłem, odetchnąłem z ulgą. Na
pewno jakoś sobie poradzi, jeśli nie uda mi się wrócić. Wtedy coś mną
wstrząsnęło. Różdżka... Zacisnąłem zęby i mniej bolącą ręką z tylnej kieszeni
spodni wyciągnąłem zgubę Pottera. Na szczęście tam była, westchnąłem czując
ulgę. W pierwszej chwili chciałem się teleportować, ale przypomniałem sobie o
tym, że różdżka Harrego z pewnością ma na sobie namiar, więc na pewno była bezużyteczna,
wystarczyło abym użył głupiego 'Lumos', a namiar natychmiast by mnie zdradził.
Miałem ochotę cisnąć nią gdzieś byle by tylko była jak najdalej ode mnie.
Powstrzymałem się w ostatniej chwili, przecież zrobiłem to wszystko by ją
odzyskać. Złapałem głęboki oddech próbując się uspokoić, musiałem zebrać myśli,
by wydostać się stąd i wrócić do domu.
Wziąłem
głęboki oddech i spróbowałem wyostrzyć wzrok, nadal nic nie widziałem.
Spróbowałem usłyszeć cokolwiek, lecz bezskutecznie. Ostatkiem sił przewróciłem
się na brzuch i próbowałem doczołgać się do którejś z ścian. Ruszyłem do przodu
każdy ruch sprawiał mi coraz większy ból, zignorowałem to. Łzy podchodziły mi
do oczu, ale gdy tylko pomyślałem o Harrym, wracała mi siła i szedłem naprzód.
Po kilku minutach udało mi się, poczułem zimną, chropowata powierzchnię.
Ostatkiem sił spróbowałem stanąć na nogi, nie dałem jednak rady. Zakręciło mi
się w głowie, nogi miałem jak waty. Sunąłem na dół, policzkiem przejechałem po
ścianie i runąłem na ziemię. Syknąłem z bólu, czułem lepka krew spływająca z
mojego policzka, zagryzłem wargę czując potwornie szczypanie na twarzy. Mokre
od potu włosy przykleiły mi się do czoła, czułem się jak gówno. Wziąłem głęboki
oddech i jeszcze raz spróbowałem przemieszczać się wzdłuż ściany, tym razem czołgałem
się. Chciałem uniknąć kolejnego upadku. Po kilku minutach męczarni, udało się.
Doszedłem do drzwi, z nadzieją uniosłem rękę i chwyciłem się klamki, udało mi
się, zamek puścił. Momentalnie poczułem chłodniejsze powietrze z ulgą chłodziły
liczne rany na moim ciele. Otworzyłem oczy, blask księżyca oślepił mnie,
natychmiast przymknąłem powieki. Nie mogłem przyzwyczaić się do światła, była
pełnia. Rozejrzałem się do o koła w obawie, że za chwilę ktoś naskoczy na mnie
i z powrotem wprowadzi do tamtej ciemnicy. Nie znałem tego miejsca, nie
wiedziałem w którą stronę uciekać. Znów czułem się bezsilny. Zacisnąłem żeby i
znów chwyciłem za trzon różdżki Pottera - mojej ostatniej nadziei. W momencie,
gdy miałem się teleportować poczułem silny uścisk na swoim ramieniu.
- Nie rób
tego. - Usłyszałem tuż za sobą.
Nie zdążyłem
się odwrócić, a poczułem dłoń na swoim ramieniu i szarpniecie, nim zdążyłem
jakkolwiek zareagować znalazłem się na chodniku przed swoim domem. Z ulgi
zacząłem płakać, moja ręką wciąż mocno trzymała różdżkę. Rozejrzałem się w
poszukiwaniu swojego wybawcy, ale nikogo już nie było. Zdołałem dowlec się do
wejścia, lekko puknąć w drzwi.
- Harry...!
- krzyknąłem cicho.
Opadłem z
sił i zemdlałem.
Nie byłem w
stanie siedzieć bezczynnie i czekać na jego powrót. Czułem się niepotrzebny i
bezużyteczny.
Mijały
kolejne minuty, a po Draconie ani śladu. Zagryzłem wargę i poczułem metaliczny
smak krwi, nie czułem jednak bólu. Myśl o blondynie doszczętnie zaprzątała mi
głowę, czemu akurat musiałem się zakochać w Malfoyu? Nie wiedziałem do końca
czy dobrze robię. Doskonale pamiętałem jego zachowanie jeszcze w szkole,
wredny, cyniczny, zimny gnojek. Nie byłem przekonany, co do jego zamiarów
względem mnie, pewny byłem tylko i wyłącznie swoich uczuć, jego ani trochę. Zawsze
miałem pecha w miłości, najpierw Cho, potem Ginny i Luna. Czemu to akurat ja
musiałem przechodzić w swoim życiu same niepowodzenia? Zerknąłem na zegar
wiszący na ścianie, wskazówki wyjątkowo leniwie odmierzały kolejne minuty,
umierałem z niepokoju. Czemu ten czas musiał się wlec tak bardzo?
Po kilku
sekundach usłyszałem ciche, urwane pukanie do drzwi, na nowo odżyła we mnie
nadzieja.
- Draco?! –
krzyknąłem. Nie otrzymałem odpowiedzi, a blondyna dalej nie było. Biłem się z
własnymi myślami, nie miałem pojęcia, co było źródłem dźwięku. Budziłem w sobie
ostatnie resztki nadziei, jednak całkiem na próżno. Sięgnąłem po różdżkę, którą
odłożyłem na krawędź łóżka, chciałem rzucić zaklęcie.
- Homenum
reveilo – wyszeptałem z nadzieją.
Tak, był tu!
Biegłem wzrokiem po całym pomieszczeniu z nadzieja, że uda mi się trafić na
przedmiot, który pomoże mi dostać się do drzwi, niestety nic odpowiedniego nie
przykuło mojej uwagi. Zacząłem panikować, a trzymana w dłoni różdżka
wyślizgnęła mi się z dłoni i poturlała pod łóżko. Jęknąłem z bezradności, Draco
tkwił pod drzwiami, a ja nadal nie wiedziałem jak mu pomóc. A jedyna rzecz,
która była wstanie wybawić mnie z opresji leżała głęboko pod łóżkiem. Przez
dłuższą chwilę zastanawiałem się, co zrobić. Czułem, że stało się coś złego.
Wiedziałem, że muszę coś zrobić tylko nie miałem pojęcia jak. Podparłem się
dłońmi o stolik nocny i spróbowałem ześlizgnąć się z łóżka. Jakoś się udało,
jednak w ostatniej chwili ręka, którą trzymałem na stoliku osunęła mi się i
upadłem na podłogę. Jęknąłem z bólu, zacisnąłem zęby i spróbowałem unieść
głowę, poczułem przyszywający ból w prawym ramieniu. Upadłem z sił, chciałem
się poddać, skoro i tak byłem bezużyteczną kaleką. Zacisnąłem powieki, nie
chciałem płakać jednak nie potrafiłem się powstrzymać. Łzy z wolna spływały po
moich bladych policzkach. W tamtej chwili w swojej głowie zobaczyłem twarz
Dracona i wiedziałem, że nie mogę się poddać bez walki. Podparłem się na lewej
dłoni i spróbowałem doczołgać się w stronę drzwi było mi cholernie ciężko, ale
ta myśl o blondynie dodawała mi siły. Wiedziałem, że znajdę go tam przed domem,
a tęsknota, strach i adrenalina potęgowała we mnie te moc. Modliłem się tylko w
duchu by moje najgorsze przypuszczenia jednak nie okazały się prawdziwe.
Pokonywałem
kolejne centymetry ciesząc się, że jestem coraz bliżej swojego celu. Łokcie, na
których zdarłem sobie naskórek przez chropowatą wykładzinę piekły mnie
niemiłosiernie, lecz w tamtej chwili najmniej mnie to obchodziło. Liczył się
tylko on. W duchu wyzywałem samego siebie o nie wyciągnięcie różdżki z pod
łóżka, jednak nie to było teraz ważne, musiałem się spieszyć. Wiedziałem, że
liczy się każda minuta. Gdy dotarłem do korytarza poczułem ulgę, znajdowałem
się coraz bliżej swojego celu. Drzwi wejściowe znajdowały się już w zasięgu
mojego wzroku. Poczułem ulgę.
- Zaraz będę
Draco, wytrzymaj... - szepnąłem.
Wziąłem
głęboki oddech i dalej czołgałem się ku wejściu, musiałem wytrzymać. Ostatnie
metry, już wyciągnąłem rękę w kierunku klamki. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy
po otwarciu drzwi były platynowe włosy sklejone lepką cieczą, wiedziałem, że to
krew.
- Draco –
zachlipałem, czołgając się w jego kierunku.
Jak można nie mieć dostępu przez dwa tygodnie i przeżyć? 0.o Szacun! XDD
OdpowiedzUsuńNo dobra, zdążyłam już zapomnieć, na czym sie skończyła poprzednia część XD
Ale chyba przerwa Ci służy, rozdział dłuższy niż zwykle ;-)
Jeeju, to było takie kochane *.*
Ciekawe, kto to Fretkę teleportował hmm?
Grr niech mu nic nie będzie, niech mu nic nie będzie... >.<
Lekko mnie wnerwiało, że z nich były takie trochę fujary :-/
Czekam niecierpliwie na ostatnią część i na eee... coś eee... pikantniejszego ;-)
Weny :*
I nieustającego dostępu do neta =^.^=
Oł żesz w mordę, ktoś cie podmienil czy jak? 100 razy lepszy styl niż w poprzednich częściach!
OdpowiedzUsuńNo i dłuższy, też plusik za to ;)
Jaa chce ostatnią część, bo umieram z ciekawosci *.*
I też czekam na troszke pikanterii @.@
Weny!
Właśnie znalazłam ten blog i Nie żałuję,opowiadanie jest boskie,czekam niecierpliwie na dalsze losy Harrego i Draco
OdpowiedzUsuń