Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

niedziela, 20 grudnia 2015

Mix z Harry Potter

Napiszę tylko jedno... te miniaturki pisałam na samym początku swojej pseudo kariery... teksty są banalne i denne, więc miejcie litość!
Syśka
PS  Jak zwykle będę wdzięczna za każdą opinię





ZA KAŻDYM RAZEM (PARKINSON/GOYLE)

Dzisiejszej nocy w domu węża panowała huczna atmosfera. Wszystko było spowodowane wygranym meczem z gryffonami. Malfoy złapał znicz przed Potterem. Nikt nie spał w swoim dormitorium, wszyscy świętowali, a alkohol lał się strumieniami. Żaden Ślizgon tego wieczoru nie był trzeźwy. Gwar i ciągłe wiwaty wydawały się trwać bez końca. Gregory Goyle jak zwykle przebywał blisko swoich przyjaciół, Vincentego Grabbe i Dracona Malfoy. Od dziecka trzymali się blisko. Oczy Gregorego cały czas bacznie obserwowały jedną z najpiękniejszych Ślizgonek, jakie znał, mianowicie Pansy Parkinson. Od kilku miesięcy nieustannie o niej myślał i potwornie jej pragnął. Jednak, kim on był w porównaniu z takim arystokratą, jak Draco Malfoy? Oj tak Pansy szalała za Malfoyem odkąd pamiętał, Jednak ten wyraźnie ją olewał w odwecie Pansy, co rusz prowadzała się z innym, co arystokracie było obojętne. Goyle nie miał u niej żadnych szans i wiedział o tym doskonale. Był nikim dla Pansy, która nigdy nie zwracała na niego uwagi, ignorowała go.
Impreza trwała do czwartej nad ranem. Więc gdy kilka minut po czwartej Gole obudził się nie było już nikogo w pokoju wspólnym. Wstał i natychmiast stwierdził z niesmakiem, że okropnie ścierpł i okropnie boli go głowa, zdenerwował się. Z grymasem na twarzy powoli podniósł się i spostrzegł ją - leżąca w dwuznacznej pozycji na fotelu przy kominku. Podszedł bliżej i zobaczył, że dziewczyna śpi. Jej kusa spódniczka odsłaniała jej piękne uda oraz fragment czarnych majtek. Odpięte guziki przy dekolcie wyłaniały jej piękny i pokaźny biust, usta miała lekko rozchylone. Na ten widok w jego kroczu materiał spodni zaczął się coraz bardziej opinać. Z trudem udało mu się opanować swoje żądze, w wyobraźni już miał ją pod sobą, lecz Gregory nie był gwałcicielem i nie chciał jej wykorzystać. Obdarzył ją ostatnim pełnym pożądania spojrzeniem i wziął ją delikatnie na ręce z zamiarem zniesienia do jej łóżka. Wolał oszczędzić dziewczynie spania w tak nietypowej pozycji. Gdy tylko wziął ją w ramiona, Pansy automatycznie uwiesiła mu się na szyi.
- Draco, kochanie - powiedziała
- Pansy to ja Gregory, zaniosę cię do łóżka.
- Chcę zostać z tobą kochanie - powiedziała i pocałowała go tak namiętnie, że nie był wstanie jej się oprzeć.
Ślizgonka przyciągnęła go do kolejnego pocałunku. Było mu tak niesamowicie dobrze, jednak myśl o jej stanie nie pozwalała mu na więcej. Stał tak po środku pokoju, trzymał ją mocno w ramionach i zastanawiał się, co robić dalej. Jej zapach był na tyle kuszący, że powoli położył ją na kanapie i ulegle odwzajemniał wszystkie darowane mu pieszczoty. Dotykał jej delikatnie i zmysłowo, chciał zbadać i poczuć całe jej ciało, zapamiętać każdy jej fragment, wiedział, ze to pierwsza i jedna okazja by cieszyć się jej bliskością. Po kilku minutach już nawet przestało mu przeszkadzać ciągłe powtarzania do jego osoby imienia Malfoya. Delikatnie pieścił jej udo, gdy doszedł do jej intymnego miejsca zdał sobie sprawę, że jest gotowa. Szybko zdjął z niej i siebie zbędne ubrania i delikatnie w nią wszedł była cudownie ciasna, a jej jęki dodatkowo rozbudzały jego emocje. Skończył o wiele za szybko, ale już nic nie mógł na to poradzić. Niechętnie wstał i spostrzegł, że śpi. Ubrał ją i ułożył na tyle wygodnie, by nie odczuła po przebudzeniu żadnych fatalnych skutków spania na niewygodnej kanapie. Okrył dziewczynę kocem i lekko pocałował. W swoim dormitorium Grabbe i Malfoy już spali, widocznie nie przejęli się jego nieobecnością. Położył się, lecz nie mógł zasnąć. Ciągle myślał o tych chwilach z nią.
Kilka tygodni później zobaczył ją w bibliotece całująca się z jakimś nieznanym mu Ślizgonem z ostatniej klasy, fakt ze ktoś ją dotyka był upokarzający dla niego. Już chciał tam iść, lecz przypomniał sobie, że nie ma takiego prawa, w końcu jego i Pansy nic nie łączy. Odszedł, lecz po kilku minutach Pansy go dogoniła.
- Słuchaj to, że mnie raz przeleciałeś nie znaczy, że jestem twoja własnością. Na szczęście nic nie zrobiłeś, ale dałeś dobitnie do zrozumienia, że jest coś na rzeczy. Wiedz, że sobie tego nie życzę. Poza tym możesz mnie mieć, kiedy chcesz Gregory -rzuciła jakby od niechcenia i odeszła od niego z uśmiechem. Oszołomiony Ślizgon stał po środku korytarza i powoli analizował każde wypowiedziane przez nią słowo. Wyraźnie wstrząśnięty zdał sobie sprawę, jak będą wyglądać jego dalsze relacje z dziewczyna. I tak się stało. Od tamtej pory spotykali się, uprawiali seks i nic poza tym nic ich nie łączyło.
Puste lale tak miały. W związku z tym Gregory Goyle stał się jednym z wielu, który mógł mieć Pansy Parkinson gdzie chciał i kiedy chciał.


MAMA (HERMIONA/LUPIN)

Do tej pory nie wiem jak do doszło do tak diametralnych zmian w moim krótkim życiu. W jednej chwili cieszyłam się z pokonania Voldemorta. Zadowolona, że nikomu z moi bliskich nie zagraża już niebezpieczeństwo. Kilka godzin później cały mój wewnętrzny spokój wali się jak domek z kart. Moi rodzice nigdy nie odzyskają pamięci i to przeze mnie. Załamałam się, bo kto by tego nie zrobił w mojej sytuacji? Czuje się doprawdy beznadziejne, chce umrzeć. Nie mam, dokąd iść, przez chwilę pomieszkiwałam u państwa Wesley, ale widziałam jak bardzo krępuje ich ta sytuacja. Dziewczyna, bezdomna, bez rodziny w świecie czarodziei, bez grosza przy duszy.
Wiec niemal natychmiast przystanęłam na propozycję profesora Lupina, gdy zaproponował pokój w swoim mieszkaniu. Od dawna uważałam go za kogoś więcej niż tylko nauczyciela. Był moim przyjacielem i ufałam mu.
Po wojnie zmieniło się zbyt wiele zwłaszcza dla naszej dwójki. Remus został sam, Tonks zginęła, osierocając tym samym małego Teddiego. Postanowiłam mu się odwdzięczyć w zamian za lokum i pomagałam w codziennych czynnościach i przede wszystkim opieką nad małym.
Tak minęły nam dwa lata, lecz wszystko zmieniło się pewnego wieczora, nie różnił się niczym od innych wspólnie spędzonych tuż po kolacji - rozsiedliśmy się wygodnie w salonie na poduchach, wokół nas było pełno mugolskich zabawek. Bawiliśmy się z chłopcem, nic nie wskazyw
ało na to by atmosfera stała się napięta i niekomfortowa. Teddi potknął się i zaczął płakać, Remus natychmiast podszedł do małego z zamiarem pocieszenia. Jednak ten wyrwał się z jego objęć i wystrzelił w moją stronę.
- Chcę do mamusi - bąknął. Po chwili szczelnie zamknięty w moich ramionach uspokajał się pomału.
Ostrożnie uniosłam w głowę i spojrzałam na Lupina, chcąc wyczytać z jego spojrzenia cokolwiek z uczuć, które teraz nim buzowały. Ten patrzył na mnie wzrokiem, którego za nic nie potrafiłam rozszyfrować, a myślałam sobie, że po dwóch latach wspólnego mieszkania już nic mnie nie zaskoczyć.
- Pójdę go umyć - powiedziałam cicho i mocno trzymając małego wyszłam z salonu.
Gdy mały Lupin już spał udałam się do kuchni by się czegoś napić. Miałam nadzieję, że Remus już śpi. Niestety się przeliczyłam siedział na krześle w kuchni.
- Czekałem na ciebie Hermiono - rzekł cicho.
Usiadłam na przeciwko niego, pod stołem z nerw wyginałam sobie palce, pod dziwnym kontem. Przynosiło mi to ulgę i trochę uwolniłam się od głupich myśli, tak naprawdę bałam się o to, że będzie mi kazał zniknąć, wynieść się z ich życia. Mimo wszystko Ted był dla mnie jak syn, a on… Był moim profesorem? Opiekunem? Zwiesiłam głowę. Poczułam dłoń na mojej twarzy i spojrzałam na niego.
- Boję się, że odejdziesz i znowu będę sam – wyznał zdenerwowany. Chciałam coś powiedzieć jednak przerwał mi wypowiedz - kładąc palec na moich ustach. – Hermiono, ja i Ted bardzo cię potrzebujemy… nie poradzę sobie beż ciebie, nie odchodź.
Jak on mógł pomyśleć, że odejdę?

- Czemu myślisz, że chcę odejść? – spytałam szybko, ani trochę nie udając zaskoczenia.
- Jesteś młoda, a Ted, my… - zaczął
- Ted jest dla mnie jak syn - wyznałam. – Nie mam nikogo oprócz was, myślisz, że mogłabym być tak samolubna i odejść?
Wstał od stołu i podszedł do mnie, chwycił za rękę i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się mocno w jego tors. Cieszyłam się tym jak bardzo blisko niego jestem, pierwszy raz zresztą. Spojrzałam mu w oczy, wtedy stało się to, o czym bałam się nawet marzyć. Ujął moja twarz w swoje męskie dłonie i złożył na moich ustach tak delikatny i subtelny pocałunek, że całe moje ciało ogarnął przyjemny dreszcz podniecenia.
- Wiem, że to głupie i nierealne. Zakochałem się w tobie. Czy chcesz być ze mną Hermiono już do końca? – spytał bardzo cicho.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, pierwszy raz od dwóch lat poczułam się pewnie.
I miałam rodzinę, której, tak bardzo pragnęłam


CZAS (HERMIONA/VOLDEMORT)

- Naprawdę myślisz, że to coś da? - Spytała po raz kolejny tego wieczoru.
- Hermiono... - zaczął spokojnie. - Musimy dowiedzieć się jak zniszczyć horkruksy. Nie mam czasu na wertowanie tysiąca książek. 
- Wiem, ale...
- Żadnego, ‘ale'. Dumbledore mi nic nie powiedział. Musimy działać - warknął Harry, już totalnie wyprowadzony z równowagi.
- Slughorn wiedział - wtrącił Ronald. - Ktoś na pewno wie, musimy szukać - ciągnął rudzielec podchodząc do Granger i zamykając jej drobną dłoń w swoje. Dziewczyna uśmiechnęła się, dotyk jej chłopaka zawsze działał na nią krzepiąco.
- Martwisz się o nią... i nie tylko ty Ron. Tylko powiedz szczerze. Mamy inne wyjście? Ten kicz z Turniejem Trójmagicznym jest świetny. Voldemort z pewnością da się nabrać...
- Harry przestań wypowiadać jego imię! - jęknął stanowczo Ronald.
- Ok przestanę. Mam dalej ciągnąć wszystko od początku? - spytał z nadzieją - Czy mogę na Was liczyć?
Hermiona spojrzała na chłopaka siedzącego obok niej i kiwnęła głową.
- Ron? - spytał przyjaciela.
- Jestem z wami, nie zostawię Hermiony. - odpowiedział stanowczo i przytulił dziewczynę.
Minęło kilkanaście dni, które spędzili na przygotowaniach do swojej misji.
Bali się. W końcu nie codziennie cofa się w czasie by zbliżyć się do największego czarnoksiężnika w celu zdobycia wszystkich informacji o właściwościach horkruksów.
Wiedzieli jak cofnąć się w czasie. Hermiona zadbała o wszystko. Stali teraz w samym środku lasu. Trzymali się mocno za ręce. Hermiona kurczowo trzymała swoją miniaturową torebkę w koraliki - ich cały dobytek. 
Zaklęcie.
Wrażenia jak by po podróży świstoklikiem, lecz sto razy bardziej nieprzyjemne.
Wyładowali niezbyt komfortowo. Nie było zbyt miękko. Przypominało to upadek z metrowej wysokości.
Zza ciemnych krzaków i drzew dało się spostrzec jasno oświetlony zamek - cel ich podróży.
- Hogwart... - Szepnął Harry ciągnąć przyjaciół bardziej w głąb zakazanego lasu. Na razie nie mogli się ujawnić.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Kilka Imperiusów oraz Obliwiate pomogło im w realizacji swojego planu. Dziś miała odbyć się impreza z okazji otwarcia Turnieju Trójmagicznego. 
Hermiona nie miała problemu w realizacji zadania. Młody Tom Riddle lgnął do niej niczym pszczoły do miodu.
- Hermiono nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak się cieszę z faktu, że cię poznałem.- wyznał Tom między pocałunkami, którymi ją obdarowywał. - Jesteś piękną i zdolną czarodziejką. Oboje kończymy w tym roku szkołę. Zostań, że mną razem staniemy się władcami świata - wyszeptał bawiąc się jednocześnie jej nagą piersią. 
Hermiona z coraz bardziej donośnym jękiem reagowała na pieszczoty leżącego obok niej chłopaka. Patrząc w jego twarz nie mogła znaleźć cienia podobieństwa do swojego wroga - okropnego i bezlitosnego mordercy. Przekonała się o tym z chwilą, gdy po kilki drinkach znalazła się z Tomem w pokoju życzeń, który teraz był najpiękniejsza sypialnią, jaką kiedykolwiek widziała na oczy. Na nic zdało się jej sumienie. Nie ważne było, że to młody Tom, mniej groźny. Choć już wtedy planował masowy mord.
Leżała naga na jedwabnej pościeli, która idealnie współgrała z jej leniwymi ruchami wykonywanymi pod wpływem dotyku mężczyzny. 
Pochylił się nad nią. Jedną dłoń umieścił tak by moc podtrzymywać jej głowę. Przystawił swoje usta do jej spragnionych warg i zamknął je w czułym pocałunku. Delikatnie koniuszkiem języka posmakował jej dolną wargę by po chwila móc wtargnąć do mokrego i ciepłego wnętrza, gdzie czekał na niego chętny do wspólnej zabawy język jego kochanki. Subtelnie suwał po jej podniebieniu. Wolną ręką gładząc jej brzuch by po chwili sunąc w strategiczne miejsce na jej ciele. 
Całą noc powtarzał jej, jaką jest piękna. Nie zabrał jednak jej dziewictwa. Pozwolił sobie tylko na liczne pieszczoty, a co najważniejsze nie żądał niczego w zamian. Raczej oczekiwał... By została. Jednak Hermiona dowiedziała się wszystkiego, co chciała, nic już nie trzymało jej przy jego boku. Mimo licznych uniesień w jego ramionach.
- Jak poszło? - spytał zdenerwowany Wesley.
- Dobrze. Mam to, czego chcieliśmy. Wiem wszystko.
- Ron wiesz, co masz robić? - upewnił się Harry.
Ten podszedł do Hermiony i za pomocą różdżki uwolnił od niej wspomnienie po nocy spędzonej z młodym, Voldemortem, które chwilę później zostało szczelnie zamknięte w szklanej fiolce.
Przyszła kolej, na Harrego złapał fiolkę, że wspomnieniem i teleportował się z trzaskiem do gabinetu profesora zostawiając wspomnienie wraz z listem. Były zaczarowane. Na kopercie widniał napis, że dane mu będzie poznać zawartość w odpowiednim czasie. 
Albus Dumbledore doskonale zdawał sobie sprawę z mocy magii i wiernie strzegł listu oraz fiolki przez długie lata.
Obudził się w środku nocy. Doskonale wiedział, co jest powodem jego bezsenności. Voldemort. Od kilkunastu miesięcy starał się rozwikłać zagadkę dotycząca horkruksów. Musiał pomóc Harremu. Podszedł do okna i spojrzał w ciemne niebo. Podświadomie wiedział, co musi robić.
Następnego dnia odwiedził swoją skrytkę u Gringotta. Tam odnalazł odpowiedź na wszystkie nurtujące go pytania. Zostało mu tylko przekazać tą wiedzę wybrańcowi.
Wszystko stało się jasne. 
Potter gwałtownie zbudził się ze swojego snu.
- Hermiona, Ron! - darł się biegając jak głupi po całym namiocie.
- Co jest stary? - pytał nadal zaspany Ron.
- Wiem już, o co chodzi z tymi horkruksami! - krzyczał uradowany. 
Uśmiechnęła się przebiegle. Według planu mieli załatwić sprawę tak by nie zmienić przebiegu wydarzeń. Oraz co najważniejsze – zapomnieć. Hermiona jednak nie wyczyściła swoich wszystkich wspomnień. Zostawiła dla siebie te z nocy spędzonej w towarzystwie Czarnego Pana. 
Nikt nigdy się o tym nie dowie.
Przecież wszystko przebiegło zgodnie z planem prawda?
A mówili, że nie wolno bawić się czasem, głupcy…


2 komentarze:

  1. Serdecznie zapraszam do nowego spisu opowiadań potterowskich.
    Zbieramy wszystkie opowiadania, które są w trakcie tworzenia.

    http://potterowskispis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobały mi się wszystkie miniaturki, chociaż najbardziej przypadła mi do gustu Hermiona x Lupin. Być może dlatego, że nie było tam podtekstów seksualnych ;) Zarówno Hermiona, jak i Lupin zachowywali się jak na samotne, pragnące miłości osoby. Co do Pansy i Gregory'ego- miniaturka przyjemna, wywołała na mojej twarzy uśmiech, szczególnie gdy wyobraziłam sobie głupią minę Goyle'a, gdy Pansy oznajmiła mu, że może być jego. Najmniej podobała mi się Hermiona x Voldemort, chyba przez brak kanonicznych postaci. Po prostu nie mogę sobie wyobrazić, że Hermiona się oddaje, Ron na to pozwala, a Voldemort jest czułym kochankiem, gdyby nie to byłoby lux ;)

    Zapraszam do mnie ;) miniaturkidosme.blogspot.com

    BellatriX

    OdpowiedzUsuń