Zapraszam do czytania ;)
Syśka
W Dolinie Godryka słońce leniwie wyjawiało się zza
horyzontu.
Rodzina Potterów jeszcze smacznie spała w zaciszu swoich
sypialni, by za chwilę wyjść na przeciw kolejnemu dniu.
James powoli otwierał swoje zaspane oczy. Pierwszą rzeczą,
którą ujrzał tego poranka, była spokojna twarz jego ukochanej żony. Dziś
zasnęła spokojnie, i żaden koszmar nie wyrwał ją ze snu. Lubił obserwować, Lily
gdy spała. Kochał ją ponad życie, odkąd tylko zdołał sięgnąć pamięcią.
Wcześniej nie potrafił sobie tego uświadomić. Na szczęście w porę wydoroślał i
zrozumiał u czyjego boku znajdzie upragnione szczęście.
Z pokoju obok dobiegł do niego głos jego syna Harrego. Mały
właśnie głośno się roześmiał. James podniósł się z małżeńskiego łóżka i poszedł
do pokoju dziecinnego, który znajdował się na przeciwko ich sypialni. Malutkie
ciałko jego jedynego dziecka rozkosznie tuliło się przez sen do swojego
pluszowego słonia, leżąc w dziecinnym łóżeczku. W najmniejszym stopniu nie
wskazywało na to by ten słodki maluszek się obudził.
Mężczyzna sięgnął po swoje okulary, które wczoraj wieczorem
zostawił na komodzie. Spojrzał na książkę, którą wczoraj zaczął czytać małemu
przed snem - "Baśnie Barda Beedle'a". Gdy jako dziecko poznał tą
książkę śmiał się z peleryny niewidki, a kilka lat później dostał taką samą od
swojego ojca. Wiedział, że jego syn również ją otrzyma, by wyciągała go z
każdych nawet największych kłopotów, tak samo jak jego samego.
Od razu sięgnął pamięcią do swoich szkolnych przyjaciół.
Wczorajszego dnia, kiedy Peter po namowach Syriusza stał się strażnikiem
przysięgi wieczystej, Potterowie w końcu mogli spać spokojnie i choć w połowie
żyć normalnie. Zdawali sobie sprawę z tego, że dopóki ich wieloletni przyjaciel
strzeże miejsca ich pobytu, im nic nie grozi. Cieszyli się, że ten koszmar się
skończył. Życie w ciągłym strachu o swoją rodzinę i te nieprzespane noce będą
należeć do przeszłości. Biorąc ślub z Lily wiedział, że to najlepsza decyzja w
jego życiu. Gdy kilka lat później dzięki niej został ojcem, cieszył się jeszcze
bardziej, a pomyśleć, że był pewny tego, że nie można być bardziej szczęśliwym.
Z rozmyśleń wyrwał go odgłos dobiegający z kuchni.
Obrazek, który tam zastał rozczulił go jeszcze bardziej niż
te wspomnienia chwilę temu. Lily energicznie, drewnianą łyżką mieszała jajka na
patelni.
- Kochanie, ty nigdy nie nauczysz się używać czarów w
kuchni. - Zaśmiał się przytulając się do pleców swojej żony.
- Oj tam. Zostałam wychowana tak, a nie inaczej. Większość
czarodziei bez czarów nie umiałaby sobie głupiej kawy zrobić James. - Odcięła
się.
Po chwili radosny pisk ich dziecka rozniósł się po całym
domu. Małżeństwo poszło po synka i po chwili wszyscy zasiedli do wspólnego
śniadania.
- Dumbledore mówił, do czego mu potrzebna peleryna niewidka?
- spytała Lily.
- Nic nie mówił. Troszkę żałuję, że ją oddałem mógłbym
czasem gdzieś wyjść dzięki niej.
- Taa jasne. Na pewno bym cię puściła. - bąknęła.
Oboje wybuchli śmiechem, który okazał się być zaraźliwym, ponieważ
ich synek, mimo iż nie świadom omy wtórował swoim rodzicom. Takie
przekomarzanie się było w ich małżeństwie na porządku dziennym.
Dzień mijał im spokojnie. Syriusz odwiedził przyjaciół, i
przy okazji pobawił się z Harrym. Jako ojciec chrzestny, spisywał się
doskonale. Dziś ku uciesze małego, podarował mu zabawkową miotle. Mały zwinnymi
raczkami uchwycił rączkę nowej zabawki i zadowolony szybował po całym pokoju.
James robił synowi pamiątkowe zdjęcia, a reszta przyjaciół zachwycona
podziwiała poczynienia małego Pottera.
Kolejne dni mijały spokojnie. Ostatni czas był jednym z
najlepszych biorąc pod uwagę wydarzenia z ostatniego roku.
Tuż po narodzinach syna na ich drodze znów stanął Severus.
Opowiedział o przepowiedni, przez którą ich rodzinie groziło ogromne
niebezpieczeństwo. Nikt oprócz Potterow oraz Dumbledora nie wiedział o
zamiarach Snape, wspólnie w wielkiej tajemnicy były trzymane jego dobre
intencje.
W harmonii mijały im kolejne tygodnie, niestety sielankę
przerwało im spotkanie z Glizdogonem. Zachowanie ich przyjaciela bardzo
zmartwiło małżeństwo. Mężczyzna był przygaszony, smutny i nieobecny myślami.
Chcieli się dowiedzieć, co mu się stało, lecz ten wykręcał się od odpowiedzi.
Następny dzień mijał wolno, nie różniąc się niczym od tych
wcześniejszych. Więc, gdy drzwi wejściowe zaskrzypiały lekko żadne z nich nie pomyślało nawet o tym, że
mają przed sobą ostatnie chwilę w swoim życiu. Żadne z nich nie miało przy
sobie różdżki... Jak by tylko czekali na śmierć, ale czy mogli się spodziewać
zdrady przyjaciela?
Jedynie magia miłości uchroniła chłopca przed śmiercią.
Jego rodzice zginęli z rąk samego Lorda Voldemorta, a mały
Harry do końca życia będzie pamiętał zielony błysk światła w swoim małym
dziecinnym pokoiku.
Tego dnia przekonał się, że prawdziwą miłość nie pokonasz
Avadą, ani żadnym innym zaklęciem.
Lily i James Potter są dowodem na to, że prawdziwa miłość
pojawia się całkiem nieoczekiwanie. I, że jej magia może zrobić wszystko.
Dlatego Harry przeżył...
I mimo, że po rodzicach pozostała mu tylko pamiątkowa blizna
w kształcie błyskawicy - wiemy, że powróci by dopełnić swoje przeznaczenie i
przywrócić upragniony pokój w magicznym świecie.
A jego rodzice będą żyć w jego sercu do samego końca.
Bo największą magią na świecie jest miłość.
Pamiętaj o tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz