Blog zawiera opowiadania o tematyce zarówno heteroseksualnej jak również homoseksualnej (yaoi i yuri). Jeżeli nie lubicie stosunków męsko-męskich/damsko-damskich, to albo opuścicie bloga albo omijajcie tego typu posty.
Tak więc zostaliście ostrzeżeni i czytacie na własną odpowiedzialność :) .

poniedziałek, 19 października 2015

Miłość Największą magią na świecie (LILY I JAMES)


Zapraszam do czytania ;)
Syśka



W Dolinie Godryka słońce leniwie wyjawiało się zza horyzontu.
Rodzina Potterów jeszcze smacznie spała w zaciszu swoich sypialni, by za chwilę wyjść na przeciw kolejnemu dniu.

James powoli otwierał swoje zaspane oczy. Pierwszą rzeczą, którą ujrzał tego poranka, była spokojna twarz jego ukochanej żony. Dziś zasnęła spokojnie, i żaden koszmar nie wyrwał ją ze snu. Lubił obserwować, Lily gdy spała. Kochał ją ponad życie, odkąd tylko zdołał sięgnąć pamięcią. Wcześniej nie potrafił sobie tego uświadomić. Na szczęście w porę wydoroślał i zrozumiał u czyjego boku znajdzie upragnione szczęście.
Z pokoju obok dobiegł do niego głos jego syna Harrego. Mały właśnie głośno się roześmiał. James podniósł się z małżeńskiego łóżka i poszedł do pokoju dziecinnego, który znajdował się na przeciwko ich sypialni. Malutkie ciałko jego jedynego dziecka rozkosznie tuliło się przez sen do swojego pluszowego słonia, leżąc w dziecinnym łóżeczku. W najmniejszym stopniu nie wskazywało na to by ten słodki maluszek się obudził.
Mężczyzna sięgnął po swoje okulary, które wczoraj wieczorem zostawił na komodzie. Spojrzał na książkę, którą wczoraj zaczął czytać małemu przed snem - "Baśnie Barda Beedle'a". Gdy jako dziecko poznał tą książkę śmiał się z peleryny niewidki, a kilka lat później dostał taką samą od swojego ojca. Wiedział, że jego syn również ją otrzyma, by wyciągała go z każdych nawet największych kłopotów, tak samo jak jego samego.
Od razu sięgnął pamięcią do swoich szkolnych przyjaciół. Wczorajszego dnia, kiedy Peter po namowach Syriusza stał się strażnikiem przysięgi wieczystej, Potterowie w końcu mogli spać spokojnie i choć w połowie żyć normalnie. Zdawali sobie sprawę z tego, że dopóki ich wieloletni przyjaciel strzeże miejsca ich pobytu, im nic nie grozi. Cieszyli się, że ten koszmar się skończył. Życie w ciągłym strachu o swoją rodzinę i te nieprzespane noce będą należeć do przeszłości. Biorąc ślub z Lily wiedział, że to najlepsza decyzja w jego życiu. Gdy kilka lat później dzięki niej został ojcem, cieszył się jeszcze bardziej, a pomyśleć, że był pewny tego, że nie można być bardziej szczęśliwym.
Z rozmyśleń wyrwał go odgłos dobiegający z kuchni.
Obrazek, który tam zastał rozczulił go jeszcze bardziej niż te wspomnienia chwilę temu. Lily energicznie, drewnianą łyżką mieszała jajka na patelni.
- Kochanie, ty nigdy nie nauczysz się używać czarów w kuchni. - Zaśmiał się przytulając się do pleców swojej żony.
- Oj tam. Zostałam wychowana tak, a nie inaczej. Większość czarodziei bez czarów nie umiałaby sobie głupiej kawy zrobić James. - Odcięła się.
Po chwili radosny pisk ich dziecka rozniósł się po całym domu. Małżeństwo poszło po synka i po chwili wszyscy zasiedli do wspólnego śniadania.
- Dumbledore mówił, do czego mu potrzebna peleryna niewidka? - spytała Lily.
- Nic nie mówił. Troszkę żałuję, że ją oddałem mógłbym czasem gdzieś wyjść dzięki niej.
- Taa jasne. Na pewno bym cię puściła. - bąknęła.
Oboje wybuchli śmiechem, który okazał się być zaraźliwym, ponieważ ich synek, mimo iż nie świadom omy wtórował swoim rodzicom. Takie przekomarzanie się było w ich małżeństwie na porządku dziennym.
Dzień mijał im spokojnie. Syriusz odwiedził przyjaciół, i przy okazji pobawił się z Harrym. Jako ojciec chrzestny, spisywał się doskonale. Dziś ku uciesze małego, podarował mu zabawkową miotle. Mały zwinnymi raczkami uchwycił rączkę nowej zabawki i zadowolony szybował po całym pokoju. James robił synowi pamiątkowe zdjęcia, a reszta przyjaciół zachwycona podziwiała poczynienia małego Pottera.
Kolejne dni mijały spokojnie. Ostatni czas był jednym z najlepszych biorąc pod uwagę wydarzenia z ostatniego roku.
Tuż po narodzinach syna na ich drodze znów stanął Severus. Opowiedział o przepowiedni, przez którą ich rodzinie groziło ogromne niebezpieczeństwo. Nikt oprócz Potterow oraz Dumbledora nie wiedział o zamiarach Snape, wspólnie w wielkiej tajemnicy były trzymane jego dobre intencje.
W harmonii mijały im kolejne tygodnie, niestety sielankę przerwało im spotkanie z Glizdogonem. Zachowanie ich przyjaciela bardzo zmartwiło małżeństwo. Mężczyzna był przygaszony, smutny i nieobecny myślami. Chcieli się dowiedzieć, co mu się stało, lecz ten wykręcał się od odpowiedzi.
Następny dzień mijał wolno, nie różniąc się niczym od tych wcześniejszych. Więc, gdy drzwi wejściowe zaskrzypiały lekko  żadne z nich nie pomyślało nawet o tym, że mają przed sobą ostatnie chwilę w swoim życiu. Żadne z nich nie miało przy sobie różdżki... Jak by tylko czekali na śmierć, ale czy mogli się spodziewać zdrady przyjaciela?
Jedynie magia miłości uchroniła chłopca przed śmiercią.
Jego rodzice zginęli z rąk samego Lorda Voldemorta, a mały Harry do końca życia będzie pamiętał zielony błysk światła w swoim małym dziecinnym pokoiku.
Tego dnia przekonał się, że prawdziwą miłość nie pokonasz Avadą, ani żadnym innym zaklęciem.
Lily i James Potter są dowodem na to, że prawdziwa miłość pojawia się całkiem nieoczekiwanie. I, że jej magia może zrobić wszystko.
Dlatego Harry przeżył...
I mimo, że po rodzicach pozostała mu tylko pamiątkowa blizna w kształcie błyskawicy - wiemy, że powróci by dopełnić swoje przeznaczenie i przywrócić upragniony pokój w magicznym świecie.
A jego rodzice będą żyć w jego sercu do samego końca.
Bo największą magią na świecie jest miłość.
Pamiętaj o tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz