Kolejny one-shot o tematyce potterowskiej, mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu, a pairing się spodoba.
Syśka :)
Już od dawna między nimi się nie
układało. Młodzieńcza miłość okazała się zwykłym zauroczeniem, niestety tylko
po stronie Harrego. Ginny nadal była ślepo zakochana. Dwa lata po wojnie wciąż
byli razem, z pozoru ich związek był idealny. Jednak rodzina dziewczyny
pragnęła by młodzi się pobrali. Potter bał się zaręczyn, tak naprawdę zamiast
legalizacji ich związku planował rozstanie. Nie był wstanie dłużej ciągnąć tej
farsy. Kochał Ginny, ale jak siostrę. Nie mógł jej dalej trzymać w kłamstwie.
Bał się jednak, strasznie się bał jak zareagują jego najbliżsi czyli jej
rodzina, bo na dobra sprawę oprócz Wesleyów nie miał nikogo bliskiego. Zdawał
sobie sprawę, że może nie być mile widziany na niedzielnych obiadkach, że może
nie być dla niego miejsca w ich domu podczas świąt. Musiał postawić wszystko na
jedną kartę i przemyśleć co będzie dla niego najlepsze.
Stał na ulicy Pokątnej, czekał na nią
tyłem odwrócony do ulicy więc nie mógł zobaczyć jak do niego podchodzi.
Dziewczyna natychmiast wtuliła się w plecy bruneta i uśmiechnęła promiennie do
niego. Widząc jej roześmiana twarz stracił całą odwagę, którą miał w sobie
zaledwie kilka minut wcześniej. Ginny nie zauważyła jak bardzo jej partner jest
zdenerwowany. Chwyciła jego dłoń ciągnąć w kierunku lodziarni. Harry zatrzymał
ją w połowie drogi, stanął stanowczo i spojrzał w jej nic nie rozumiejący wyraz
twarzy.
- Nie chce iść. - Odparł stanowczo.
- To gdzie chcesz iść? - Spytała, że
stoickim spokojem.
Pokręcił głową.
- Nic nie rozumiesz. - Rzekł po dłuższej
chwili milczenia.
- To może mi wytłumaczysz. -Bardziej
stwierdziła niż spytała.
Chciał jej wszystko powiedzieć, skończyć
z tą farsą. Był jednak tchórzem. Co za ironia prawda? Wielki wybraniec, nie bał
się samego Lorda Voldemorta, a boi się zerwać z dziewczyną. Zabawne.
- Ginny, posłuchaj. Musimy dać sobie
trochę czasu na przemyślenie kilku spraw. Zastanowić się co dalej z nami. Czy
będziemy razem czy nie. - Wydusił z siebie. Ostrożnie skierował na nią swoje
nieśmiałe spojrzenie. Ta poderwała się miejsca w którym stała.
- Dobrze Harry. - Odpowiedziała
podejrzanie spokojnie i odeszła.
Nie ruszył się z miejsca, odprowadził ją
wzrokiem do jakiejś nowo otwartej kawiarni, natomiast sam z przestrogą poszedł
zupełnie w przeciwnym kierunku.
Przez następne dni mijali się, było im
tak wygodniej. Niestety dla Pottera to nie był koniec przecież oficjalnie mieli
przerwę, a o żadnym rozstaniu nie było mowy. Odwlekał jednak decyzję o rozmowę
najdłużej jak tylko mógł.
Minęło kilka tygodni, które między nimi
nie zmieniły praktycznie nic. Czy to nie śmieszne? Oddalić się od siebie w tak
krótkim czasie. Ginny diametralnie zmieniła podejście do zaistniałej sytuacji.
Pewna swojej miłości cierpliwie czekała by przyjąć swojego ukochanego z
otwartymi ramionami, gdy ten tylko zda sobie sprawę ze swoich uczuć.
Wchodził na posesję swojego przyjaciela,
czuł się tu jak w domu... w końcu tyle lat już się przyjaźnią. Wiedział, że
popełnił błąd zakochując się w nim. Jednak ta miłość zbyt długo tliła się w
czeluściach jego duszy. Za wszelką cenę chciał zapomnieć, lecz nie potrafił, a
może nie chciał? Mniejsza z tym. Wszedł cicho, od razu kierując się do salonu.
Znał plan tego domu chyba lepiej niż swojego własnego. Przecież to tutaj
spędzał najwięcej czasu. Zwłaszcza gdy on i jego dziewczyna, była już zresztą -
mieli ciche dni. Skończył z nią dla niego i dla siebie. Ryzykował, jednak mógł
zyskać o wiele więcej.
Godzinę po tym jak mężczyzna wszedł do
domu, pojawiła się ona piękna, młoda... Ginny. Liczyła na zwykłe spotkanie, nic
nie znaczące. Otworzyła drzwi. W o kół panowała cisza. Była tak dotkliwa, że
bała się wejść głębiej. Jednak ciekawość okazała się silniejsza, jak to u
kobiet. Leniwym krokiem skierowała się w stronę jedynego oświetlonego
pomieszczenia w całym domu. Drzwi były lekko przymknięte, lecz nie do końca.
Uchyliła je szerzej i zamarła na widok swojego odkrycia. Sparaliżowana miała ochotę
krzyczeć i płakać. Jedyne co zrobiła to wycofała się do przedpokoju i czym
prędzej wybiegła z domu. Nie zauważona.
W tym samym momencie w salonie niczego
nieświadoma para kochanków oderwała się od siebie, by wyrównać swoje
przyspieszone oddechy.
- To będzie cholernie trudne, ale nie
wyobrażam sobie innego rozwiązania. Musimy im powiedzieć, im wszystkim. Bez
względy na to jak zareagują nie zrezygnuje z ciebie Harry. Zbyt długo czekałem
na ciebie, a teraz kolejne długie dni zbierałem siły by wyznać ci swoje
uczucia. - Wyszeptał brunetowi nie przerywając przy tym kontaktu wzrokowego.
Długo czekał na jego odpowiedź,
zatrącając się jednocześnie w zieleni jego cudownych oczu.
Harry uniósł głowę, a ich spojrzenia
spotkały się.
- Wiem, zmarnowałem zbyt wiele czasu z
Ginny... Za długo skrywałem swoje prawdziwe uczucia. - Powiedział jednocześnie
wtulając się w tors stojącego przed nim mężczyzny.
- Harry... - Zaczął.
- Ciii... - Przerwał mu. - Niech ten
wieczór będzie końcem jednego, a zarazem nowym lepszym początkiem nowego życia
Ron.
- Wspólnego życia. - Poprawił go
rudzielec.
Oł.
OdpowiedzUsuńMaj.
Fakin.
Gad.
Mózg mi rozjebało.
Syśka, coś Ty kobieto ćpała?
Jak zobaczyłam zdjęcie na górze, to pierwszym moim skojarzeniem był... trójkąt. No, ale to takie moje małe zboczenie (trójkąty rządzą! Nie, ja tego wcale nie napisałam >.< *rumieniec*). Potem GinnyxRon-ale uznałam, że za bardzo patokazirodcze, więc odpada. A potem: Kuźwa! Ron i Harry? 0.o
A ja myślałam, że Snarry jest dziwne...
Dobra, cieszę się badzio, że wreszcie coś dodałaś (chociaż za krótkie!)
Znowu Ginny olewana przez Harrego, ech, to taki uroczy i niemal kanoniczny stereotyp fanfikowy=^.^=
“Wtulając się w tors stojącego przed nim mężczyzny“-awwwwww *.*
Końcówka rozptapiajaca
I happy end, jeeeeeej :-D
Kurde, nie jesteście może przeze mnie pod lekką presją ciągłego lania lukru? XDD
Krótkie ale słoodkie =^.^=
3mcie się cieplutko (a u mnie śnieg jest :-D) i miejcie wenę!
Lekko zszokowana i bardzo roztopiona ja :*